31 gru 2023

haiku

źródło
bulgocze w piasku
początek rzeki


płaskie pola
wzrok śledzi
lot ptaka


fajerwerki
nabiera kolorów
nocne niebo


półki w piwnicy
w kolorowych słoikach
smaki lata


18 gru 2023

Aforyzmy 25

Trudno o pogodne nastroje, gdy w związku jest nas troje.

Poranne patrzenie na siebie w lustrze to czysty masochizm.

Uznanie czegoś za prawdę świadczy, że jest to prawda.

Powiew nowości najczęściej ma charakter retro.

Prorocy końca epoki zawsze wieszczą katastrofę, po której jakoś nadal żyjemy.

Pamięć o przeszłości nie chroni przed powtarzaniem starych błędów.

Kto ma odwagę myśleć samodzielnie, zawsze ma na pieńku z ogółem. 

Czasem wyczucie taktu wymaga, aby zamilknąć w chórze fałszywych głosów.

Gdyby zwierzęta przemówiły w wigilię, nie wierzylibyśmy, że mówią o nas.

Zamartwiając się o przyszłość zapominamy żyć w teraźniejszości. 

6 gru 2023

Spotkanie w przedszkolu

     W ramach  Narodowego Programu Czytelnictwa przyszło zaproszenie z Przedszkola Integracyjnego "Bambini".  30 listopada zasłuchanym przedszkolakom opowiadałam o pisaniu wierszy, o tomikach poetyckich i odpowiadałam na dociekliwe pytania. Z rozpoznawaniem kolorowych symboli na okładkach tomików i książeczek poradzili sobie świetnie: dwa kapelusze na tęczy, cztery pory roku, zielony świerszcz, rzeka... Można nie umieć czytać i rozpoznać, co jest w środku książeczki.  Dlatego niektórzy nawet tam do środka zaglądali. No i była wierszowana zagadka z nagrodą. 





Zdjęcia Magdalena Góra-Małek
Więcej zdjęć na stronie przedszkola

2 gru 2023

12. konkurs haiku u Eddiego

a) jesienna pełnia księżyca

siwy ogrodnik
jesienna pełnia
prowadzi przez noc

10 pkt


zimowy świt
w karmniku wielka kłótnia
małych ptaszków

5 pkt

28 lis 2023

Wygrało kazanie do narodu

            Gdyby kogokolwiek zapytać, co ceni bardziej, rzetelne informacje i widzę czy piękne słówka, zapewne każdy odpowiedziałby, że to pierwsze. Od dawna logicy i retorzy zastanawiają się, co przekonuje bardziej i co właściwie przekonywać powinno, a nie przekonuje. Można się jednak mocno zdziwić, jak bardzo niepopularne i mało doceniane bywa myślenie logiczne w zestawieniu z budowaniem pozytywnych emocji bez pokrycia w rzeczywistości.

 Marek Tokarz w pracy Dlaczego nie przekonują nas przekonywające argumenty zauważa, że przekleństwem dobrego merytorycznego mówcy są zarówno słuchacze niezmotywowani, jak i zmotywowani aż za bardzo. Niezmotywowani po prostu zamiast słuchać meritum wywodu, skoncentrują na zjawiskach pobocznych, marginalnych, takich jak emocje, tembr głosu czy wyglądzie. Słuchacze wysoko zmotywowani natomiast mogą podejść do mowy z już gotowym własnym założeniem i tym bardziej będą odporni na argumenty logiczne niezgodne z ich poglądami.  Jeszcze większą rolę odgrywa osobista sympatia słuchacza. Niektórzy badacze uważają ten czynnik wręcz za najważniejszy. Tokarz podsumowuje zjawisko subiektywizmu odbioru argumentacji następująco: Sympatia […] zniekształca percepcję w sposób systematyczny — argumenty osoby lubianej wyglądają na bardziej poprawne, niż są w rzeczywistości. I wreszcie najgorsze działanie ma antypatia, która nigdy nie działa na korzyść nadawcy, a u niezaangażowanego adresata może nawet całkowicie zniweczyć wymowę argumentacji merytorycznej i absolutnie nienagannej.

Tymczasem o tym, że bardziej słuchamy tego, co chcemy usłyszeć i jak bardzo nisko cenimy wiedzę, zwłaszcza, że niekoniecznie budującą, świadczy wynik ostatniej debaty oksfordzkiej przeprowadzonej w Biłgorajskim Centrum Kultury.  Dwie drużyny debatowały nad tezą: Ostatnie wydarzenia w kraju i na świecie wyzwoliły w ludziach więcej złego niż dobrego. Już konieczność opowiedzenia się po stronie zła lub dobra zagraża obiektywizmowi oceny, ponieważ oczywiste jest, że wolimy słuchać o tym, że człowiek jest dobry. Sami chcemy się za takich uważać. I mile łechce nasze ego podkreślanie, w jakich to pięknych i dobrych akcjach bierzemy udział.

               Ale co zrobić z prawdą ujawnioną przez eksperymenty Milgrama i Zimbardo, którzy dowiedli, że gdy tylko pojawią się specyficzne okoliczności, każdy z nas może stać się katem dla drugiego człowieka? Wolimy udawać, że nas to nie dotyczy. Wolimy słuchać pochwał mówców motywacyjnych głoszących zwycięstwo dobra. Tylko kiedy to zwycięstwo miałoby nastąpić? Zresztą, możemy w to wierzyć, nikt nam nie zabroni. Jednak teza stawiała pytanie nie o przyszłość, a o teraźniejszość. Prowokowała do przyjrzenia człowiekowi tu i teraz, w naszej rzeczywistości, w realiach współczesności.

W tym miejscu perspektywy drużyn biorących udział w debacie znacząco się rozjechały. Gdy jedna - broniąca tezy o wyzwoleniu się w ludziach zła, podawała dane statystyczne na temat przemocy  w rodzinach, przejawach nienawiści w języku i działaniach określonych grup społecznych, druga - większość czasu poświęciła na zachęcanie słuchaczy do czynienia dobra w myśl znanego hasła "zło dobrem zwyciężaj".  Wezwanie skądinąd słuszne, tylko czy zgodne z tematem debaty? Ostatecznie chyba jurorzy nie zauważyli, że tematem debaty nie było szukane sposobów zwalczania zła, lecz analiza przejawów zła i dobra we współczesnym świecie.

