Urszula Kozioł także tutaj, jak w tomach poprzednich, zestawia wiersze bardzo krótkie, lakoniczne, zaledwie trzywersowe, z dłuższymi poematami, jak tytułowy "Klangor" będący osobistym lamentem, żalem, poetyckim zapisem bolesnej żałoby po stracie ukochanego. Dotykanie bólu, jego uporczywość i totalność przewija się w całym zbiorze na różne sposoby, a poetka niejako obraca nim kamieniem w żarnach, w których człowieczy los rozciera się na pył. Ktokolwiek przeżył stratę, a przecież nie ma człowieka, którego to doświadczenie by ominęło, znajdzie w tych wierszach swój ból, swoją "ślepą noc/ w martwym pokoju". W wierszu "Lament" - zastanawiająca zbieżność z tytułem wiersza Tadeusza Różewicza, który również dał przejmujące świadectwo pożegnania, a właściwie długiego i bolesnego procesu żegnania w tomie "Matka odchodzi" - pojawia się motyw kamienia wpisywanego w szereg konotacji językowych, frazeologizmów, których sens odsłania się dopiero w tragicznej chwili doświadczenia śmierci; "słowa zamieniają się w kamień", "wargi skamieniały", "skamieniała w sercu rana". Przed przerażającym procesem kamienienia rzeczywistości, obejmującym nawet niebo i cały świat, który niemal "zimnym głazem gniecie", bohaterka wiersza rozpaczliwie chce uchronić jedną jedyną wartość - cień ukochanego. "Zabierz łzy i pamięć/ lecz nie zmieniaj cienia w kamień" brzmi jak zaklęcie. Ostatnia strofa zbudowana w czterowiersz - wyjątkowa na tle długich strofoid o nieregularnej liczbie wersów - frazeologią znowuż czy przypadkową? - przypomina pierwszą zwrotkę Kazimierza Wierzyńskiego "ktokolwiek jesteś bez ojczyzny". Poeta zaprasza do wspólnotowego odczuwania bezdomności po utracie ojczyzny, Kozioł natomiast odwołuje się do wspólnoty doświadczenia samotności i utraty kogoś kochanego:
ten kto samotnie gdzieś płacze
niech przyjdzie zapłakać ze mną
ten który kogoś utracił
niech płacze także nade mną
Drugim, obok pożegnania z ukochanym mężem, wątkiem zbioru "Klangor" jest przygotowywanie się do własnego odejścia, żegnanie się ze światem i życiem. "Nieodwołalnie/ zbliżam się do nic/ w niczym", a "pamięć rzednie i rozpływa się". Mimo dojmującej nieobecności - ukochanego, dawnych marzeń o wielkiej poezji, "utraconych światów" - poezja Urszuli Kozioł nie jest pesymistyczna ani nihilistyczna. Przeciwnie, można z niej wyczytać radość istnienia i pogodzenie się nieuchronnym biegiem natury, stoicką, a może prędzej buddyjską przenikliwość w dostrzeganiu istoty rzeczy:
animulko
babulko
bidulko
już rozchodzą się nasze drogi
ty na niebie zakwitniesz chmurką
ja się stanę pluskiem wody
"Klangor" był nominowany w 2015 roku do Nagrody Nike. Doprawdy nie wiem, dlaczego jej nie zdobył. Ten tomik jest warty każdej nagrody w dziedzinie literatury i poezji, jakie istnieją.
Urszula Kozioł: Klangor. Wydawnictwo Literackie 2014.
2 komentarze:
znam ją, nie sposób nie znać, ale, przyznaję, nie czytałam "Klangoru". Wprawdzie temat raczej jesienny (metaforycznie również), ale podobno nie ma dobrego czasu na umieranie; albo inaczej: każdy czas jest dobry na umieranie.
Stawiałam ją obok Poświatowskiej(niemal rówieśnice), teraz piszesz, że podejmuje wątek "trudu własnego umierania". Spróbuję dotrzeć i poczytać, bo mnie zaintrygowałaś:))
To prawda, jest tutaj nawet kontynuacja tego wątku, bo pojawia się już wcześniej. Mogę tylko dodać, że polecam! Nie tylko z racji lokalnego patriotyzmu ;-)
Iwona
Prześlij komentarz