Zaczęło się zaś od Śmierci Anglika, pierwszego kryminału umiejscowionego w uliczkach i mało znanych kamienicach Florencji. Już ta pierwsza pozycja zdradzała mistrzowską rękę pisarki, wprowadzając zwyczajną, nie tę turystyczną, atmosferę miasta, w którym mieszkają dziwni obcokrajowcy - tytułowy Anglik czy panna White, która nigdy nie nauczyła się włoskiego, mimo że mieszkała we Włoszech od lat - oraz zwykli mieszkańcy, sąsiedzi, sprzedawcy, agenci ubezpieczeniowi, gospodynie i dziewczynki bawiące się pistoletem na wodę. Sierżant Salvatore Guarnaccia przez cały czas akcji jest potężne chory na grypę. Gorączka bohatera współgra z gorączkowymi przygotowaniami do świąt Bożego Narodzenia. W krótkich chwilach jasnego umysłu docierają do sierżanta strzępy wydarzeń opowiadane przez młodziutkiego karabiniera Bacciego, który w zastępstwie za sierżanta odkrywa zwłoki. Z relacji podwładnego, z jego sprawozdań i rozmów ze świadkami, Guarnaccia w chorobowej malignie odkrywa właściwego zabójcę. Po drodze sprawa nabiera zasięgu międzynarodowego, a Florencję odwiedzają detektywi ze Scotland Yardu. Odkrycie prawdziwego zabójcy okazuje się tak niecodzienne, że w zasadzie niemal wszyscy, włącznie z czytelnikiem chcieliby, żeby go nie złapano. On jednak nie ucieka, lecz fatalistycznie poddaje się losowi. Guarnaccia dochodzi do siebie i może pojechać na święta do domu do Syrakuz na Sycylii.
Poza prowadzeniem wątku kryminalnego i międzynarodowego handlu dziełami sztuki autorka wyraźnie bawi się konfrontacją włoskiego temperamentu z angielską powściągliwością. Dowcipnie kontrastuje dwa odmienne typy myślenia i narodowościowe obyczaje. Bohaterowie nabierają dzięki temu indywidualnych rysów i stają się bardziej wyraziści. W zasadzie może poza dwiema figurami większość bohaterów wzbudza sympatię i wyczuwa się, że także autorka mimo ich wad patrzy na nich z życzliwością.
W drugiej części serii, Śmierci Holendra, nazwanej przez Simenona arcydziełem, faktycznie rzecz rozgrywa się z większym napięciem. Guarnaccia nie jest już chory, cierpi za to całe miasto wymęczone letnim upałem. I tutaj ginie obcokrajowiec, lecz w przeciwieństwie do wcześniejszego Anglika, odsłanianie przeszłości Holendra i przyczyn, które doprowadziły do zabójstwa, stopniowo buduje postać niezwykle pozytywną, człowieka bez skazy, uczciwego i hojnego, który ginie właściwie z powodu swojej wielkoduszności. Nieskazitelność postaci denata wzmaga napięcie toku akcji i zarazem determinację sierżanta próbującego dociec przyczyny zabójstwa i przede wszystkim złapać mordercę. Różne wątki, kolejne rozmowy, pozornie bez związku, stopniowo układają się w całość. Dwoje najważniejszych świadków okazuje się tak nieprawdopodobnych, że aż proszą się o detektywa godnego im zaufać. Jednym jest starsza dziewięćdziesięcioletnia schorowana kobieta, która nie wychodzi z mieszkania, a drugim ślepiec, który tylko na podstawie odgłosów ludzkich kroków odróżnia kto jest kim, albo czyje kroki nie należą do tej osoby, o której myślał sierżant.
Całość jest niezwykle spójna i po pozornym fiasku śledztwa prowadzi jednak do zaskakującego finału. Intryga w Śmierć Holendra ma wiele z atmosfery i zawiłości podobnej chociażby do śledztwa porucznika Columbo. Sierżant stopniowo osacza morderczynię. On wie, że to ona; ona wie, że on wie. Co prawda Guarnaccia nie wie wszystkiego, nie zna motywu, nie rozumie, dlaczego, ale stopniowo i to zostaje odkryte. Wspaniała sekwencja śledzenia bohaterki przez sierżanta pozwala autorce pokazać ulice Florencji, jej zaułki, rozkład instytucji, budynków. Architektura miasta staje się w tym pościgu równie ważna, jak sama akcja.
Kolejne części serii kryminalnej wciąż jeszcze nie zostały przetłumaczone. Te dwie pierwsze tłumaczyła Dorota Kozińska, latynistka, zajmująca się także krytyką muzyczną i operową. I zapewne nigdy nie poznałabym pisarki, gdyby nie to tłumaczenie opublikowane w wydawnictwie Próby, a kryminalna Florencja nie ujawniłaby się przed oczami polskiego czytelnika. Ciekawie jest spojrzeć na to turystyczne miasto od zupełnie innej strony. Jeden szczegół zaburzył mi jednak rozkoszowanie się spacerem po florenckich ulicach. Mianowicie tłumaczka stosuje pokraczną formę czasownika "wykupywać": "Cesarini wykupywał stopniowo wszystkie mieszkania wraz z lokatorami". Moja dusza polonisty krwawi, gdy to czytam. Niestety, czy nikt w wydawnictwie nie zwrócił na to uwagi? Gdzie korekta??
Z jednej strony można Nabb uznać z kontynuatorkę angielskiej tradycji Agathy Christie, ale z drugiej są to zupełnie inne kryminalne intrygi, w których dużo jest atmosfery Włoch, wiele włoskiego charakteru. Kto wie, jak daleko jeszcze zaprowadziłaby nas autorka, gdyby nie przedwczesna śmierć w wieku 60. lat. Magdalen Nabb zmarła bowiem we Florencji w 2007 roku, a w 2008 pośmiertnie ukazała się ostatnia część serii. Chciałoby się poczytać dalej o przygodach sierżanta Guarnacci z niewielkiego posterunku na Piazza de Pitti.
Magdalen Nabb: Śmierć Anglika. Tłumaczyła Dorota Kozińska. Wydawnictwo Próby. Warszawa 2021.
Magdalen Nabb: Śmierć Holendra. Tłumczyła Dorota kozińska. Wydawnictwo Próby. Warszawa 2022.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz