31 gru 2022

grudniowe wschody słońca

grudniowe wschody słońca są takie pomarańczowe
wytaczają się koliście ponad horyzontem
wstają nieujarzmione ponad kurtyną lasów
barwią niebo jeszcze zamroczone nocą
w ciszy poranka przez gałęzie zaglądają do okna
odpędzając snów gwałtowne majaczenia
i za chwilę bledną w biel przezroczystą 
przemarzniętego jak szkło powietrza
rozpęd słońca traci impet nad mapą tropów
na śniegu jakby zagubione w plątaninie
śladów sarnich kopyt i uskoków zajęcy
na środku płaskich pól ze szczytu drzewa
czujnym okiem jastrząb ogarnia swoje królestwo
teraz jego kolej ustanawiać granicę życia i śmierci

28 gru 2022

miasto od zaplecza

Brak czasu mnie zmusił do szukania drogi na skróty. Internet jest pełen quizów sprawdzających znajomość zabytków, znany budowli z całego świata. A można by było zrobić też taki sprawdzający umiejętność rozpoznawania ich nie z fasady, tylko od tyłu, z zadupia mówiąc dosadniej. Byłoby ciekawie. Pospacerowałam zaułkami, ulicami od tyłu kamienic i szacownych budowli. Próbowałam rozpoznawać, co mijam, a to był tylko Lublin. Podróż okazała się bardzo ciekawa. Inspirująca wręcz. I niecodzienne widoki. 

Porządnie ustawione pod murem buty czekają na wędrowca


Kamień nieszczęścia - nazwany tak chyba dlatego, że bez przerwy ktoś się o niego potykał


Kultura od zaplecza - wiersz Szymborskiej "Niektórzy lubią poezję" na ścianie szkoły


przede mną sto schodków



Widok na lepszy świat?


Okno na ścianie

No i na koniec wstąpiłam do sklepu cynamonowego. Ogni bengalskich nie było. 

sklep cynamonowy

w sklepie cynamonowym
kuszą zapachy kadzideł
i melodie wygrywane 
na miniaturowych katarynkach
mistrz Schulz dostojnie
zalega na wysokiej półce
i patrzy z góry
w herbacianych mieszankach
cynamon cynamon i cynamon
nawet kawa z cynamonem
zaprasza do opowieści
o lubelskich zaułkach
niczym noce z Szeherezadą
każdy koniec jest początkiem
kolejnej tajemnicy











24 gru 2022

Wigilia

i w tym roku jak od lat
mniej osób przy stole
a przybywa pustych talerzy
pastuszkowie ciszej śpiewają
głos zamiera we łzach

było śniegu po pas
wyrosły bałwany
szykowały się na kolędowanie
od domu do domu
a tu deszcz im głowy zmył
zostały same kapelusze

na niebie bez gwiazd
tylko ciemne chmury
czasem ptak przelotem przetnie
monotonny pejzaż grudnia
nie ma świateł ani aniołów
tylko stado czarnych wron

kiedy już nadejdzie czas
nie będziemy wiedzieć
z kim się witać kogo żegnać
komu życzyć dróg powrotnych
w kalendarzu nowych dat
może Bóg odnajdzie nas


9 gru 2022

mikołajkowe ćwiczenia poetyckie

    Wczoraj stanęłam przed trudnym zadaniem: pokazać poezję uczniom z Zespołu Szkół Specjalnych. Pokazać na różne sposoby: jako wiersze o porach roku, ciekawych postaciach, inspirowanych miejscami, doświadczeniami i jako wytwory wyobraźni. Na szczęście miałam pomocników, którzy wybrane moje wiersze przeczytali. Ja zaś ograniczyłam się do prezentacji ze wskazówkami do napisania własnego haiku, które stworzyliśmy wspólnie. Haiku mikołajkowe:

mikołajki
worek pełen prezentów
dla grzecznych dzieci

     Grzeczni byli wszyscy, toteż z prawdziwą przyjemnością podpisałam dla wszystkich uczestników wybrane haiku wydrukowane na albumowym papierze z ozdobnymi winietami. Pomysł i wykonanie mojej koleżanki Doroty.
      Mili goście słuchali, głośno wyrażali zachwyt prezentami i podzielili się własną inwencją twórczą: przeczytali nam legendę o prawdziwym świętym Mikołaju. Podczas serdecznego pożegnania padły deklaracje ponownego spotkania. Może w dniu jakiegoś kolejnego świętego?...











26 lis 2022

takie to nowe haiku



spacer pod górkę
wzrok szuka zaczepienia
ponad doliną




patrzę na ciebie
każdego wieczoru
inne wcielenia


18 lis 2022

wiersz...

nadleciały samoloty
zadudniło w przestrzeni
tak się z posad rusza ziemia
i obraca domy w gruz

świat się cały zdumiał

przyjechały czołgi
zatarasowały drogi
tak się stały nieprzejezdne
został tylko schron

świat powietrza nabrał

niosły ogień Iskandery
popękały okna
zapłonęły dachy
na ulicy został lej

świat wyraził oburzenie

wyruszyły kolumnami
matki z dziećmi psy i koty
wszystkie szlaki wiodą
gdzie nie słychać wycia syren

świat się zastanawia


Wiersz  opublikowany w "Listach z Daleka", nr  137, listopad - grudzień 2022 r. 

11 lis 2022

Poezja, muzyka i taniec - wieczór artystyczny biłgorajskich poetów

      W czwartkowy wieczór 10 listopada w ramach obchodów Roku Romantyzmu Polskiego biłgorajscy poeci przedstawili dwuczęściowy program artystyczny, na który złożyły się wiersze własne biłgorajskich autorów, wiersze romantyków, ciekawostki o naszych wieszczach, opowieść o "Biłgorajance" Antoniego Wieniarskiego oraz muzyka i taniec. W przestrzeni Sali Kameralnej Biłgorajskiego Centrum Kultury doszło do spotkania współczesnych artystów z - jak się okazało, wciąż inspirującą -  romantyczną tradycją pod nadrzędnym hasłem "Romantyzm dawniej i dziś".
       W części pierwszej swoje utwory przeczytali: Ewa Bordzań, Maria Gęborys, Feliks Kuna, Barbara Malczenko, Sławomir Niemiec, Halina Ewa Olszewska, Jan Szulc i ja - Iwona Startek. W atmosferę romantycznej niesamowitości wprowadziła słuchaczy Ewa Bordzań fragmentem  "Marii" Malczewskiego, a Sławomir Niemiec muzyką na biłgorajskiej suce pokazał, jak brzmi muzyka ludowa, będąca ważną inspiracją romantycznej epoki. 
        Romantyzm w pigułce w sposób klarowny, przystępny i niezwykle ciekawy przybliżyła prowadząca całe spotkanie Dorota Balicka. Zaproszeni do zwierzeń poeci w osobistych wypowiedziach ujawnili swoje romantyczne zainteresowania i pasje, a w drugiej części spotkania wybrane ciekawostki i mniej znane fakty z życia wielkich romantyków ukazały epokę od mniej oficjalnej strony. Dlaczego Adam Mickiewicz urodził się w Zaosiu i jaką rolę w jego narodzinach odegrała książka?  Kim był Antoni Edward Odyniec? O czym może świadczyć data urodzenia Teofila Lenartowicza? Kogo Orest Kiprenskij przedstawił obrazie "Czytelnicy gazet w Neapolu"? Te i inne zagadki próbowali rozwikłać uczestnicy spotkania. 
       Dopełnieniem romantycznej aury było krótkie przypomnienie przez Andrzeja Czacharowskiego treści opowiadania Antoniego Wieniarskiego "Biłgorajanka" i wskazanie w nim romantycznych wątków oraz przepiękny pokaz tańca baletowego do muzyki Chopina w wykonaniu Marii Hiliazovej z Ukrainy.
       Myślę, że jako Biłgorajska Plejada Literacka i środowisko biłgorajskich artystów stanęliśmy na wysokości zadania i dzięki różnorodności utworów zrealizowaliśmy romantyczny postulat synkretyzmu sztuki podporządkowanej nadrzędnej wspólnej idei. 



