31 gru 2021

nieznany język

mów do mnie jasno
zwyczajnie
bez tych tajemniczych znaków
nie ukrywaj się w ognistym krzaku
powiedz prosto w oczy
czego chcesz
nie każ wróżyć z trzepotu skrzydeł
nie syp piaskiem w oczy
mów jasno i prosto
nie twórz łamigłówek 
nie do rozwikłania
mów jednoznacznie
"tak tak" "nie nie"
nie starczy mi życia na rozszyfrowanie
wiadomości ukrytych w liściach drzewa
zgłębienie sensu tajemnych śladów
co znaczą twarze ludzi wokół
co znaczą teksty
nicowane od wieków
jakie przesłanie wznoszą na skrzydłach jaskółki
dobrą czy złą nowinę ukrywasz we mgle
mów do mnie prosto i jasno
nie każ snuć domysłów 
w poczuciu marnowania czasu

i przede wszystkim
nie przemawiaj do mnie przez śmierć
tego języka nie rozumiem

22 gru 2021

Ucieczka?...

   Czasami wydaje mi się, że całe moje życie jest ucieczką przed banałem. 

S.H.

14 gru 2021

Muzyczna moc przyciągania?

         Internet wciąż mnie zadziwia. A właściwie jego użytkownicy.  Najbliżej mi do rzekomego powiedzenia Stanisława Lema: "nie wiedziałem, że  na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie zajrzałem do Internetu". Rzekomego, gdyż tak naprawdę Lem wcale tego nie powiedział, chociaż zgubny wpływ internetu na ludzki mózg przewidział dość precyzyjnie. Niemniej zacytowane powiedzenie oddaje istotę rzeczy. Mnożący się poprzez media społecznościowe idiotyzmy są, delikatnie mówiąc, denerwujące, a jeśli nie chcemy ulegać negatywnym emocjom, możemy przynajmniej się dziwić. 
       Zdarzyło się, że szukając czegoś, zajrzałam na kilka muzycznych wrzutek na YouTube.  Fenomen liczbowych odsłon tak mnie zafrapował, że niemal zapomniałam czego szukałam.  Darujmy sobie Bacha, a nawet popularniejszego w szerszych kręgach Mozarta. Wykonawcy ich kompozycji nie mają czym się chwalić. To zaledwie dziesiątki tysięcy - w najlepszym razie - odsłon. Pocieszające, że czasami tym liczbom dorównuje nasz Chopin. To jednak zależy w dużej mierze od będących na topie wykonawców. niekoniecznie dobry wykonawca przyciągnie słuchaczy. Przyciąga  popularne nazwisko i... pochodzenie.  Japońscy i koreańscy wykonawcy mają większą widownię niż najlepszy interpretator z Włoch czy Polski. 
       Nie chcę jednak patrzeć na ten fenomen z perspektywy patriotycznej dumy z Chopina, tak naprawdę jedynego kompozytora o niezaprzeczalnej międzynarodowej rozpoznawalności. Nawet jeśli niektórzy uważają, że był Francuzem. Zadziwiające okazały się inne wyniki. Po raz pierwszy zdumiał mnie pięćdziesięciomilionowy wynik popularności występu pewnej profesjonalnej pary tanecznej, aczkolwiek sama muzyka jest porywająca a taniec energetyczny.  Mnie akurat interesował sam utwór, dosyć klasyczny, choć o proweniencji latynoamerykańskiej, co samo w sobie już jest okolicznością wpływającą na popularność. Zapewne więc to występ pary tanecznej spowodował skok na 50 milionów odsłon. 
        Cóż to jednak znaczy wobec trzykrotnie większej popularności pewnego kompozytora i jego krótkiego utworu, którego kompletnie nie znałam. Kiedy jednak spojrzeć znowu na pochodzenie, rzecz staje się całkiem jasna. Muzyk pochodzi z Korei Południowej. Niemniej nie wystarczy samych Koreańczyków (ponad 50 mln), aby nakręcić spiralę zainteresowania do 140 mln odsłon. Nawet jeśli przyjmiemy, że ci, którzy tego słuchają, mogli i zapewne sięgali po nagranie kilkakrotnie. Nie wszyscy jednak, od każdego oseska po stuletniego starca korzysta z Internetu. Toteż zapewne wpływ na wynik mają również słuchacze ze świata, cała międzynarodowa społeczność użytkowników sieci. No cóż, utwór jest w sumie dosyć prościutki. Kilka delikatnych i melodyjnych taktów na fortepianie, których odbiór nie sprawia trudności i nie wymaga intelektualnego czy muzycznego wyrobienia jak choćby dzieła klasycznych kompozytorów, że o takim choćby Messiaenie nie wspomnę. Rzeczonego południowokoreańskiego autora trzyminutowego utworu wysłuchałam, żeby wyrobić sobie opinię. Za pierwszym razem wysłuchałam utworu od początku do końca, za drugim znudziło mnie w połowie. Trzeci raz już nie podeszłam. 
       Ale przy okazji śledzenia różnych nagrań odkryłam, że jeszcze wyższy wynik ma, a raczej mają pewni wykonawcy z Europy. Ponad 150 mln odsłon pewnej wzruszającej arii wykonywanej w duecie. Ten przynajmniej utwór ociera się o klasykę. Jest piosenką, ale wykonywaną profesjonalnym aparatem głosowym właściwym dla opery. Chwytliwość tytułu i łzawość tekstu trafia do serca wielu milionów słuchaczy, którzy dają się ponieść emocjonalnemu zachwytowi. W porządku, mają do tego prawo. Trochę jednak na wyrost są te peany w komentarzach sugerujące, że niczego lepszego i cudowniejszego na świecie nie ma. Oczekiwałabym pokory: przyznania, że ktoś po prostu niewiele więcej słyszał, więc nie zna., nie natrafił na cos równie, a może i bardziej doskonałego. 
       Ale i te setki milionów nie znaczą wiele w porównaniu z odsłonami miliardowymi. Jeden miliard dawno pobity, teraz liczymy dwa, trzy, cztery miliardy odsłon. Istnieją nawet rankingi utworów z największą liczbą odsłon. Wynikałoby z tego, że co najmniej połowa ludzkości je zna. Nawet więcej niż połowa. Muszę przyznać, że w takim razie należę do mniejszości, bo żadnego utworu, są to raczej piosenki, z miliardowym wynikiem nie znam, nie słuchałam, nie kojarzę.  Nawet gdy już podejmując ten temat szukałam, które to są, nie odsłuchiwałam ich, porównując tylko liczby.  To już zupełnie poza moimi zainteresowaniami i poza pojemnością tego blogu. Przekracza to też granice mojego rozumienia. Monteverdiego gra się do dziś od czterystu lat, Bacha od lat trzystu. Czy te efemeryczne wytwory popkultury przetrwają taki sprawdzian czasowy? Bardzo wątpię. 

7 gru 2021

Tadeusz Różewicz - podróżnik

Literaccy patroni roku 2021

 Tadeusz Różewicz - podróżnik

       Stulecie urodzin poety i ogłoszony z tej okazji Rok Tadeusza Różewicza to kolejny przyczynek do przypomnienia jego sylwetki, twórczego dorobku oraz do odkrywania nieznanych szczegółów, które kształtowały osobowość jednego z największych twórców polskiej literatury. 

          Najbardziej znane jego utwory poetyckie weszły do kanonu lektur szkolnych, a w teatrach wciąż gra się jego „Kartotekę”  czy „Kartotekę rozrzuconą”.  W powojennym niejako drugim debiutanckim tomiku „Niepokój” (1947) Różewicz zaskoczył czytelników i krytyków nowatorskim ascetyzmem formy poetyckiej, którą od jego nazwiska nazwano wierszem Różewiczowskim.  Znajdują się w tym tomie wiersze, które wstrząsnęły kreacją bohatera okaleczonego przez wojnę: „Ocalony”,  „Lament” , „Matka powieszonych”.  Poeta jeszcze wielokrotnie potrafił pokazać, że nie zamyka się w jednej skostniałej artystycznej formule, dlatego też jeden z późniejszych jego tomów pt. „Matka odchodzi” został uhonorowany w 2000 r. Nagrodą Nike. 

         Na ogół jednak się zapomina, że Różewicz poza poezją i dramatami z powodzeniem pisał też reportaże, zwłaszcza w początkowym okresie drogi twórczej, z czym wiązały się liczne podróże. W latach 1948 – 1968 mieszkając w Gliwicach, zanim na stałe przeniósł się do Wrocławia, podejmował podróże po Polsce i do wielu krajów i miast świata. Był między innymi w Pradze, Budapeszcie, Wiedniu, Paryżu, Wenecji, Florencji. Jeździł do Skandynawii, a nawet do krajów Azji, Chin i Mongolii.

          Podróżując po Polsce, dla potrzeb reportażu Różewicz na przykład mieszkał przez tydzień w hotelu robotniczym w  Dąbrowie Górniczej, a pisząc cykl artykułów „Most płynie do Szczecina” przez kilka tygodni płynął wraz z załogą barkami „Lignica”, „Lompa” i „Danusia”, które ciągnęły Odrą elementy mostu wybudowanego w Zabrzu dla Szczecina.  Możemy w nim znaleźć taki na przykład fragment z życia „na rzece”, pasujący atmosferą do filmu „Rejs” : „Od Wrocławia holuje naszego stalowego mamuta smukła, lekka i misterna „Danusia” (motor 45 KM).  Biedne konie mechaniczne drżą z wysiłku. Jedziemy, płyniemy, a właściwie idziemy „piechotą” po dnie, szorujemy po kamieniach. Żeby tylko śruba się nie urwała”.

           Natomiast z krajów Azji napisał reportaże „Sen kwiatu, serce smoka”, „Dwa skoki i już Pekin”,  „Niemowa w Mongolii”.  W 1950 roku cykl reportażowy, który ukazał się w 1953 r. pod tytułem „Kartki z Węgier”,  pisał poeta podczas rocznego pobytu w Budapeszcie.  Uczył się tam wówczas nawet języka węgierskiego.

           W jednym z wywiadów Różewicz wspominał, że jego reportaże czytał Ryszard Kapuściński , który dziwił się tej mało znanej odsłonie twórczości poety i dramaturga: „ dziwił się, że ja zaczynałem jako reporter. Bo Kapuściński wtedy bodaj wiersze pisał, a ja reportaże. Bo zależało wtedy, kto na czym mógł zarobić….” – z sobie właściwym dystansem podsumował Różewicz.     

                                                                                                                                                             Iwona Danuta Startek      


Listy z Daleka,  nr 133, październik - listopad 2021


1 gru 2021

u schyłku dnia

u schyłku dnia


to miejsce odchodzi zabierając ze sobą duchy mieszkańców

ten który sadził gruszę odszedł z workiem tajemnic swojego czasu

za nim wyruszył ten który pamiętał kto gruszę sadził i jadł jej owoce

ciepło bosych stóp pamiętane przez ścieżkę do starej chałupy

i schodek piaskowca młyńskiego koła pod progiem 

zmyły wielokrotne deszcze

w liściach ucichło wołanie tej która mlekiem karmiła dziecko

została tetrowa pielucha poszarpana  przez wiatr

jakie rosły tu kwiaty kiedy stękały cebry pełne wody?

umykające w trawie koniki polne

próbują zaprowadzić mnie w tamtą stronę

gdzie przeszłość rozpina się na  opowieściach

choć nieodległa staje się coraz bardziej  obca

 

22 lis 2021

jesienny konkurs haiku u Eddiego

temat - jesień w ogrodzie

#
poranny szron
ostatnie nasturcje
straciły fason

14 pkt, 5. miejsce


#
cisza nad stawem
ostatni klucz gęsi
za horyzontem

11 pkt, 4. miejsce


26 paź 2021

jesienne impresje - haiku

spadają liście
ogrodowe ścieżki
znikają


liście pod drzwiami
szur szur po kostki
szeleści 


drzewo łysieje
opuszczone gniazdo
spadło z liśćmi


krzyk nad polem
samotna gęś
zgubiła klucz


przymrozek
w wiadrze z  deszczówką
lodowa tafla


wieczorne chłody
coraz wcześniej
dym z kominów



24 paź 2021

haiku

   ogień na niebie
   jesienny zachód słońca
   w dymie z kartoflisk

14 paź 2021

rzecz o oświacie

Oświata nie jest rzeczą prostą ani małą,

Nie tak łatwo jest rządzić, jakby się zdawało,

Gdy drugich wiek, doświadczenie, cnoty, obyczaje,

W pogoni za sukcesem nikt już nie uznaje;

Jak na szalach się ważą losy przyszłe szkoły,

Gdy polityka z ekonomią zysku siadają za stoły:

Komu dać, komu zabrać, budować czy zamykać?

Nim się zadecyduje, wpierw warto poczytać

Jak to dawniej w Rzeczpospolitej bywało,

Kiedy Komisję Edukacji Narodowej budowało

Polskie społeczeństwo zwane oświeconym,

Pisanie podręczników zlecając uczonym,

O język ojczysty zadbano obyczajem nowym:

Stał się obowiązkowy jako język wykładowy.

Dziś znowu wypada jak przed ponad dwustu laty

Wnikliwie się pochylić nad kształtem oświaty.

W ten dzień Świętem Edukacji nazwanym

Przez szacunek dla wiedzy, wszystkich tu zebranych

Zapraszamy na radosne uczczenie Oświaty:

Bowiem naród na tyle tylko będzie bogaty,

Na ile otwartych umysły obywateli

Gotowe doświadczeniem i wiedzą się dzielić.

9 wrz 2021

haiku wrześniowe

stuk orzechów
jesień coraz bliżej
domu


żółcieje
spóźniony kwiat dyni
w ogrodzie


poranna rosa
stawiam przy piecu
przemoczone buty

25 sie 2021

Aforyzmy 21

Wyobraźnia jest protezą ułomnej rzeczywistości. 

Im mniej zaufania do ludzkiego rozumu, tym więcej przepisów i paragrafów.

Niektórzy najbardziej się boją spotkania oko w oko z samym sobą.

We mgle wszystkie koty są białe. 

Czasami lenistwo może uchronić przed popełnieniem życiowego głupstwa.

Światełko w lodówce wymyślono dla nocnych łasuchów.

W trosce o chleb powszedni zapominamy o nakarmieniu duszy.

Pełne plaże przypominają, że miliony lat temu wyszliśmy z wody.

Kto uważa, że posiadł wszystkie rozumy, najpewniej zgubił swój własny.

Wielcy ludzie są wielcy dzięki wielkości swoich dokonań. 




 




13 sie 2021

Prosto z Sopotu


Dyplom wyróżnienia za wiersz:

między nami

 

między nami mówiąc

nic już nie zostanie dopowiedziane

kran zakręcony lanie wody

ucichnie falą niedomówień

między słowami

w alergicznym pyleniu mowy trawy

takie tam półsłówka

od niechcenia wypowiadane na stronie

tajemnicze dla niewtajemniczonych

szemrane prawdy potoczne poliszynela

od słowa do słowa

jak po nitce do kłębka podróże bez wyjścia

kilka słów na poboczu

jak śmiecie w przydrożnych rowach

dalej tylko cisza

jak makiem siał

 

Publikacja  w almanachu pokonkursowym "Miejsce Obecności. Antologia Poetów Sopotu", Sopot 2021.

 



12 sie 2021

wiersz ciechociński

trotuary bulwary dywanowe arterie
splątana mapa spacerowych szlaków
łączy parki i dywanowe Partery Hellwiga
w alei sław nad każdą gwiazdą ktoś się pochyla
pstrykają zdjęcia z czarnej płyty patefonu
głos Carusa niesie się pomiędzy drzewa
srebrne krople spływają z tarniny tężniowej
sznur kuracjuszy rozwija się nieustannie
stuka koń podkowami śmiechy w dorożce
bokiem przemyka cicha zielona ryksza
od rana płoty wzdłuż ulicy Zdrojowej
ubierają się w kolorowe letnie sukienki
zakładają kapelusze wabiąc do zakupów
z otwartych drzwi kawiarni gwar rozmów
miesza się z odgłosem mielenia kawy
i pluskiem fontanny na Skwerze Ekscentryków
pora solankowych inhalacji pod Grzybkiem 
i uśmiechu satyrycznych kossaków w parku
kufer wrażeń zapełnia się bliskim spotkaniem
z dostojnym Konstantym i cichym miłorzębem
czarne łabędzie podejrzliwie podnoszą jedno oko 
na mostek obwieszony kłódkami zakochanych
coraz niżej dzień się chyli w długich cieniach
drży powietrze od cygańskich pieśni
gwar z chodników przenosi się do bankietowej sali
cowieczorna potańcówka obok pijalni czekolady
w Zdrojowym Parku amatorzy arii oklaskują
niestrudzonego uwodziciela który od stu lat
chciałby całować brunetki blondynki 
uzdrowiskowa noc kończy się późno 
gdy świetlne fontanny odtańczą swoje spektakle
a w gałęziach parkowych drzew zasną ptaki

