1 lip 2021

Miasta, miasteczka, spotkania

      Czyżby zwiastun powrotu do normalności? Stęsknieni żywego słowa twórcy i słuchacze z Biłgoraja po długim czasie kontaktów tylko wirtualnych 30 czerwca zostali zaproszeni na Poetyckie Spotkanie z Seniorami w siedzibie PCK. Inicjatorką i pomysłodawczynią akcji, która w planach ma się przekształcić w imprezę cykliczną, jest wielka miłośniczka poezji i niestrudzona organizatorka p. Ludwika Dolina. 
       Salka mała, więc była pełna chata. Każdy przyszedł z tym, co mu w duszy gra: z piosenką, gitarą, śpiewem, wierszem, wspomnieniami i opowieściami. Były nawet krótkie scenki kabaretowe: o "niewiernej" małżonce zdradzającej męża z  "Panem Tadeuszem" oraz o Ignasiu, który poszedł na pokaz striptizu.  Od razu radośniej się zrobiło.  Cykl prezentowanych wierszy otwierała i zamykała melancholijna nuta autorskiej piosenki gitarowej w wykonaniu Ewy Lembryk i Marka Króla. A my, skromni poeci, czytaliśmy wiersze o przeszłości i teraźniejszości, o miastach i miłościach naszego życia.
      Biłgorajski koloryt lokalny zdominował całość, chociaż pojawiały się Siedliska,, Lwów, Brodziaki i leśne ostępy.  Z wierszy Jacka Żybury można uczyć się mapy biłgorajskich ulic. Biorąc pod uwagę, że siły historyczne często ujawniają swoje wpływy w zmienności nazewnictwa, może się okazać, że poetycki przewodnik po mieście stanie się z czasem wręcz dokumentem pewnej epoki. 
       A tymczasem w  tej dzisiejszej "epoce bez nazwy" usiedliśmy przy wspólnym stole: piszący i słuchający,  czytający i deklamujący, śpiewający i grający. Byli grający na gitarze, byli też grający w teatrze członkowie amatorskiej grupy teatralnej (Dorota Balicka, Jan Szulc). Niektórzy w kilku wcieleniach, jak Ewa Bordzań jako poetka, aktorka i z zasługami organizacyjnymi. To ona wydzwaniała do nas zapraszając na spotkanie Biłgorajską Plejadę Literacką: Halinę Olszewską,  Piotra Kupczaka, Jacka Żyburę i mnie. 
      Lubię różnorodność, więc gdy ze środka sali snuła się ulicami biłgorajska nuta, dla kontrastu, a może symetrii postanowiłam wkroczyć z jednym ze swoich wierszy lwowskich. A mam ich kilka, ostatecznie przyznana przed laty I nagroda w OKP "U progu Kresów" do czegoś zobowiązuje.

stryjna ze Lwowa

I

ja ci mówi tak było
ucieczka przez łubin
za domy i w las
oni w  hełmach stalowych
a bali się lasu
tylko serią przez pola
wzniecali kurzawę
ja ci mówi jak było
step za sobą zostawiłam
płonący pod powieką do dziś
nie wróciłam do Lwowa
uciekłam z Tyszowiec
nigdzie nie było bezpiecznie
przepadł tamten świat
ja ci mówi

II

w dzień deszczowy i ponury
o dwunasty godzinie
słońce wysączyło się zza chmur
padły promienie na regał i stół
ponad stołem opowieść się snuła
z zapachu herbaty wypłynął czar Lwowa
ta joj jedyny na świeci 
lwy pud ratuszym i geniusz Mickiewicza
pod okiem Madonny Łaskawej
pamiętam ja ci powim jak tęskni
serce dziś do Lwowa za daleko

2 komentarze:

czesia pisze...

Świetny tekst. Bardzo dobry. wzrusza prostotą i prawdą poświadczoną literacko przez Zagajewskiego:))

emberiza pisze...

Dziękuję! Zasługa tylko połowicznie moja, bohaterka autentyczna

Iwona