27 mar 2022

Stepowy klasycyzm Łobodowskiego

   Nie tylko w poezji Małaniuka, jak zostało napisane w poprzednim poście, znajdujemy nawiązania do antycznego zasobu klasycznych toposów i archetypów. Odmienne rozumienie i wykorzystanie antycznej tradycji występuje  w twórczości Józefa Łobodowskiego, dla którego każdy poeta jest kontynuatorem i następcą Homera. 

"Tobie śpiewam, o, Ukraino, ciebie pochwalam
W pieśniach, co szumią urocznie, morskim podobne falom"

       Poezja rozumiana jako pieśń, wywodzi się z antycznej meliki, toteż i wędrowni śpiewacy, lirnicy są spadkobiercami Homerowej tradycji. Ukraina w poezji Łobodowskiego jest przestrzenią muzyczną:

"jeszcze dziewka spóźniona przebiegnie, stepowa Gracja:
czym wtedy jesteś? - Melodią".

 Wędrówka po niezmierzonych obszarach stepu przypomina błąkanie się Orfeusza w drodze do piekła: 

"Tak ja dziś wracam pieśnią ku siwym porohom,
w sęki trumien zbutwiałych strwożony uderzam".

     Katastroficzne pejzaże nasycone apokaliptycznym obrazowaniem w naturalny i logiczny sposób łączą się z epicką pieśnią bohaterską, mając za wzór "bolesny lament,/ ten niespokojny i rytmem krwi wykołysany heksametr".  Wiersze wydane w tomiku z 1932 r. "W przeddzień" jakże profetycznie zapowiadają nadciągającą wojenną katastrofę, a dzisiaj, po dziewięćdziesięciu latach znowu okazują się prorocze, a niektóre wręcz można by czytać jak napisane w ciągu ostatniego miesiąca. W antycypacyjnej strofie poeta przewiduje przyszły los swoich wierszy:

"Ale tym Ukraino, me serdeczne karty,
co chciały być odezwą i uniwersałem, 
a ulatują z wiatrem, jak gołębie białe,
jeszcze kiedyś w szczęśliwszych dniach przyszłości twojej
odczytasz, jak się czyta modlitwę przed bojem".







6 mar 2022

Stepowa Hellada

     Na ogół pierwsze skojarzenia z Ukrainą to step, kurhany, kozaczyzna i hajdamaczyzna. Step, zwłaszcza romantyczny, utrwalony w twórczości Malczewskiego, Goszczyńskiego, Zaleskiego, Słowackiego i innych, to kraina na poły mityczna, troch z przeszłości, a trochę ze snu i wizji. Wołając: "Ej! Ty na szybkim koniu gdzie pędzisz, kozacze", raczej nie przyszłoby nam do głowy, że pędzi on do Hellady. 
      Jeden z najwybitniejszych dwudziestowiecznych poetów ukraińskich, Jewhen Małaniuk (1897 - 1968), pochodził z Chersońszczyzny nad Dnieprem, u ujścia rzeki do Morza Czarnego. Skomplikowane losy życia sprawiły, że czas II wojny światowej spędził w Polsce, walczył w obronie Warszawy, a po wojnie w 1949 r. wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie spędził resztę życia. "Hellada Stepowa" to zbiór wierszy Małaniuka wydany w  Polsce w1936 r. w tłumaczeniu Jastrzębca-Kozłowskiego. Tytułową Helladą jest dla poety Ukraina, której obszar jest rzeczywistym miejscem ścierania się wpływów kultury Wschodu i Zachodu. Hellenizm Ukrainy widział Małaniuk jako najbardziej pierwotny jej charakter, czego potwierdzeniem była jego chersońska ojczyzna pełna greckich pozostałości, potwierdzonych przez wykopaliska  archeologiczne. Przeciwieństwem klasycznej helleńskiej kultury, określanej przez ideę harmonii, był chaos dzikiego stepu i barbarzyńcy ze wschodu: "Step pogrąża się cały w przedwiecznym chaosie".
      Z drugiej strony stepowa Ukraina stanowi dla poety jedność tradycji helleńskiej, stepowej przestrzeni i sadu nasyconego wielowymiarową symboliką:

Powieje z Pontu wiatr. A wtedy westchnie głośniej
Budząc się Scytów step i burzan znów na wietrze
Zielonym morzem krzów ogromny step porośnie
I potoczą się fale zielone

      Wiersze Jewhena Małaniuka drukowane były w Polsce od początku lat trzydziestych XX wieku. Kontakty zawiązane w Warszawie ze środowiskiem literackim zaowocowały przekładami i wzajemnymi inspiracjami. Tłumaczyli go Józef Czechowicz, Andrzej Jaworski, Julian Tuwim, wspomniany wyżej Jastrzębiec-Kozłowski i inni. Małaniuka zresztą z Tuwimem łączyła bliższa przyjaźń, wysoko cenił jego twórczość i artyzm, poświęcił mu wiersz "Ars poetica".  Z kolei Tuwim zamieścił na łamach Wiadomości Literackich tłumaczenie wiersza Małaniuka "Warszawa":

(fragm.)
Wpatrujesz się chmurnie, spiżowo,
Ponad piętra i ludzi, i twarze, 
Grzmi pod tobą, dygocąc miarowo, 
Stolica w burzliwym rozgwarze. 

W dali mewy wiślane krzyczą, 
Fala brzegi piaszczyste liże, 
Czarne miasto twoje, Mickiewiczu, 
Eurazyjskim jest dla mnie Paryżem. 

Szumią głuche preludia jesieni, 
Dyryguje Chopin Listopadem, 
Ludzie tutaj - tacy spóźnieni, 
Władza tutaj z legendarnym czadem. 

W mgłach wyspiańskich Belweder, owiany 
 Petersburskim tumanem mrocznym. 
W sennych oknach - czy to płomień, czy plamy? 
Szare widmo - uroczyste czy uroczne? 
(.................)

        Związki z Polską, z polską literaturą okazały się trwalsze, ponieważ po wyjeździe na stałe na emigrację, pierwszym i jedynym miejscem, gdzie Jewhen Malaniuk mógł publikować, była paryska Kultura pod redakcją Giedroycia. Już w numerze 8. (1948)  ukazał się wiersz „To nie w Judei... To nad Ukrainą...” w przekładzie Józefa Łobodowskiego

To nie w Judei... To nad Ukrainą 
 proroka głos w struchlałej 
 grzmiał przestrzeni 
 i rudy dym nad stepem snuł się sinym 
 i dzwon alarmu strachem serca mamił,

a rok później, w numerze 15. esej "Naród w wędrówce", napisany zresztą przez autora po polsku.