Część I
nie wiedziałam że dziś
będę pisać przez łzy
które z witraży płyną po ścianach
gorących
modlitewne szepty zamarły
w strzelistych abażurach płonącej
iglicy
w tym ogniu jak żywa
z sercem gorącym
w całunach dymu
obraca się w proch
nieme maszkarony
ognistym oddechem
krzyczą w noc jasną od pożaru
ptasie gargulce sfrunęły
w płatkach popiołu
na kurtki przechodniów
notre drame
piszą na porannych stronach gazet
chwilo trwaj zanim spłoniesz
grzebiąc setki lat w sarkofagu
pustym pod otwartym niebem
jeszcze dziś stoi katedra
na kolanach modlących się
na paryskim chodniku
4 komentarze:
piękny!
Dziękuję:-) wersja robocza i początkowa dopiero, zamyślam coś większego
Iwona
Piękny...
Wstrząsający...
Widok płonącej katedry był poruszający, nagle tylu ludzi się nią zianteresowało i tylu spogladało razem w tę samoą stronę, nawet za pośrednictwem mediów. To robi wrażenie.
Iwona
Prześlij komentarz