A więc Pasterze są przebrani, Hetmana pacyfikują jako terrorystę (zanim zostanie uznany za niewinnego), Jagna przedstawia się jako wykwalifikowana pomoc domowa wyposażona w ukrytą kamerę, Herod jest przygłupim nieco satrapą, który odwiedzających go Królów, co za gwiazdy szli ogonem/ nie, nie byli niebezpieczni/ to wariaci jacyś śmieszni ewidentnie lekceważy. Trzeba iście diabelskiej cierpliwości (w roli diabła rewelacyjny, chyba najlepszy z całej obsady, Sławomir Pluta), aby wytłumaczyć zaślepionemu władcy rzeczywistą skalę zagrożenia. Na szczęście wplecione w tekst tradycyjne polskie kolędy łagodziły farsowy charakter fabuły, nie pozwalając zapomnieć, że mamy do czynienia z cudem Bożego Narodzenia a nie filmem o agencie 007.
Scenariusz uwzględnia kilka kolęd jako przerywniki miedzy poszczególnymi scenami oraz komentarz do przedstawianych scen biblijnych. Dwa zespoły śpiewacze, Klubu Seniora "Złoty wiek" i Klubu Seniora Związku Nauczycielstwa Polskiego "Belferki", zaproponowały w zasadzie równolegle do toczącej się akcji cały repertuar polskich kolęd, w tym choreograficznie włączoną w bieg wydarzeń "Pójdźmy wszyscy do stajenki". Spora część widowni włączała się do śpiewania, tworząc świąteczna atmosferę. Szkoda tylko, że wzorem poprzednich występów Sceny Amatora, nie było ulotek z informacjami o obsadzie. Tym bardziej, że przeważali aktorzy młodzi, w przeciwieństwie do "starej" w miarę opatrzonej i znanej ekipy, ci jeszcze z nierozpoznawalnymi twarzami i nazwiskami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz