10 mar 2016

Polscy emigranci piszą książki

          Czwartego marca w Biłgorajskim Centrum Kultury miało miejsce spotkanie autorskie z Agnieszką Korzeniewską, pochodzącą z Siemiatycz autorką dwóch książek: Zabiorę Cię jesienią do Brukseli i W deszczu tańcz. Najpierw w arcyciekawej osobistej opowieści pani Agnieszka opowiadała historię wyjazdu dziewczyny z Podlasia do Brukseli, aklimatyzowania się w europejskiej stolicy, dojrzewania do decyzji o pozostaniu tam na stałe oraz genezę obu książek. 
       Autorka nie unikała odpowiedzi na trudne pytania o problemy obywateli Belgii z muzułmańskimi migrantami, wzajemne relacje na przykład w pracy, dzieliła się własnymi obserwacjami i doświadczeniami, opowiadała o reakcjach towarzyszących ubiegłorocznym jesiennym zamachom w Paryżu i realiach życia podczas ogłoszonego wówczas w Brukseli najwyższego stopnia zagrożenia terrorystycznego. Świadectwo osoby tam mieszkającej ma większą wartość emocjonalną i bardziej porusza wyobraźnię niż fakty podawane przez agencje informacyjne. Choćby dlatego warto było na spotkanie się udać.
        Wyszłam stamtąd także z nowym nabytkiem, książką o Brukseli. Poznawanie innych krajów i miast widzianych oczami podróżników, turystów, wieloletnich mieszkańców, obserwatorów życia codziennego to jeden z ciekawszych reportażowych czy wspomnieniowych wątków. Toteż z zainteresowaniem zagłębiłam się w lekturze i - muszę przyznać - dzięki sprawnej, nieprzegadanej narracji, a zarazem widocznej w opowieściach o ludziach ciepłej i życzliwej światu postawie samej autorki, popadałam to w zadumę, to w zachwyt, to w liryczne wzruszenia.
         Zaletą książki jest jej osobisty, aczkolwiek pozbawiony ckliwości ton. Agnieszka Korzeniewska oprowadza czytelnika po uliczkach, zaułkach, zaprasza do ulubionych kawiarni, parków i dzielnic. Równolegle snuje życiowe opowieści i ludziach, o konkretnych postaciach, które w Brukseli znalazły swoje miejsce na stałe bądź tylko tymczasowo. Bohaterowie przewijający się na kartkach książki są całkiem zwykli i niezwykli zarazem: dwaj sąsiedzi z zapałem pilnujący jej domu, gdy pozostaje pusty na czas wyjazdu jego mieszkańców, polski Żyd, lekarz, co tydzień przychodzący "na herbatkę", a przy tym niewzruszenie inkasujący opłatę za "niezamawianą" wizytę lekarską, pani Bolle udająca się na zakupy do miasta w jednym kapciu z powodu spuchniętej nogi, Julka, która dzięki uporowi wbrew wszystkim i wszystkiemu zdobyła wymarzoną pracę, zakochana Nataszka opuszczająca w skrajnym psychicznym wycieńczeniu męża... Najbardziej wzruszyła mnie opowieść o Malwince, dziewczynie piekarza, piszącej niesamowite teksty do szuflady. Prosty chłopak, piekarz, widząc, że Malwinka po pracy nocami tyle pisze do szuflady, w tajemnicy wysłał jej teksty do kilku renomowanych redakcji w Paryżu. Nadeszły trzy propozycje współpracy literackiej z jego Malwinką i dlatego postanowili zostawić piekarnię i wyruszyć w nowy świat, nowe życie.
       Agnieszka Korzeniewska przeplata opowieści o ludzkich losach z refleksjami o historii miasta, obyczajach mieszkańców, podziwianych zabytkach, prowadząc nas bardzo osobistymi szlakami. Warto podążyć jej śladem, poznając smaki, zapachy, kolory i atmosferę Brukseli poznawanej oczami Polki, która z rodzinnego Podlasia zabrała do stolicy Europy dwa przygarnięte psy. Jest to książka bardzo prywatna i zarazem otwierająca na drugiego człowieka. Ciepła i delikatna, nienużąca i z nutą łagodnego humoru. Chciałoby się tylko, żeby korekta językowa była nieco lepsza, bo łapię się na tym, że chwytam długopis i poprawiam sama.
       Niestety, Biłgorajskie Centrum Kultury nie stanęło na wysokości zadania ani nie umiało zachować się jak na gospodarzy spotkania przystało. Na stronie BCK nie było absolutnie ŻADNEJ informacji o planowanym spotkaniu i promocji książek Agnieszki Korzeniewskiej. Informacji takiej nie było także na biłgorajskich portalach informacyjnych. Doprawdy kuriozalne, że dowiedziałam się o nim dzięki znajomej z Warszawy, która dzień wcześniej przysłała mi wiadomość na prywatną pocztę. Brak informacji sprawił, że na spotkanie przyszło ... 5 osób, w tym jedno dziecko z mamą. Chyba do dobrych obyczajów gościnności należy również przywitanie osoby, która przyjeżdża z daleka i przedstawienie jej słuchaczom. Tymczasem nie pojawił się NIKT z pracowników BCK, kto pełniłby rolę gospodarza. Czyżby to oznaczało, że Biłgorajskie Centrum Kultury gospodarza nie ma i każdy wedle swojego widzimisię  może sobie wejść i bez porozumienia z nikim po prostu urządzić cokolwiek wedle uznania? Byłam i jestem zbulwersowana zaistniałą sytuacją. Niestety, podejrzewam, że jest to skutek od dłuższego czasu dającego się zauważyć lekceważenia ludzi kultury niezwiązanych formalnie z ową instytucją, a szczególnie zaś marginalizowania twórców pióra. Nie od dziś widać, że włodarzom szumnej instytucji kulturalnej nie po drodze z pisarzami czy poetami. Bo o ile na spektakle teatralne można jeszcze liczyć, odbywają się też koncerty, to promocja literatury, zwłaszcza tej dobrej, ponadregionalnej zwyczajnie wykracza poza zainteresowania pracowników BCK. Wielka szkoda.

Agnieszka Korzeniewska: Zabiorę Cię jesienią do Brukseli. Wydawnictwo Bee The Adventure Ltd. 2015.

Brak komentarzy: