17 mar 2024

Relacja z podróży na Podlasie

          W najnowszym numerze "Listów z Daleka" (nr 144 luty - marzec 2024) relacja z mojego wyjazdu na Podlasie do Romanowa, gdzie rozstrzygnięto XXXIX Ogólnopolski Konkurs im. Józefa Ignacego Kraszewskiego. 

Droga na Podlasie

Płaskie widoki z rządkami dyń ułożonymi na polach. Przejazdy przez miasta o historycznych konotacjach: Kock, Radzyń Podlaski, Międzyrzec Podlaski, wreszcie Biała Podlaska. W Radzyniu z trzech stron oglądany pałac Potockich. I drugi pałac Potockich -  w remoncie - w Międzyrzecu Podlaskim. Przystanek mam jednak jeszcze dalej - pod pałacem Radziwiłłów w Białej Podlaskiej. Ale to nie wielkie magnackie rezydencje będą celem podróży, a skromniejsze dobra Kraszewskich.

        Najpierw rodzinny grobowiec w Wisznicach, gdzie zapalamy znicze. Na rodzinnym grobowcu Kraszewskich. Co prawda samego Józefa Ignacego Kraszewskiego tutaj nie ma, ale są pochowani jego krewni. 



Znicz zapalamy także na osobnym grobie matki pisarza. Odwiedzamy jeszcze przyległe nagrobki, które udało się odrestaurować, między innymi jest tu pochowana siostra Tadeusza Kościuszki, który tutaj bywał. Pod stopami szeleszczą liście i toczą się jesienne kasztany. Kilka z nich zabieram na pamiątkę.  Jedziemy dalej, żeby wkrótce zobaczyć po prawej stronie w głębi za starodrzewiem biały pałac Kraszewskich. Obecnie siedziba Muzeum Józefa Ignacego Kraszewskiego. Przechodząc przez bramę mijamy po obu stronach jakby minibaszty - czyżby stanowiska dla strażników? Jedziemy dalej, żeby wkrótce zobaczyć po prawej stronie w głębi za starodrzewiem biały pałac Kraszewskich. Obecnie siedziba Muzeum Józefa Ignacego Kraszewskiego. Przechodząc przez bramę mijamy po obu stronach jakby minibaszty - czyżby stanowiska dla strażników? Zanim tam dojdziemy, mijamy parkowe drzewa. Olbrzymią Jagę - czeremchę z dziuplastymi wydrążeniami u samej nasady pnia.



Tymczasem gwar się wzmaga, pstrykają smartfony i aparaty fotograficzne, operator kamery umieścił się po prawej, mając wszystkich na widoku. Sień pałacyku się zapełnia, w korytarzykach zdejmujemy płaszcze i kurtki. W salce naprzeciwko wejścia ustawiono krzesła, salę boczną zajęli aktorzy na garderobę. Zanim zacznie się widowisko oglądamy eksponaty. Przedmioty codziennego użytku pisarza: fajkę, zegarek, tabakierkę, filiżankę... Odkrywamy talenty tego niepospolitego twórcy, który nie tylko pisał, ale i malował wybornie. Podziwiamy malowane przez niego porcelanowe talerze z widokami Wołynia.

             Już, już wchodzą aktorzy, rozpoczyna się przedstawienie na poły baśniowe, na poły legendarne, ale z postacią historyczną w centrum: "O bialskim smoku". Smok był udawany i przebrany, a postacią historyczną był Radziwiłł "Panie Kochanku" urządzający burdy w swoim pałacu w Białej Podlaskiej. A tak naprawdę rzecz cała opowiadała o bialskich przekupkach, które sprzedawały jaja od koguta i niewiędnące kwiatki.

        Główny bohater całego zamieszania, czyli sam Józef Ignacy Kraszewski -  w sędziwym już wieku będący, umknął do ciszy swojego parku i przysiadł z książką na ławeczce. Zdaje się całkowicie pogrążony w rozmyślaniach, w innym świecie. A może nasłuchuje rozmów z wnętrza pałacu, gdzie ogłaszany jest werdykt XXXIX Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego im. J. I. Kraszewskiego. Czy wśród laureatów znajdzie się ktoś, kto podejmie jego trud i będzie kontynuował wielkie dzieło opisania ludzi, ich życia, emocji, marzeń i rozczarowań? 


