Przegląd grup, środowisk i twórczości zawiera antologia poezji międzywojennego Lwowa "Galicja w krainie czarów" w pracowaniu Katarzyny Sadkowskiej. Wśród trzydziestu sześciu autorów znajdziemy nazwiska bardziej znane, jak Maryla Wolska, Beata Obertyńska, Bruno Jasieński, Józef Wittlin, Marian Hemar, Stanisław Jerzy Lec oraz mniej znanych, jak Karol Dresdner, Henryk Balk, Anda Eker, Jerzy Hordyński czy Leonard Hanin. Ten ostatni zresztą to rodzony starszy brat znanej aktorki Ryszardy Hanin.
Śledząc losy poszczególnych twórców można zauważyć, że obok tych, którzy urodzili się we Lwowie lub pochodzili z jego okolic, sporą grupę stanowili poeci z terenów bardziej na zachód, z Podkarpacia, skąd edukacja, praca zawodowa lub inne przyczyny zaprowadziły ich do dawnej stolicy Królestwa Galicji i Lodomerii. W okresie dwudziestolecia międzywojennego Lwów nie był już tak prężnym ośrodkiem administracyjnym i kulturalnym, jak w poprzednim stuleciu, a Tadeusz Hollender, jedne z bardziej aktywnych ówczesnych poetów opisywał miasto jako "skrzyżowanie Południa ze Wschodem, zarażone wiedeńską Europą", którego największą wartością nie jest bynajmniej środowisko kulturalno-literackie, a lwowska szkoła matematyczna.
Niemniej we Lwowie skrzyżowały się twórcze drogi urodzonego w Buczaczu Stanisława Rossowskiego, pochodzącego ze Streptowa Zbigniewa Paygerta czy przybyłego z Podola Stanisława Pomera. Natomiast podkarpackie korzenie wśród lwowskich poetów mieli: wspomniany wyżej Tadeusz Hollender pochodzący z Leżajska, urodzony w Łańcucie Zdzisław Kunstman, urodzony w Nisku Mieczysław Żuławski. Z Krakowa na studia w Lwowie przybyli Włodzimierz Lewik i Aleksander Baumgardten.
Jedną z ciekawszych lwowskich grup poetyckich byli Rybałci, którzy swą nazwę zapożyczyli z powieści Wacława Berenta "Żywe kamienie". Początkowo hasła grupy oscylowały wokół podobnych u Skamandrytów idei radości życia, dystansowania się wobec polityki, a zarazem miłości do ojczyzny, czego dali dowód postawą, gdy pod 1939 r. żaden z członków tej grupy nie podjął współpracy z sowiecką komunistyczną prasą i nie zapisał się do Sowieckiego Związku Pisarzy. Twórczość Rybałtów ujawnia też refleksje metafizyczne, poczucie osamotnienia, kryzysu kulturowego a także obrazy miasta nawet w przejawach jego brzydoty.
Do Rybałtów należeli między innymi Emil Tenenbaum (z zawodu farmaceuta), Zdzisław Kunstman, Mirosłw Żuławski czy Aleksander Baumgardten. Zbliżoną ideowo grupą byli Sygnaliści, do której należał Tadeusz Hollender, jedna z bardziej aktywnych pisarzy lwowskiego środowiska. Lwów miał także swoich "poetów przeklętych", zmarłego na gruźlicę w wieku dwudziestu pięciu lat Jana Zahradnika czy nazywanego bardem Lwowa Henryka Zbierzchowskiego, niemal ostatniego przedstawiciela młodopolskiej cyganerii artystycznej. Zgodnie z nimbem artystycznej sławy pisał wiersze na poczekaniu, siedząc w literackiej knajpie Atlas, a wśród jego utworów znajduje się i taki fragment:
Być, albo nie być, Hamleta to rzecz,
Naszą dewizą jest pić!
Klasyczne wojenne i powojenne losy stały się udziałem rówieśnika pokolenia Kolumbów, Jerzego Hordyńskiego. Jerzy Witold Maria Antonowicz Hordyński urodził się w 1919 r. w Jarosławiu jako syn hrabiego Hordyńskiego i Heleny ze Steinbachów. Studiował prawo i polonistykę u Juliusza Kleinera na Uniwersytecie Jana Kazimierza, a po wojnie kontynuował je na Uniwersytecie Jagiellońskim i na Sorbonie. Zadebiutował jeszcze jako uczeń, ale za właściwy debiut uznawał swoje wystąpienie na wieczorze Młodej Poezji Lwowskiej w maju 1939 r. Po wybuchu wojny publikował w prasie podziemnej, a na podziemnym uniwersytecie rozpoczął studia orientalistyczne. Walczył w Armii Krajowej, za co był więziony w latach 1945 - 1948 w Donbasie. Po zwolnieniu i powrocie do Polski przez jakiś czas mieszkał w Krakowie, następnie wyjechał za granicę, mieszkał w Wiedniu, Paryżu, ostatecznie zaś osiadł w Rzymie. Po latach tak wspominał miasto swojej młodości: ... to miasto zawsze we mnie było. [...] ... cała moja młodość literacka, to, co mnie uformowało jako człowieka, było związane ze Lwowem. To było miasto o bardzo specyficznym charakterze. Dopiero gdy się poznaje inne miasta, to wtedy docenia się w pełni Lwów. To nie jest zachwyt nad słynnym dialektem lwowskim, nad dowcipami w tylu Szczepcia i Tońcia, nawet nie nad pejzażem i nie ad architekturą [...] Ale nad wspaniałym jednolitym klimatem ludzkim.
Dwudziestoletni Hordyński uwiecznił w wierszach z początku wojny cały dramat wojennego pokolenia, mieszkańców, miasta i ginącego świata.
Fragment epopei (fragm.)
Czas prószył nas popiołem i szliśmy jak starcy
Ulica całowała nasze chore nogi
Każdy z ans był rycerzem bez zbroi i tarczy
I choć szliśmy nie było dla stóp naszych drogi.
Nie liczyliśmy godzin, choć czas nam wydzwaniał
Przemijanie powolne i nieubłagane
Ciężkie są słowa skrzepłe - niewypowiedziane
Cięższa śmierć bez nadziei, skon bez zmartwychwstania.
(...)
Wersja nieco skrócona i zmieniona opublikowana w "Listach z Daleka", nr 137, listopad - grudzień 2022 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz