28 paź 2014

Czeska kultura w Biłgoraju

     Wczoraj, 27 października, w sali kameralnej Biłgorajskiego Centrum Kultury zaprezentowało się przesympatycznych trzech czeskich artystów z Pragi. Na zaproszenie Rene Stepanka, nowego Honorowego Obywatela Biłgoraja przyjechali dwaj bracia  Kučera, Vladimir i Ilja, oraz aktor i reżyser Roman Štolpa. 
      Vladimir Kučera, występujący pod pseudonimem Raven (Kruk) jest kompozytorem i pieśniarzem. Rodzaj muzyki, którą się zajmuje, określa się jako progresywny pop. Przez lata działalności muzycznej zajmował się wieloma gatunkami: przede wszystkim rockiem i folkiem, gra, aranżuje, realizuje covery, jest autorem ogromnego repertuaru tekstowego. Jako multiinstrumentalista z powodzeniem przechodzi od fortepianu do gitary, od gitary do akordeonu, od akordeonu do elektroniki, co mogliśmy na własne oczy zobaczyć. Ba, śpiewa w rock operze Antygona jako wróżbita Teirezjasz.
     Przez wiele lat artystycznej działalności współtworzył i należał do kilku zespołów muzycznych. Wiele pięknych aranżacji w pełnej zespołowej oprawie i nagrań można znaleźć na YouTube. U nas zaprezentował się zgoła kameralnie. Bez całego elektronicznego zaplecza, bez trąbek, fanfar, wzmocnień, bez swojego zespołu, z którym występuje, w nagim świetle punktowego światła, ubrany na czarno, jak przystało do pseudonimu, Raven zaprezentował się jako pierwszej klasy śpiewak wysublimowanych poetyckich tekstów, prostych i wzruszających, przejmujących prawdziwością opowiedzianych historii. Akompaniując sobie na fortepianie, to na gitarze śpiewał o pożarze miłości, o historii ocalałego z wojennego pogromu żydowskiego dziecka, o człowieczym losie, którego się nie wybiera, ale i którego nie można oddać, odsprzedać ani kupić. Była też piosenka pastisz złożona z cytatów ze znanych utworów scenicznych: "Hamleta" i "Ryszarda III" Szekspira, "Sprzedanej narzeczonej" - narodowej opery czeskiej Bedřicha Smetany, "Cyrano de Bergeraca" Rostanda i innych. Piosenka barowa, jak ją określił Roman Štolpa, obecny na koncercie współuczestnik, aktor i reżyser czeski świetnie władający językiem polskim, gdyż jego dziadkowie byli Polakami. 
      Między piosenkami zaś usłyszeliśmy fragment prozy - opowiadanie Ilija Kučery, starszego brata Ravena. I rzeczywiście obaj bardzo są do siebie podobni, jednakowo długie rozpuszczone czarne włosy, tylko Ilja dodatkowo nosi zarost na twarzy. Opowiadanie we własnym tłumaczeniu przeczytał wspomniany Roman Štolpa, Treść zabawna, jak to pewien piszący sprawozdania sądowe literat otrzymuje niespodziewaną pomoc w tworzeniu fabuły ze strony poznanych przypadkiem w barze  zawodowców: włamywaczy i złodziei, których profesjonalizm potwierdzają wieloletnie odsiedziane wyroki.
     Braci łączy także wykształcenie i i twórczość muzyczna. Także Ilja zaczynał od fascynacji rockiem, grając na gitarze basowej. Zajmuje się także dziennikarstwem, jest dziennikarzem muzycznym, radiowym, przeprowadza wywiady, nagrywa, i pisze książki.
      Obaj bracia obdarzeni wieloma talentami, częściowo zapewne po dziadku, czeskim poecie Frani (Frantisek) Kucerze oraz rodzicach: dziennikarzu radiowym i nauczycielce. Obaj przy tym bardzo skromni i z poczuciem humoru, który zaprezentowali w ostatnim utworze "Biłgorajskie tango". Ich występ wspomagany aktorska interpretacją tekstu literackiego i tłumaczeniem Romana 
 Štolpy, który ujawnił, że jego dziadek był biłgorajaninem, wzbudzili moją sympatię i niekłamany podziw. Za to język czeski, mimo że jak nasz, słowiański, bez pomocy tłumaczy sprawiałby wiele trudności w rozumieniu. Zapewne w odwrotną stronę odczucia są podobne. Tym bardziej podziwiać należy, że Raven przywitał wszystkich pięknym polskim "Dobry wieczór",  z uśmiechem demonstrował "herbatę" w szklance, a w dwóch piosenkach znalazły się polskie słowa i zdania. Piękny, kameralny koncert, spotkanie z żywym językiem czeskim i muzyką. W sam raz na jesienny wieczór. 
        Zastanawiać tylko może zbyt małe zainteresowanie mieszkańców miasta, bądź co bądź, dwudziestopięciotysięcznego, w którym ledwo znalazły się osoby do zapełnienia małej sali kameralnej. Nie dość na tym, ponieważ w trakcie koncertu spora liczba osób wyszła, nie doczekawszy nawet połowy. Przykre i całkowicie bez kultury. A dodać trzeba , że hałas przy tym uczyniony, przeszkadzał w odbiorze,  podłoga skrzypiała pod nogami, toż to sala kameralna, a nie jakiś hangar, wszystko w niej słychać. I jeszcze jedna refleksja, jaka wpadła mi do głowy, to niejakie zdziwienie, ze koncert został całkowicie przemilczany przez biłgorajskie internetowe portale informacyjne. przejrzałam trzy i w żadnym nie ma nawet wzmianki o wydarzeniu. 
       Zdaje się, ze Biłgoraj jako miasto i jego mieszkańcy nie umieją docenić ludzi kultury, sztuki, prawdziwych artystów. Wczoraj była doskonała okazja zapoznać się z niewielkim wycinkiem olbrzymiej i pięknej kultury naszych sąsiadów. Ale jak ktoś woli ludowy festyn zamiast posłuchać profesjonalnych muzyków, poetyckich tekstów, dowcipnej literatury i nie umie otworzyć się na coś spoza ciasnego własnego podwórka, to cóż...


25 paź 2014

Haiku październikowe

żurawie nad lasem
na dnie koszyka
podgrzybek



powiew zimna
czapki i szaliki
dobrane w pary



opadły liście
wrona skubie korale
jarzębiny

18 paź 2014

Dzień na końcu drogi - spotkanie autorskie

      To już ponad tydzień temu, 9 października miała miejsce prezentacja mojej twórczości w Pożegnaniu z Afryką. Pogoda dopisała, toteż spotkanie odbyło się w kawiarnianym ogródku, bardziej przestronnym niż piwniczne wnętrza. 
       Tym razem p. Hanna Olszewska zaprosiła do autoprezentacji dwie osoby: Krysię Furtak z Lubartowa i mnie. Niestety, Krysia zachorowała i nie przyjechała. Jej wiersze czytała Katarzyna Szczodrowska oraz osoby spośród publiczności, wielbiciele jej poezji.
        Ja zaś prezentowałam się sama ;-) Postanowiłam przeczytać najnowsze wiersze, które jeszcze nie były ani publikowane, ani pokazywane. Myślę, że kilka z nich zaskoczyło bywalców już znających moją twórczość, ponieważ są utrzymane w nieco odmiennej poetyce niż dotąd. Przyjdzie jeszcze czas na ich szerszą prezentację. Tymczasem jednak dobrałam do nich muzykę francuskiego średniowiecza w wykonaniu zespołu Ars Antiqua de Paris, który dwa lata temu występował w Lublinie.
        Miło było zobaczyć na spotkaniu stałych bywalców, znajome twarze i nowych uczestników, zwłaszcza tych, którzy sprawili mi największą niespodziankę, pokonując prawie 100 km, żeby dojechać. Oni już wiedzą, o kim mówię :-)))
         Zdjęć tym razem nie mam. To znaczy z samego spotkania nie mam. Dokonałam za to przy okazji wcześniejszego przybycia małego rekonesansu po Starym Mieście i trafiłam do bardzo urokliwej kawiarenki połączonej z księgarnią Między Słowami na ul. Rybnej. Nie dość, że mieści się w cichym, spokojnym zaułku o historycznej tradycji i mija się po drodze zabawne "morskie" freski, to jeszcze wewnątrz można książkę poczytać przy kawie czy obejrzeć wystawę. Tego dnia trafiłyśmy z towarzyszącą mi Ewą Bordzań na wystawę Sylwii Ewy Paszko. Kolorowe miniaturowe ilustracje w konwencji baśniowej wprowadzają w magiczny świat dziecięcej wyobraźni. Warto było wstąpić i obejrzeć, tym bardziej, że i nową książkę nabyłam, a jest nią tomik Ryszarda Krynickiego "Haiku. Haiku mistrzów".  Książeczka zawiera krótkie formy wierszowane autorstwa Krynickiego oraz w jego tłumaczeniu haiku czterech mistrzów haiku: Basho, Busona, Issy i Shikiego. 
        Zanim sama zacznę tworzyć prawdziwe haiku, jeden z wierszy prezentowanych na październikowym w kawiarnianym ogródku przy filiżance zielonej herbaty.

     w sobotę

senny poranek lipcowy to czas najlepszy
na początek dalekiej podróży
już nie przytłacza siermięga tygodnia
a niedziela jeszcze nie rozleniwia
żółte płatki wysokiego wiesiołka
tulą się po miłosnych uściskach z ćmami
ziemia czarna wilgocią letniego deszczu
na zielonych źdźbłach trawy świat
w soczewkach każdej kropli rosy
czekamy na zielone we trójkę
ja i dwóch brodatych zbieraczy
butelek i puszek ze śmietników
ulice puste są jakby szersze niż wczoraj
śpi jeszcze pośpieszne miasto
na ruchomych piaszczystych wydmach

na końcu drogi drzemie długi dzień

7 paź 2014

Zaproszenie




Zaproszenie
na wieczór autorski

 Iwony Danuty Startek

Dzień na końcu drogi...

Kawiarnia Pożegnanie z Afryką
 Lublin ul. Złota 3

9 października godz. 17:00

Prezentacja najnowszych wierszy
rozmowy nie tylko o poezji
na tle ulubionych kompozycji i arii 
z kolekcji autorki








5 paź 2014

od źdźbła do źdźbła


od źdźbła do źdźbła
białe nici nad ścieżką
zacerowane

1 paź 2014

kurz na drodze

kurz na drodze
nie widać końca
splątanych śladów