1 sie 2021

Literaccy patroni roku 2021 - Stanisław Lem

Stanisław Lem - krakowski lwowianin

W kolejnej odsłonie cyklu o literackich patronach bieżącego roku warto przypomnieć sobie o twórczości Stanisława Lema. Urodzony w sto lat temu we Lwowie najpoczytniejszy polski twórca science fiction był nie tylko pisarzem. Jego powieści łączą bowiem atrakcyjną fabułę z tematyką filozoficzną, której ważnym nurtem są rozważania o ludzkiej kondycji i przyszłości cywilizacji w perspektywie humanistycznej.  Znamienne, że ostatnia powieść „Fiasko”, wydana w 1987 roku, kończy twórczość beletrystyczną (w późniejszym czasie pojawiło się tylko kilka opowiadań) pisarza, który odtąd koncentruje się na innych gatunkach, jak esej, felietonistyka i krytyka literacka.

Zarówno w powieściach, jak i twórczości eseistycznej i futurologicznej oraz kilku obszernych wywiadach Lem przewidział wiele cywilizacyjnych rozwiązań, które na stałe przeobraziły naszą rzeczywistość. Przewidział na przykład powstanie globalnej sieci informacyjnej, czyli Internet, opisywał wirtualną rzeczywistość (nazywa ja fantomatyką), a mechanerystyka w „Obłoku Magellana” to nic innego jak cybernetyka.  Wielokrotnie negatywnie oceniał upowszechniające się postawy społecznego konsumpcjonizmu prowadzące do nadmiernej eksploatacji zasobów naturalnych. Wiele jego obserwacji i przewidujących konstatacji okazało się proroczych, jak np. przekształcanie według upodobań ludzkiego ciała, które dzisiaj stało się codziennością pod nazwą medycyny estetycznej i coraz bardziej rozwijającej się cyborgizacji człowieka.

Stanisław Lem należy do tych polskich pisarzy, którzy zdobyli niekwestionowaną sławę w świecie. Jego książki zostały przetłumaczone na ponad czterdzieści języków i wydane w łącznym nakładzie ponad trzydziestu milionów egzemplarzy. On sam zresztą był poliglotą, znał język niemiecki, angielski, francuski, rosyjski, ukraiński, a będąc z wykształcenia lekarzem, znał także łacinę. Największą popularnością jego książki cieszyły się w Niemczech (ok. 7,5 mln sprzedanych egzemplarzy) oraz Rosji (ok. 6 mln egzemplarzy). Kiedy jednak Andriej Tarkowski zekranizował w 1972 roku „Solaris”, Lemowi niezbyt się film podobał i ocenił reżysera krótko: „Wy durak!”

Różnorodność jego twórczości, mnogość podejmowanych tematów i wielość stosowanej stylistyki skłoniła słynnego amerykańskiego twórcy Philipa K. Dicka do wysunięcia hipotezy, że pisarz o nazwisku „Lem” nie istnieje, a „L.E.M.” to kryptonim tajnej wywiadowczej komórki komunistycznej. Napisał nawet donos w tej sprawie do FBI. Lem wiedział o insynuacjach Dicka, a właściwie jego chorobliwej manii wzmożonej przez problemy pisarza z narkomanią, toteż jako lekarz wybaczał mu uważając, że to objaw choroby.

W krótkim tekście na potrzeby „Listów z Daleka” nie da się nawet zasygnalizować wszystkich ciekawych wątków związanych z postacią Stanisława Lema. Lista pierwszych wydań jego książek liczy ponad sześćdziesiąt pozycji oraz cztery obszerne wywiady książkowe. Prac na temat twórczości Lema powstało i nadal powstaje tyle, że Jerzy Jarzębski pod nazwą „lemologia” nadał jej status nowej humanistycznej dyscypliny naukowej.  

Dla polskiego odbiorcy szczególne znaczenie, poza czystą twórczością literacką, mają lwowskie wspomnienia zapisane w „Wysokim Zamku”, dzięki którym Lem wpisuje się w krąg kultury kresowego mitu. Podobnie jak wielu innych lwowiaków, jak choćby Wojciech Kilar, od czasu opuszczenia rodzinnego miasta Lem nigdy już nie chciał, mimo możliwości i zaproszeń, Lwowa odwiedzić. W obszernym książkowym wywiadzie „Świat na krawędzi” powracając jeszcze raz wspomnieniami do czasów lwowskiego dzieciństwa i młodości (to we Lwowie bowiem młody Lem zaczynał studia medyczne przerwane przez wojnę), gdy pisarz komentuje powojenne zdjęcia Lwowa,  mówi: „Asfalt położono na placu Mariackim, który się teraz inaczej nazywa – nie wiem i nie chcę wiedzieć jak”.  Na pytanie, czym dla niego jest Lwów, odpowiadał krótko: „Ojczyzną”, a proszony o wypowiedź o Krakowie, gdzie po wojnie – z kilkuletnim okresem emigracyjnym po wprowadzeniu stanu wojennego – mieszkał aż do śmierci, odmówił argumentując: „Jestem lwowianinem i lwowianinem do śmierci pozostanę”. Zmarł 27 marca 2006 roku w Krakowie.


Tekst przygotowany na łamy "Listów z Daleka"

15 lip 2021

ślady

ślady

 

uciekłeś gdzieś w bezpieczne miejsce

ale wiesz była zima zostawiłeś ślady

na pościeli

stygnę

 

moje nogi od lewa do prawa

od brzegu do brzegu jak mewy

oddech kołysze ciemnością

ciszej

 

dla rąk tyle kształtów do zapomnienia

sensoryczna miękkość i szorstkość

pod palcami

zanika

 

słone smaki odpłynęły w rzece Heraklita

może kiedyś sprawdzę dokąd zmierza

strumień

wspomnień

 

dzisiaj nie czekam na twój powrót

łóżko za ciasne dla dwojga

trzymam w kącie wolny materac

jednoosobowy

 

10 lip 2021

Sztuka lektorów filmowych

       Nie ulega wątpliwości, że polscy lektorzy filmowi prezentują najwyższy poziom mistrzostwa językowego. Do tej pory wspominając niektóre filmy, mam w uszach głos lektora, a już filmy przyrodnicze na zawsze zespoliły się z fenomenalnym głosem Krystyny Czubówny. Pamiętam gdy filmy kończyły się formułką "Czytał Lucjan Szołajski", "Czytał Tomasz Knapik", "Czytał Stanisław Olejniczak" i "Czytał Maciej Gudowski". Lektorzy filmowi to elita, do której trudno się dostać z ulicy. Trzeba lat pracy i językowego wyczucia. Oczywiście przede wszystkim potrzebny jest odpowiedni tembr, bez tego ani rusz, ale poza  tym dobra znajomość  niuansów wymowy nazwisk, wyrazów zwłaszcza obcojęzycznych. I teraz się zastanawiam, czy elitarna szkoła polskich lektorów upada, czy  natrafiłam ostatnio na niewypały. Pierwszy poślizg usłyszałam w nazwisku - Derek Jacobi przeczytany jako "jakobi" zachwiał moją estymą wobec sztuki lektorskiej. A drugi dotyczył być może braku tłumaczenia, czyli niewiedzy tłumacza raczej niż lektora. W filmie chodziło o szpital dla trędowatych pod wezwaniem świętego Gillesa, czyli po polsku powinno być świętego Idziego. Lektor przeczytał "gajlsa" - no kuriozum całkowite. Jeżeli już w oryginale, to chyba po francusku Gilles czyta się jako "żil". Niemniej chodziło w tym wypadku o postać świętego, jako patrona trędowatych, więc jak najbardziej ma on polski odpowiednik - jest to właśnie święty Idzi. Za przyczyną świętego Idziego według Galla Anonima doszło do narodzin Bolesława Krzywoustego, jak pisze w swojej "Kronice".  Gdyby chodziło o słynny kościół Saint-Gilles, oczywiście należałoby przeczytać coś w rodzaju "są żil", ale nie, to nie o ten kościół chodziło, lecz o leprozorium pod wezwaniem, więc prawidłowa forma to pod wezwaniem świętego Idziego.  No cóż, czy zawinił tutaj tłumacz? A skoro tak, jak oderwana od historii języka byłaby jego wiedza? Co sądzić o współczesnej sztuce przekładu i jak wyobrazić sobie w związku z tym wartość tłumaczeń tekstów znacznie trudniejszych niż prosty film, np. poezji? Można się obawiać, że gdy pojawi się jakieś cudaczne nowe tłumaczenie "Hac festa die",  zamiast świętego Wojciecha będzie tam tylko łacińska wersja jego imienia - Adalbert. I konia z rzędem temu, kto się wówczas z młodego pokolenia domyśli, że chodzi o pierwszego patrona Polski. 

1 lip 2021

Miasta, miasteczka, spotkania

      Czyżby zwiastun powrotu do normalności? Stęsknieni żywego słowa twórcy i słuchacze z Biłgoraja po długim czasie kontaktów tylko wirtualnych 30 czerwca zostali zaproszeni na Poetyckie Spotkanie z Seniorami w siedzibie PCK. Inicjatorką i pomysłodawczynią akcji, która w planach ma się przekształcić w imprezę cykliczną, jest wielka miłośniczka poezji i niestrudzona organizatorka p. Ludwika Dolina. 
       Salka mała, więc była pełna chata. Każdy przyszedł z tym, co mu w duszy gra: z piosenką, gitarą, śpiewem, wierszem, wspomnieniami i opowieściami. Były nawet krótkie scenki kabaretowe: o "niewiernej" małżonce zdradzającej męża z  "Panem Tadeuszem" oraz o Ignasiu, który poszedł na pokaz striptizu.  Od razu radośniej się zrobiło.  Cykl prezentowanych wierszy otwierała i zamykała melancholijna nuta autorskiej piosenki gitarowej w wykonaniu Ewy Lembryk i Marka Króla. A my, skromni poeci, czytaliśmy wiersze o przeszłości i teraźniejszości, o miastach i miłościach naszego życia.
      Biłgorajski koloryt lokalny zdominował całość, chociaż pojawiały się Siedliska,, Lwów, Brodziaki i leśne ostępy.  Z wierszy Jacka Żybury można uczyć się mapy biłgorajskich ulic. Biorąc pod uwagę, że siły historyczne często ujawniają swoje wpływy w zmienności nazewnictwa, może się okazać, że poetycki przewodnik po mieście stanie się z czasem wręcz dokumentem pewnej epoki. 
       A tymczasem w  tej dzisiejszej "epoce bez nazwy" usiedliśmy przy wspólnym stole: piszący i słuchający,  czytający i deklamujący, śpiewający i grający. Byli grający na gitarze, byli też grający w teatrze członkowie amatorskiej grupy teatralnej (Dorota Balicka, Jan Szulc). Niektórzy w kilku wcieleniach, jak Ewa Bordzań jako poetka, aktorka i z zasługami organizacyjnymi. To ona wydzwaniała do nas zapraszając na spotkanie Biłgorajską Plejadę Literacką: Halinę Olszewską,  Piotra Kupczaka, Jacka Żyburę i mnie. 
      Lubię różnorodność, więc gdy ze środka sali snuła się ulicami biłgorajska nuta, dla kontrastu, a może symetrii postanowiłam wkroczyć z jednym ze swoich wierszy lwowskich. A mam ich kilka, ostatecznie przyznana przed laty I nagroda w OKP "U progu Kresów" do czegoś zobowiązuje.