               Gdy jedna drużyna - broniąca postawionej tezy - podawała liczne przykłady i dane, druga głosiła kazanie motywacyjne zachęcające do zaangażowania w działalność charytatywną. Gdy jedna dowodziła zatrważającej przewagi okrutnych zachowań we współczesnym społeczeństwie, druga kreśliła piękną wizję przyszłości, w której ostatecznie suma dobra przewyższy obecne zło. Tylko czy przewyższa dzisiaj?

Po jednej stronie mieliśmy merytoryczne omówienie zjawiska, po drugiej retoryczną homiletykę. Ostatecznie w wyniku decyzji jurorów zwyciężyło kazanie zachęcające do czynienia dobra, co potwierdza, że wolimy słuchać raczej pięknych marzeń niż prawdy o sobie. Zwyciężyło kazanie do narodu zamiast rzetelności, wiedzy i logicznego myślenia. Trochę też dziwne, że odbieganie od tematu nie stanowiło - jak z tego wynika - problemu dla jury, które z zachwytem słuchało peanów na cześć człowieczeństwa. 

A wydawać by się mogło, że debata oksfordzka w założeniu to nie konkurs homiletyczny. Zwłaszcza, że o zwycięstwie nie decyduje głosowanie publiczności, jak zakłada klasyczna debata oksfordzka, lecz loża ekspercka. Jak wynika jednak z ostatniej i kilku poprzednich debat zdystansowanie się jurorów wobec własnych przekonań bywa trudne, jeśli wręcz nie niemożliwe, zwłaszcza gdy chodzi o kwestie tak delikatne jak dobro i zło w człowieku. 

16 lis 2023

Przysłowia nowe 1

Kto nie pracuje, ten nie je. A kto nie je?... Nie żyje.

Uczciwością i pracą ludzie zdrowie tracą. 

Ten się śmieje, kto ma czyste sumienie.

Gdyby kózka nie skakała, to by osła udawała.

Apetyt rośnie, gdy sąsiad ma więcej.

Broda mędrcem nie czyni, a jej zgolenie nie uczyni głupcem.

Jak cię widzą, tak nagrają.

Robota nie zając, nie chowa się pod miedzą. 

Ciekawość nie czyni mędrcem.

Czas to jedyne bogactwo nędzarzy.



4 lis 2023

haiku

zamglona łąka
żurawie odlatują
poza horyzont


początek rzeki
nieprzerwanie bulgocze
źródło w piasku


czerwony arbuz
wszystkie dłonie
lepkie od soku

słoneczna jesień
pszczoły znoszą pyłek
ze słoneczników

30 paź 2023

wiersz odnaleziony w archiwum

album

 

wypełniam kadr

w żabiej perspektywie

zasłaniam motyla i zachód słońca

kładę się cieniem na ziemi

w tej chwili zatrzymanej migawką

na zawsze tutaj jestem

jak puste miejsca

po ciałach pompejan

zarys postaci bez imienia

martwa natura w oku patrzącego

dająca złudzenie wieczności

życie rozpisane na fotografie

pomiędzy nimi amnezja

niefotogeniczne dni

skazane na zapomnienie 

22 paź 2023

Pod patronatem Kraszewskiego

           W XXXIX Ogólnopolskim Konkursie im. Józefa Ignacego Kraszewskiego przyznano mi Nagrodę specjalną za tematykę o Podlasiu. W istocie Podlasie i Polesie oraz Wołyń pojawiają się we  Wspomnieniach Wołynia, Polesia i Litwy Kraszewskiego, która to książka stała się dla mnie inspiracją do napisania własnej kompilacji wspomnień częściowo podróżniczych pt. Z Kraszewskim pod ręką. I chyba właśnie za to wędrowanie z lekturą Kraszewskiego otrzymałam nagrodę. 
              Moje wędrówki niekoniecznie odbywają się w przestrzeni geograficznej, częstokroć zahaczają o tematykę językoznawczą, etnograficzną, prezentują portrety spotykanych ludzi. Formalnie rzecz jest gatunkowo pojemna i może być kontynuowana o kolejne rozdziały. Sam początek mojego tekstu został wydrukowany w pokonkursowej książeczce zwierającej wyimki wszystkich nagrodzonych utworów w kategorii poezji i prozy. Całość jest znacznie dłuższa i nie zmieści się w ograniczonej przestrzeni blogu. Dlatego i tutaj ograniczę się do skromnych fragmentów.

1

[...] Różnice między dawnymi podróżami a dzisiejszymi mogą skłaniać do porównywania ludzi współczesnych z dawniejszymi. Ale tak naprawdę to różnica między przygodą a wygodą.  Dzisiaj samoloty, samochody ze skomplikowaną elektroniką, poduszki bezpieczeństwa, pasy, nawigacja. A ja pamiętam podróż "maluchem" pięcioosobową ekipą nad Morze Czarne! Po drodze gdzieś w stepie Ukrainy, no, nie całkiem w stepie, bo w jakiejś małej mieścinie, ale wśród stepów, reperowaliśmy podwozie naszego wehikułu młotkiem, bo do najbliższego zakładu mechaniki samochodowej było kilkaset kilometrów.  Nocowaliśmy pod namiotem w polu kukurydzy i u gościnnych gospodarzy, którzy przygarnęli nas z drogi. Nie oddałabym tych wspomnień za żadne poduszki, ABS-y, GPS-y i wszystkie satelity. Wyprawy, o których piszą tacy podróżnicy, jak Andrzej Stasiuk czy Dan Kieran to nie tylko przemieszczanie się z punktu A do punktu B. To głębokie zanurzenie w świecie, w jego osobliwości, uważne patrzenie i poznawanie. To podróż w dal, w głąb, w czas przeszły i świat wyobraźni.  

2

Zacznijmy po jarmarku, tej gminnej uroczystości tak wesołej, tak charakterystycznej u nas. Na co mamy cyrklować tę książkę wspomnień? Idźmy tam, gdzie nas oczy poniosą.

