nadchodzi jesień z grzechotką maków
dłonią otwiera ostatnie nasturcje w ogrodzie
rękawem zaczepia pajęczyny na drodze
nad kobiercami kwitnących widłaków
bocian samotnik króluje na łące
zapomniawszy kierunku odlotu
wrzaskiem w gęstwinie żywopłotu
wróble witają poranne słońce
jeszcze się lato uparcie trzyma
mamiąc i łudząc obfitością smaków
torebki miechunki czerwienią nadyma
ale już podmuchem chłodu zaciąga od lasu
i ranek z wieczorem dreszcz zimny spina
i orzechy stukają jak wyrocznia czasu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz