Urszula
Kozioł ( w środku) wraz z prowadzącymi spotkanie Haliną Olszewską (BPL) i
Zygmuntem Dechnikiem (Kolegium UMCS)
Poetka mimo poważnego wieku (rocznik 1931) i filigranowej postury zadziwia
energią, żywiołowością, a także dowcipem i autoironią, jak w opowiedzianej
historii o pomyłce w jednym ze swoich erotyków, który całkowiecie zmienił sens,
gdy "zwięzłe ramiona" mężczyzny w wydruku zamieniono na "zwiędłe
ramiona". Poetka ze zgrozą zaczęła poprawiać ów tekst w wydrukowanym już
tomiku, ale przecież nie udało jej się dotrzeć do całego nakładu. I tak
powędrował w świat, wielokrotnie przedrukowywany w zdeformowanej wersji, gubiąc
po drodze erotyczny charakter. "Bo jak można chcieć być objętą przez zwiędłe
ramiona mężczyzny?" - zakończyła swą opowieść autorka.
W wystąpieniu do
przybyłych słuchaczy, wielbicieli jej twórczości, Urzula Kozioł snuła
wspomnienia z dzieciństwa, które spędziła w okolicach Biłgoraja, opowiadała o
inspiracjach twórczych, między innymi o Józefie Dechniku, który jest bohaterem
jednego z jej opowiadań, snuła refleksje o trudzie pisania wierszy, o sztuce
dobierania właściwego słowa, o prawdzie, pięknie i życiu.
Poetka z Rakówki dużą
wagę przywiązuje - co w jej poezji jest widoczne w każdym niemal tomiku - do
historii, do pamięci o swojej, do naszej wspólnej, historycznej i kulturowej
tożsamości. Z drugiej strony wyraźny jest też motyw przemijania, odchodzenia z
tego świata i ciągłego żegnania się z nim. Popołudniowe spotkanie z Urszulą
Kozioł - podobnie zreszta jak lekturę jej wierszy - można potraktować
jako okazję do zatrzymania się w pośpiechu codziennego życia i zastanowienia
nad tym, skąd przychodzimy, kim jesteśmy i co nas nieuchronnie czeka.
A przy okazji, widząc i
słuchając twórczynię wielkiego formatu, przychodzą do głowy ciekawe
konstatacje. Np. taka, że w odróżnieniu od innych zawodów, w dziedzinie sztuki
nie idzie się na emeryturę. Urszula Kozioł jest nadal aktywną poetka i pisarką,
felietonistką i oby była nią jak najdłużej. Druga refleksja dotyczy pokolenia.
Znam kilkoro ludzi z jej rocznika, a nawet starszych. Wszyscy prowadzą bardzo
aktywne życie, interesują się sprawami publicznymi, politycznymi,
nowościami technicznymi i cywilizacyjnymi, uczestniczą w życiu społecznym, uczą
się obsługi komputera i korzystania z internetu, nie czekając aż ktoś ich wyręczy. Wciąż
mnie zadziwiają, te przedwojenne pokolenia, jesli udało im się przeżyć wojnę,
są ludźmi nie do zdarcia. A może dlatego tacy właśnie są, że tę wojnę przeżyli
i wiedzą jak kruche jest ludzkie życie? Dość wspomnieć, że Urszula Kozioł mimo
napiętego harmonogramu dnia nie tylko przez ponad dwie godziny pozwalała się
słuchać, pytać i podpisywała autografy, ale główne swoje prawie godzinne
wystąpienie wygłosiła na stojąco.
A zaczęła od
Leśmianowskiego słynnego wiersza "Odjazd". Zamojszczyzna bowiem
pachnie Leśmianowską łąką, choć może nieliczni tylko, ci najwrażliwsi na
poetyckie słowo, ten zapach wyczuwają. A szkoda, bo - jak kilkakrotnie
powtórzyła pani Kozioł - warto się chwalić tym, co mamy najlepsze. O twórczości
Leśmiana coraz częściej się mówi, że jest ewenementem na skalę literatury
światowej. Kto wie, może gdyby jego język był prostszy, gdyby miał równie
genialnych tłumaczy, jak sam był genialnym poetą, jego poezja zadomowiłaby się
w powszechnej świadomości jak na przykład Whitmana czy Mastersa? Tylko
czy ąby uświadomić sobie, co mamy u siebie najcenniejszego, musimy czekać
latami aż przyjedzie ktoś z daleka i nam o tym powie?
Chcielibyśmy zatrzymać
Urszulę Kozioł na dłużej, Bo warto słuchać poetów, ale musimy zadowolić
się autografami i wspólną fotografią. I zajrzymy od czasu do czasu do jej
tomików.
Biłgorajska
Plejada Literacka z Urszulą Kozioł