Część I
nie wiedziałam że dziś
będę pisać przez łzy
które z witraży płyną po ścianach
gorących
modlitewne szepty zamarły
w strzelistych abażurach płonącej
iglicy
w tym ogniu jak żywa
z sercem gorącym
w całunach dymu
obraca się w proch
nieme maszkarony
ognistym oddechem
krzyczą w noc jasną od pożaru
ptasie gargulce sfrunęły
w płatkach popiołu
na kurtki przechodniów
notre drame
piszą na porannych stronach gazet
chwilo trwaj zanim spłoniesz
grzebiąc setki lat w sarkofagu
pustym pod otwartym niebem
jeszcze dziś stoi katedra
na kolanach modlących się
na paryskim chodniku