        A z obrazem Oresta Adamowicza Kiprenskiego wiąże się tajemnica tożsamości namalowanych postaci. W momencie powstania obrazu datowanego przez autora na jesień 1831 r. ówcześni odbiorcy w zasadzie nie mieli wątpliwości, że przedstawia on czterech Polaków: Adama Mickiewicza, Antoniego Edwarda Odyńca, hrabiego Aleksandra Potockiego i Zygmunta Krasińskiego. Wizerunek Adama Mickiewicza z twarzą zwrócona na wprost widza (drugi od lewej) nie budzi wątpliwości. Kiprenskij poznał Mickiewicza jeszcze w Petersburgu,  dokąd polski poeta udał się na skutek wyroku w wileńskim procesie członków Towarzystwa Filomatów.  Obaj artyści spotkali się ponownie we Włoszech, gdy Kiprenskij wyjechał na stypendium, a Mickiewicz po opuszczeniu Rosji rozpoczął emigracyjny etap swojego życia. 
        Postać z piskiem po lewej stronie dało się zidentyfikować jako hrabiego Aleksandra Potockiego, na co wskazuje choćby wiek wyraźnie najstarszego w towarzystwie, a w roku 1831 Potocki był już mężczyzną po pięćdziesiątce. Najwięcej wątpliwości i sprzecznych interpretacji wywołują dwie postacie z prawej strony.  Pierwsza wzmianka podaje, że są to Antoni Edward Odyniec - mężczyzna w nakryciu głowy i Zygmunt Krasiński, zdecydowanie najmłodszy z wyglądu, a mający wówczas 19 lat.  Faktycznie w czasie podróży po Europie i po Włoszech Mickiewicz i Krasiński się poznali,  podejmując nawet wspólną wyprawę w Alpy.  Inna wersja głosi, że postacią drugą od prawej, z wzrokiem utkwionym w dal, jest Stefan Garczyński, z którym Mickiewicz się przyjaźnił. Jednakże w momencie, kiedy rzekomo obraz miał powstać, jesienią 1831 r. żadnej z przedstawionych na nim postaci nie było już we Włoszech ani tym bardziej w Neapolu, a Stefan Garczyński wyjechał dużo wcześniej aby wziąć udział w powstaniu. 
       Wyjaśnieniem owych nieścisłości mogłaby być próba uniknięcia przez malarza interwencji cenzury. Postacie na obrazie czytają francuską gazetę, a artykuł, który szczególnie przykuł ich uwagę jest zatytułowany "Pologne".  Jesienią 1831 roku, we wrześniu takim ważnym wydarzeniem mogło być zajęcie warszawy przez carskie wojska pod dowództwem generała Paskiewicza.  Jeśli jednak osobą sportretowaną jest Stefan Garczyński, właściwą datą namalowania obrazu jest raczej grudzień 1830 r. a informacją, które tak wstrząsnęło czytelnikami "Gazette de France", doniesienie o wybuchu powstania listopadowego. Wówczas Garczyński ujawnia w postawie podjętą decyzję o wyjeździe i wzięciu w nim udziału. Głębszej wymowy nabiera też umieszczenie w tle dymiącego Wezuwiusza jako symbolu narodowowyzwoleńczego zrywu. Postdatowanie obrazu przez malarza miałoby wiec na celu zmylenie cenzury, bowiem jak pisze Bogusław Mucha: "Propolskie sympatie Kiprenskiego ujawniły się w obrazie namalowanym  pod wpływem Powstania Listopadowego. Oczywiście o jawnym poparciu ruchu narodowowyzwoleńczego na naszych ziemiach nie mogło być mowy. Artysta miał opinię liberała i wolnomyśliciela, o czym doskonale wiedziały władze rosyjskie, szukające pretekstu do pozbawienia go stypendium Akademii sztuk Pięknych".
         Obraz znajduje się w Galerii Tretiakowskiej w Moskwie. 

31 paź 2022

Z różnych stron do Lwowa

     W okresie międzywojennym we Lwowie działało kilka mniej lub bardziej formalnych grup poetyckich.  Najczęściej skupiały się wokół organów prasowych, w których można było publikować wiersze. Nie były to jednak jakieś długotrwałe grupy, a ich skład często ulegał przeróżnym fluktuacjom. Ostatecznie bowiem środowisko literatów nie było bardzo liczne i wszyscy doskonale się znali, z czego wynikały i wspólne przedsięwzięcia czy też ostre polemiki. 
       Przegląd grup, środowisk i twórczości zawiera antologia poezji międzywojennego Lwowa "Galicja w krainie czarów" w pracowaniu Katarzyny Sadkowskiej. Wśród trzydziestu sześciu autorów znajdziemy nazwiska bardziej znane, jak  Maryla Wolska, Beata Obertyńska, Bruno Jasieński, Józef Wittlin, Marian Hemar, Stanisław Jerzy Lec oraz mniej znanych, jak Karol Dresdner, Henryk Balk, Anda Eker, Jerzy Hordyński czy Leonard Hanin. Ten ostatni zresztą to rodzony starszy brat znanej aktorki Ryszardy Hanin. 
        Śledząc losy poszczególnych twórców można zauważyć, że obok tych, którzy urodzili się we Lwowie lub pochodzili z jego okolic, sporą grupę stanowili poeci z terenów bardziej na zachód, z Podkarpacia, skąd edukacja, praca zawodowa lub inne przyczyny zaprowadziły ich do dawnej stolicy Królestwa Galicji  i Lodomerii. W okresie dwudziestolecia międzywojennego Lwów nie był już tak prężnym ośrodkiem administracyjnym i kulturalnym, jak w poprzednim stuleciu, a Tadeusz Hollender, jedne z bardziej aktywnych ówczesnych poetów opisywał miasto jako "skrzyżowanie Południa ze Wschodem, zarażone wiedeńską Europą", którego największą wartością nie jest bynajmniej środowisko kulturalno-literackie, a lwowska szkoła matematyczna.
       Niemniej we Lwowie skrzyżowały się twórcze drogi urodzonego w Buczaczu Stanisława Rossowskiego, pochodzącego ze Streptowa Zbigniewa Paygerta czy przybyłego z Podola Stanisława Pomera. Natomiast podkarpackie korzenie wśród lwowskich poetów mieli: wspomniany wyżej Tadeusz Hollender pochodzący z Leżajska,  urodzony w Łańcucie Zdzisław Kunstman, urodzony w Nisku Mieczysław Żuławski. Z Krakowa na studia w Lwowie przybyli Włodzimierz Lewik i Aleksander Baumgardten. 
        Jedną z ciekawszych lwowskich grup poetyckich byli Rybałci, którzy swą nazwę zapożyczyli z powieści Wacława Berenta "Żywe kamienie". Początkowo hasła grupy oscylowały wokół podobnych u Skamandrytów idei radości życia, dystansowania się wobec polityki, a zarazem miłości do ojczyzny, czego dali dowód postawą, gdy pod 1939 r. żaden z członków tej grupy nie podjął współpracy z sowiecką komunistyczną prasą i nie zapisał się do Sowieckiego Związku Pisarzy. Twórczość Rybałtów ujawnia też refleksje metafizyczne, poczucie osamotnienia, kryzysu kulturowego a także obrazy miasta nawet w przejawach jego brzydoty.  
       Do Rybałtów należeli między innymi Emil Tenenbaum (z zawodu farmaceuta), Zdzisław Kunstman, Mirosłw Żuławski czy Aleksander Baumgardten. Zbliżoną ideowo grupą byli Sygnaliści, do której należał Tadeusz Hollender, jedna z bardziej aktywnych pisarzy lwowskiego środowiska. Lwów miał także swoich "poetów przeklętych", zmarłego na gruźlicę w wieku dwudziestu pięciu lat Jana Zahradnika czy nazywanego bardem Lwowa Henryka Zbierzchowskiego, niemal ostatniego przedstawiciela młodopolskiej cyganerii artystycznej. Zgodnie z nimbem artystycznej sławy pisał wiersze na poczekaniu, siedząc w literackiej knajpie Atlas, a wśród jego utworów znajduje się i taki fragment:
Być, albo nie być, Hamleta to rzecz,
Naszą dewizą jest pić!

        Klasyczne wojenne i powojenne losy stały się udziałem rówieśnika pokolenia Kolumbów, Jerzego Hordyńskiego. Jerzy Witold Maria Antonowicz Hordyński urodził się w 1919 r. w Jarosławiu jako syn hrabiego Hordyńskiego i Heleny ze Steinbachów. Studiował prawo i polonistykę u Juliusza Kleinera na Uniwersytecie Jana Kazimierza, a po wojnie kontynuował je na Uniwersytecie Jagiellońskim i na Sorbonie. Zadebiutował jeszcze jako uczeń, ale za właściwy debiut uznawał swoje wystąpienie na wieczorze Młodej Poezji Lwowskiej w maju 1939 r.  Po wybuchu wojny publikował w prasie podziemnej, a na podziemnym uniwersytecie rozpoczął studia orientalistyczne. Walczył w Armii Krajowej, za co był więziony w latach 1945 - 1948 w Donbasie. Po zwolnieniu i powrocie do Polski przez jakiś czas mieszkał w Krakowie, następnie wyjechał za granicę, mieszkał w Wiedniu, Paryżu, ostatecznie zaś osiadł w  Rzymie.  Po latach tak wspominał miasto swojej młodości: ... to miasto zawsze we mnie było. [...] ... cała moja młodość literacka, to, co mnie uformowało jako człowieka, było związane ze Lwowem. To było miasto o bardzo specyficznym charakterze. Dopiero gdy się poznaje inne miasta, to wtedy docenia się w pełni Lwów. To nie jest zachwyt nad słynnym dialektem lwowskim, nad dowcipami w tylu Szczepcia i Tońcia, nawet nie nad pejzażem i nie ad architekturą [...] Ale nad wspaniałym jednolitym klimatem ludzkim

      Dwudziestoletni Hordyński uwiecznił w wierszach z początku wojny cały dramat wojennego pokolenia, mieszkańców, miasta i ginącego świata.

Fragment epopei (fragm.)

Czas prószył nas popiołem i szliśmy jak starcy
Ulica całowała nasze chore nogi
Każdy z ans był rycerzem bez zbroi i tarczy
I choć szliśmy nie było dla stóp naszych drogi.

Nie liczyliśmy godzin, choć czas nam wydzwaniał
Przemijanie powolne i nieubłagane
Ciężkie są słowa skrzepłe - niewypowiedziane
Cięższa śmierć bez nadziei, skon bez zmartwychwstania.
(...)



Wersja nieco skrócona i zmieniona opublikowana w "Listach z Daleka", nr 137, listopad - grudzień 2022 r. 

16 paź 2022

Walka z absurdalnymi przecinkami

     Przecinek nie jest sprawą marginalną; przecinek jest wyznacznikiem składni i... logiki. Sto lat temu Tadeusz Żeleński Boy tak się zżymał na pewien tekst w prasie:

      "W ustępie, który wylicza kochanków księżnej Radziwiłłowej, czytamy: "Kolejno względami jej cieszyli się między innymi car Aleksander, Orłow, Czernyszew, piękny jak młody bóg pogański, Artur Potocki, wreszcie głośny z sukcesów miłosnych adiutant". Zapytuję, jak przy tym sposobie przecinkowania zgadnąć, k t o   b y ł  p i ę k n y  j a k  m ł o d y  b ó g  p o g a ń s k i: Czernyszew czy Artur Potocki?"

Przyznaję, że ja też tego nie wiem. 

8 paź 2022

wreszcie złota polska jesień

babie lato
pajęczynowe mosty
nad ścieżką


kwietna ściana
uczepione płotu
nasturcje


trzask pod butem
pośród włoskich orzechów
nie ma gdzie stanąć


parapet w słońcu
nabierają mocy
soki w słojach

1 paź 2022

na progu jesieni

w alejach drzewa płoną wielobarwnym ogniem jeszcze
na parapecie w pękatych słojach przekwita lato
gdy moja kuchnia nabrzmiewa malinową herbatą
a na progu jesieni dni otulają się deszczem

w coraz dłuższych wieczorach zaprzyjaźniam się z Boyem
podpatruję listy sekretne pisane nie do mnie 
anegdot czar i wyznań obietnice wiarołomne
lekkość dowcipu kiedy słowa łączą serc dwoje 

18 wrz 2022

ab solutus

wolny od więzów i przyzwyczajeń
od niczego nie zależy a istnieje
nosi własną przyczynę i uzasadnienie bycia
tu i teraz
zawsze
gdzieś poza nami
i głęboko w nas
obcy światu zajmuje cały kosmos
którego środek jest wszędzie
jak mawiał Mikołaj z Kuzy
istnieje dziś 
bo tylko tyle 
możemy objąć myślą
jako istoty przypadkowe
z wnętrza Układu Słonecznego
jutro nas nie będzie

10 wrz 2022

Po jednym zdaniu o polskich noblistach

     Życie znanych postaci zawsze stanowi pożywkę dla dociekliwych. O polskich laureatach Nagrody Nobla również napisano już wiele książek. Może nawet tak wiele, że nie da się ich wszystkich przeczytać. W nadmiarze szczegółów odgrzebanych, wyświetlonych i prześwietlonych życiorysach można się zgubić. Wiele też z rzekomych skandali związanych z ich osobami z czasem stało się wiedzą powszechną, a często były znane od lat, tylko nie zawsze o nich pisano.  Może więc dla odmiany warto zrobić coś na przekór: zamiast encyklopedycznie odtwarzać  ich życie dzień po dniu zamknąć biografię każdego w jednym zdaniu, jednym wybranym szczególe, jednym wydarzeniu. Wielkie osobowości mają to do siebie, że widoczne są nawet w na pozór drobnym szczególe. 

1. Maria Skłodowska-Curie i Piotr Curie w podróż poślubna udali się na rowerową przejażdżkę po Francji. Dwa rowery były ich pierwszym wspólnym małżeńskim zakupem.

2. Henryk Sienkiewicz pisywał do wielu redakcji o odmiennych postawach i poglądach politycznych, krytykowano go więc za merkantylizm i wyrachowanie, na co szczerze w jednym z listów napisał: "Żeby oni wiedzieli, ci, z którymi się kłócę o "Słowo", jak ja głęboko mam w dupie te wszystkie rzeczy, które oni za wielkie uważają, a z nimi - jak głęboko mam w dupie i "Słowo", i "Wiek", i "Niwę", i całą tę prasę."

3. Władysław Stanisław Reymont w początkowym okresie zdobywania literackich salonów w Warszawie mieszkał na ulicy Świętojańskiej w jednym pokoju z szewcem, krawcem i murarzem. Chcąc mieć spokój i warunki do pisania, spędzał wiele godzin w katedrze św. Jana.

4. Czesław Miłosz w pierwszym okresie po decyzji o emigracji zamieszkał w siedzibie paryskiej "Kultury", gdzie potrafił pukaniem o drugiej w nocy obudzić również tam mieszkających Zofię i Zygmunta Hertzów, żeby przeczytać im swój najnowszy wiersz akurat przed chwilą napisany.

5. Wisława Szymborska zawsze zabierała w podróże wysłużony chiński termos w żółtą kratkę; wzięła go nawet jadąc do Szwecji na uroczystość noblowską. 

6. Józef Rotblat, uhonorowany Pokojową Nagrodą Nobla jako współzałożyciel organizacji Pugwash działającej na rzecz rozbrojenia atomowego, podczas ceremonii wręczenia nagrody zażyczył sobie, aby zagrano Poloneza As-dur Chopina: "Chciałem w ten sposób oddać hołd mojemu pochodzeniu"- wyjaśnił.


