29 sty 2024

Jeszcze świąteczne światełka

     Odkąd pamiętam, świąteczne iluminacje, w tym choinkowe światełka włączano do święta Matki Bożej Gromnicznej, czyli do drugiego lutego. Co prawda, trudno utrzymać żywą choinkę tak długo, zwłaszcza gdy nie jest to forma ukorzenionego w doniczce drzewka, ale czasami się udawało. A odkąd część ludzi przerzuciła się na choinki sztuczne, problemu być nie powinno. Tymczasem dowiaduję się, że niektórzy już powyłączali ozdoby, które zawiesili gdzieś przy domach, na balkonach, na drzewkach w ogródku. Z reguły była to cicha rywalizacja, kto piękniej ozdobi i świecenie trwało jak najdłużej. Czemu czas ten zaczyna się skracać? I kto go skraca? Nie wiem, ale miejska iluminacja świąteczna w Lublinie nadal przypomina o magicznym czasie Bożego Narodzenia aż do Święta Ofiarowania, zwyczajowo zwanego Gromniczną. 


choinka nie zmieściła się w kadrze



aniołowie przy Trybunale i na deptaku rywalizują, kto głośniej zatrąbi


A tej romantycznej parze mróz niestraszny


karuzela gra i kręci się


światła nad Starym Miastem

22 sty 2024

O roztoczańskim śpiewie w "Listach z Daleka"

      W najnowszym grudniowo - styczniowym numerze Listów z Daleka znalazł się  fragment  pracy Z Kraszewskim pod ręką. Obszerny tekst liczy 20 stron, jeszcze nigdzie nieopublikowany w całości, pojawia się fragmentami tu i tam w zależności od tego, co kogo interesuje. Opublikowany w Listach z Daleka fragment, opatrzony w oryginale numerem 7, jest przedostatni. Każdy bowiem fragment tworzy odrębną całość i można opublikować niezależnie jako samą w sobie odrębną opowieść. Zapraszam więc do czytania.


Z Kraszewskim pod ręką (fragment)

Śpiewy ich częściej smutne, czasem są aż nadto wesołe i bezwstydne! Ale jakaż w nich poezja! Jakie proste a mocne wyrażenia z głębi duszy! Znać, że je z serca wyrwały wesele lub smutek, że je śpiewali, nie pisali, rodzili, nie komponowali.

                                   (Józef Ignacy Kraszewski, Wspomnienia Wołynia, Polesia i Litwy.) 

Jadąc wczesnym rankiem busikiem ze stolicy województwa, próbowałam odespać całonocne wrażenia Lubelskiej Nocy Kultury. Mimo wysiłków, nie udało się uniknąć wysłuchania jeszcze jednego koncertu, a właściwie jego zapowiedzi w co najmniej 80 decybelach. Dlaczego aż tyle? Bo busik był mały, a chłopisko wielkie. Chłopisko wsiadło na jakimś  przystanku po drodze. Może to była Zielona, może Giełczew. Lat około 40. Elegancko ogolony. Mimo wczesnej porannej pory zapowiadało się na upalny dzień, więc miał jasną koszulę z krótkim rękawem i wyelegantowane ciemne spodnie. Typowy strój kościelny. Łatwy do rozpoznania na prowincjonalnej wsi. Po paru kilometrach zadzwoniła komórka. Jego komórka. I się zaczęło.

- Ha, no co? Tak, jade, za ruro jade. Za to, com do naprawy dał. Tak? Co?...  Aaa, nie, nie ma sprawy, bede,  na pewno bede, tylko sprawdze, jak działa. Kiedy?... Aha, nie, tak... dam rade, bede mioł, tylko sprawdze. Obiecywoł zrobić i jade. A co, jeszcze dzisioj wróce z tubom i zdąże. Kto chcioł?... Na którom? ... Bede, na pewno bede, wróce i hukniemy marsza! Wszystko bedzie, zagramy,  ja z tubom zdąże, tylko czy trompka bedzie? ... Bedzie? To git, bo by nas mało było. A kto jeszcze?... To dobrze, dobrze... tak... ja gotowy bede i tuba tyz!