[...] I są, nadal są jarmarki. W jeden dzień w tygodniu targowiska zapełniają się budami, koszami, workami, namiotami, wieszakami, skrzynkami, albo na zwykłym tekturowym podłożu rozłożonymi towarami. W porównaniu z opisem Kraszewskiego zmieniło się jedno. Nikt nie jedzie na jarmark drabiniastym wozem, żadnych furmanek już nie ma. Są dostawczaki. Duże samochody z pokaźną przestrzenią na towar. Poniedziałek rano jest czasem zarezerwowanym na jarmark we Frampolu. Jarmarkowe czwartki tętnią w Biłgoraju i Janowie Lubelskim.

[...] Gdy powstawało miasto, wyznaczenie terminu jarmarku było oznaką przywileju. Dwa, trzy jarmarki w roku oznaczały większe przywileje. Dzisiaj, kiedy na rogatkach nie pobiera się myta, jarmarki mogą odbywać się co tydzień. Ale i jarmarki się zindywidualizowały i każde miasto chce mieć własny, niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju, ściągający rzesze turystów.  Włodarze sięgają po historię, po tradycyjne nazewnictwo. W Biłgoraju jest Jarmark Kresowy, w Janowie Lubelskim dwudniowy festiwal kaszy Gryczaki, w Zamościu Jarmark Hetmański, w Lublinie ogromny wielokulturowy i międzynarodowy Jarmark Jagielloński. Byłam na każdym z nich.

[...] I zawsze jest muzyka. Z jednej strony dymią kowalskie stoiska, dźwięczą blachy, syczą hartowane żelaza,  z drugiej opoczyński zespół ludowy śpiewa starodawne pieśni, a z daleka dobiegają wysokie tony drewnianych i glinianych fujarek, piszczałek i okaryn. Zatrzymałam się przy duecie lirnika i skrzypka z Ukrainy. Dziadek z pomarszczoną twarzą kręcił korbową lirą, młody czarnobrody zawodził nostalgicznie na skrzypeczkach. Do futerału wpadały drobne monety. Na drugim krańcu jarmarku młody, lecz również brodaty muzyk i garncarz z Białorusi uczył grać na glinianych świstawkach i okarynach. "Zagra pan na baranku?" I słychać tony wysokie jak z górskich hal. "A żabka jak śpiewa?" "To okaryna"- pada wyjaśnienie i leci tęskna melodia wzdłuż deptaku. Każda gliniana figurka miała dziurkę, przez którą sprzedawca przewlekał rzemyczek i zawieszał na szyi kupującego. A na Grodzkiej usadowiła się rodzinna kapela, najmniejszy chłopiec wystukiwał rytm na bębenku. Wokół przystawał wielojęzyczny tłum. Na wprost Trybunału dwaj lutniści grają na biłgorajskich sukach. Zbigniew Butryn, lutnik i rekonstruktor suki twierdzi, że właściwie powinna się nazywać suką kocudzką, bo tam powstał wzór instrumentu. Mniejsza o nazwę, podziwiam technikę gry paznokciowej. Kiedyś sobie taką kupię, tylko kto mnie nauczy grać?

20 paź 2023

Aforyzmy 24

Wiara w zwycięstwo rozsądku nad głupotą jest przejawem braku rozsądku. 

Wybierając się w drogę, warto mieć nić do zaznaczenia drogi powrotnej. 

Po wyborach: emocje opadły, banery spadły, teraz inni będą kradli.

Miłość do książek kosztuje podwójnie: cena zakupu plus większy czynsz za metraż na ich gromadzenie. 

Im droższa władza, tym tańszy obywatel: budżet się zgadza. 

Pierwszy objaw paranoi człowieka na stanowisku: myśleć, że inni wciąż myślą o nim. 

Martwiąc się o przyszłość, zapominamy zadbać o siebie dzisiaj.

W życiu spotyka nas wiele doświadczeń, które wykraczały poza granicę naszej wyobraźni.  

Lokalna sitwa przesiewa: kto nasz - dostaje granty, kto nie nasz - wylatuje jak plewy. 

Piękne słowa to kamuflaż dla brudnych myśli i nieczystych intencji. 

16 paź 2023

koniec sezonu - haiku

koniec sezonu

ostatni kurs taczką

z chwastami



jesienny alchemik

grzechocą kasztany

w kieszeni



malarska jesień

zielone, żółte, brązowe

na przemian



ostatni trzask

drwal odkłada siekierę

na pniaku


5 paź 2023

Czad na czacie ze sztuczną inteligencją

Gawędziłam ze sztuczną inteligencją. Od pewnego czasu to temat na topie, więc sprawdzam jak to wygląda. Algorytmów sztucznej inteligencji już w  tej chwili dostępnych jest kilkanaście. Zapoznałam się z trzema, prosząc o wykonanie tego samego zadania: napisanie sonetu włoskiego. Oto efekty.

Microsoft Bing Chat, który sam przedstawił się jako kreatywny program do pisania wierszy, opowiadań, piosenek i naśladowania znanych osób wygenerował coś takiego:
Włoski sonet, to poezji klejnot,
Cztery rymy, albo pięć w sobie mieści,
Dwie czwórki i dwie trójki, wiersze w sznurze,
Wzór okalający, abba abba, w czwórkach.

W trójce rymy inne, cde cde,
Lub cdc dcd, podwójna tercyna,
Wiersze zgrabne, pełne uroku i wdzięku,
Petrarka tworzył je, aż do dziś zachwycają.

Tak oto powstał włoski sonet,
Klasyczna odmiana sonetu europejskiego,
Zapraszam Cię do tworzenia własnych wersów,
Niech poezja zawsze będzie z Tobą.    
      Nikomu, kto ma jakiekolwiek pojęcie o wersyfikacji nie muzę wyjaśniać, że powyższe trzy zwrotki sonetem nie są. Poniżej kolejny pseudosonet wygenerowany przez Google Bard:

Wiosna

Wiosna wróciła, słońce świeci, Ptaki śpiewają, kwiaty kwitną. Wszystko budzi się do życia, Świat staje się piękniejszy.

Ale ja wciąż jestem smutny, Bo nie mam ciebie przy sobie. Tylko twoje wspomnienia Mają moc, by mnie rozbawić.

Mam nadzieję, że pewnego dnia Znów się zobaczymy. Wtedy będę mógł znów się uśmiechnąć, I cieszyć się życiem.

I na koniec dzieło Chat GPT. Ponieważ miał napisać sonet włoski, napisał po włosku.

