chodniki jeszcze ciche
śpią na gzymsach gołębie
i pies w bramie zwinięty w kłębek
parasolki bezrobotnych przewodników
wirują wieloma językami
w namiocie nad stolikami
rozmowy w aromatach kawy
spojrzenie biegnie za dźwiękiem
zegara na wieży
za plecami stukot kopyt na bruku
rozpoczyna turystyczną dniówkę
w drucianym kominku ogień
roztapia resztki szronu
mogę bez rękawiczek
przewracać kartki szukając miejsca
i trzymać długopis w pogotowiu
a nuż zdarzy się chwila
i trzymać długopis w pogotowiu
a nuż zdarzy się chwila
niepowtarzalna i milczenie
stanie się słowem
2 komentarze:
bardzo pięknie,opisowo, nostalgicznie, osobiście:))
No poppatrz, jakoś nie myślałam o sobie, gdy pisałam, chłonęłam otoczenie :-)
Iv
Prześlij komentarz