3 wrz 2022

"Ballady i romanse" nowoczesnym wierszem pisane

       


         Romantyczna ballada ma swoje rozpoznawalne cechy budowy: regularność, przewaga zwrotki czterowersowej, rymy, prosty język, obecność dialogu. W treści każdy utwór ze zbioru "Ballad i romansów" Mickiewicza zawiera wprost wyrażony lub ukryty morał. I chociaż w momencie opublikowania było to dzieło nowatorskie, dziś nie można wyobrazić sobie niczego bardziej tradycyjnego. A jednak nawet iw tym, wydawałoby się, tradycyjnym, wierszu ukryte są niezwykłe możliwości modnej dziś w humanistyce rekonstrukcji, która pozwala spojrzeć świeżym okiem na romantyczną balladę.
       Czy można bowiem zapisać zapisać regularny wiersz sylabotoniczny stosując rygory wiersza wolnego i nie tylko nie zatracić sensu, ale wręcz go uwypuklić. Otóż można. Weźmy taki bowiem fragment z ballady Świteź:

Jeżeli nocną przybliżysz się dobą
10
I zwrócisz ku wodom lice:
Gwiazdy nad tobą i gwiazdy pod tobą
I dwa obaczysz księżyce.

Spróbujmy zapisać zgodnie z rozkładem akcentów przestrzennych, nie zważając na liczbę sylab, rymy i podziały składniowe:

Jeżeli nocną
przybliżysz się dobą
i zwrócisz
ku wodom lice:
gwiazdy nad
tobą i gwiazdy pod
tobą i dwa
obaczysz księżyce.

Sprawa staje się oczywista: jeżeli w nocy staniesz nad jeziorem, zarówno nad głową jak i pod nogami zobaczysz dwa księżyce, jeden na niebie, drugi odbity w wodzie.  Coś, co było pozornie poetyckim konceptem, staje się wnikliwą obserwacją zjawiska natury.  
       Polecam tę zabawę wszystkim dzisiejszym czytelnikom "Ballad i romansów" z okazji Narodowego Czytania.  Efekty mogą być zaskakujące.


24 sie 2022

Aforyzmy 22

Nie znasz dnia ani godziny, kiedy sąsiadka przyjdzie w odwiedziny. 

Podróże kształcą. Poszerzają wiedzę o dworcach i lotniskach.

Im bardziej przybywa człowiekowi lat, tym mniej potrzebuje rzeczy i gadżetów.

Troszcząc się o zwierzęta człowiek nabiera cech ludzkich.

W drodze do nieba przechodzimy przez codzienne ziemskie piekło.

Kto chętnie rozwiązuje cudze problemy, najczęściej nie umie rozwiązać własnych.

Najcenniejsze wartości nie mają ceny.

Czas jest miarą względną: tęsknota z jednego dnia rozłąki robi wieczność.

Życie jest jak jeżyna: zanim zerwiesz owoce, musisz się pokłuć o kolce.

Cudze demony zawsze wydają się łatwiejsze do okiełznania niż własne.

31 lip 2022

haiku lubelskie

na chodniku
gołąb kręci piruety
przed gołębicą


tłum gapiów
od klauna do linoskoczka
kręcą głowami


uliczny pokaz
magik zawiesza kulę
na palcu dziecka


krzyki i śmiechy
otoczony dziećmi klaun
zgubił balonik


tłum faluje
od brzegu do brzegu
na deptaku




7 lip 2022

Ukraińska biografia Josepha Conrada

      Zanim Józef Teodor Konrad Korzeniowski herbu Nałęcz został Josephem Conradem, światowej klasy pisarzem opisującym bezkresne obszary egzotycznych mórz jako dziecko i młodzieniec dorastał na ukraińskich bezkresach wołyńsko-podolskich. Ojciec Conrada, Apollo Nałęcz Korzeniowski, urodził się  Honoratce położonej w rejonie oratowskim obwodu winnickiego, na ziemiach dawniej określanych jako Podole. Matka przyszłego pisarza, Ewa z Bobrowskich pochodziła z zamożnej ziemiańskiej rodziny wołyńskiej, osiadłej w powiecie żytomierskim. Po obojgu rodzicach Józef Conrad miał pochodzenie kresowe, co znalazło też odzwierciedlenie w biografii typowej dla tysięcy polskich kresowych rodzin ziemiańskich. 
       Rodzice Conrada, Apollo i Ewa (Ewelina) pobrali się 10 maja 1856 r. w Oratowie w obwodzie winnickim, majątku rodziców Ewy Bobrowskiej. Początkowo zamieszkali w Berdyczowie i tam 3 grudnia 1857 r. urodził się Józef Teodor Konrad. Od 1859 r. Korzeniowscy zamieszkali w Żytomierzu, historycznym mieście założonym w IX w. gdzie w r. 1860 dopiero mały Józef Konrad został ochrzczony. Stąd, z Żytomierza Apollo Korzeniowski pisze lity do miesięcznika "Biblioteka Warszawska" w sprawie zamieszczenia na łamach jego tłumaczeń z literatury obcojęzycznej.  
        Kiedy na skutek antycarskiej działalności Apollo Korzeniowski 1861 r. zamieszkuje w Warszawie, Ewa Korzeniowska pisze pełne tęsknoty listy do męża, szykując się jednocześnie do opuszczenia rodzinnych stron i przeprowadzki. Wraz z małym Konradkiem przebywa czasowo to w Berdyczowie, to w Żytomierzu, to znów w  Terechowej - majątku Teofili Bobrowskiej, babci Konrada, w rejonie berdyczowskim. Stąd często w zakończeniu listów do męża pojawia się prośba: "telegrafuj do Berdyczowa".  W adresach Ewy pojawia się też Nowofastów w powiecie skwirskim, majątek Lubowidzkich, teściów Tadeusza Bobrowskiego (brata Ewy), gdzie matka Konrada spędza z synkiem kilka tygodni. 
      W liście z maja 1861 r. na końcu listu dopisuje dwa zdania do taty mały czteroletni  Konradek. Ewa Korzeniowska relacjonuje mężowi działania władz zaborczych wymierzone w polskich patriotów, aresztowania wśród znajomych i krewnych, wywózki mieszkańców, nastroje panujące w środowisku, obawy i plany ostatecznego stąd wyjazdu, gdyż powrót Apolla do Żytomierza oznaczałby jego aresztowanie.  Latem 1861 roku w społeczeństwie panują nastroje żałobne, czego wyrazem jest noszona powszechnie czarna odzież.  Ewa Korzeniowska w jednym z listów pisze, że szyła dla Konradka czarne ubranko, gdyż chociaż jest dzieckiem, sam o to prosił widząc, że dookoła wszyscy chodzą ubrani na czarno. 
       Ostatecznie Ewa Korzeniowska z małym Konradem wyjeżdżają do Apolla Korzeniowskiego do Warszawy, gdzie zamieszkują  na Nowym Świecie nr 45. Zaledwie miesiąc później, w październiku 1861 r. Apollo Korzeniowski zostaje aresztowany, a w wyniku śledztwa w maju następnego roku (1862) zostają oboje zesłani w głąb Rosji. Początkowo miejscem zesłania miał być Perm u podnóża Uralu, ale już  drodze, w Moskwie decyzja zostaje zmieniona i wszyscy troje zostają skierowani do Wołogdy. W ten sposób niespełna pięcioletni przyszły pisarz poznaje w dzieciństwie trudy życia zesłańczego tak charakterystyczne dl polskich rodzin kresowych. W styczniu 1863 r. udało się uzyskać przeniesienie rodziny bliżej rodzinnych stron i zostają skierowani do Czernihowa. Dawne ważne miasto historycznej Rusi Kijowskiej stało się miejscem śmierci Ewy Korzeniowskiej, która zmarła na gruźlicę 18 kwietnia 1865 r. nie uzyskawszy na czas zgody na leczenie w Kijowie. Niespełna ośmioletni Konrad zostaje półsierotą i sam jako dziecko zaczyna ciężko chorować, o czym z troską pisze ojciec w listach do rodziny i przyjaciół. 
         W listopadzie 1866 r. mały Konrad zostaje z babcią Teofilą wysłany na leczenie do Kijowa, a później na dalszą rekonwalescencję do rodziny w Nowofastowie. Rozstanie z ojcem trwało do 1868r. kiedy Apollo Korzeniowski uzyskał zwolnienie i zamieszkuje z synem we Lwowie na ul. Węgieł Szeroki 804. Tutaj, chcąc wysłać syna do lwowskiego gimnazjum, Apollo zaczyna go uczyć języka niemieckiego. Wcześniej bowiem, podczas lat zesłańczych uczył go już francuskiego i angielskiego. Do końca życia Joseph Conrad najpłynniej będzie posługiwał się językiem francuskim, chociaż całą twórczość pisał po angielsku. 
        Opisując społeczeństwo lwowskie i panujące tu stosunki społeczne, Apollo Korzeniowski nie powstrzymuje się od ironicznego określenia Królestwo Głodomerii i Golicji (nawiązując w ten sposób do oficjalnej nazwy Królestwa Galicji i Lodomerii. Jeszcze w połowie 1868 r. Apollo przebywa w Przemyślu i Kruhelu Wielkim, a następnie wyjeżdża do Topolnicy - miejscowości uzdrowiskowej w powicie samborskim, gdzie leczy się na gruźlicę. Głównym zabiegiem leczniczym okazuje się picie żętcy. Do Lwowa powraca w październiku zamieszkując tym razem na ul. Szerokiej. Boże Narodzenie 1868 r. ojciec i syn spędzają jeszcze we Lwowie, lecz już w lutym następnego roku przenoszą się do Krakowa. Tam zaś jedenastoletni Konrad zostaje sierotą, gdy jego ojciec Apollo Korzeniowski, wielki patriota, działacz polityczny, pisarz i zesłaniec, umiera na gruźlicę 23 maja 1869 r. Odtąd opiekę nad Konradem przejmują krewni z rodziny Bobrowskich, a szczególnie brat Ew, Tadeusz Bobrowski, który będzie kierował edukacją Konrada, wspierając i finansując jego plany zostania marynarzem. 
        Początkowo po śmierci ojca Konrad pozostaje w Krakowie, ale wkrótce wuj Tadeusz umieszcza go w gimnazjum we Lwowie. Następuje tutaj niespełna dwuletni (1873-74) drugi pobyt w tym mieście, niestety, nie ma żadnych informacji na temat życia Konrada w tym czasie. Gdy w 1874 r. Konrad udaje się o Marsylii, opuszcza rodzinne ukraińskie strony właściwie już na zawsze. Po wielu latach w 1890 r.  odwiedził jeszcze wuja Tadeusza Bobrowskiego w jego majątku w Kazimierówce.  
        Joseph Conrad nie wrócił już na wołyńskie i podolskie szlaki swojej rodziny, choć tuż przed wybuchem pierwszej wojny światowej w 1914 r. odwiedził Zakopane,  a później to już jego odwiedzano w Anglii. 