Sotto il cielo stellato, sogni d'oro brillano, Nella notte silenziosa, il mondo s'addormenta, Le stelle danzano, la Luna ci illumina, In questo mondo magico, l'amore ci incanta.

I cuori battono all'unisono, in dolce armonia, Le mani si cercano, si intrecciano con passione, Nelle notti d'estate, sotto la Via Lattea, Ci perdiamo nell'amore, senza alcuna ragione.

Ma il tempo vola, e l'alba si avvicina, Le stelle si dissolvono, il giorno sta per arrivare, Ma nel mio cuore, il tuo amore resta vicino, E nei tuoi occhi, trovo un cielo da ammirare.

Così, sotto il cielo stellato, ti prometto amore eterno, Nel mio cuore, sei la luce, il mio desiderio interno.

Jest postęp! Ma przynajmniej 14 wersów. Bo dwa poprzednie "produkty" nie umiały wymaganej w sonecie liczby wersów, jakby nie umiały liczyć do czternastu. Ale i ten ostatni nie jest sonetem włoskim. Układ rymów ma bowiem francuski. Polskie tłumaczenie zaś, tak samo jak w przykładach na początku, w ogóle jest bezrymowa. Są też ewidentne błędy językowe (zagubiamy się).

 Pod gwiaździstym niebem, złote marzenia świecą,

W ciszy nocy, świat zasypia spokojnie, Gwiazdy tańczą, Księżyc nas rozświetla, W tym magicznym świecie, miłość nas zaurocza.

Serce bije jednocześnie, w słodkiej harmonii, Dłonie szukają się, splecione w namiętności płomieniach, W letnie noce, pod Drogą Mleczną, Zagubiamy się w miłości, bez żadnego powodu.

Ale czas ucieka, a świt się zbliża, Gwiazdy rozpływają się, dzień nadchodzi, Ale w moim sercu, twoja miłość jest blisko, A w twoich oczach, znajduję niebo do podziwiania.

Tak więc, pod gwiaździstym niebem, obiecuję ci wieczną miłość, W moim sercu jesteś światłem, moim wewnętrznym pragnieniem.

To tak a`propo pytania, czy można wykorzystać AI do zadań z języka polskiego w szkole. No raczej tego nie widzę i nie polecam. Więcej tu nieścisłości, całkiem błędnych rozwiązań i fałszywych tropów. Tak więc bawcie się dobrze! Ale uczyć się proponuję z bardziej rzetelnych źródeł.

29 wrz 2023

Stefan Knapp wraca do Biłgoraja

      Zdjęcia, obrazy, pamiątki.... Stefan Knapp znalazł stałe miejsce w przestrzeni wystawowej Muzeum Ziemi Biłgorajskiej. Teraz każdy odwiedzający Biłgoraj będzie mógł zapoznać się z wybitną osobowością malarza, poznając jego biografię i reprezentatywne dzieła. Wernisaż nowej stałej wystawy zgromadził we wtorek 26 września przedstawicieli kultury i sporą grupę młodzieży. Niewątpliwą atrakcją było zaprezentowanie nagrania ze spotkania Stefana Knappa z młodzieżą w roku 1989, gdy odwiedził Biłgoraj. Opowiadał o swojej technice malowania emalią na stalowych płytach, o polskim tłumaczeniu "Kwadratowego słońca", zdradził swój pogląd na architekturę, odpowiadał na pytania. Stefan Knapp poza tym, że był wybitnym artystą, miał konkretne wyobrażenia na temat propagowania sztuki, zwłaszcza współczesnej, W celu ich realizacji podejmował konkretne rozmowy z osobami ze świata polityki, jak np. Margaret Thatcher, ówczesną premier Wielkiej Brytanii. Ogromne dzieła w różnych krajach oraz wiele mniejszych obrazów, jak i pozostałe pamiątki jeszcze długo będą inspiracją dla badaczy jego twórczości. 


Fotograficzny portret Knappa


Artysta przy pracy



Obrazy z serii z krzyżem


Gablota z pamiątkami i publikacjami

16 wrz 2023

sonet wrześniowy



nadchodzi jesień z grzechotką maków
dłonią otwiera ostatnie nasturcje w ogrodzie
rękawem zaczepia pajęczyny na drodze
nad kobiercami kwitnących widłaków

bocian samotnik króluje na łące
zapomniawszy kierunku odlotu
wrzaskiem w gęstwinie żywopłotu
wróble witają poranne słońce

jeszcze się lato uparcie trzyma
mamiąc i łudząc obfitością smaków
torebki miechunki czerwienią nadyma

ale już podmuchem chłodu zaciąga od lasu
i ranek z wieczorem dreszcz zimny spina
i orzechy stukają jak wyrocznia czasu






8 wrz 2023

Czuję się zaproszna/wykluczona

            Podobno w tak zwanym sezonie ogórkowym trudno znaleźć ważne tematy na felieton. A jednak uważam, że są i to bardzo istotne.  O ile kiedyś był to czas zamierania życia kulturalnego, wszak kończą się teatralne i filharmoniczne sezony,  tak obecnie w całym kraju mnożą się festiwale, przeglądy, pokazy i dni poświęcone różnym dziedzinom pod patronatem Muz. Atrakcje zaczynają się już w maju i trwają do września. W tym roku na przykład na początku letniego sezonu, a więc jeszcze w maju dostałam zaproszenie. Nie ja osobiście, ale także ja jako mieszkanka regionu. Zaproszenie wypisane zostało na plakatach. A zapraszał nie byle kto, sam Marszałek Województwa Lubelskiego. Dni Otwarte Funduszy Europejskich w Janowie Lubelskim zapowiadały się hucznie: miasteczko europejskie, koncerty, konkursy, laboratoria wiedzy, pokazy, warsztaty. Myślę sobie, pojadę, czemu nie? Zamiast spędzać weekend siedząc przed laptopem, zobaczę co się dzieje w naszym wielkim europejskim domu. Już buty naszykowałam wygodne, już kapelusz od słońca gotowy, już plecaczek turystyczny zapakowany, a tu zonk! Sprawa upadła. To znaczy wyprawa stanęła i wyruszyć nie mogła, ponieważ marszałek, owszem, zaprasza, ale tylko wybranych. Nie, nie, w żadnym wypadku impreza nie była zamknięta, ale miała swoje ograniczenia. Możliwość dojazdu. A właściwie brak takiej możliwości.

