10 mar 2013

"Traviata" w Roku Giuseppe Verdiego

      Traviata Giuseppe Verdiego w reżyserii Mariusza Trelińskiego ma już dwa lata (premiera 25 lutego 2010), a ja wybrałam się dopiero teraz, w Roku Verdiego, ogłoszonym w dwustulecie urodzin kompozytora. Sam utwór być może nie wystarczyłby, aby mnie zmotywować do wyjazdu, ale udział Aleksandry Kurzak w partii tytułowej jak najbardziej. Polska śpiewaczka debiutowała w partii Violetty Valery właśnie podczas premiery sprzed dwóch lat. Od tamtego czasu zapewne technicznie, głosowo i  interpretacyjnie okrzepła,  czując się pewniej. Tak sądzę porównując recenzje z premiery i występ 1 marca tego roku, którego mogłam posłuchać. Słuchanie Aleksandry Kurzak było przyjemnością samą w sobie. Śpiewała przejmująco, a jakby bez wysiłku, także aktorsko doskonale. Po raz kolejny zastanawiałam się, jak to możliwe, że jej głos tak lekko się wznosi i spada na słuchaczy jakby z wysokich przestworzy. 
       Od momentu premiery zaszły zmiany w obsadzie. Między innymi w partii Giorgio Germonta tym razem można było usłyszeć wspaniałego Adama Kruszewskiego i wcale nie żałuję tej zmiany. Jego głęboki baryton potrafi być i mocny i wzruszający zarazem. Jako Alfredo nowa postać - przynajmniej dla mnie - Khachatur Badalyan, którego kompletnie nie znam. Zaczął nijako, ale stopniowo stawał się coraz bardziej przekonujący. ostatecznie jestem w stanie go zaakceptować, choć i tak niekwestionowaną gwiazdą była jednak polska śpiewaczka. 
       Reżyseria Trelińskiego przenosi akcję w świat kabaretu i dansingu. Bohaterka jest kabaretową piosenkarką, stąd uwspółcześniona scenografia pokazuje sceny i kulisy klubu, w którym się śpiewa, tańczy, gra w karty. Samo w sobie nie było to zbyt naciągane, przeszkadzało tylko, że poszczególne sceny klubowe na platformach przejeżdżały w trakcie trwania spektaklu, wręcz podczas arii, gdy bohaterowie przechodząc przez drzwi zmieniali pomieszczenie. Scena więc była w ruchu. Niestety w trakcie tych przejazdów było słychać szum kółek i łożysk. Współczuję tym, którzy siedzieli bliżej sceny. 
      Inna ciekawostka to początek z motywem trumny. Akcja zaczyna się właściwie, gdy bohaterka, wzorowana na postaci z powieści Dama kameliowa Aleksandra Dumasa (syna), niemal jak wampirzyca wychodzi z białej trumny... i zaczyna się opowieść. Czyli klasyczna retrospekcja. Coś w  guście tak popularnych opowieści o wampirach. Na szczęście epatowanie wampiryzmem nie było nachalne.
       Sceny klubowe z efektownymi popisani tanecznymi powierzone zostały osobom z pierwszych stron celebryckich gazet i popularnych programów. W zespole tańczyli miedzy innymi Edyta Herbuś,  Ewa Szabatin, Aneta Bałon, Anna Bosak, Rafał Maserak czy Łukasz Czarnecki. No, powiedzmy, że z baletem to niewiele miało wspólnego, a z racji mojego małego obycia w tego typu programach, nie rozpoznałam tychże postaci, dopiero w obsadzie doczytałam, kto tak prężył swoje nagie ciała (no, prawie nagie). Ten akurat moment nie wydał mi się zachwycający. 
        Na szczęście śpiew i muzyka Verdiego są ponadczasowe. Historia zbłąkanej (znaczenie słowa traviata) zaś należy do najbardziej rozpoznawalnych dzieł patrona roku 2013 w muzyce.


6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

I pomyśleć,że premiera Traviaty zakończyla się zupełnym fiaskiem,a dziś gości z powodzeniem na wszystkich scenach świata.Ułatwia porozumienie nie tylko kochankom; od 160 lat.HaF

emberiza pisze...

Haniu, list do Ciebie idzie :-)

Zakończyła się fiaskiem, bo temat jak na tamte czasy był trudny ;-)

Iwona

Anonimowy pisze...

Może nie tyle trudny, co gorszący. Upadła kobieta bohaterką opery.Verdi tę burzę przewidywał.Wydaje się ,że perypetie Violetty rozgrywające się współcześnie również przewidział;
a może i nieustający mój podziw dla Ciebie? Pozdrawiam. h

emberiza pisze...

Powiedzmy, temat trudny do zaakceptowania. Dziś temat nie szokuje, za to potrafią szokować reżyserzy udziwniający operową scenerię. List napisany wczoraj, poleci dzisiaj ;-)

Iwona

Anonimowy pisze...

http://www.youtube.com/watch?v=TZXFdYSzSjM dzień dobry. miłego odsłuchu. :-)

emberiza pisze...

Dziękuję, Justyno :-) O tej stronie Twojej artystycznej duszy nie wiedziałam. Zaskoczenie ogromne. Moje gratulacje, życzę dalszych nagrań. Sprawiłaś mi wielką niespodziankę :-)

IS