25 kwi 2024
w partyzanckim lesie
5 kwi 2024
Dostałam długopisik
17 mar 2024
Relacja z podróży na Podlasie
Droga na Podlasie
Płaskie widoki z rządkami
dyń ułożonymi na polach. Przejazdy przez miasta o historycznych konotacjach:
Kock, Radzyń Podlaski, Międzyrzec Podlaski, wreszcie Biała Podlaska. W Radzyniu
z trzech stron oglądany pałac Potockich. I drugi pałac Potockich - w remoncie - w Międzyrzecu Podlaskim.
Przystanek mam jednak jeszcze dalej - pod pałacem Radziwiłłów w Białej
Podlaskiej. Ale to nie wielkie magnackie rezydencje będą celem podróży, a
skromniejsze dobra Kraszewskich.
Najpierw
rodzinny grobowiec w Wisznicach, gdzie zapalamy znicze. Na rodzinnym grobowcu
Kraszewskich. Co prawda samego Józefa Ignacego Kraszewskiego tutaj nie ma, ale
są pochowani jego krewni.
Znicz zapalamy także na osobnym grobie matki pisarza.
Tymczasem gwar się wzmaga, pstrykają smartfony i aparaty fotograficzne, operator kamery umieścił się po prawej, mając wszystkich na widoku. Sień pałacyku się zapełnia, w korytarzykach zdejmujemy płaszcze i kurtki. W salce naprzeciwko wejścia ustawiono krzesła, salę boczną zajęli aktorzy na garderobę. Zanim zacznie się widowisko oglądamy eksponaty. Przedmioty codziennego użytku pisarza: fajkę, zegarek, tabakierkę, filiżankę... Odkrywamy talenty tego niepospolitego twórcy, który nie tylko pisał, ale i malował wybornie. Podziwiamy malowane przez niego porcelanowe talerze z widokami Wołynia.
Już, już wchodzą aktorzy, rozpoczyna się
przedstawienie na poły baśniowe, na poły legendarne, ale z postacią historyczną
w centrum: "O bialskim smoku". Smok był udawany i przebrany, a
postacią historyczną był Radziwiłł "Panie Kochanku" urządzający burdy
w swoim pałacu w Białej Podlaskiej. A tak naprawdę rzecz cała opowiadała o bialskich
przekupkach, które sprzedawały jaja od koguta i niewiędnące kwiatki.
Główny
bohater całego zamieszania, czyli sam Józef Ignacy Kraszewski - w sędziwym już wieku będący, umknął do ciszy
swojego parku i przysiadł z książką na ławeczce. Zdaje się całkowicie pogrążony
w rozmyślaniach, w innym świecie. A może nasłuchuje rozmów z wnętrza pałacu,
gdzie ogłaszany jest werdykt XXXIX Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego im. J.
I. Kraszewskiego. Czy wśród laureatów znajdzie się ktoś, kto podejmie jego trud
i będzie kontynuował wielkie dzieło opisania ludzi, ich życia, emocji, marzeń i
rozczarowań?
Listy z daleka Nr 144 02/2024- 03/2024
15 mar 2024
Oberwałam rykoszetem...
6 mar 2024
szuflady
18 lut 2024
Postęp do tyłu
9 lut 2024
Odwiedziny w PRL-u
1 lut 2024
Konwaliowe dzwonki
29 sty 2024
Jeszcze świąteczne światełka
22 sty 2024
O roztoczańskim śpiewie w "Listach z Daleka"
Z Kraszewskim pod ręką (fragment)
Śpiewy
ich częściej smutne, czasem są aż nadto wesołe i bezwstydne! Ale jakaż w nich
poezja! Jakie proste a mocne wyrażenia z głębi duszy! Znać, że je z serca
wyrwały wesele lub smutek, że je śpiewali, nie pisali, rodzili, nie
komponowali.
(Józef
Ignacy Kraszewski, Wspomnienia Wołynia,
Polesia i Litwy.)
Jadąc wczesnym rankiem busikiem ze stolicy
województwa, próbowałam odespać całonocne wrażenia Lubelskiej Nocy Kultury.
Mimo wysiłków, nie udało się uniknąć wysłuchania jeszcze jednego koncertu, a
właściwie jego zapowiedzi w co najmniej 80 decybelach. Dlaczego aż tyle? Bo
busik był mały, a chłopisko wielkie. Chłopisko wsiadło na jakimś przystanku po drodze. Może to była Zielona,
może Giełczew. Lat około 40. Elegancko ogolony. Mimo wczesnej porannej pory zapowiadało
się na upalny dzień, więc miał jasną koszulę z krótkim rękawem i wyelegantowane
ciemne spodnie. Typowy strój kościelny. Łatwy do rozpoznania na prowincjonalnej
wsi. Po paru kilometrach zadzwoniła komórka. Jego komórka. I się zaczęło.