         Na sześć gmin wiejskich położonych na terenie janowskiego powiatu aż cztery nie mają w weekendy żadnego połączenia z miastem powiatowym: Batorz, Chrzanów, Dzwola i Godziszów. Gmina Potok Wielki owszem, połączenia posiada, ale z przesiadkami, np. przez Wilkołaz (ok. 75 km)  lub nawet z trzema przesiadkami przez Lublin (ok. 150 km) i cały przejazd trwa… sześć godzin. Rzeczywista odległość między Potokiem Wielkim a Janowem Lubelskim mierzona trzema najkrótszymi połączeniami po drogach asfaltowych to od 21 do 26 km. Widać za krótka trasa, żeby się opłacało komuś ludzi wozić, więc jak ktoś chce, niech sobie przynajmniej województwo pozwiedza. Jedynie z Modliborzyc można bezpośrednio bez przesiadki dostać się także w niedzielę do Janowa Lubelskiego, ale tylko dlatego, że leżą na trasie do Lublina. 

            16 maja 2019 roku uchwalono ustawę o Funduszu rozwoju przewozów autobusowych o charakterze użyteczności publicznej. Ustawa miała przeciwdziałać wykluczeniu komunikacyjnemu małych miejscowości. Czy spełniła swoje zadanie? W 2019 roku jako mieszkanka gminy Dzwola miałam w weekendy jeden kurs do Janowa Lubelskiego przed południem i możliwość powrotu w godzinach przedwieczornych. Był to pospieszny dalekobieżny autobus z Biłgoraja do Łodzi. Spotykałam w nim nieraz znajomych z Biłgoraja, którzy przyjeżdżali nim skorzystać z wypoczynku nad janowskim zalewem. Umawiałam się z przyjaciółmi na dojazd tym autobusem na inne janowskie atrakcje, jak coroczne Gryczaki w sierpniu. Po okresie pandemii kurs powrócił na dwa dni w tygodniu, przy czym jednego dnia jechał w jedną stronę, a drugiego w drugą, czyli dojazd i powrót tego samego dnia nie wchodził w grę. Obecnie kurs został całkowicie zlikwidowany. W soboty i niedziele połączenia nie ma żadnego. Na koniec roku 2022 liczba połączeń autobusowych w kraju zmalała o ponad 16%, a długość obsługiwanych tras o 25%. Według Stowarzyszenia Ekonomiki Transportu do około 20% miejscowości nie docierał żaden transport publiczny. A konkretnie wygląda to tak, że  trasę Biłgoraj – Janów Lubelski, po której przemieszczam się zawodowo, jeszcze kilka lat temu obsługiwało trzech przewoźników, a obecnie został tylko jeden.   

        Jako niezmotoryzowana mieszkanka wiejskiej gminy powiatu janowskiego, pracująca zawodowo w powiecie sąsiednim, biłgorajskim, mogę miedzy tymi miejscowościami poruszać się tylko w dni tak zwanej nauki szkolnej od poniedziałku do piątku. Całe szczęście, że istnieją szkoły średnie, obowiązek szkolny do lat osiemnastu i część młodzieży nie osiągnęła wieku uprawniającego do uzyskania prawa jazdy. Oni muszą dojeżdżać do szkół, a ja przy okazji jeżdżę z nimi.  I kilka jeszcze osób wraz ze mną. Sprzątaczka, wychowawczyni przedszkola, kasjerka w markecie oraz starsze osoby bez samochodu. Pojeździmy sobie w ciągu tygodnia, a w weekendy mamy siedzieć w chałupach i się nigdzie nie ruszać. Bo na co nam jakieś imprezy? Na co nam koncerty? Na co biesiady? Na co jarmarki i letnie festiwale? A siedzieć w domu i zbierać siły na pójście do pracy w poniedziałek.

           Na weekendy lipca i sierpnia w Janowie Lubelskim zaplanowano co najmniej dziesięć wydarzeń o charakterze regionalno-kulturalnym, w Biłgoraju zaś drugie tyle, nie licząc mniejszych, w gminach. Na wszystkie mnie zapraszają. I na żadnym nie mogę być, ponieważ nie mam czym dojechać. Niestety, młodzież szkolna wypoczywa po całotygodniowych dniach nauki i do szkół w soboty i niedziele nie dojeżdża. Doprawdy, indolencja samorządów, które nie potrafią zorganizować choćby dwóch połączeń dziennie pomiędzy miejscowościami gminy, jest zdumiewająca. A już połączenia miedzy sąsiednimi powiatami to mrzonka. Rozumiem, że powiaty i ich władze mogą rywalizować w sferze atrakcyjności, ale żeby do tego stopnia nie móc się porozumieć, żeby mieszkańcom żadnej komunikacji nie zapewnić?

Samotna matka z nastolatkiem, emerytowana dziennikarka, dwie emerytowane nauczycielki, bibliotekarka, osoba bezrobotna na zasiłku, pracownik fizyczny w firmie, młoda rolniczka to osoby, które znam osobiście, wykluczone z możliwości korzystania z zaproszeń władz wojewódzkich, powiatowych, gminnych oraz instytucji kultury, organizatorów wszelakiego rodzaju imprez dla – ponoć – wszystkich mieszkańców.  A co jeszcze bardziej ciekawe, na wspomnianych na początku Dniach Otwartych Funduszy Europejskich organizatorzy mocno kładli nacisk na problem dostępności i równości, czego wyrazicielem miał być zaproszony Tomasz Jacyków. Czego dotyczyła owa dostępność i równość, niestety, nie wiem, bo mnie tam nie było. Wydarzenie było dla mnie komunikacyjnie niedostępne.