Iwona Danuta STARTEK 
21 października 2023 r. Romanów - Muzeum Józefa Ignacego Kraszewskiego

Listy z daleka Nr 144 02/2024- 03/2024

15 mar 2024

Oberwałam rykoszetem...

    Wczoraj podobno awaria Internetu odcięła od świata niemal połowę Afryki. Podejrzewa się przecięcie kabla. Na razie winnych nie znaleźli. Ale chyba i ja mieszkam w Afryce, o czym nie wiedziałam dotąd, ponieważ również  w tym samym czasie odcięło mnie od Internetu. Nie było połączeń z żadnym portalem, z żadną stroną, przepadło mi spotkanie online na ZOOM-ie, bo ZOOM był nieosiągalny. Na żadną pocztę nie mogłam wejść i żadnych wiadomości przeczytać. Błogi spokój zapanował w laptopie. Czyż to nie piękne? Nie musieć niczego sprawdzać, przeglądać, śledzić wiadomości, doniesień, połączeń? 





6 mar 2024

szuflady

otwieram szuflady wypełnione po brzegi 
przeszłością wspomnieniami szpargałami
przeglądam bilety wstępu i karnety
nie pamiętam już do czego dawały przepustkę
ale świadczą że byłam gdzieś i po coś
stare zdjęcia też są dowodem istnienia
zapomnianych miejsc i nieznajomych twarzy
ten obrazek z dedykacją tworzył więzi
między nami a tamta porcelanowa figurka
dziewczynki śledziła nasze spojrzenia
i chowała do koszyczka urywane słowa
między książkami chowają się kartki
z wyblakłym tekstem pozdrowień
życie rozpisane na strzępy rupieci
spakowane do worka na  śmieci
nowa twarda rzeczywistość nie pomieści
ulotnych lat spisanych na straty 

18 lut 2024

Postęp do tyłu

    Mamy liniowy przyrost informacji w Internecie, a ilość bzdur rośnie wykładniczo. Jedną z nich jest lansowane przekonanie, że wiedza i umiejętności są dane na zawsze i nie trzeba ich utrwalać, powtarzać ani pogłębiać. Bo są. Niestety, nie są. Bywają i znikają. Najpierw jest oczywiście problem z ich nabyciem. Mózgi młodego pokolenia nie działają inaczej, jak to próbują przekonywać zwolennicy nowinek i radośni twórcy futurystycznych wizji człowieka-cyborga. One po prostu nie działają, bo zostały rozregulowane. Nie potrafią się skupić na jednym konkretnym bodźcu, tracą umiejętność czytania dłuższych tekstów, ba, dłuższego zdania nawet. Neuropsychologia jest bezlitosna w diagnozie współczesnych możliwości umysłowych młodego pokolenia. Czytanie i liczenie nadal, jak od wieków, są podstawowymi umiejętnościami pozwalającymi rozwijać inteligencję i cały potencjał intelektualny. Rzecz jasna czytanie i liczenie w sposób pogłębiony. A więc nie po łebkach, nie na odwal, nie prosta rachunkowość, tylko ze zrozumieniem znaczeń metaforycznych. Tymczasem młode pokolenie metafor po prostu w tekście nie widzi a najczęstsze pytanie po obejrzeniu ekranizacji "Chłopów" dotyczyło sposobów zabezpieczania się Jagny przed ciążą. 
     Nacisk na kreatywność wyrządza edukacji szkolnej katastrofalne szkody. Uczeń ma być kreatywny, a nie wkuwać szablonowe definicje, schematy i wzorce. Podstawowy błąd myślenia! Bo na czym polega kreatywność?  Na znajdowaniu nieszablonowych rozwiązań, zwłaszcza  nowych sytuacjach. Jak jednak znaleźć NOWE rozwiązanie, jak się nie zna starych dotychczasowych? Jak się zachować w nowej sytuacji, nie mając podstawowej wiedzy, nie umiejąc rozwiązywać sytuacji prostych i banalnych? Brak wiedzy o tym, co było, co wynaleziono dotąd, jakie rozwiązania stosowano, prowadzi do regresji podstawowych umiejętności. Zanika umiejętność odnajdowania się w lesie, bo brakuje wiedzy o sposobach odczytywania znaków przyrody, a są miejsca, gdzie nie ma zasięgu dla GPS i sztuczna nawigacja nie pomoże. Brak utrwalania dotychczasowych rozwiązań i stawianie na kreatywność, aby broń Boże nie przeciążać młodych umysłów wiedzą, to droga do wyważania otwartych drzwi. Za jakiś czas może się okazać, że po raz kolejny ktoś wynalazł koło, bo zapomniano, że ludzkość wymyśliła je dawno temu. 