11 cze 2022

Dociekliwość i wrażliwość

       Przed spotkaniem w Bibliotece Publicznej w Dąbrowicy miałam tremę.  Przez ponad miesiąc szukałyśmy z panią Lucyną Bielak dogodnego terminu, w którym mogłabym poznać młodych czytelników i wspólnie z nimi rozkoszować się poetyckim słowem. Udało się to 9 czerwca i do tej pory nie mogę wyjść z podziwu dla młodzieży ze Szkoły Podstawowej w Dąbrowicy, którzy byli obecni na spotkaniu. Nie dość, że zaprezentowali swoje interpretacje moich wierszy, to jeszcze zadawali bardzo ciekawe i dociekliwe pytania. 
      Mimo młodego wieku słuchacze wybrali do przeczytania wiersze wcale nie najłatwiejsze. Przygotowali się do wystąpień rewelacyjnie, nadając utworom rysy własnej osobowości. Potwierdziło się to, co często powtarzam, że słuchając własnych utworów w cudzym wykonaniu, bywam zaskoczona, że można z nich wydobyć wiele ukrytych niuansów.  Wiersze zabrzmiały jak zupełnie nowe nieznane mi utwory. Wspaniale jest posłuchać jak ożywcze bywają odczytania czytelników.  Cieszę się, że uczniowie ze Szkoły Podstawowej w Dąbrowicy tak dojrzale potrafią obcować z poetyckim słowem. Do tego stopnia okazali swoją dojrzałość, że w zasadzie jedyny wiersz, który pisałam z myślą o dziecięcym czytelniku, "tajemnicę pana Kleksa" przeczytałam zebranym sama. Na szczęście pana Kleksa wszyscy znają i wciąż o nim w szkole czytają. 
       Słuchanie wierszy, z których nawet kilka zostało pięknie kaligraficznie przepisanych i umieszczonych na pamiątkowej tablicy,  było czystą przyjemnością.  Trudniejszy egzamin dla mnie nastąpił w drugiej części spotkania, gdy doszło do zadawania pytań. Przyznam, że jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak dociekliwymi słuchaczami. Pytania dotyczyły inspiracji poetyckich, osobistych poetyckich i czytelniczych wyborów,  nawet  moich zainteresowań filmowych. Niektórzy chcieli konkretnie wiedzieć czy czytałam np. o Ani z Zielonego Wzgórza. Oczywiście, że czytałam. Ze strony starszej grupy padło pytanie, czy spotkałam się z krytyką swoich wierszy. Odważne i bardzo ważne pytanie, bo zmusza mnie do głębszego zastanowienia się nad tym, jak moja twórczość jest odbierana przez czytelników.  Padły też pytania o pierwszy wydrukowany wiersz, a także o ostatni, jaki napisałam oraz kogo najbardziej lubię i cenię spośród innych poetów. Szeroki zestaw pytań świadczy o szerokich horyzontach ich autorów, czego wszystkim obecnym na spotkaniu gratuluję. 
      Czas spotkania szybko minął, zbliżał się koniec, a tu jeszcze wyciągały się ręce osób chcących zadawać pytania. Wspaniale jest widzieć takie zainteresowanie i  brać udział w tak dynamicznej rozmowie, co przełożyło się na sporą kolejkę po autografy. Na żadnym wcześniej spotkaniu nie złożyłam tylu autografów! Dziękuję pięknie pani Lucynie Bielak, pomysłodawczyni i organizatorce spotkania oraz wspaniałym młodym czytelnikom i słuchaczom ze Szkoły Podstawowej w Dąbrowicy. 











Wszystkie zdjęcia wykonała Lucyna Bielak



15 maj 2022

Co nam zostało z romantyzmu?