3 wrz 2023

Ważna rola recenzji

      Nie jestem łatwą czytelniczką recenzji. Najczęściej mnie nie zachwycają. A już na pewno nie zachęcają do sięgnięcia po recenzowaną książkę. Nie pamiętam już kiedy ktokolwiek umiał tak zrecenzować cokolwiek (książkę, film, spektakl, koncert, słuchowisko...), żebym chciała to zobaczyć lub usłyszeć. Nie chcę wnikać w powody tego stanu rzeczy, choć zapewne ważną rolę pełni tu zaufanie. A raczej jego brak. Mojego zaufania do autora recenzji. Lubię sama decydować, co przeczytam, kierując się osobistym wyczuciem. Rzadko kiedy się mylę i rozczarowuję. I tutaj można by napisać całą rozprawę na temat jak ważną rolę pełni edytorstwo, aby pełniło właściwą funkcję w zachęcaniu czytelnika do sięgnięcia po książkę. Temat na inną wypowiedź, a teraz wróćmy do meritum, czyli recenzji. 
      Jak wspomniałam, nie pamiętam jak dawno już jakaś recenzja mnie zainteresowała i zachęciła. I oto pojawiła się taka dzisiaj. No może nie dzisiaj, ale dzisiaj przeczytałam. W Stonerze Polskim nr 8 pojawiła się recenzja Dagmary Rybak Czy ocalenie jest możliwe? "Ocalałe 2030" Jana Rojewskiego. Dawno już żadna recenzja tak mnie nie zaintrygowała. Po pierwsze, widać przemyślaną i spójną konstrukcję. Logika wywodu bez zarzutu. Po drugie, widać erudycję, aczkolwiek nienachalną, bez epatowania nadmiarem. Po trzecie, autorka nie spoileruje, recenzja zawiera tylko jeden kilkuwersowy cytat z wierszy Rojewskiego. No właśnie, bo rzecz dotyczy poezji, poezji współczesnej, jak wynika z recenzji, dosyć oryginalnej, w której podmiot mówiący patrzy na nasz świat z perspektywy przyszłości. Raczej spodziewalibyśmy się takiego zabiegu w powieści science fiction niż w poezji. Nie pamiętam, abym się z czymś takim spotkała.             
        Ba, przyznaję ze wstydem, o Janie Rojewskim w ogóle słyszę (czytam) po raz pierwszy. Nie znam jego twórczości. Tym bardziej recenzja ma tu wiele do spełnienia: sięgnąć czy nie sięgnąć po twórczość Rojewskiego? Zanim doczytałam do końca, wiedziałam, po Rojewskiego na pewno sięgnę, a będzie to zasługa Dagmary Rybak i jej recenzji. Autorka cytuje w niej jeden z tytułów wierszy: "Gdzie jesteś, śniegu?" i pojawiło się w mojej pamięci natychmiastowe skojarzenie z Villonem: "Ach, gdzie są niegdysiejsze śniegi?" Czy Rojewski nawiązuje do Villona, do jego ballad? Do "Wielkiego testamentu"? Muszę to sprawdzić. Dziękuję, Dagmaro! 

28 sie 2023

Aforyzmy 23

Gorący temat jak kartofel parzy w usta.

Koszmar turysty w miejscu turystycznym: inni turyści.

Czekając na szczęście możesz przegapić wszystkie szczęśliwe chwile swojego życia.

Niektórzy ciągle są na kursie kolizyjnym. Z innymi ludźmi. 

Największą pożywką plotki jest niewiedza.

Najwyższy stopień samowiedzy: wiedzieć, czego się nie wie.

Gdy poranne wstawanie z łóżka staje się problemem, nawet humanista przyswaja prawo powszechnego ciążenia.

Niektórzy całe życie czekają na okazję, żeby zacząć żyć.

Jedni nudzą się twórczo, inni bezproduktywnie. Pierwsi to artyści, drudzy to statyści. 

Charakter człowieka to suma nawyków i upodobań.




20 sie 2023

haiku

nie prześpij nocy

między gwiazdami znajdziesz

życiową drogę

17 sie 2023

Susza

Upały. Trwa susza. W czasie suszy szosa sucha... Łamaniec językowy. I drugi: Sasza szedł szosą w czasie suszy. Jak po szosie, to iść sobie można. I jechać. Na polnych drogach za to tumany kurzu. Pył i kurz - efekty suszy. "Upał i kurz" - był taki film, którego akcja dzieje się w Indiach. Bardzo dobry film. No, ale w Indiach, a u nas? Jest upał, jest kurz, a dobrego filmu ani na lekarstwo. Jest za to susza. Posucha. W każdym calu. W kulturze i obyczajach. Nic się nie dzieje. Poza żniwami, bo te odbyć się muszą. Poza tym nic, czego można by się uczepić jako tematu. Wakacyjno-urlopowy tłok turystyczny - jak zwykle. Rosnąca drożyzna - jak zwykle. Rozgrywki polityczne - jak zwykle. Zdziczenie obyczajów, czyli brak obyczajów dotąd uznawanych za normę - jak zwykle. Ot, jakaś turystka nabierała wodę do butelki w Fontannie di Trevi. Zdziwiona, że ją nagrano, przyłapano i strażniczka się przyczepia. A nie jakaś nastolatka, całkiem stateczna kobieta. Stateczna wiekiem, bo umysłowo raczej nie. Kiedyś rozsądkiem i rozeznaniem nie grzeszyli młodzi, dzisiaj wiek nie ma znaczenia. Głupota także nabiera lat. Staje się coraz starsza. Jak całe społeczeństwo. Starzejemy się z własną głupotą, bezmyślnością, szaleństwami. Głupota rośnie, a rozsądku nie przybywa. Regres w rozwoju ludzkości. Mózg wysycha i staje się mniejszy? Lżejszy? Susza i upał nie sprzyjają inteligencji. Posucha w myśleniu zatacza coraz szersze kręgi. Jak koła w zbożu uważane za dzieło kosmitów. A to zboże samo się kładzie. Tak samo szare komórki - przestają iskrzyć, gasną, rozleniwiają się. Kładą uszy po sobie. Nie ma życia, nie ma iskry. Susza. Posucha istnienia. Wielka czarna dziura, która wszystko zasysa, nie oddaje niczego. Ale jest czarna, nasza ziemska susza na razie jest oślepiająco jasna. Niebo błyszczy jak dno aluminiowej patelni. Na ziemi kurz. Upał i kurz. Z kurzu ulepieni. Czekamy na tchnienie życia. Czekamy na deszcz.