9 lut 2024

Odwiedziny w PRL-u

        W ubiegłym roku Lublin jako pierwszy w Polsce uzyskał tytuł Europejskiej Stolicy Młodzieży.  Miało się dziać dużo, młodzież miała królować na ulicach, dla młodzieży miały postawać nowe propozycje ze strony instytucji kulturalnych i organizacji. Czyli Lublin miastem młodości w każdym calu? Zapewne tak też było. A jak nie było cały czas, to bywało często. Można więc oczekiwać, że miasto od strony ulicy, od strony infrastruktury również odmłodziło oblicze. 
         Po czym jednak młodość lub młodzieżowość miasta rozpoznać? Po poetyckich graffiti na budynkach szkół? Te, owszem, przyciągają uwagę, zachęcają do krótkiej chociażby refleksji nad urodą poetyckiego słowa, może też przywołają wspomnienia z lekcji polskiego, na których omawiało się wiersze Czechowicza, Anny Kamieńskiej, Julii Hartwig,  Józefa Łobodowskiego. A może właśnie nie omawiało i patrząc na wiersze wyeksponowane na elewacjach warto dowiedzieć się, kim byli ich twórcy. Obawiam się, że wspomniane wyżej nazwiska raczej starszemu pokoleniu prędzej coś powiedzą niż współczesnej młodzieży.  Niekoniecznie więc zjawisko poezji na ulicy, na budynkach jest oznaką współczesnej młodości. Nie jest to też ewenement młodzieżowej postawy życiowej właściwej dla naszych czasów. Raczej realizacja futurystycznych haseł sprzed stu lat, gdy Bruno Jasieński wzywał w manifeście do wyjścia artystów na ulicę i głosił potrzebę organizowania poezokoncertów pociągach, tramwajach, jadłodajniach, na placach i dworcach, w parkach i na balkonach. 
        Jaka ulica będzie wic dzisiaj oznaką młodzieńczości miasta i społeczeństwa? Czy wystarczy brak na przestrzeni kilku kilometrów kiosków, w których można by było kupić gazetę i zwykły papierowy bilet na miejską komunikację? Podczas ostatniej bytności  Lublinie przeszłam trzy km piechotą w poszukiwaniu takiego kiosku. Nie ufam biletomatom stojącym przy przystankach, a tym bardziej automatom wewnątrz pojazdów. Oszukują, zawieszają się, nie wydają reszty, nie drukują biletów. Są bardziej awaryjne niż poczciwa kioskarka odrywająca kartoniki. Z tego punktu widzenia faktycznie, nie jest to miasto dla starych ludzi, którzy wolą kontakt w okienku z żywym człowiekiem, chociaż do starych się jeszcze nie zaliczam, skoro nie posiadam uprawnień do zniżek dla seniorów. 
        Nie wystarczy też wybudowanie nowoczesnego pięknego dworca z darmowymi toaletami, żeby uznać całość urbanistyki miejskiej za nastawioną na młodzieżową nowoczesność. Nawet jeśli postawiono w nim automaty z napojami. To wszystko jest niczym w obliczu potrzeb tak prozaicznych jak zjedzenie posiłku i nocleg. Pełne dania obiadowe i szykowane na wynos nadal dostępne są w tradycyjnych barach rodem sprzed dziesięcioleci. Nie wyobrażam sobie wziąć kebaba na wynos jako kolację do pokoju hotelowego. Toteż istniejące od czasów moich studiów, a więc od lat co najmniej trzydziestu pięciu, bary i knajpki, nawet jeśli większość z nich, zwanych wówczas barami mlecznymi, padła, nadal mają wzięcie. Na Lubartowskiej, na Królewskiej, w Alejach Racławickich stołują się stali mieszkańcy i przyjezdni, chcąc zjeść tradycyjne dania. Można dostać obiadową porcję na wynos, można wziąć sałatkę do kolacji. Nawet układ stolików nie zmienił się tak bardzo. Tyle tylko, że w tradycyjnym menu dodatkowo pojawia się na przykład zapiekanka, pizza lub tortilla. To ukłon w stronę młodszej klienteli, a poza tym królują pierogi, naleśniki, kotlety, kopytka, pyzy, surówki z kapusty,  śledziowe, warzywna sałatka. Nawet kotlety jajeczne, jak za dawnych czasów. Tylko ceraty na stolikach brakuje i aluminiowych łyżek. W tym aspekcie PRL się skończył. 
         Przetrwał za to w hotelu Szukając noclegu zameldowałam się w hotelu, co prawda bez gwiazdek (a może i miał, ale nie widziałam), żeby za bardzo nie wydrenował moich zasobów finansowych, za to z jednoosobowymi pokojami z łazienką i z windą. Pokój - czysty PRL. Szafa w przedpokoju z trzeszczącymi drzwiczkami. Do spania wygniecione i wklęsłe od wieloletniego używania tapczany. Dodatkowe koce w kratę z widocznym zmechaceniem. Tylko łazienka na oko widać, ze młodsza od reszty, chociaż armatura zaśniedziała i już szorstka, a wąż od prysznica rozszczelniony. Na szczęście ciepła woda była. I saszetki z hotelowymi porcjami szamponu i mydełka. Telewizor płaski na ścianie, nie włączałam. Za to telefon - zabytek, ze słuchawką i wciskanymi guzikami. Aż chciało się dotknąć, odświeżyć dłonią pamięć kształtu i gładkość plastiku. Z okna widok na znajome budynki i ulicę, która aż tak bardzo się nie zmieniła, poza tym, że nie ma na niej kiosku, bo w większości miasta już ich nie ma. Gdzieniegdzie jeszcze stoją zabite na głucho, pomalowane przez graficiarzy, a w innych miejscach już rozebrane do cna,  wywiezione, zniknęły z ulicznego pejzażu. 
        Cóż z tego, że powstają nowe osiedla, domy, kościoły, instytucje? Zmieniają się niektóre punkty orientacyjne, ale tam, gdzie była jednostka wojskowa, jest nadal, tylko mniejsza. Część budynków, koszar wojskowych przejęła Politechnika, część inni właściciele. Zmieniło się tylko ostrzeżenie na płocie. Dawniej był zakaz fotografowania wojskowych obiektów, a  teraz zakaz latania nad nimi dronem. Ot, cała nowoczesność. 
        

1 lut 2024

Konwaliowe dzwonki

     W styczniu wreszcie dokonano uroczystego podsumowania II Pedeutologicznej Wiosny Poezji 2023.  Z tej okazji zaprezentowano też pokonkursowy tomik Konwaliowe dzwonki. Jako osoba wyróżniona czekałam, nie wiedząc, który mój wiersz znalazł się w antologii. Jest nim krótki wiersz Pawełek zdobywa świat.  Podobnie jak ten wiersz, także inne są w antologii przepięknie zilustrowane. Solidna książeczka w twardej okładce zachwyca solidnością wydania i kolorami. 



Pawełek zdobywa świat

z rozsypanych kredek wybiera kolory świata
zielonej nadziei i słonecznej radości
Pawełek już wie o czym szumią wierzby na miedzach
i dlaczego jesieni spadają jabłka
uważnie słucha gdy nauczycielka objaśnia
co znaczy przestrzeń aż po horyzont
maluje  niej swój własny dom
z niebieskim dachem marzeń
i dużymi oknami ufnych spojrzeń
Pawełek wróci do domu jak zdobywca
z plecakiem codziennych skarbów:
uśmiechem Dorotki ze szkolnej ławki
i dyplomem za najładniejszy rysunek


Konwaliowe dzwonki. II Pedeutologiczna Wiosna Poezji APS 2023. Wydawnictwo Akademii Pedagogiki Specjalnej. Warszawa 2023. 

