Jest sobota, do okna deszcz
pcha się jak strun pizzicato.
To posępnego czasu miecz
zatrzymał się pod fermatą.
Za oknem życiodajny plusk
pęczniejący niczym drożdże;
na mnie osiądzie pył i kurz
jeśli nazwać się nie zdążę.
Milczą zegary pustych chwil,
białe kartki w kalendarzach.
Bóg stworzył wszechświat w siedem
dni,
mnie ten jeden dzień przeraża,
gdy bezimienna rozpacz trwa,
dopóki słowem nie nadam
budzącemu się światu praw
istnienia, ja - pierwszy Adam.
2 komentarze:
wiesz, nie potrafię zważyć ile w tym smutku, ile zabawy, ile przekory. Odzwyczaiłam się od rymów:)))
Ach, czy proporcje mają znaczenie? Rym jest wyznacznikiem przyjętej konwencji, nie warto mu przypisywać za dużego (ani za małego) znaczenia ;-)
Iwona
Prześlij komentarz