krótka historia romansu
żyją a jakby nie żyli nie oddychali
żywią się powietrzem
czasami robią sobie sałatkę z porów i
marchewki
to wystarczy aby nie słuchać
burczenia w brzuchu
zagłuszającego motyle
patrzą a jakby nic nie widzą
błądzącym wzrokiem szukają się ciągle
jak ślepcy wodząc oczami za głosem i
zapachem
w pieszczotach i milczeniu szukają
potwierdzenia
że czas nie ma nad nimi władzy
a oni będą wieczni
aż do kolejnego poranka
na jawie a jakby we śnie
budzą się i zasypiają z tym samym
portretem pod powiekami
pieczołowicie uzupełnianym
o potajemne uśmiechy ukośne
spojrzenia
i niesforny włos nad czołem
stopniowo wzrasta liczba piegów na
nosie
gestów zawieszonych bez dotyku
i słów zbędnych wezbranych w rzekę
rozlaną jak wiosenna powódź
z czułością stygnącą jak lawa
na zboczu gasnącego wulkanu czekają
dogodnej chwili na rozstanie
bez zbędnych pretensji i wyrzutów
parę słów na pożegnanie
odchodzę było miło
najlepiej esemesem i bez odbioru