     2022 - Rok Romantyzmu Polskiego. Dwieście lat temu romantyczna literatura znalazła swój pełnowymiarowy literacki wyraz w "Balladach i romansach" Adama Mickiewicza. A to był zaledwie początek. Wkrótce następne utwory wyniosły Mickiewicza na pozycję wieszcza, a kolejni twórcy musieli się mierzyć z jego oddziaływaniem. Podziwiali i kontestowali. 
      Z okazji Roku Romantyzmu Polskiego w Bibliotece Pedagogicznej w Biłgoraju o tym, co pozostało dzisiaj z romantyzmu dyskutowali poeci: Ewa Bordzań, Piotr Kupczak, Piotr Sawczuk i ja. Zaocznie, poprzez przesłane refleksje i wiersze uczestniczyła Halina Olszewska. Spotkanie prowadził Piotr Polowy, inaugurując dyskusję pytaniem o pierwsze spotkanie każdego z nas z romantyzmem. 
     Uczciwie przyznam,  że nie pamiętam. Z racji wykonywanego zawodu mam za to z romantyzmem do czynienia na co dzień. Tak bardzo na co dzień, że aby odpowiedzieć na pytanie kolejne o to, co z tamtej epoki pozostało do dzisiaj i czy znajdujemy postawy romantyczne  w poezji współczesnej, trzeba się porządni zastanowić.  Zależy bowiem, jak zdefiniujemy sam romantyzm. Już Norwid pisał, że z jednej strony był on reakcja na klasycyzm, a z drugiej, ze swojej perspektywy uważał tę epokę za zamkniętą. Jej kontynuowanie, podtrzymywanie romantycznych mitów i idei "grozi epigonizmem". "Norwid nie dopuszczał możliwości pogrobowego panowania wielkich poetów romantycznych" - pisała Zofia Trojanowiczowa. W takim razie i dzisiaj ich panowanie nad współczesnymi formami poetyckiej ekspresji nie powinno w ogóle się pojawiać, a już tym bardziej dominować. Nie można dziś napisać wiersza romantycznego. Można napisać parodię, pastisz.
      Jeżeli literaturę w ogóle traktować jako rodzaj samowiedzy narodu - jak to rozumiał Norwid - to romantyzm byłby też pewnym określonym sposobem  docierania do tej samowiedzy, sposobem odkrywania prawdy o narodzie. Być może romantyzm dzisiejszy to nie forma poetycka, nie emocjonalność, lecz np. sposób odbierania poety przez społeczeństwo, traktowanie go albo jako wariata, albo jako geniusza, półboga, jak traktowano samego Mickiewicza. W takim razie o ile takie postawy dzisiaj funkcjonują, w co jednak wątpię, romantyzm byłby cechą społeczeństwa, a nie samego poety. Ostatecznie Norwid dochodzi przecież do wniosku, że co prawda Mickiewicza wszyscy czytają, ale nikt go nie rozumie. Jest łatwy w odbiorze, dlatego trafia "pod strzechy", dziś powiedzielibyśmy do masowego odbiorcy. Trafia w gust powszechny, spełnia oczekiwania, czego ilustracją może być anegdota o zecerze, który składając do druku wers z "Pana Tadeusza": "Zrazu cię zapał porywa. A potem - smutki" zamienił na: "Zrazów cię zapach porywa, a potem - wódki".
      W ocenie romantyzmu, w tym największego wieszcza Adama, łatwo popaść w banalizację i trywialność. Łatwo za romantyczne uznać to, co nam osobiście odpowiada: porywy serca, emocjonalizm, balladowość, ludową prostotę. Czy jednak nasze osobiste upodobania są miarodajnym kryterium? Emocjonalność, patriotyzm, doświadczenie samotności, skrajny subiektywizm nie są wyznacznikami tylko postawy romantycznej.  Gdyby szukać czegoś, co rzeczywiście silnie kształtuje postawę romantyczną, byłoby przezwyciężanie materii przez ducha. Ducha różnie rozumianego: ducha narodu, ducha człowieka, ducha artysty, ducha sztuki, ducha ludu czy ducha historii. Od Mickiewicza po Norwida obecny jest wątek duchowego zmagania się z ograniczeniami świata materii, rzeczy, przyziemności. Ostatecznie nawet Norwid, nazywany przez Stefanowską "pisarzem wieku kupieckiego i przemysłowego", pisząc o najbardziej powszechnej ludzkiej czynności, jaką jest praca, wszelka praca, uważał, że pozwala ona człowiekowi uczestniczyć w obu porządkach istnienia: ziemskim i boskim.
      Praca jaka łącznik między materialnym i metafizycznym jako wyznacznik romantycznej postawy. A zatem romantykami są i dzisiaj wszyscy ci poeci, którzy poprzez twórczość kierują człowieka, jego uwagę, na duchowy wymiar życia. Czyli niemal wszyscy. 
      Gdyby zestawić niektóre fragmenty poetów romantycznych i współczesnych, niełatwo byłoby właściwie przypisać je do epoki. Pisał bowiem Norwid:

Jak niewiele jest ludzi i jak nie ma prawie
Pragnących się objawić! - Przechodzą - przechodzą -
Odpychają się, tańcząc ze sobą lub w zabawie
Poufnej, kłamią płynnie, serdecznie się zwodzą:
Ni współcześni, ni bliscy, ani sobie znani,
Ręce imając, śliniąc się szczelnym uściskiem
                            (Kółko)

Anna Pogonowska zaś tak:

Wszechświat zdobyczą naszą - to ciało
Co będzie niby my stygło - 
Prujmy przestrzenie, zwijajmy czas, 
A zawsze prochem będzie proch nasz.

Nie da się nie zauważyć, że na szerszy horyzont, poza granice świata dostrzegalnego, pozwoliła sobie poetka XX-wieczna, gdy Norwid dał gorzką diagnozę XIX-wiecznych kabotynów. No cóż, nie ma chyba jednoznacznego wyróżnika romantyczności.  Aczkolwiek to dzięki romantyzmowi dzisiaj poeci prowincjonalni nie mają, nie powinni mieć żadnych kompleksów, że nie urodzili się i nie działają w stolicy. Romantyzm cały powstał i rozwijał się na prowincji, na Kresach, w oddaleniu od centrów. I tego się trzymajmy także dziś. 
                   

Biblioteka Pedagogiczna w Zamościu. Filia w Biłgoraju. Romantyczność. Potyczki poetów. 12 maja 2022 r. Godz. 16:00.
      

12 maj 2022

co zdarzyło się w Buczy

nad Buczą w mieście gdzie w majątku dziadków 
młody Bułhakow rwał jabłka w sadzie 
śmierć zamieszkała przez trzydzieści dni i nocy 
ulice puste przestrzelone na wylot 
obok zatrzymanego roweru ciało z dłońmi na kierownicy 
rowerzysta wciąż jechał wzdłuż ulicy 
do domu? do sąsiada? do sklepu? gdy nadeszła śmierć 
inni nie zdążyli dobiec do chodnika 
zatrzymani w biegu na brzegu szosy 
jeszcze krok do bramy na podwórko do piwnicy 
nie zdążyli wśród desek i potrzaskanych cegieł 
podcięci strzałem ogłuszeni świstem 
chłopak z głową na krawężniku jak na poduszce 
śni mu się wielka łąka pełna kwiatów 
albo miasto tętnice śmiechem dzieci 
jeszcze niedawno na brzegu jaru pod skarpą ukryci 
przed wzrokiem ciekawskich spotykali się zakochani 
teraz z piasku do połowy zagrzebani 
w niebo zamordowani patrzą ślepymi twarzami 
matka ojciec i dzieci na rodzinnym spotkaniu 
na zawsze tutaj zostali 
z gryzącymi ziarnami piasku pod powiekami


Publikacja w Listach z Daleka, nr 134, kwiecień - maj 2022.

23 kwi 2022

Kresowe wątki w poezji Polkowskiego

     Czytając tomik Jana Polkowskiego "Gorzka godzina",  przyznać trzeba, wszechstronnie rozgałęziony tematycznie, wątkowo, a z innej strony hermetycznie uniwersalny, bogaty skojarzeniowo i erudycyjny, natrafiłam na wiersz z wieloma odniesieniami kresowymi, nawet szerzej, bo stepowo-azjatycko-uralskimi. Zaskakujące u poety pochodzącego ze Śląska. I chociaż Stanisław Barańczak wyodrębniając trzy wymiary poezji Polkowskiego, jako drugi wskazał temat Wschodniej Europy i jej dwudziestowiecznej historii, idea obecności kulturowej Kresów nie jest w niej jakoś szczególnie obecna. Można powiedzieć, że poetyckie spojrzenie Polkowskiego jest spojrzeniem z dużej wysokości, obejmującym szerokie obszary kuli ziemskiej, co nie przeszkadza jednakże przywoływać obrazów konkretnych i sensualistycznie doświadczanych. Wiodącym jednakże problemem jego poezji są zagadnienia moralne, a w "Gorzkiej godzinie" zostały one wielokrotnie wpisane w zagadnienia języka i słowa. Dewaluacja języka jest synonimem upadku wartości, zwłaszcza gdy w erozji międzyludzkich relacji słowa tracą swoją wartość jako nośnik emocji: "Możesz [...] /samotnie czcić spalone słowa?"
     W wierszu bez tytułu, nazwijmy go umownie "kresowym",  pojawia się cały wachlarz symbolicznych miejsc i toposów: Ural, Łubianka, litewskie lasy, nieczytana Prawda, obozowe druty, których czytelność jest oczywista dla kogoś, kto zna polską historię i literaturę. Kryptocytaty z Baczyńskiego ("słyszę śpiew i rżenie koni"), Norwida ("Cóż powiedzieć Ci mogę późny wnuku") odsyłają czytelnika do indywidualnej historiozofii poetyckiej wielkich poprzedników, których Jan Polkowski w sposób naturalny staje się kontynuatorem. Wiersz bowiem zaczyna się od wspomnienia przodków od wschodnich rubieży po londyńskie deszcze i mgły: 

Moi przodkowie moczą nogi w obłokach Kazachstanu
w cerkwi Uralu liczą wrzody odmawiając różaniec
w imperium londyńskiego deszczu gniją ich włosy i sny
w zakolu Wilii patrzą jak spławik zanurza się w pamięć
z bochnem domu piosnkami i wszystkim co było

Losem człowieka jest bowiem wygnanie, wieczna tułaczka powtarzana w każdym kolejnym pokoleniu. Dlatego ważna jest pamięć i wierność, chociaż "groby dziadów nie jest łatwo znaleźć". Bohater wiersza jest nomadą, wiecznym wędrowcem z ruchomym domem za pazuchą:

Bo zbyt krótkie są dni krótkie noce lata i godziny
krótki krok krótki równik zbyt zawiła mleczna droga
bym Ci we krwi wyrył czuły szyfr
i do niego klucz wręczył
szlachetny niestety

Myślałem że wybieram lecz tylko uległem
Na początku początków wybrał mnie psalm matki
jej śpiewu dom ruchomy wsunął mi za pazuchę
przeznaczenia węzeł
wieczny wiatr


Jan Polkowski: Gorzka godzina. Wydawnictwo Sic! Warszawa 2015.