7 sie 2023

sierpniowe wróżby

na zachodnim brzegu nieba
chmury były pomarańczowe
odbitym blaskiem pozłociły się drzewa 
miedziany chodnik zadźwięczał 
jak trzos pełen grosiwa 
sierpniowe wróżby z chmur i kopru
święconego w dniu Przemienienia
pękate kłosy chylą się pod żniwa
jeszcze kładą się cieniem skrzydła 
bocianów ćwiczących dalekie dystanse
a wieczorny klekot z bocianiego gniazda
odmierza już czas odlotu
w sadach jabłka i gruszki
spadają w trawę przetykaną 
czarnymi kopcami kretów
pod starym stebnikiem krzątanina
ostatnie plastry pełne lepkiego miodu
dzikie róże wciąż w sezonie kwitnienia
wabią pachnąco między różowe płatki
nad ugorami chwieją się żółte kwiaty
nawłoci przetykane koszyczkami wrotyczu
pęki ziół pod drewnianą belką w chacie
rozsiewają zapachy mijającego lata



 

31 lip 2023

Pod niebem chmur

Co może wyniknąć z chmur? Co w nich takiego fascynującego, że lubimy na nie patrzeć? Aż chciałoby się chwycić za pędzel. Ula twierdzi, że nie maluje chmur, bo na obrazach wychodzą kiczowato. Na zdjęciach pewnie też. Ale czasem nie można się powstrzymać.


Na przykład taki fioletowy zachód słońca gdzieś na Roztoczu Wschodnim. Co zwiastuje? Czym grozi? A może tylko zachwyca?


Chmury mogą być nad nami... aż do samego końca nad lasem...


...albo dokąd sięga wzrok po płaskiej Równinie Biłgorajskiej


... albo tak daleko, że chmury i woda zlewają się w jedno... gdzieś nad Morzem Śródziemnym


I chmury mogą być pod nami, gdy zawędrujemy wysoko w góry, jak tutaj na Montserrat



24 lip 2023

Wieś czy miasto

       Najwcześniejsza polska poezja opiewała życie na wsi. Kochanowski wysławiał jej uroki, poczucie bezpieczeństwa, samowystarczalność. Przez wieki polskie społeczeństwo było wiejskie. Wzorzec ziemianina nierozerwalnie związany był z życiem na wsi, kontaktem z naturą, swobodą i przestrzenią. Prowadzenie życia towarzyskiego wymagało pokonywania sporych odległości od majątku do majątku. Może dlatego sąsiedzkie wizyty trwały nieraz tygodniami, co kończyło się opróżnianiem zasobów piwniczki gospodarza. W XVIII wieku Stanisław Staszic pisał, ze 80% ludności polskiej to pańszczyźniani chłopi lub bezrolni najbiedniejsi mieszkańcy nędznych wiosek. A jeśli doliczymy do tego te 5 - 6 % szlachty jako także mieszkańców si, wyjdzie, że właściwie Polacy nie mieszkali w miastach. W miastach mieszkali potomkowie osadników niemieckich, holenderskich czy żydowskich. Masowy exodus  mieszkańców wsi  do miast nastąpił w zasadzie dopiero w XX wieku i to po II wojnie światowej. Obecnie na przykład czterech na dziesięciu mieszkańców Warszawy to mieszkańcy napływowi z małych miejscowości, a większość jest "miastowa" dopiero od dwóch lub trzech tylko pokoleń i nadal ma związki z krewnymi na wsi. 
       Są ludzie, dla których życie w mieście wiąże się z prestiżem i wygodą. Nie da się jednak zaprzeczyć, że genetycznie Polacy przez stulecia byli społeczeństwem agrarno-wiejskim. Tradycyjne polskie wichrzycielstwo też ma raczej korzenie wiejskie, ziemiańskie, gdzie "szlachcic na zagrodzie był równy wojewodzie".  Brak podziału na chłopów i ziemian nie oznacza, że dzisiaj na wsi upadł duch sprzeciwu. Przeciwnie, stał si bardziej powszechny, gdyż każdy gospodarz na własnym podwórku czuje się panem samego siebie i swoich włości. Widuję gospodarzy, często w podeszłym wieku, którzy co niedzielę, nie mając nic innego do roboty, obchodzą dookoła swoje miedze. No bo skoro pańskie oko konia tuczy, to i rzut okiem gospodarza sprawi, że zboże będzie lepiej rosło. 
       Jak to się ma do poezji? Coraz więcej jest tak zwanej poezji miejskiej, ale - powiedzmy sobie szczerze - ja jej nie czuję.  Przybosiowe zachwyty urbanizacją były chwilowe i nie przetrwały - w sensie emocjonalnym - jako poezja porywająca. Do wyrażania ducha nadal potrzebna jest przestrzeń, dalekie horyzonty, bezkres. Miasto pod tym względem zawsze będzie klaustrofobiczne. A im wyższe budowle, wieżowce, bloki, tym bardziej robi się ciasno. Dlatego nadal szeroki poetyckie oddech będzie mi się kojarzył z przestrzeniami wsi. Takiej prawdziwej, a  nie letniskowej podmiejskiej z willowymi działkami nowobogackich. Mogę próbować pisać wiersze inspirowane miastem, może raczej miasteczkiem, bo w sumie Biłgoraj to nie jest wielka aglomeracja, ale i tak będą one podszyte pozamiejską wrażliwością. To, co w mieście najbardziej lubię, jest podobne bardziej do wiejskiej zagrody niż urban poetry.

najbardziej lubię w mieście

 

najbardziej lubię w mieście

niedzielne poranki o świcie

tylko wrona z trawnika spogląda w moje okno

jak czujny łowca pierzchających snów

zakochane gołębie na lampach jeszcze drzemią

czas wstaje leniwie z nocnych pieleszy

drzewa stroją się w zieleń

landrynkowe słońce jeszcze schowane

za blokiem nieśmiało wyłania się

w muszli nieba jak Wenus z morskiej piany

w tej chwili gdy ulice są puste i ciche

betonowe ściany oddychają rześko

zanim żar spopieli powietrze

i kurz osiądzie na powiekach przechodniów

 

najbardziej lubię w mieście późne wieczory

gdy między drzewami a zachodem słońca

przelatuje hałaśliwa chmara wron

heroldowie nocy ogłaszają

nieodwracalne wyroki czasu

dziś zapomniało o wczoraj

jutro zatańczy nad grobem dzisiejszym

w pochodzie przemijania idziemy

od blasku słońca do blasku księżyca

z daleka bębny dudnią wieczornego koncertu

w tanecznym transie zagubiony nasz początek

zapomniane drogi w labiryncie ulic

wiodą na manowce łąk poza miasto

tam jeszcze śpiewają ptaki

 