No i co, szanowni zaspani pasażerowie busa? Chłopina jechał po odbiór z naprawy tuby, ponieważ gra w orkiestrze dętej. Takie orkiestry tu w okolicy są znaną tradycją, chociaż niestety zanikającą. Może on i nie umie wysławiać się literacką polszczyzną, ale nuty zapewne zna lepiej niż niejeden licealista z aspiracjami należenia do elity tego kraju. Znam  kilku takich orkiestrantów i wiem, że wielu z nich gra z nut, a nie tylko ze słuchu, choć to prości ludzie i często nawet matury nie mają.  Orkiestry składają się z kilku do kilkunastu osób. Można je usłyszeć na wszelakich uroczystościach kościelnych i gminno-strażackich. Na wielkanocną Rezurekcję warto wstać dla samej takiej orkiestry grającej podczas procesji. A echo niesie jak nie przymierzając koncert Wojskiego na rogu. Bez nagłośnienia! A jak na uroczystościach na cmentarzu poległych co roku z sercem zagrają "My, Pierwsza Brygada", cała wieś płacze.

Gleba jałowa dla upraw może być całkiem żyzna dla artystów, a wiatr hulający po bezdrożach albo świszczący przez leśne ścieżki stanie się pierwszą nutą ludowego śpiewaka i pierwowzorem kompozycji. Od Godziszowa, przez Dzwolę i Kocudzę w powiecie janowskim, do Łukowej w powiecie biłgorajskim można przeciągnąć niemal linię prostą biegnącą na ukos od północnego zachodu do południowego wschodu przez Lasy Janowskie i część Puszczy Solskiej. Niedaleko stąd, właściwie na odległość jednego rzutu okiem zaczyna się pagórkowate Roztocze. Jest to lubelskie zagłębie muzyki ludowej, a linia Godziszów - Dzwola - Kocudza - Łukowa leży w samym jego centrum.

To stąd pochodzi łukowski zespół śpiewaczy, który jako jedyny zdobył czterokrotnie Złotą Basztę podczas Festiwalu w Kazimierzu Dolnym. Stąd - na terenach między Janowem Lubelskim a Biłgorajem - wywodzi się unikalny w skali nie tylko polskiej instrument muzyczny: suka biłgorajska, zrekonstruowana przez Zbigniewa Butryna z Janowa Lubelskiego i  profesor Marię Pomianowską, która od 2010 roku prowadzi na Akademii Muzycznej w Krakowie jedyną w Polsce klasę nauki gry na tym instrumencie. Suka biłgorajska doczekała się nie tylko nobilitacji akademickiej. Otóż jest ona jednym z ulubionych instrumentów specjalnie zamawianych na... japońskim dworze cesarskim, a jej entuzjaści  uczą się nie tylko na niej grać, ale i śpiewać biłgorajskie pieśni!!

Nie liczyłam, ilu stąd wywodzących się muzyków, śpiewaków, instrumentalistów zdobywało nagrody w Kazimierzu. Tegorocznym laureatem Złotej Baszty został męski zespół śpiewaczy z Bukowej.  Wielu z nich to autentyki in crudo. Rocznikowo - przedwojenni lub urodzeni podczas wojny; średnia wieku na oko 70 lat, a i tak chyba zaniżyłam. Głosy potężne, muzyka od serca, opowieści dowcipne, dusze szerokie. W śpiewie pań z Łukowej, czterokrotnych laureatek Baszty, wciąż słychać przedniojęzykowo-zębowe „ł”, chociaż nie we wszystkich wyrazach, w niektórych, w bardziej archaicznych. Zespół śpiewa cykle pieśni weselnych, od historii narzeczeństwa, ślubu, błogosławieństwa rodziców, po dramatyczną historię utopionego wianka.

Janina Chmiel z Wólki Ratajskiej (gmina Godziszów) to zdobywczyni Złotej Baszty śpiewaczej w 2006 roku oraz wielu nagród w konkursach tanecznych. Kobieta krucha, skromna, można powiedzieć nawet  nieśmiała, ale głos ogromny, potężny aż ściany wydają się za ciasne. Toć przecież te pieśni tęskne dostosowane są do szerokich pól, do  przestrzeni,  a słowa nieść się powinny daleko. I pani Janina tak właśnie śpiewa, żeby głos doleciał aż po horyzont. Jej głos niezwykle charakterystyczny, ciemny, chwytający za serce. Bardzo tęskne pieśni. I bardzo archaiczne kolędy, jakich w życiu nie słyszałam. W każdym razie w śpiewnikach oficjalnych ich nie ma. Może u Oskara Kolberga trzeba  by sprawdzić.

 Iwona Danuta STARTEK Biłgoraj, Polska 

Od Autorki: Jest to fragment pracy nagrodzonej w XXXIX Ogólnopolskim Konkursie im. Józefa Ignacego Kraszewskiego, Biała Podlaska - Romanów 2023.