29 sty 2024

Jeszcze świąteczne światełka

     Odkąd pamiętam, świąteczne iluminacje, w tym choinkowe światełka włączano do święta Matki Bożej Gromnicznej, czyli do drugiego lutego. Co prawda, trudno utrzymać żywą choinkę tak długo, zwłaszcza gdy nie jest to forma ukorzenionego w doniczce drzewka, ale czasami się udawało. A odkąd część ludzi przerzuciła się na choinki sztuczne, problemu być nie powinno. Tymczasem dowiaduję się, że niektórzy już powyłączali ozdoby, które zawiesili gdzieś przy domach, na balkonach, na drzewkach w ogródku. Z reguły była to cicha rywalizacja, kto piękniej ozdobi i świecenie trwało jak najdłużej. Czemu czas ten zaczyna się skracać? I kto go skraca? Nie wiem, ale miejska iluminacja świąteczna w Lublinie nadal przypomina o magicznym czasie Bożego Narodzenia aż do Święta Ofiarowania, zwyczajowo zwanego Gromniczną. 


choinka nie zmieściła się w kadrze



aniołowie przy Trybunale i na deptaku rywalizują, kto głośniej zatrąbi


A tej romantycznej parze mróz niestraszny


karuzela gra i kręci się


światła nad Starym Miastem

22 sty 2024

O roztoczańskim śpiewie w "Listach z Daleka"

      W najnowszym grudniowo - styczniowym numerze Listów z Daleka znalazł się  fragment  pracy Z Kraszewskim pod ręką. Obszerny tekst liczy 20 stron, jeszcze nigdzie nieopublikowany w całości, pojawia się fragmentami tu i tam w zależności od tego, co kogo interesuje. Opublikowany w Listach z Daleka fragment, opatrzony w oryginale numerem 7, jest przedostatni. Każdy bowiem fragment tworzy odrębną całość i można opublikować niezależnie jako samą w sobie odrębną opowieść. Zapraszam więc do czytania.


Z Kraszewskim pod ręką (fragment)

Śpiewy ich częściej smutne, czasem są aż nadto wesołe i bezwstydne! Ale jakaż w nich poezja! Jakie proste a mocne wyrażenia z głębi duszy! Znać, że je z serca wyrwały wesele lub smutek, że je śpiewali, nie pisali, rodzili, nie komponowali.

                                   (Józef Ignacy Kraszewski, Wspomnienia Wołynia, Polesia i Litwy.) 

Jadąc wczesnym rankiem busikiem ze stolicy województwa, próbowałam odespać całonocne wrażenia Lubelskiej Nocy Kultury. Mimo wysiłków, nie udało się uniknąć wysłuchania jeszcze jednego koncertu, a właściwie jego zapowiedzi w co najmniej 80 decybelach. Dlaczego aż tyle? Bo busik był mały, a chłopisko wielkie. Chłopisko wsiadło na jakimś  przystanku po drodze. Może to była Zielona, może Giełczew. Lat około 40. Elegancko ogolony. Mimo wczesnej porannej pory zapowiadało się na upalny dzień, więc miał jasną koszulę z krótkim rękawem i wyelegantowane ciemne spodnie. Typowy strój kościelny. Łatwy do rozpoznania na prowincjonalnej wsi. Po paru kilometrach zadzwoniła komórka. Jego komórka. I się zaczęło.

- Ha, no co? Tak, jade, za ruro jade. Za to, com do naprawy dał. Tak? Co?...  Aaa, nie, nie ma sprawy, bede,  na pewno bede, tylko sprawdze, jak działa. Kiedy?... Aha, nie, tak... dam rade, bede mioł, tylko sprawdze. Obiecywoł zrobić i jade. A co, jeszcze dzisioj wróce z tubom i zdąże. Kto chcioł?... Na którom? ... Bede, na pewno bede, wróce i hukniemy marsza! Wszystko bedzie, zagramy,  ja z tubom zdąże, tylko czy trompka bedzie? ... Bedzie? To git, bo by nas mało było. A kto jeszcze?... To dobrze, dobrze... tak... ja gotowy bede i tuba tyz!

No i co, szanowni zaspani pasażerowie busa? Chłopina jechał po odbiór z naprawy tuby, ponieważ gra w orkiestrze dętej. Takie orkiestry tu w okolicy są znaną tradycją, chociaż niestety zanikającą. Może on i nie umie wysławiać się literacką polszczyzną, ale nuty zapewne zna lepiej niż niejeden licealista z aspiracjami należenia do elity tego kraju. Znam  kilku takich orkiestrantów i wiem, że wielu z nich gra z nut, a nie tylko ze słuchu, choć to prości ludzie i często nawet matury nie mają.  Orkiestry składają się z kilku do kilkunastu osób. Można je usłyszeć na wszelakich uroczystościach kościelnych i gminno-strażackich. Na wielkanocną Rezurekcję warto wstać dla samej takiej orkiestry grającej podczas procesji. A echo niesie jak nie przymierzając koncert Wojskiego na rogu. Bez nagłośnienia! A jak na uroczystościach na cmentarzu poległych co roku z sercem zagrają "My, Pierwsza Brygada", cała wieś płacze.