20 lip 2023

Nazewnictwo z pogranicza

     Etymologia nazw miejscowych z pogranicza bywa złożona. Często wywodzą się z języków ruskich a przez wieki ulegały przemianom, które zaciemniają pierwowzór. Język jest tworem żywym i ciągle się zmienia, a w nazwach pozostały formy pierwotne, dzisiaj nieraz niezrozumiałe. 
      Władysław Makarski omawia na przykład ślady staroruskie w nazwach miejscowych Zamojszczyzny. Fonetyczne cechy staroruskie wykazują toponimy takie, jak Hrubieszów czy Horodło (rus. horod, pol. gród). Charakterystycznym zjawiskiem nomenklatury dawnej Rusi Kijowskiej była miękka końcówka sufiksalna -n` widoczna w takich nazwach, jak rzeka Horyń czy grodu Kobryń no i oczywiście słynny Czerwień jako stolica Grodów Czerwieńskich. Znajdujemy ją choćby we współczesnej miejscowości Smoryń. 
        Przykładem staroruskich w obecnie można powiedzieć, ukraińskich nazw będzie Horyniec, co do którego toczy się językoznawcza polemika. Z jednej strony mamy w nazwie temat hor- od horod, czyli polskie gród, a z drugiej niektórzy dopatrują się w niej nawiązania do pagórkowatego terenu, czyli ruskiego gora/ góra. Jeszcze inni wywodzą nazwę od ruskiego nazwiska Horniec. Są też sugestie, że sufiks -yniec jest spolszczoną wersją ukraińskiego - yneć, co wymawiane jest jako - inieć, cała zaś nazwa powinna brzmieć Horiniec analogicznie do nazwy rzeczki Glinianiec oraz miejscowości Lubliniec.
        Ukraińską genezę językową ma Werchrata, której pierwszy człon "werch" oznacza górny bieg rzeki, w drugim członie mamy zaś nazwę rzeki Rata, co w efekcie daje "werch-rata". Znaczeniowo więc jest to miejscowość położona w górnym biegu rzeki Raty. 

Wybrana bibliografia:

Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis. Studia Linguistica. 14 ∙ 2019.

Mariusz Koper: O etymologii ludowej i naukowej kilku nazw miejscowych powiatu tomaszowskiego. Facta Simonidis, 2008 nr 1. Str. 327 -339.

Mariusz Koper: O nazwie miejscowości Wierszczyca w powiecie tomaszowskim. Roczniki Humanistyczne. Tom LIX, zeszyt 6 – 2011. Str. 51 -56.

Włądysław Makarski:  Z metodologii badań toponomastycznych. W poszukiwaniu staroruskich nazw miejscowości na terenie dzisiejszej Zamojszczyzny. Roczniki Humanistyczne. Tom LXII, zeszyt 6 – 2014.Str. 85 -100.

Teresa Pluskota: Zestawienia w nazwach miejscowych ziem ruskich Rzeczpospolitej XVI- XVIII wieku. Zeszyty Naukowe Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Bydgoszczy. Studia Filologiczne. Z. 45. Str.79 - 93.

Paweł Rydzewski: Ziemia Lubaczowska. Lublin 2015.

W³odzimierz Wysoczański: Odniesienia międzyjęzykowe w świetle nazw miejscowych pogranicza polsko-ruskiego. UWM w Olsztynie. Acta Polono-Ruthenica XI, 2006. Str. 307 -329.


9 lip 2023

Jest dyplom i antologia ... i szkło






Przyszedł dyplom i antologia pokonkursowa 8. Międzynarodowego Konkursu Poetyckiego im. Józefa Bursewicza "O Złotą Metaforę" w Szczecinie. W antologii mój wiersz "gdy będziemy uciekali" nagrodzony II miejscem. Wiersz zamieściłam we wcześniejszym wpisie. 

VIII Międzynarodowy Konkurs Poetycki im. Józefa Bursewicza "O Złotą Metaforę". Almanach Poetycki. Szczecińska Wiosna Poezji. Wydawnictwo hogben, Szczecin 2023.


23 cze 2023

"Pobudka" z Siedliszcza

   

 
    Co prawda bez nagrody, ale z dwoma wierszami znalazłam się w Pobudce, antologii  XVI OKP im. Wacława Iwaniuka  Siedliszczu. Towarzystwo w pokłosiu jak najbardziej zacne i z różnych stron kraju. Od Lubelszczyzny, przez Małopolskę, Mazowsze, Wielkopolskę po Pomorskie. Z dużych miast (Warszawa, Wrocław, Gdynia), średnich (Płock, Mielec), po całkiem małe miejscowości i wsie (Lubaczów, Przeworsk, Wieliczka, Mykanów, Stadniki). Uplasowałam się jako mieszkanka Krzemienia Drugiego. 
      Do publikacji wybrano dwa wiersze: wiersz bez początku i śnienie. Dlaczego akurat te dwa, nie mnie sądzić. Jeden  z całego zestawu, który wysłałam, sama bym teraz bezpardonowo wyrzuciła, ale własne oceny bywają mylące. Poczytajmy więc, co spodobało się innym.

wiersz bez początku


                za każdym lustrem 

                jest martwa gwiazda

                               (Federico Garcia Lorca)

 

w ciemności

lustra cichną jak głębokie studnie

ich obolałe oczy

całymi dniami patrzą

na kwiaty łez

wyrywane przez ogrodniczkę

na pustych miejscach

poeci sieją wiersze

krok w krok

godzina po godzinie

przeciw śmierci


śnienie


śniłam twój uśmiech

czas wypełniony obecnością

pachniała kawa w filiżance

zakładka w książce

pozostawiona na moment

z otwartego okna glosy ulicy

wpadały rozbawione grą w echo

trzaśnięcie drzwi i kroki na schodach

to ty jak dawniej przechodzisz

przez kolumny światła w pokoju

i znikasz

znowu nasłuchuję

śniłam twój oddech

i bicie serca

o świcie zapadła cisza


Pobudka. Antologia 2022/2023. Siedliska Biesiada Literacka 2023. Wydawnictwo TAWA. Chełm.