16 kwi 2022

zaczyna się wiosna - haiku

wiosenne ścieżki
przez kałuże przeskakujemy
pies i ja


ziołowy ogród
na każdej ścieżce
inny zapach


wyroki losu
entliczek pentliczek
szczęśliwy traf


długi spacer
z otwartego okna dźwięki
czterech pór roku



6 kwi 2022

Z Kijowa do literatury

           Ukraińska szkoła literacka to przede wszystkim romantyzm, ale nie tylko w wieku XIX Kresy rodziły wielkich pisarzy, pomniejszych literatów i ludzi pióra związanych niejednokrotnie z innymi zawodami. Do mniej znanych twórców wywodzących się z Kijowszczyzny należy Aleksander Groza, urodzony w 1807 r. w Zahraniczach (Zakrenicze), obecnie w obwodzie winnickim, zmarł w 1875 r. w Chałaimgródku (Horodkówka) w obwodzie żytomierskim. Po ukończeniu studiów w Wilnie powrócił na Ukrainę, gdzie osiadł w odziedziczonym majątku, lecz jego pasją i głównym zajęciem stała się literatura. Pisał wiersze, poematy, dumki ludowe w stylu ukraińskim, dramaty. Opublikował też "Mozaikę kontraktową - pamiętnik z roku 1851".  W Berdyczowie pracował jako nauczyciel i opracowywał elementarze, które publikowało założone przez niego Stowarzyszenie Księgarsko-Wydawnicze. Najsłynniejszym chyba utworem Grozy jest "Starosta kaniowski", powieść poetycka opowiadająca o zbrodniach Mikołaja Potockiego, którego mroczna postać inspirowała wielu autorów, w tym Seweryna Goszczyńskiego, autora "Zamku kaniowskiego". 
             Zebrane w dwutomowym wydaniu  z 1843 r. "Poezye Aleksandra Grozy" obok owej najsłynniejszej opowieści grozy zawierają liczne wiersze nawiązujące do ukraińskiej, stepowo-kozackiej kultury ludowej, dumki i pieśni. Typowe ludowe piosenki przedstawiają dole i niedole, także miłosne,  wiejskich bohaterów na tle przyrody:

Pszczółka na zawsze opuszcza kalinę,
Chłopiec na zawsze opuszcza dziewczynę.

I w ostatniej zwrotce:

Burza porwała uwiędłą kalinę,
A śmierć porwała uwiędłą dziewczynę. 

Bohaterami wielu dumek, ballad i opowieści są stali mieszkańcy całej romantycznej literatury kresowej: Kozak, Zaporożec, Tatarzyn, Kniaź Rusin. Podobnie jak w balladach Mickiewicza pod tytułami utworów pojawiają się adnotacje: z pieśni gminnej, duma (dumka), z podań ukraińskich. Autor określa nawet miejsce wydarzeń w krótkich wprowadzeniach, np. W guberni Kijowskiej, w powiecie Lipowieckim, przy drodze idącej z Ilina do Daszowa, leży mogiła zwana Soroka, a lubo do połowy rozkopana, jest jednak jedną z najwyższych mogił na Ukrainie".  Poetycki tekst inspirowany miejscowymi legendami i podaniami zostaje mocno osadzony w topografii, mimo typowych dla tej poezji stałych akcesoriów, takich jak: tętent koni po stepie,  stepowe kobierce trawy, kurhany, atamański buńczuk, lotne czajki płynące do morza, tatarska dzicz. Podobnie jak w cytowanej wyżej ludowej pieśni, dumki mają tragiczne zakończenie:

Na tłumie trupów w kupę zwalonych,
Na tumie trupów zbitych, sieczonych, 
Leży oparty martwy Soroka,
Pierś jego - jedna rana głęboka (...)

               Mimo upływu stu lat z górą podobne obrazy, choć innym już stylem, innym językiem napisane, znajdujemy w twórczości kijowianki Ireny Bączkowskiej, ur. w 1902 r. Pisarka wraz z rodziną mieszkała na Ukrainie do 1920 r., następnie przeprowadziła się o Polski, a po wybuchu II wojny światowej wyemigrowała najpierw do Francji, później do Anglii, gdzie zmarła w Londynie w 2006 r. Jej powieść "Wróble noce" wydana w Londynie w 1963 r. przypomina tamte kresowe lata, czasy jeszcze przedwojennej kresowej ojczyzny. Bohaterami są ludzie mieszkający w małych ukraińskich, podkijowskich miejscowości, Polacy, Żydzi, Ukraińcy, których losy się splatają lub rozwijają równolegle. Nowe londyńskie wydanie powieści z 2005 r. nosi tytuł "Letnie noce" i chyba straciło nieco ze swego poetyckiego polotu. Niemniej obrazy dawnego życia na Ukrainie nadal wzbudzają nostalgię:

Wieki my tu już siedzimy, rżną nas, od czasu do czasu, palą, grabią, w jasyr gonią, uciekamy, po lasach się chowamy , wyjeżdżamy do Polski, znów wracamy, i tak trwa już parę wieków ... 
          

27 mar 2022

Stepowy klasycyzm Łobodowskiego

   Nie tylko w poezji Małaniuka, jak zostało napisane w poprzednim poście, znajdujemy nawiązania do antycznego zasobu klasycznych toposów i archetypów. Odmienne rozumienie i wykorzystanie antycznej tradycji występuje  w twórczości Józefa Łobodowskiego, dla którego każdy poeta jest kontynuatorem i następcą Homera. 

"Tobie śpiewam, o, Ukraino, ciebie pochwalam
W pieśniach, co szumią urocznie, morskim podobne falom"

       Poezja rozumiana jako pieśń, wywodzi się z antycznej meliki, toteż i wędrowni śpiewacy, lirnicy są spadkobiercami Homerowej tradycji. Ukraina w poezji Łobodowskiego jest przestrzenią muzyczną:

"jeszcze dziewka spóźniona przebiegnie, stepowa Gracja:
czym wtedy jesteś? - Melodią".

 Wędrówka po niezmierzonych obszarach stepu przypomina błąkanie się Orfeusza w drodze do piekła: 

"Tak ja dziś wracam pieśnią ku siwym porohom,
w sęki trumien zbutwiałych strwożony uderzam".

     Katastroficzne pejzaże nasycone apokaliptycznym obrazowaniem w naturalny i logiczny sposób łączą się z epicką pieśnią bohaterską, mając za wzór "bolesny lament,/ ten niespokojny i rytmem krwi wykołysany heksametr".  Wiersze wydane w tomiku z 1932 r. "W przeddzień" jakże profetycznie zapowiadają nadciągającą wojenną katastrofę, a dzisiaj, po dziewięćdziesięciu latach znowu okazują się prorocze, a niektóre wręcz można by czytać jak napisane w ciągu ostatniego miesiąca. W antycypacyjnej strofie poeta przewiduje przyszły los swoich wierszy:

"Ale tym Ukraino, me serdeczne karty,
co chciały być odezwą i uniwersałem, 
a ulatują z wiatrem, jak gołębie białe,
jeszcze kiedyś w szczęśliwszych dniach przyszłości twojej
odczytasz, jak się czyta modlitwę przed bojem".