stryjna ze Lwowa

I

ja ci mówi tak było
ucieczka przez łubin
za domy i w las
oni w  hełmach stalowych
a bali się lasu
tylko serią przez pola
wzniecali kurzawę
ja ci mówi jak było
step za sobą zostawiłam
płonący pod powieką do dziś
nie wróciłam do Lwowa
uciekłam z Tyszowiec
nigdzie nie było bezpiecznie
przepadł tamten świat
ja ci mówi

II

w dzień deszczowy i ponury
o dwunasty godzinie
słońce wysączyło się zza chmur
padły promienie na regał i stół
ponad stołem opowieść się snuła
z zapachu herbaty wypłynął czar Lwowa
ta joj jedyny na świeci 
lwy pud ratuszym i geniusz Mickiewicza
pod okiem Madonny Łaskawej
pamiętam ja ci powim jak tęskni
serce dziś do Lwowa za daleko

24 cze 2021

Nieobecność - antologia polskiego haiku funeralnego

    Jest kolejna antologia polskich twórców haiku. Tym razem tematyka żałoby, smutku, przemijania, odejścia. Tematyka bardzo ludzka i przez każdego doświadczana. Mierzą się z nią artyści wszystkich epok i kultur. Jak podejść do tematu, żeby nie powtarzać utartych schematów? Kilkudziesięciu polskich autorów spróbowało zmierzyć się z zadaniem w syntetycznej formie haiku. Antologia prezentuje różne realizacje przefiltrowane przez osobiste rozumienie gatunkowych wyznaczników poetyckiej ekspresji. Czytelnik znajdzie tutaj odbicie także własnych przeżyć.  


Moje haiku w  antologii:

koniec żałoby

wkładam do albumu

ostatnie zdjęcie

…………………

the mourning`s over

I`m putting the last photo

in the album

-------------------------------

jeszcze jeden znicz

miedzy mogiłami

ruchome cienie

………..

one more candle

between the graves

moving shadows

---------------------------------


zgasła świeca

nieruchoma dłoń

traci ciepło

…………….

e candle went out

a motionless hand

loses ist warmth


--------------------------------------


Zaduszki

od grobu do grobu

przystanki czasu

…………………..

All Souls`Day

from grave to grave

stops of the time

----------------------------------------

rodzinny kalendarz

kolejna data

w czarnej obwódce

………………………..

a family calendar

another date

in a black frame





22 cze 2021

Literaccy patroni roku 2021 - Norwid

Zapowiadani w poprzednim odcinku literaccy patroni 2021 roku to Krzysztof Kamil Baczyński (stulecie urodzin), Stanisław Lem (stulecie urodzin), Cyprian Kamil Norwid (dwustulecie urodzin) i Tadeusz Różewicz (stulecie urodzin).

Norwid (1821 – 1883)  zwany czwartym wieszczem polskiej poezji  romantycznej, zajmuje miejsce szczególne. Zapomniany i nieczytany za życia, odkryty kilkadziesiąt lat po śmierci przez Zenona Przesmyckiego „Miriama”,  do dzisiaj przeżywa renesans zainteresowania  i  odniesień nie tylko do twórczości poetyckiej, ale i myśli filozoficznej. Wciąż cytuje się gorzkie jego słowa o Polakach zamieszczone w liście do Michaliny z Dziekońskich Zaleskiej (14 listopada 1862): Oto jest społeczność polska! Społeczność narodu, który nie zaprzeczam, iż o tyle jako patryotyzm wielki jest, o ile jako społeczeństwo jest żaden. Do kanonu znanych cytatów weszło też słynne pierwsze zdanie „Nekrologu” zamieszczonego 25 października 1849 roku w  „Dzienniku Polskim”: Rodem warszawianin, sercem Polak, a talentem świata obywatel, Fryderyk Chopin zeszedł z tego świata.

Ze szkoły wynosimy w pamięci jeśli nie całe utwory, to przynajmniej  tytuły najbardziej znanych wierszy Norwida: „Fortepian Szopena”,  „Coś ty Atenom zrobił, Sokratesie…”, „Bema pamięci żałobny rapsod”. W spopularyzowaniu twórczości poety niemały wkład mieli autorzy poezji śpiewanej, szczególnie Czesław Niemen, który do wierszy Norwida tworzył oryginalne kompozycje, jak do wspomnianego wyżej „Rapsodu”.  Fragment zaś z większej całości „Za kulisami” najpierw znalazł się w powieści Jerzego Andrzejewskiego „Popiół i diament”, a następnie zyskał wersję muzyczną wykonywaną przez Stana Borysa:

  Coraz to z ciebie, jako drzazgi smolnej,
             Wokoło lecą szmaty zapalone;
             Gorejąc, nie wiesz, czy stawasz się wolny,
             Czy to, co twoje, ma być zatracone.


Czy popiół tylko zostanie i zamęt,
Co idzie w przepaść z burzą? Czy zostanie

Na dnie popiołu gwiaździsty dyjament,
Wiekuistego zwycięstwa zaranie?

