u schyłku dnia
to miejsce odchodzi zabierając ze sobą duchy mieszkańców
ten który sadził gruszę odszedł z workiem tajemnic swojego czasu
za nim wyruszył ten który pamiętał kto gruszę sadził i jadł jej owoce
ciepło bosych stóp pamiętane przez ścieżkę do starej chałupy
i schodek piaskowca młyńskiego koła pod progiem
zmyły wielokrotne deszcze
w liściach ucichło wołanie tej która mlekiem karmiła dziecko
została tetrowa pielucha poszarpana przez wiatr
jakie rosły tu kwiaty kiedy stękały cebry pełne wody?
umykające w trawie koniki polne
próbują zaprowadzić mnie w tamtą stronę
gdzie przeszłość rozpina się na opowieściach
choć nieodległa staje się coraz bardziej obca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz