31 paź 2024

antologia z Gniewina







krótka historia romansu

 

żyją a jakby nie żyli nie oddychali

żywią się powietrzem

czasami robią sobie sałatkę z porów i marchewki

to wystarczy aby nie słuchać

burczenia w brzuchu

zagłuszającego motyle

 

patrzą a jakby nic nie widzą

błądzącym wzrokiem szukają się ciągle

jak ślepcy wodząc oczami za głosem i zapachem

w pieszczotach i milczeniu szukają potwierdzenia

że czas nie ma nad nimi władzy

a oni będą wieczni

aż do kolejnego poranka

 

na jawie a jakby we śnie

budzą się i zasypiają z tym samym portretem pod powiekami

pieczołowicie uzupełnianym

o potajemne uśmiechy ukośne spojrzenia

i niesforny włos nad czołem

stopniowo wzrasta liczba piegów na nosie

gestów zawieszonych bez dotyku

i słów zbędnych wezbranych w rzekę

rozlaną jak wiosenna powódź

 

z czułością stygnącą jak lawa

na zboczu gasnącego wulkanu czekają

dogodnej chwili na rozstanie

bez zbędnych pretensji i wyrzutów

parę słów na pożegnanie

odchodzę było miło

najlepiej esemesem i bez odbioru



PS Niestety, w druku w antologii zniknęła kursywa w przedostatnim wersie.




29 paź 2024

sto lat temu urodził się Zbigniew Herbert

dlaczego Herbert

                        w stulecie urodzin

 

wędzidło sztuki stawia granice

ujarzmiona myśl tropi znaki przeszłości

na obrazach mistrza z Delft

w przedmiotach zapisany rytuał

codzienności

 

zwyczajny świat w geście skupienia

światło i cienie to cała prawda

język rzeczy widzialnych

i niewidzialne znaczenia słów

zapisanych z wyczuciem smaku

 

martwa natura i rękopisy

złamana pieczęć na pergaminie

otwiera to co zakryte

Arkadia czeka i Ona w niej

gotowa na spotkanie

 

dawni mistrzowie niepokoją

przenikliwym wzrokiem

ponad ciemnością wieków

nigdy nie kończy się

stąpanie po śladach

wieczna wędrówka do mądrości

być z tyłu i patrzeć w przyszłość

bez strachu

 

 

26 paź 2024

konkursowe haiku jesienne

temat - kasztany



powrót po latach
przed budynkiem szkoły
zbieram kasztany

13 pkt


temat - babie lato


już jesień
rozczesuję we włosach
babie lato

3 pkt


12 paź 2024

Kiedy sen jest grzechem




       „Kiedy sen jest grzechem” stanowi zaproszenie do wspólnej podróży przez wydarzenia kulturalne w regionie, w kraju i za granicą. Zachęcam do śledzenia festiwali i koncertów w Warszawie, Krakowie, Lublinie czy w Lloret de Mar w Hiszpanii. Współczesne obszary kultury Wilna, Budapesztu, Girony czy kresowych rubieży widziane przez pryzmat historii stanowią wciąż obecne dziedzictwo teraźniejszości. Muzyka Moniuszki, reportaże Lundkvista, twórczość Parnickiego to tylko niektóre z filarów, z których wyrasta kultura współczesna. Pochodząc z Konstantowa koło Janowa Lubelskiego zahaczam o tereny obecnego powiatu janowskiego, Lasów Janowskich, a także Puszczy Solskiej, Biłgoraja, Zamojszczyzny aż po Kresy dawnej Rzeczpospolitej. 

    „Kiedy sen jest grzechem” jest w zmierzeniu i formie lekkiego felietonowego stylu kontynuacją poprzedniej publikacji pod tytułem „Z Szekspirem w torebce”. Książki zawierają teksty publikowane na autorskich blogach, internetowych portalach literackich, czasopismach polonijnych i krajowych. 
        Warto dodać, że obie książki zostały wydane przez Zespół Szkół Budowlanych i Ogólnokształcących w Biłgoraju, który dysponuje własnymi numerami ISBN nadanymi przez Bibliotekę Narodową. 

1 paź 2024

wiersz zakwalifikowany do druku

      W XXIII Ogólnopolskim Konkursie Literackim "Gniewińskie Pióro" jeden z trzech moich wierszy został zakwalifikowany do druku w pokonkursowym almanachu.

krótka historia romansu

żyją a jakby nie żyli nie oddychali
żywią się powietrzem
czasami robią sobie sałatkę z porów i marchewki
to wystarczy aby nie słuchać
burczenia w brzuchu
zagłuszającego motyle
 
patrzą a jakby nic nie widzą
błądzącym wzrokiem szukają się ciągle
jak ślepcy wodząc oczami za głosem i zapachem
w pieszczotach i milczeniu szukają potwierdzenia
że czas nie ma nad nimi władzy
a oni będą wieczni
aż do kolejnego poranka
 
na jawie a jakby we śnie
budzą się i zasypiają z tym samym portretem pod powiekami
pieczołowicie uzupełnianym
o potajemne uśmiechy ukośne spojrzenia
i niesforny włos nad czołem
stopniowo wzrasta liczba piegów na nosie
gestów zawieszonych bez dotyku
i słów zbędnych wezbranych w rzekę
rozlaną jak wiosenna powódź
 
z czułością stygnącą jak lawa
na zboczu gasnącego wulkanu czekają
dogodnej chwili na rozstanie
bez zbędnych pretensji i wyrzutów
parę słów na pożegnanie
odchodzę było miło
najlepiej esemesem i bez odbioru


27 wrz 2024

czas jesieni

jesienna aura deszczowe dni
do sadu zlatują sójki i kwiczoły
pachnie szarlotka
w ulach zasklepiają się pszczoły
pola w szarych płaszczach
zapięte na guziki z dyń
na półkach w piwnicy
żółty dżem w słoiczkach
zrudziałe słoneczniki mokną
zwieszając głowy
suną powoli chmury sine
koszyki gotowe czekają na grzyby
bulgocze butla z winem
w trzasku polana dojrzewa czas






22 wrz 2024

żurawie odlatują

już ścielą się mgły nad łąkami
chłodem zaciąga porannym
na poboczach połyskują bażanty
na szarych polach tylko dynie
pysznią się słonecznie
ucichły śpiewy ptaków 
tyko liście żółciejące szeleszczą
jeszcze na drzewach
gdy wiewiórka zwinnie zbiera
orzechy z gałęzi leszczyny
wieczory wczesne pachną 
dymem ognisk na kartofliskach
w pełni księżyca klucz żurawi
odlatuje znad rzeki w stronę
niewidocznego horyzontu


18 wrz 2024

wielka woda

na początku była woda

w nurcie rzeki płynie czas

gdy wdrapywaliśmy się na twardy ląd

fale huczały za naszymi plecami

jeszcze dzień miesiąc rok cały wiek

i znowu płynie woda

w rwącym nurcie niesie nasz los

odpływa w niej nasz dobytek

czyjeś domy czyjeś zdjęcia

pokrzywiony wózek dziecka

krzesła stoły pamięć życia

woda płynie płynie wciąż

rośnie rośnie smutek nasz i rozpacz

ląd nasz stał się wodą morzem łez

na początku była woda

woda zmywa po nas ślad