Listy z Daleka. Pismo ogólnoświatowego korespondencyjnego klubu polskich migrantów. Periodyk społeczno-kulturalny i literacki. Grudzień 2023 - styczeń 2024. Nr 143. Str. 22 - 24. 

18 sty 2024

dziś jest czwartek

dziś jest czwartek
wielkie plany otwarte
przed weekendem planer shopping
że nie powstydziłby się Chopin
walizek sześć i kufer z nutami
na Majorkę wyekspediowanych
jeszcze piątek zatrzyma w pracy
a już o sobocie marzą rodacy
bo już czeka wielka zabawa
puchar wina dobra strawa
trwa szaleństwo karnawału
a życie toczy się pomału
w zimowy niedzielny poranek
trudno otworzyć powieki zaspane
zasypało zawiało śnieg po same progi
piaskarki i pługi przecierają drogi
a tobie śniegowce i łopata
dzień wolny w zimowy czas skraca
pożyteczne z przyjemnym to para dobrana
na pohybel poniedziałkom ulepisz bałwana


12 sty 2024

Rzeczy zapomniane

         Psychologia od lat bada procesy zapamiętywania i zapominania. Każdy na własnej skórze przechodzi przez wszystkie etapy mechanizmów uczenia się. Jak to się dzieje, że określone stany wyjściowe prowadzą do konkretnych efektów? Inteligencja, aspiracje, emocje, pamięć, osobowość i temperament? Jeszcze inne?... Nie bez powodu ludzkość wymyśliła pismo, jako formę utrwalania wiedzy, na co zresztą początkowo zżymał się Platon sądząc, że osłabi to możliwości ludzkiej pamięci.  

      W starym zeszycie z notatkami z psychologii znalazłam dwa wykresy krzywej uczenia się: jedna to wznosząca się łagodnie i sukcesywnie, a druga wznosząca się etapowo. Której odpowiada uczenie się utworów muzycznych, a której wierszy na pamięć? Jak daleko odeszliśmy od dawnych sposobów notowania czegokolwiek, nawet w tak podstawowej kwestii jak kalendarz, jak w przypadku jarmarków w mieście, w którym na początku XVII w. były cztery jarmarki na cztery pory roku, a w niecałe sto lat później osiem w dni świętych patronów: na Trzech Króli, na św. Macieja, na św. Jerzego, na Boże Ciało, na św. Magdalenę, na Przemienienie Pańskie, na św. Wincentego i na św. Mikołaja. A dzisiaj odbywają się dwa razy w tygodniu. Kto pamięta dziś wszystkie 26 zawodów wymienianych przed pierwszą wojną światową, wśród których był na przykład zawód muzykanta: był nim dudarz. 

        Znalazłam też dawne nazwy ulic i ich dzisiejsze odpowiedniki. Na przykład dawna Morowa to dzisiejsza 3-go Maja, a Radzięcka dziś  nosi godną nazwę Stanisława Moniuszki, a główna biegnąca przez całe miasto i dzieląca je niemal na pół nosi miano Tadeusza Kościuszki. Tylko Szewska pozostała Szewską, chociaż szewców na niej od dawna nie ma. 

      Ho, ho, jakie cuda z niepamięci wydobywam ze starego zeszytu. Wiersz Zygmunta Rumla ku czci pracowników tajnych drukarni,  program konferencji naukowej z 1992 r. w siedzibie MON w Warszawie (o matko jedyna, co ja miałam wspólnego z MON-em?!), a wśród prelegentów Jan Gozdawa-Gołębiowski (zm. w 2013 r.), Zbigniew Gnat-Wieteska. Z jeszcze dawniejszych dziejów (i zapisków) wyłania się postać Dymitra herbu Korczak, znany jako Gorajski. Ale Dymitr pochodził z Rusi Czerwonej. Korczakowie otrzymali olbrzymie nadania królewskie, dzięki którym zgromadzili w swoich rękach klucze: klecki, gorajski, kraśnicki, szczebrzeski i stojanicki.  Posiadłościami  podzielili się bracia Dymitr i Iwan. 

       Na koniec zagadka ze starego studenckiego zeszytu. Pod notatkami znalazłam takie szyfrowane znaczki:

W 7399

EO 298990

EO 315095

B 104173

B 131478

A na koniec H IV

Czy ktoś starej daty (równie starej jak ja) będzie kojarzył, co to takiego. Że też ja to zapisałam! Toż to prawie dokument.