W wierszu bez tytułu, nazwijmy go umownie "kresowym", pojawia się cały wachlarz symbolicznych miejsc i toposów: Ural, Łubianka, litewskie lasy, nieczytana Prawda, obozowe druty, których czytelność jest oczywista dla kogoś, kto zna polską historię i literaturę. Kryptocytaty z Baczyńskiego ("słyszę śpiew i rżenie koni"), Norwida ("Cóż powiedzieć Ci mogę późny wnuku") odsyłają czytelnika do indywidualnej historiozofii poetyckiej wielkich poprzedników, których Jan Polkowski w sposób naturalny staje się kontynuatorem. Wiersz bowiem zaczyna się od wspomnienia przodków od wschodnich rubieży po londyńskie deszcze i mgły:
Moi przodkowie moczą nogi w obłokach Kazachstanu
w cerkwi Uralu liczą wrzody odmawiając różaniec
w imperium londyńskiego deszczu gniją ich włosy i sny
w zakolu Wilii patrzą jak spławik zanurza się w pamięć
z bochnem domu piosnkami i wszystkim co było
Losem człowieka jest bowiem wygnanie, wieczna tułaczka powtarzana w każdym kolejnym pokoleniu. Dlatego ważna jest pamięć i wierność, chociaż "groby dziadów nie jest łatwo znaleźć". Bohater wiersza jest nomadą, wiecznym wędrowcem z ruchomym domem za pazuchą:
Bo zbyt krótkie są dni krótkie noce lata i godziny
krótki krok krótki równik zbyt zawiła mleczna droga
bym Ci we krwi wyrył czuły szyfr
i do niego klucz wręczył
szlachetny niestety
Myślałem że wybieram lecz tylko uległem
Na początku początków wybrał mnie psalm matki
jej śpiewu dom ruchomy wsunął mi za pazuchę
przeznaczenia węzeł
wieczny wiatr
Jan Polkowski: Gorzka godzina. Wydawnictwo Sic! Warszawa 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz