Czy można być za starym na miłość? Czy po osiemdziesiątce można zacząć życie od nowa?
Spektakl Ostatnia miłość, w reżyserii Adolfa Szapiro na podstawie opowiadania Isaaka Bashevisa Singera, przypomniany w BCK 12 listopada b.r., mimo optymistycznej wymowy wcale nie daje jednoznacznej odpowiedzi na postawione powyżej pytanie. Nie znam oryginału, nie wiem więc, na ile tekst sceniczny jest wierny literackiemu pierwowzorowi. Na scenie oglądamy jak jedno spotkanie, dwie rozmowy i kilka wspomnień z dzieciństwa budzi do miłości dwoje ludzi w podeszłym wieku, mających za sobą udane i nieudane związki, tragiczne przejścia wojenne i wielkie konta w banku.
Rzecz dzieje się w Miami, gdzie przypadkowo sąsiadami zostają Harry Bendiner i Etel Brokeles. Starszy pan po osiemdziesiątce, niezmiernie bogaty, ale zgorzkniały, bo na skutek rodzinnych nieporozumień i nieszczęść nawet nie ma na kogo swoich pieniędzy wydawać. Może je tylko pomnażać, w czym pomaga mu safandułowaty pantoflarz, ale i na swój sposób wyrachowany sekretarz Mark Terciwer. Etel Brokeles, kobieta pod sześćdziesiątkę, czego nie ukrywa wcale, po śmierci męża nie może odnaleźć się w rzeczywistości, wciąż żyje pamięcią o mężu. Dochodzi do pierwszego spotkania obojga, gdy nowa sąsiadka postanawia odwiedzić Harry`ego, żeby się z nim zapoznać. Rozmowa na różne tematy ostatecznie doprowadza ich do wspomnień z dzieciństwa, w których znajdują wspólne korzenie. Oboje pochodzą z Polski, Harry mieszkał w Biłgoraju, Etel w Szczebrzeszynie. Wspomnienia te jeszcze bardziej zbliżają ich do siebie, rodzi się więź nie tylko na zasadzie wzajemnej damsko-męskiej fascynacji. Zwierzają się sobie z radosnych i smutnych przeżyć, wspominają podobne zabawy z dzieciństwa, Harry ujawnia tragiczną historię swojej rodziny, która zginęła w czasie Holokaustu, Etel opowiada o podróżach z mężem i swojej depresji po jego śmierci.
Ciąg dalszy znajomości przy obiedzie następnego dnia pogłębia wzajemną fascynację. Harrym już od bardzo dawna z taką czułością nie opiekowała się żadna kobieta, odkąd, jak mówi, jego trzecia żona "umarła dwa razy". Raz, kiedy od niego odeszła, a drugi raz, gdy umarła fizycznie. Etel czuje się szczęśliwa, że znowu ma dla kogo gotować i wspólnie z kimś jeść obiad, nie odczuwając tak dotkliwie samotności. Pada to decydujące pytanie i obietnica: postanawiają się pobrać i razem wieść szczęśliwe życie w okresie swojej jesieni.
W dowcipnych dialogach roztacza się przed widzem iskrzący humorem świat przeżyć bohaterów, wzajemnych relacji budowanych nie na zaślepionym odurzeniu, jak to bywa w okresie młodzieńczym, ale na głębokiej znajomości ludzkiej natury. Harry zdaje sobie sprawę, że Etel jest gadułą, ale mu to nie przeszkadza; Etel z kolei doskonale wie, kiedy Harry zmyśla, a kiedy trochę omija fakty, bo zdążyła wcześniej zdobyć informacje na temat swojego sąsiada. Oboje z wdziękiem przyznają się do swoich słabostek. W chwili największego napięcia, kiedy Etel decyduje się wyjść za Harry`ego, ten jeszcze zadaje jej ostatnie ważne pytanie: Czy mógłby zjeść jeszcze trochę tych pierogów, które ona przygotowała na obiad. Widownia wybucha śmiechem razem z Etel.
Całości obrazu dopełnia wspomniany sekretarz Mark, makler giełdowy i sekretarz Harry`ego, przedstawiony z typowymi przypisywanymi Żydom wadami, jak wyrachowanie, skąpstwo, dorabianie się majątku na wszystkim, na czym się tylko da. Kiedy zmarła żona Harry`ego, Mark na sugestię żony zajął się wybudowaniem na jej grobie macewy. Nadchodzi chwila, że Harry dojrzewa do decyzji odwiedzenia tego grobu, pogodzenia sie z przeszłością, wybaczenia żonie, że kiedyś go opuściła, bo sam się do tego przyczynił, zdradzając ją. A wtedy Mark podsuwa Harry`emu "przypadkiem" noszone przy sobie wszystkie rachunki za wybudowanie macewy i utrzymanie grobu. Harry jest gotowy zwrócić wszystkie koszty. Ale kiedy patrzy na rzekome rachunki, otwiera oczy ze zdumienia, dlaczego są takie olbrzymie, bo za to można by wybudować pałac a nie tylko jedną macewę. Mark bez żenady przyznaje, że do pierwotnych kosztów jego żona doliczyła procent za wszystkie minione lata no i kwota urosła. Harry oczywiście płaci wszystko.
Ktoś powie, że znowu mamy epatowanie prymitywnym stereotypem, ale trzeba pamiętać, że napisał to żydowski pisarz, wystawił żydowski teatr w 2005 roku w Izraelu, a w polskiej premierze w sierpniu 2014 roku w Teatrze Żydowskim na Placu Grzybowskim w Warszawie w roli głównej wystąpił Samuel Atzmon Wircer, izraelski aktor pochodzący z... Biłgoraja :-) Pochodzenie Wircera daje olbrzymi atut grania w Polsce tej sztuki po polsku. Aktor, który wyjechał do Izraela w 1948 roku, gra w języku znanym z dzieciństwa. Nie musi udawać, po żydowsku zaciągać, łamać akcentu. W warstwie językowej może być po prostu sobą. Jako Harry Bendiner także jest przekonujący. Jego przeobrażenie się z safandułowatego staruszka w odmłodzonego miłością amanta zostało nagrodzone brawami.
Etel Brokeles z subtelnością i dużą dozą sympatycznego humoru zagrała Alicja Jachiewicz. Jako sekretarz Mark wystąpił Stefan Szmidt, w scenie ostatniej, pożegnania z Harrym nadając swojemu bohaterowi prawdziwe ciepłe rysy i przyjacielską wrażliwość, wcześniej jakby mniej widoczną.
Całkowicie komiczną postacią jest jeszcze sąsiadka z góry, Chawa, do której skrzynki pocztowej trafiają listy do Harry`ego. W tej roli Ewa Kozłowska, absolutną vis comica w grubych okularach krótkowidza i z rozmazanym makijażem w stroju o krzykliwych kolorach za każdym razem wzbudza niekłamany podziw i szczere rozbawienie.
Sztuka jest tragikomedią i wcale nie kończy się banalnym "żyli długo i szczęśliwie". Następnego dnia rano po sławetnych oświadczynach podczas konsumpcji pierogów Harry otrzymuje pożegnalny list od Etel, która popełniła samobójstwo wyskakując przez okno. Co będzie dalej z Harrym? Wybiera się w podróż, chce zobaczyć Paryż, bo Etel obiecywała, że go tam zabierze. Zamierza odwiedzić kraj i miasta swojego dzieciństwa. Czuje się odpowiedzialny za nową córkę - jest nią córka zmarłej Etel, bo jego własna córka niestety nie żyje. Zamierza odnowić kontakty z jedynym krewnym, którym jest wnuk mieszkający w Kanadzie. Czy mu się to wszystko uda?
4 komentarze:
Pięknie napisany tekst. Przeczytałem go z dużym zainteresowaniem.
Pozdrawiam,
Adam
Dziękuję, Adamie :-)
Iwona
Na miłość - zawsze jest właściwa pora.hf
Otóż to, nie potrzeba się zastanawiać :-) Ale sztuką obejrzeć można ;-)
Dziękuję za dowiedziny :-)
Iwona
Prześlij komentarz