-
Ha, no co? Tak, jade, za ruro jade. Za to, com do naprawy dał. Tak? Co?... Aaa, nie, nie ma sprawy, bede, na pewno bede, tylko sprawdze, jak działa.
Kiedy?... Aha, nie, tak... dam rade, bede mioł, tylko sprawdze. Obiecywoł
zrobić i jade. A co, jeszcze dzisioj wróce z tubom i zdąże. Kto chcioł?... Na
którom? ... Bede, na pewno bede, wróce i hukniemy marsza! Wszystko bedzie,
zagramy, ja z tubom zdąże, tylko czy
trompka bedzie? ... Bedzie? To git, bo by nas mało było. A kto jeszcze?... To
dobrze, dobrze... tak... ja gotowy bede i tuba tyz!
No i co, szanowni zaspani pasażerowie
busa? Chłopina jechał po odbiór z naprawy tuby, ponieważ gra w orkiestrze
dętej. Takie orkiestry tu w okolicy są znaną tradycją, chociaż niestety
zanikającą. Może on i nie umie wysławiać się literacką polszczyzną, ale nuty
zapewne zna lepiej niż niejeden licealista z aspiracjami należenia do elity
tego kraju. Znam kilku takich
orkiestrantów i wiem, że wielu z nich gra z nut, a nie tylko ze słuchu, choć to
prości ludzie i często nawet matury nie mają.
Orkiestry składają się z kilku do kilkunastu osób. Można je usłyszeć na
wszelakich uroczystościach kościelnych i gminno-strażackich. Na wielkanocną
Rezurekcję warto wstać dla samej takiej orkiestry grającej podczas procesji. A
echo niesie jak nie przymierzając koncert Wojskiego na rogu. Bez nagłośnienia!
A jak na uroczystościach na cmentarzu poległych co roku z sercem zagrają
"My, Pierwsza Brygada", cała wieś płacze.
Gleba jałowa dla upraw może być całkiem
żyzna dla artystów, a wiatr hulający po bezdrożach albo świszczący przez leśne
ścieżki stanie się pierwszą nutą ludowego śpiewaka i pierwowzorem kompozycji.
Od Godziszowa, przez Dzwolę i Kocudzę w powiecie janowskim, do Łukowej w
powiecie biłgorajskim można przeciągnąć niemal linię prostą biegnącą na ukos od
północnego zachodu do południowego wschodu przez Lasy Janowskie i część Puszczy
Solskiej. Niedaleko stąd, właściwie na odległość jednego rzutu okiem zaczyna
się pagórkowate Roztocze. Jest to lubelskie zagłębie muzyki ludowej, a linia
Godziszów - Dzwola - Kocudza - Łukowa leży w samym jego centrum.
To stąd pochodzi łukowski zespół
śpiewaczy, który jako jedyny zdobył czterokrotnie Złotą Basztę podczas
Festiwalu w Kazimierzu Dolnym. Stąd - na terenach między Janowem Lubelskim a
Biłgorajem - wywodzi się unikalny w skali nie tylko polskiej instrument
muzyczny: suka biłgorajska, zrekonstruowana przez Zbigniewa Butryna z Janowa
Lubelskiego i profesor Marię
Pomianowską, która od 2010 roku prowadzi na Akademii Muzycznej w Krakowie
jedyną w Polsce klasę nauki gry na tym instrumencie. Suka biłgorajska doczekała
się nie tylko nobilitacji akademickiej. Otóż jest ona jednym z ulubionych
instrumentów specjalnie zamawianych na... japońskim dworze cesarskim, a jej
entuzjaści uczą się nie tylko na niej
grać, ale i śpiewać biłgorajskie pieśni!!
Nie liczyłam, ilu stąd wywodzących się
muzyków, śpiewaków, instrumentalistów zdobywało nagrody w Kazimierzu.
Tegorocznym laureatem Złotej Baszty został męski zespół śpiewaczy z
Bukowej. Wielu z nich to autentyki in crudo.
Rocznikowo - przedwojenni lub urodzeni podczas wojny; średnia wieku na oko 70
lat, a i tak chyba zaniżyłam. Głosy potężne, muzyka od serca, opowieści
dowcipne, dusze szerokie. W śpiewie pań z Łukowej, czterokrotnych laureatek
Baszty, wciąż słychać przedniojęzykowo-zębowe „ł”, chociaż nie we wszystkich
wyrazach, w niektórych, w bardziej archaicznych. Zespół śpiewa cykle pieśni
weselnych, od historii narzeczeństwa, ślubu, błogosławieństwa rodziców, po
dramatyczną historię utopionego wianka.
