Na zakończenie bożonarodzeniowego sezonu w ostatnia niedzielę stycznia Scena Amatora BCK wystawiła jasełka "Na wyścigi do Betlejem" na podstawie scenariusza Karola Mastalerza i w reżyserii Alicji Jachiewicz-Szmidt.
Mastalerz jest autorem unowocześnionej,
pełnej humoru wersji ewangelicznej opowieści, w której osią dramatyczną
jest najpierw wyścig pasterzy z królami, następnie zaś pościg Herodowego
Hetmana, który wstrząśnięty rozkazem zabicia betlejemskich dzieci
zamierza porwać Jezusa, aby go uratować z rzezi. Hetmana ubiegła Jagna,
wścibska służąca, która jak profesjonalny szpieg nagrywa rozmowę Heroda z
Hetmanem i w te pędy biegnie ostrzec Świętą Rodzinę o grożącym
niebezpieczeństwie. Dopełnieniem metody podsłuchowej (skąd my to znamy?)
jest nieoczekiwane ujawnienie się dwóch Pasterzy jako
wyspecjalizowanych agentów, z których jeden przedstawia się: My name is Maciek, James Maciek wymachując stosownym pistoletem i zakładając ciemne okulary (skąd my to znamy?) ;-)
A więc Pasterze są przebrani,
Hetmana pacyfikują jako terrorystę (zanim zostanie uznany za
niewinnego), Jagna przedstawia się jako wykwalifikowana pomoc domowa
wyposażona w ukrytą kamerę, Herod jest przygłupim nieco satrapą, który
odwiedzających go Królów, co za gwiazdy szli ogonem/ nie, nie byli niebezpieczni/ to wariaci jacyś śmieszni ewidentnie
lekceważy. Trzeba iście diabelskiej cierpliwości (w roli diabła
rewelacyjny, chyba najlepszy z całej obsady, Sławomir Pluta), aby
wytłumaczyć zaślepionemu władcy rzeczywistą skalę zagrożenia. Na
szczęście wplecione w tekst tradycyjne polskie kolędy łagodziły farsowy
charakter fabuły, nie pozwalając zapomnieć, że mamy do czynienia z cudem
Bożego Narodzenia a nie filmem o agencie 007.
Scenariusz uwzględnia kilka kolęd jako przerywniki miedzy poszczególnymi scenami oraz komentarz do przedstawianych scen biblijnych. Dwa zespoły śpiewacze, Klubu Seniora "Złoty wiek" i Klubu Seniora Związku Nauczycielstwa Polskiego "Belferki", zaproponowały w zasadzie równolegle do toczącej się akcji cały repertuar polskich kolęd, w tym choreograficznie włączoną w bieg wydarzeń "Pójdźmy wszyscy do stajenki". Spora część widowni włączała się do śpiewania, tworząc świąteczna atmosferę. Szkoda tylko, że wzorem poprzednich występów Sceny Amatora, nie było ulotek z informacjami o obsadzie. Tym bardziej, że przeważali aktorzy młodzi, w przeciwieństwie do "starej" w miarę opatrzonej i znanej ekipy, ci jeszcze z nierozpoznawalnymi twarzami i nazwiskami.