 

Jeden z piękniejszych poetyckich hołdów złożył autorowi „Promethidiona” Józef Czechowicz, pisząc wzruszający wiersz „dom świętego kazimierza”, będący poetyckim zapisem ostatnich chwil życia poety.

            W bogatym życiorysie Cypriana Norwida, w większości naznaczonym piętnem emigracji, jest niespełna dwuletni pobyt w Ameryce w latach 1852 – 1854. Poeta wyruszył w morską podróż do Nowego Świata w grudniu 1852 roku, a powrócił do Europy w lipcu  1854, w sumie więc amerykańska eskapada trwała dwadzieścia miesięcy. Początkowo utrzymuje się z różnych doraźnych zajęć. Pracuje jako drwal, maluje kapitańską kajutę na statku kursującym między Nowym Jorkiem a Hawaną, wykonuje płaskorzeźby na zamówienie. Na dłużej znalazł zatrudnienie jako rysownik i doradca u Karola Emila Doeplera, który przygotowywał do publikacji album ze Światowej Wystawy zorganizowanej przez ówczesnego burmistrza Nowego Jorku Jacoba Aarona Westervelta. Po zakończeniu tej pracy poeta nie znajduje już podobnie intratnego zajęcia i na zaproszenie księcia  Marcelego Lubomirskiego pod koniec maja 1854 roku zamieszkuje u niego na Manhattanie. Nie wiadomo, jak dalej potoczyłyby się losy poety, gdyby nie nagłe wypadki. Po niespodziewanej śmierci matki księcia Lubomirski musi wracać do Europy uregulować sprawy spadkowe i Norwid wraca razem z nim, kończąc w ten sposób swoją amerykańska przygodę.
            Z podróży i pobytu na amerykańskiej ziemi poeta pozostawił kilka wspomnień w listach i jeden z najbardziej znanych utworów wyrażających tęsknotę za ojczyzną. To właśnie tam za oceanem powstał wiersz o kruszynie chleba i bocianim gnieździe jako symbolach polskości:

Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba….
Tęskno mi, Panie…

Do kraju tego, gdzie winą jest dużą
Popsować gniazdo na gruszy bocianie,
Bo wszystkim służą…
Tęskno mi, Panie…

Mimo wielu publikacji postać Norwida wciąż kryje wiele tajemnic i niewyjaśnionych zagadek. Przede wszystkim zaś nadal warta jest czytania jego twórczość: poezja, dramaty, listy i wspomnienia zebrane w nowatorskich jak na tamte czasy formach prozatorskich zbiorach „Czarne kwiaty” i „Białe kwiaty”.  Ogłoszenie Norwida patronem 2021 roku sprzyja odkrywaniu i popularyzowaniu jego twórczości. Między innymi na falach Programu Drugiego Polskiego Radia prezentowane są wiersze Norwida w wykonaniu najwybitniejszych polskich aktorów. Nagrania można znaleźć pod linkiem:

https://www.polskieradio.pl/8/1874/Artykul/2651137,Poezja-Cypriana-Kamila-Norwida-w-znakomitych-interpretacjach


"Listy z Daleka", nr 130, maj - czerwiec 2021. 
 

17 maj 2021

5 maj 2021

wiersz z gramofonem

jak w dawnym kinie
melodia zamiast słów wyznaje miłość
namiętne wyznania fortepianu
tęsknota skrzypiec 
echo sprzed lat
spirale szmerów cicho
coraz ciszej
aż do końca ostatniego trzasku
gdy umierał Valentino
a muzyka
muzyka nadal trwa
pod diamentową igłą 
gramofonu 



30 kwi 2021

Dwie lektury na maj

     Ponieważ obawiam się, że przez majowy weekend, nawet nie wiadomo jak długi, nie zdążę. Jedna książka ma 600 stron samego tekstu plus 50 stron indeksów i przypisów, druga 500 stron plus 56 stron albumu malarskiego. Czekają mnie długie godziny czytania. To będzie maj kresowy, maj w obrazach...


 










13 kwi 2021

Pisarze patronami roku 2021

Aż czworo pisarzy zostało przez polski Sejm ogłoszonych patronami roku 2021:  Krzysztof Kamil Baczyński, Stanisław Lem i Tadeusz Różewicz – stulecie urodzin, Cyprian Norwid – dwustulecie urodzin.

         Urodzeni w 1921 roku Baczyński, Lem i Różewicz byli rówieśnikami, lecz w literaturze zapisali się zgoła odmiennymi, nieporównywalnymi osiągnięciami.  Przede wszystkim warto zauważyć, że Stanisław Lem jako wybitny twórca science-fiction zdobył sławę międzynarodową. Był najpoczytniejszym i najczęściej tłumaczonym polskim pisarzem na początku drugiej połowy XX wieku. Jego książki przetłumaczono na ponad 40 języków, a o renomie międzynarodowej świadczy fakt, że w 1980 roku brany był pod uwagę jako kandydat do Nagrody Nobla.  Wówczas jednak wyprzedził go inny polski twórca - Czesław Miłosz.
            Najpopularniejsza powieść Stanisława Lema „Solaris” (1961) doczekała się dwóch znanych ekranizacji. W 1971 roku adaptację filmową wyreżyserował Andriej Tarkowski, który z otrzymał za nią nagrodę specjalną na Festiwalu Filmowym w Cannes,  a w 2002 r. nowej ekranizacji z Georgem Clooneyem w roli głównej dokonał Steven Soderbergh.  Zekranizowane zostały także inne utwory, jak „Szpital Przemienienia” (reż. Edward Żebrowski, 1978), „Przekładaniec” (reż. Andrzej Wajda, 1968) czy opowiadanie „Rozprawa” (film pod tytułem „Test pilota Pirxa” w reż. Marka Piestraka, 1978).