Janina
Chmiel z Wólki Ratajskiej (gmina Godziszów) to zdobywczyni Złotej Baszty
śpiewaczej w 2006 roku oraz wielu nagród w konkursach tanecznych. Kobieta
krucha, skromna, można powiedzieć nawet
nieśmiała, ale głos ogromny, potężny aż ściany wydają się za ciasne. Toć
przecież te pieśni tęskne dostosowane są do szerokich pól, do przestrzeni,
a słowa nieść się powinny daleko. I pani Janina tak właśnie śpiewa, żeby
głos doleciał aż po horyzont. Jej głos niezwykle charakterystyczny, ciemny,
chwytający za serce. Bardzo tęskne pieśni. I bardzo archaiczne kolędy, jakich w
życiu nie słyszałam. W każdym razie w śpiewnikach oficjalnych ich nie ma. Może
u Oskara Kolberga trzeba by sprawdzić.
Listy z Daleka. Pismo ogólnoświatowego korespondencyjnego klubu polskich migrantów. Periodyk społeczno-kulturalny i literacki. Grudzień 2023 - styczeń 2024. Nr 143. Str. 22 - 24.
18 sty 2024
dziś jest czwartek
12 sty 2024
Rzeczy zapomniane
Psychologia od lat bada procesy zapamiętywania i zapominania. Każdy na własnej skórze przechodzi przez wszystkie etapy mechanizmów uczenia się. Jak to się dzieje, że określone stany wyjściowe prowadzą do konkretnych efektów? Inteligencja, aspiracje, emocje, pamięć, osobowość i temperament? Jeszcze inne?... Nie bez powodu ludzkość wymyśliła pismo, jako formę utrwalania wiedzy, na co zresztą początkowo zżymał się Platon sądząc, że osłabi to możliwości ludzkiej pamięci.
W starym zeszycie z notatkami z psychologii znalazłam dwa wykresy krzywej uczenia się: jedna to wznosząca się łagodnie i sukcesywnie, a druga wznosząca się etapowo. Której odpowiada uczenie się utworów muzycznych, a której wierszy na pamięć? Jak daleko odeszliśmy od dawnych sposobów notowania czegokolwiek, nawet w tak podstawowej kwestii jak kalendarz, jak w przypadku jarmarków w mieście, w którym na początku XVII w. były cztery jarmarki na cztery pory roku, a w niecałe sto lat później osiem w dni świętych patronów: na Trzech Króli, na św. Macieja, na św. Jerzego, na Boże Ciało, na św. Magdalenę, na Przemienienie Pańskie, na św. Wincentego i na św. Mikołaja. A dzisiaj odbywają się dwa razy w tygodniu. Kto pamięta dziś wszystkie 26 zawodów wymienianych przed pierwszą wojną światową, wśród których był na przykład zawód muzykanta: był nim dudarz.
Znalazłam też dawne nazwy ulic i ich dzisiejsze odpowiedniki. Na przykład dawna Morowa to dzisiejsza 3-go Maja, a Radzięcka dziś nosi godną nazwę Stanisława Moniuszki, a główna biegnąca przez całe miasto i dzieląca je niemal na pół nosi miano Tadeusza Kościuszki. Tylko Szewska pozostała Szewską, chociaż szewców na niej od dawna nie ma.
Ho, ho, jakie cuda z niepamięci wydobywam ze starego zeszytu. Wiersz Zygmunta Rumla ku czci pracowników tajnych drukarni, program konferencji naukowej z 1992 r. w siedzibie MON w Warszawie (o matko jedyna, co ja miałam wspólnego z MON-em?!), a wśród prelegentów Jan Gozdawa-Gołębiowski (zm. w 2013 r.), Zbigniew Gnat-Wieteska. Z jeszcze dawniejszych dziejów (i zapisków) wyłania się postać Dymitra herbu Korczak, znany jako Gorajski. Ale Dymitr pochodził z Rusi Czerwonej. Korczakowie otrzymali olbrzymie nadania królewskie, dzięki którym zgromadzili w swoich rękach klucze: klecki, gorajski, kraśnicki, szczebrzeski i stojanicki. Posiadłościami podzielili się bracia Dymitr i Iwan.
Na koniec zagadka ze starego studenckiego zeszytu. Pod notatkami znalazłam takie szyfrowane znaczki:
W 7399
EO 298990
EO 315095
B 104173
B 131478
A na koniec H IV
Czy ktoś starej daty (równie starej jak ja) będzie kojarzył, co to takiego. Że też ja to zapisałam! Toż to prawie dokument.