24 mar 2013

JSB

Johann Sebastian BachMatthäuspassion, 1727r. (lub 1729)

aria na alt





Erbarme dich mein Gott, 
um meiner Zähren willen!
Schaue hier, Herz und Auge 
weint vor dir bitterlich.
Erbarme dich, mein Gott.

Erbarme dich - Andreas Scholl

10 mar 2013

"Traviata" w Roku Giuseppe Verdiego

      Traviata Giuseppe Verdiego w reżyserii Mariusza Trelińskiego ma już dwa lata (premiera 25 lutego 2010), a ja wybrałam się dopiero teraz, w Roku Verdiego, ogłoszonym w dwustulecie urodzin kompozytora. Sam utwór być może nie wystarczyłby, aby mnie zmotywować do wyjazdu, ale udział Aleksandry Kurzak w partii tytułowej jak najbardziej. Polska śpiewaczka debiutowała w partii Violetty Valery właśnie podczas premiery sprzed dwóch lat. Od tamtego czasu zapewne technicznie, głosowo i  interpretacyjnie okrzepła,  czując się pewniej. Tak sądzę porównując recenzje z premiery i występ 1 marca tego roku, którego mogłam posłuchać. Słuchanie Aleksandry Kurzak było przyjemnością samą w sobie. Śpiewała przejmująco, a jakby bez wysiłku, także aktorsko doskonale. Po raz kolejny zastanawiałam się, jak to możliwe, że jej głos tak lekko się wznosi i spada na słuchaczy jakby z wysokich przestworzy. 
       Od momentu premiery zaszły zmiany w obsadzie. Między innymi w partii Giorgio Germonta tym razem można było usłyszeć wspaniałego Adama Kruszewskiego i wcale nie żałuję tej zmiany. Jego głęboki baryton potrafi być i mocny i wzruszający zarazem. Jako Alfredo nowa postać - przynajmniej dla mnie - Khachatur Badalyan, którego kompletnie nie znam. Zaczął nijako, ale stopniowo stawał się coraz bardziej przekonujący. ostatecznie jestem w stanie go zaakceptować, choć i tak niekwestionowaną gwiazdą była jednak polska śpiewaczka. 
       Reżyseria Trelińskiego przenosi akcję w świat kabaretu i dansingu. Bohaterka jest kabaretową piosenkarką, stąd uwspółcześniona scenografia pokazuje sceny i kulisy klubu, w którym się śpiewa, tańczy, gra w karty. Samo w sobie nie było to zbyt naciągane, przeszkadzało tylko, że poszczególne sceny klubowe na platformach przejeżdżały w trakcie trwania spektaklu, wręcz podczas arii, gdy bohaterowie przechodząc przez drzwi zmieniali pomieszczenie. Scena więc była w ruchu. Niestety w trakcie tych przejazdów było słychać szum kółek i łożysk. Współczuję tym, którzy siedzieli bliżej sceny. 
      Inna ciekawostka to początek z motywem trumny. Akcja zaczyna się właściwie, gdy bohaterka, wzorowana na postaci z powieści Dama kameliowa Aleksandra Dumasa (syna), niemal jak wampirzyca wychodzi z białej trumny... i zaczyna się opowieść. Czyli klasyczna retrospekcja. Coś w  guście tak popularnych opowieści o wampirach. Na szczęście epatowanie wampiryzmem nie było nachalne.
       Sceny klubowe z efektownymi popisani tanecznymi powierzone zostały osobom z pierwszych stron celebryckich gazet i popularnych programów. W zespole tańczyli miedzy innymi Edyta Herbuś,  Ewa Szabatin, Aneta Bałon, Anna Bosak, Rafał Maserak czy Łukasz Czarnecki. No, powiedzmy, że z baletem to niewiele miało wspólnego, a z racji mojego małego obycia w tego typu programach, nie rozpoznałam tychże postaci, dopiero w obsadzie doczytałam, kto tak prężył swoje nagie ciała (no, prawie nagie). Ten akurat moment nie wydał mi się zachwycający. 
        Na szczęście śpiew i muzyka Verdiego są ponadczasowe. Historia zbłąkanej (znaczenie słowa traviata) zaś należy do najbardziej rozpoznawalnych dzieł patrona roku 2013 w muzyce.