Lem w swojej fantastycznonaukowej i eseistycznej twórczości przewidział wiele zjawisk w dziedzinie technologii cyfrowej, która dzisiaj jest dla nas czymś oczywistym. Spełniło się miedzy innymi jego przewidywanie powstania globalnej sieci informacji, czyli internet. W późniejszych utworach eseistycznych pisarz odszedł od fikcji literackiej, kierując się ku rozważaniom natury socjologicznej i filozoficznej. Krytykował przejawy rosnącego konsumpcjonizmu.

Krzysztof Kamil Baczyński i Tadeusz Różewicz to poeci należący do tzw. pokolenia Kolumbów. Szczególnie Baczyński uznawany jest za wyraziciela dramatu pokolenia, które wchodziło w dorosłość wraz z początkiem II wojny światowej.  Jan Bugaj (pseudonim Baczyńskiego) w poetyckich obrazach ukazał tragizm swojego pokolenia postawionego wobec okrutnej historii, czego wyrazem są najsłynniejsze utwory „Pokolenie”, „Z głową na karabinie”, „Elegia o… [chłopcu polskim]”.  Wychowany w patriotycznej rodzinie, jako syn żołnierza Legionów Polskich, wstąpił do Szarych Szeregów, a by nie tylko poetyckim słowem, lecz z bronią w ręku włączyć się do walki z okupantem.  Zginął 4 sierpnia 1944 roku podczas Powstania Warszawskiego. To o nim prof. Stanisław Pigoń powiedział: „No cóż, należymy do narodu, którego losem jest strzelać do wroga z brylantów”. 

 Krytycy literaccy już w czasie wojny dostrzegli niezwykły talent poetycki Baczyńskiego, porównując jego poetykę do Słowackiego. Obrazy historii w wierszach autora „Śpiewu z pożogi” przenikają nie tylko ludzkie losy, są też wpisane w przepiękne obrazy bliskiego poecie rodzinnego regionu Mazowsza „pod potokami szumiących gwiazd,/ pod sosen rzeką”. 

Tadeusz Różewicz, rówieśnik Baczyńskiego, z okresu wojny wyniósł doświadczenie walk partyzanckich, walcząc w leśnych oddziałach Armii krajowej na terenie Radomszczyzny. Mimo że debiutował w 1944 roku jeszcze w czasie wojny, bogata i wielostronna jego twórczość zyskała uznanie po wojnie. Z pierwszego powojennego tomiku „Niepokój” (1947) pochodzą jedne z najsłynniejszych wierszy: „Lament”, „Ocalony”, będące diagnozą duchowego okaleczenia ocalonych z wojennego kataklizmu. Na dorobek Różewicza składają się liczne tomiki poetyckie oraz znakomite dramaty stanowiące żelazny repertuar polskich scen teatralnych: „Kartoteka”, „Świadkowie, albo Nasza mała stabilizacja”, „Śmierć w starych dekoracjach”, „Kartoteka rozrzucona”.  Za sylwiczny tom poetycko-wspomnieniowy „Matka odchodzi” pisarz otrzymał w 2000 r. Literacką Nagrodę Nike.

„Czwarty wieszcz” Cyprian Norwid należał do najmłodszego pokolenia romantyków.  Jego nazwisko nieodmiennie zrosło się z pojęciem poezji ciemnej, trudnej, wymagającej wysiłku. Niedoceniany za życia, zmarły w przytułku św. Kazimierza w Paryżu dopiero po latach za sprawą publikacji Zenona Przesmyckiego „Miriama” doczekał się powtórnego odkrycia i docenienia.  Wiersze Norwida weszły do kanonu poezji śpiewanej, w czym ogromna zasługa Czesława Niemena wykonującego wiele jego utworów z „Bema pamięci żałobnym rapsodem” na czele.  Norwid, podobnie jak Różewicz, był poetą realizującym się w wielu gatunkach.  Pisał także prozę („Białe kwiaty”, „Czarne kwiaty”, „Ad leones”) i dramaty („Pierścień wielkiej damy”,  „Kleopatra i Cezar”). A pamiętać trzeba, że pierwotnie studiował rzeźbę i malarstwo, stąd też w rękopisach znaleźć można liczne rysunki i szkice. Czasami są to ilustracje do własnych utworów. 

W biografii Norwida jest też epizod amerykański, gdy poeta przybywszy do Nowego Jorku w lutym 1853 roku, otrzymuje najpierw pracę jako cieśla na budowie, a następnie różne doraźne zamówienia malarskie i rysunkowe.  Ostatecznie opuszcza amerykańską ziemię latem roku następnego – 1854 – wywożąc stąd między innymi słynny wiersz o tęsknocie do ojczyzny „Moja piosnka II”.

Powyższe krótkie informacje o czterech patronach 2021 roku traktuję jako wstęp do kolejnych części poświęconych każdemu z autorów osobno. Warto bowiem pamiętać o najwybitniejszych osiągnięciach polskiej literatury, zwłaszcza, że często wykracza ona poza polskie granice, znajdując odbiorców także w innych krajach. Tadeusz Różewicz na przykład przez rok mieszkał w Budapeszcie. O tym i o innych ciekawostkach będzie mowa w następnych częściach. 

Publikacja: "Listy z Daleka.  Pismo Ogólnoświatowego Korespondencyjnego Klubu Polskich Migrantów". Nr 129, luty - marzec 2021. Liege - Belgia. 

Cdn.