Gleba jałowa dla upraw może być całkiem żyzna dla artystów, a wiatr hulający po bezdrożach albo świszczący przez leśne ścieżki stanie się pierwszą nutą ludowego śpiewaka i pierwowzorem kompozycji. Od Godziszowa, przez Dzwolę i Kocudzę w powiecie janowskim, do Łukowej w powiecie biłgorajskim można przeciągnąć niemal linię prostą biegnącą na ukos od północnego zachodu do południowego wschodu przez Lasy Janowskie i część Puszczy Solskiej. Niedaleko stąd, właściwie na odległość jednego rzutu okiem zaczyna się pagórkowate Roztocze. Jest to lubelskie zagłębie muzyki ludowej, a linia Godziszów - Dzwola - Kocudza - Łukowa leży w samym jego centrum.

To stąd pochodzi łukowski zespół śpiewaczy, który jako jedyny zdobył czterokrotnie Złotą Basztę podczas Festiwalu w Kazimierzu Dolnym. Stąd - na terenach między Janowem Lubelskim a Biłgorajem - wywodzi się unikalny w skali nie tylko polskiej instrument muzyczny: suka biłgorajska, zrekonstruowana przez Zbigniewa Butryna z Janowa Lubelskiego i  profesor Marię Pomianowską, która od 2010 roku prowadzi na Akademii Muzycznej w Krakowie jedyną w Polsce klasę nauki gry na tym instrumencie. Suka biłgorajska doczekała się nie tylko nobilitacji akademickiej. Otóż jest ona jednym z ulubionych instrumentów specjalnie zamawianych na... japońskim dworze cesarskim, a jej entuzjaści  uczą się nie tylko na niej grać, ale i śpiewać biłgorajskie pieśni!!

Nie liczyłam, ilu stąd wywodzących się muzyków, śpiewaków, instrumentalistów zdobywało nagrody w Kazimierzu. Tegorocznym laureatem Złotej Baszty został męski zespół śpiewaczy z Bukowej.  Wielu z nich to autentyki in crudo. Rocznikowo - przedwojenni lub urodzeni podczas wojny; średnia wieku na oko 70 lat, a i tak chyba zaniżyłam. Głosy potężne, muzyka od serca, opowieści dowcipne, dusze szerokie. W śpiewie pań z Łukowej, czterokrotnych laureatek Baszty, wciąż słychać przedniojęzykowo-zębowe „ł”, chociaż nie we wszystkich wyrazach, w niektórych, w bardziej archaicznych. Zespół śpiewa cykle pieśni weselnych, od historii narzeczeństwa, ślubu, błogosławieństwa rodziców, po dramatyczną historię utopionego wianka.

Janina Chmiel z Wólki Ratajskiej (gmina Godziszów) to zdobywczyni Złotej Baszty śpiewaczej w 2006 roku oraz wielu nagród w konkursach tanecznych. Kobieta krucha, skromna, można powiedzieć nawet  nieśmiała, ale głos ogromny, potężny aż ściany wydają się za ciasne. Toć przecież te pieśni tęskne dostosowane są do szerokich pól, do  przestrzeni,  a słowa nieść się powinny daleko. I pani Janina tak właśnie śpiewa, żeby głos doleciał aż po horyzont. Jej głos niezwykle charakterystyczny, ciemny, chwytający za serce. Bardzo tęskne pieśni. I bardzo archaiczne kolędy, jakich w życiu nie słyszałam. W każdym razie w śpiewnikach oficjalnych ich nie ma. Może u Oskara Kolberga trzeba  by sprawdzić.

 Iwona Danuta STARTEK Biłgoraj, Polska 

Od Autorki: Jest to fragment pracy nagrodzonej w XXXIX Ogólnopolskim Konkursie im. Józefa Ignacego Kraszewskiego, Biała Podlaska - Romanów 2023.


Listy z Daleka. Pismo ogólnoświatowego korespondencyjnego klubu polskich migrantów. Periodyk społeczno-kulturalny i literacki. Grudzień 2023 - styczeń 2024. Nr 143. Str. 22 - 24. 

18 sty 2024

dziś jest czwartek

dziś jest czwartek
wielkie plany otwarte
przed weekendem planer shopping
że nie powstydziłby się Chopin
walizek sześć i kufer z nutami
na Majorkę wyekspediowanych
jeszcze piątek zatrzyma w pracy
a już o sobocie marzą rodacy
bo już czeka wielka zabawa
puchar wina dobra strawa
trwa szaleństwo karnawału
a życie toczy się pomału
w zimowy niedzielny poranek
trudno otworzyć powieki zaspane
zasypało zawiało śnieg po same progi
piaskarki i pługi przecierają drogi
a tobie śniegowce i łopata
dzień wolny w zimowy czas skraca
pożyteczne z przyjemnym to para dobrana
na pohybel poniedziałkom ulepisz bałwana


12 sty 2024

Rzeczy zapomniane

         Psychologia od lat bada procesy zapamiętywania i zapominania. Każdy na własnej skórze przechodzi przez wszystkie etapy mechanizmów uczenia się. Jak to się dzieje, że określone stany wyjściowe prowadzą do konkretnych efektów? Inteligencja, aspiracje, emocje, pamięć, osobowość i temperament? Jeszcze inne?... Nie bez powodu ludzkość wymyśliła pismo, jako formę utrwalania wiedzy, na co zresztą początkowo zżymał się Platon sądząc, że osłabi to możliwości ludzkiej pamięci.  

      W starym zeszycie z notatkami z psychologii znalazłam dwa wykresy krzywej uczenia się: jedna to wznosząca się łagodnie i sukcesywnie, a druga wznosząca się etapowo. Której odpowiada uczenie się utworów muzycznych, a której wierszy na pamięć? Jak daleko odeszliśmy od dawnych sposobów notowania czegokolwiek, nawet w tak podstawowej kwestii jak kalendarz, jak w przypadku jarmarków w mieście, w którym na początku XVII w. były cztery jarmarki na cztery pory roku, a w niecałe sto lat później osiem w dni świętych patronów: na Trzech Króli, na św. Macieja, na św. Jerzego, na Boże Ciało, na św. Magdalenę, na Przemienienie Pańskie, na św. Wincentego i na św. Mikołaja. A dzisiaj odbywają się dwa razy w tygodniu. Kto pamięta dziś wszystkie 26 zawodów wymienianych przed pierwszą wojną światową, wśród których był na przykład zawód muzykanta: był nim dudarz. 

        Znalazłam też dawne nazwy ulic i ich dzisiejsze odpowiedniki. Na przykład dawna Morowa to dzisiejsza 3-go Maja, a Radzięcka dziś  nosi godną nazwę Stanisława Moniuszki, a główna biegnąca przez całe miasto i dzieląca je niemal na pół nosi miano Tadeusza Kościuszki. Tylko Szewska pozostała Szewską, chociaż szewców na niej od dawna nie ma. 

      Ho, ho, jakie cuda z niepamięci wydobywam ze starego zeszytu. Wiersz Zygmunta Rumla ku czci pracowników tajnych drukarni,  program konferencji naukowej z 1992 r. w siedzibie MON w Warszawie (o matko jedyna, co ja miałam wspólnego z MON-em?!), a wśród prelegentów Jan Gozdawa-Gołębiowski (zm. w 2013 r.), Zbigniew Gnat-Wieteska. Z jeszcze dawniejszych dziejów (i zapisków) wyłania się postać Dymitra herbu Korczak, znany jako Gorajski. Ale Dymitr pochodził z Rusi Czerwonej. Korczakowie otrzymali olbrzymie nadania królewskie, dzięki którym zgromadzili w swoich rękach klucze: klecki, gorajski, kraśnicki, szczebrzeski i stojanicki.  Posiadłościami  podzielili się bracia Dymitr i Iwan. 

       Na koniec zagadka ze starego studenckiego zeszytu. Pod notatkami znalazłam takie szyfrowane znaczki:

W 7399

EO 298990

EO 315095

B 104173

B 131478

A na koniec H IV

Czy ktoś starej daty (równie starej jak ja) będzie kojarzył, co to takiego. Że też ja to zapisałam! Toż to prawie dokument.