6 mar 2022

Stepowa Hellada

     Na ogół pierwsze skojarzenia z Ukrainą to step, kurhany, kozaczyzna i hajdamaczyzna. Step, zwłaszcza romantyczny, utrwalony w twórczości Malczewskiego, Goszczyńskiego, Zaleskiego, Słowackiego i innych, to kraina na poły mityczna, troch z przeszłości, a trochę ze snu i wizji. Wołając: "Ej! Ty na szybkim koniu gdzie pędzisz, kozacze", raczej nie przyszłoby nam do głowy, że pędzi on do Hellady. 
      Jeden z najwybitniejszych dwudziestowiecznych poetów ukraińskich, Jewhen Małaniuk (1897 - 1968), pochodził z Chersońszczyzny nad Dnieprem, u ujścia rzeki do Morza Czarnego. Skomplikowane losy życia sprawiły, że czas II wojny światowej spędził w Polsce, walczył w obronie Warszawy, a po wojnie w 1949 r. wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie spędził resztę życia. "Hellada Stepowa" to zbiór wierszy Małaniuka wydany w  Polsce w1936 r. w tłumaczeniu Jastrzębca-Kozłowskiego. Tytułową Helladą jest dla poety Ukraina, której obszar jest rzeczywistym miejscem ścierania się wpływów kultury Wschodu i Zachodu. Hellenizm Ukrainy widział Małaniuk jako najbardziej pierwotny jej charakter, czego potwierdzeniem była jego chersońska ojczyzna pełna greckich pozostałości, potwierdzonych przez wykopaliska  archeologiczne. Przeciwieństwem klasycznej helleńskiej kultury, określanej przez ideę harmonii, był chaos dzikiego stepu i barbarzyńcy ze wschodu: "Step pogrąża się cały w przedwiecznym chaosie".
      Z drugiej strony stepowa Ukraina stanowi dla poety jedność tradycji helleńskiej, stepowej przestrzeni i sadu nasyconego wielowymiarową symboliką:

Powieje z Pontu wiatr. A wtedy westchnie głośniej
Budząc się Scytów step i burzan znów na wietrze
Zielonym morzem krzów ogromny step porośnie
I potoczą się fale zielone

      Wiersze Jewhena Małaniuka drukowane były w Polsce od początku lat trzydziestych XX wieku. Kontakty zawiązane w Warszawie ze środowiskiem literackim zaowocowały przekładami i wzajemnymi inspiracjami. Tłumaczyli go Józef Czechowicz, Andrzej Jaworski, Julian Tuwim, wspomniany wyżej Jastrzębiec-Kozłowski i inni. Małaniuka zresztą z Tuwimem łączyła bliższa przyjaźń, wysoko cenił jego twórczość i artyzm, poświęcił mu wiersz "Ars poetica".  Z kolei Tuwim zamieścił na łamach Wiadomości Literackich tłumaczenie wiersza Małaniuka "Warszawa":

(fragm.)
Wpatrujesz się chmurnie, spiżowo,
Ponad piętra i ludzi, i twarze, 
Grzmi pod tobą, dygocąc miarowo, 
Stolica w burzliwym rozgwarze. 

W dali mewy wiślane krzyczą, 
Fala brzegi piaszczyste liże, 
Czarne miasto twoje, Mickiewiczu, 
Eurazyjskim jest dla mnie Paryżem. 

Szumią głuche preludia jesieni, 
Dyryguje Chopin Listopadem, 
Ludzie tutaj - tacy spóźnieni, 
Władza tutaj z legendarnym czadem. 

W mgłach wyspiańskich Belweder, owiany 
 Petersburskim tumanem mrocznym. 
W sennych oknach - czy to płomień, czy plamy? 
Szare widmo - uroczyste czy uroczne? 
(.................)

        Związki z Polską, z polską literaturą okazały się trwalsze, ponieważ po wyjeździe na stałe na emigrację, pierwszym i jedynym miejscem, gdzie Jewhen Malaniuk mógł publikować, była paryska Kultura pod redakcją Giedroycia. Już w numerze 8. (1948)  ukazał się wiersz „To nie w Judei... To nad Ukrainą...” w przekładzie Józefa Łobodowskiego

To nie w Judei... To nad Ukrainą 
 proroka głos w struchlałej 
 grzmiał przestrzeni 
 i rudy dym nad stepem snuł się sinym 
 i dzwon alarmu strachem serca mamił,

a rok później, w numerze 15. esej "Naród w wędrówce", napisany zresztą przez autora po polsku. 

22 lut 2022

Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego


Subiektywny spis polskich dziwolągów

A - albożby (zasady 3 w 1 wcale ni wymyślono w reklamie, jest w tym słowie: albo+ż+by)
Ą - Ącki; Ędward Ącki (jedna z kabaretowych ról Szymona Majewskiego)
B - bez liku - czegoś bardzo dużo, wielka liczba, wielka ilość (tymczasem lik znaczyło liczbę, ilość; jeśli bez liczby, to powinno znaczyć zero, nic, a nie wielką ilość)
C - czcić, czczę, czcisz, czczą (można czkawki dostać)
Ć - ćmieczka (genialne wykorzystanie słowotwórczej giętkości polszczyzny, autorem słowa jest Jacek Dukaj w powieści "Lód"; skoro świeczka świeci światłem, to ćmieczka ćmieci ciemnością)
D - dojutrek (u Doroszewskiego człowiek odkładający zrobieni czegoś na jutro, na później, czyli nasz polski odpowiednik prokrastynatora)
E - ekrytuar (u Doroszewskiego zbiór rzeczy potrzebnych do pisania: atrament, bibuła do osuszania, pióro... Ha, ha! Dzisiaj wystarczy klawiatura, albo sam ekran dotykowy)
Ę - Ędward patrz wyżej: Ą - Ącki
F - fest (zastępuje mnóstwo określeń: silny, dziarski, mocny, porządny, solidny, udany... oraz te same w rodzaju żeńskim)
G - gwoli ( przyczyna działania lub w celu: Obecnie jestem w Krakowie gwoli ukulturalnienia się po okresie pandemicznej posuchy;-)
H - hajduczek (znaczy Baśka Wołodyjowska, promo voto Jeziorkowska)
I -   (doskonałe słowo do upchnięcia, gdy mało miejsca podczas gry w scrabble) 
J - jawa (skoro zjawa oznacza widmo, czemu jawa to akurat twarda rzeczywistość?)
K -  kaduk (prawem kaduka, czyli bezprawnie)
L - lagun (słynny lagun z Krakowa, czyli rogalik na drzewie)
Ł - łeż (nawet ci, którzy notorycznie łżą, nie wiedzą, że kłamstwo dawniej to była łeż) 
M - milczeć (można milczeć znacząco, a nawet milczeć głośno)
N - nizać (jest w tym ukryta cierpliwość i niskie pochylenie się nad czynnością nizania czego na nitkę) 
O - otawa (piękne słowo na odrastającą trawę skoszeniu) 
P - pic (pic na wodę, czyli blaga, albo zrobić coś dla picu - dla żartu)
Q - qfer, qlas, qmpel, qfel... (nie mamy rodzimych słów na "q", ale od czego inwencja internautów)
R - rok (a w liczbie mnogiej lata, rzeczownik dwutematowy, rzadkość)
S - siak (tak czy siak, czyli jakoś inaczej niż tak, ale jakoś tam będzie)
Ś - śryż (jeszcze jedna tortura dla obcokrajowców)
T - tameczny (czyli nietutejszy, nie stąd, ale stamtąd) 
U - uhm (potakujemy rozmówcy, ale na wszelki wypadek nic nie powiemy)
V - via (nie ma polskich wyrazów na "v",  ale skoro powstaje Via Karpatia, a raczej Via Carpatia, to niech będzie)
W - wdech, wydech (od tego zależy życie)
Z - zdrożony (skoro z drogi wraca, to zdrożony, jasne przecież)
Ź - źdźbło (cudowne słowo!)
Ż - żywot (bardziej doskwiera niż samo życie)