Czwartego marca w Biłgorajskim Centrum Kultury miało miejsce spotkanie autorskie z Agnieszką Korzeniewską, pochodzącą z Siemiatycz autorką dwóch książek: Zabiorę Cię jesienią do Brukseli i W deszczu tańcz.
Najpierw w arcyciekawej osobistej opowieści pani Agnieszka opowiadała historię wyjazdu
dziewczyny z Podlasia do Brukseli, aklimatyzowania się w
europejskiej stolicy, dojrzewania do decyzji o pozostaniu tam na stałe
oraz genezę obu książek.
Autorka nie unikała odpowiedzi na trudne pytania o problemy obywateli
Belgii z muzułmańskimi migrantami, wzajemne relacje na przykład w pracy,
dzieliła się własnymi obserwacjami i doświadczeniami, opowiadała o
reakcjach towarzyszących ubiegłorocznym jesiennym zamachom w Paryżu i
realiach życia podczas ogłoszonego wówczas w Brukseli najwyższego
stopnia zagrożenia terrorystycznego. Świadectwo osoby tam mieszkającej
ma większą wartość emocjonalną i bardziej porusza wyobraźnię niż fakty
podawane przez agencje informacyjne. Choćby dlatego warto było na
spotkanie się udać.
Wyszłam stamtąd także z nowym nabytkiem, książką o Brukseli. Poznawanie
innych krajów i miast widzianych oczami podróżników, turystów,
wieloletnich mieszkańców, obserwatorów życia codziennego to jeden z
ciekawszych reportażowych czy wspomnieniowych wątków. Toteż z zainteresowaniem zagłębiłam się w lekturze i - muszę przyznać -
dzięki sprawnej, nieprzegadanej narracji, a zarazem widocznej w
opowieściach o ludziach ciepłej i życzliwej światu postawie samej
autorki, popadałam to w zadumę, to w zachwyt, to w liryczne wzruszenia.
Zaletą książki jest jej osobisty, aczkolwiek pozbawiony ckliwości ton. Agnieszka Korzeniewska
oprowadza czytelnika po uliczkach, zaułkach, zaprasza do ulubionych
kawiarni, parków i dzielnic. Równolegle snuje życiowe opowieści i
ludziach, o konkretnych postaciach, które w Brukseli znalazły swoje
miejsce na stałe bądź tylko tymczasowo. Bohaterowie przewijający się na
kartkach książki są całkiem zwykli i niezwykli zarazem: dwaj sąsiedzi z
zapałem pilnujący jej domu, gdy pozostaje pusty na czas wyjazdu jego
mieszkańców, polski Żyd, lekarz, co tydzień przychodzący "na herbatkę", a
przy tym niewzruszenie inkasujący opłatę za "niezamawianą" wizytę
lekarską, pani Bolle udająca się na zakupy do miasta w jednym kapciu z
powodu spuchniętej nogi, Julka, która dzięki uporowi wbrew wszystkim i
wszystkiemu zdobyła wymarzoną pracę, zakochana Nataszka opuszczająca w
skrajnym psychicznym wycieńczeniu męża... Najbardziej wzruszyła mnie
opowieść o Malwince, dziewczynie piekarza, piszącej niesamowite teksty
do szuflady. Prosty chłopak, piekarz, widząc, że Malwinka po pracy
nocami tyle pisze do szuflady, w tajemnicy wysłał jej teksty do kilku
renomowanych redakcji w Paryżu. Nadeszły trzy propozycje współpracy
literackiej z jego Malwinką i dlatego postanowili zostawić piekarnię i
wyruszyć w nowy świat, nowe życie.
Agnieszka Korzeniewska
przeplata opowieści o ludzkich losach z refleksjami o historii miasta,
obyczajach mieszkańców, podziwianych zabytkach, prowadząc nas bardzo
osobistymi szlakami. Warto podążyć jej śladem, poznając smaki, zapachy,
kolory i atmosferę Brukseli poznawanej oczami Polki, która z rodzinnego
Podlasia zabrała do stolicy Europy dwa przygarnięte psy. Jest to książka
bardzo prywatna i zarazem otwierająca na drugiego człowieka. Ciepła i
delikatna, nienużąca i z nutą łagodnego humoru. Chciałoby się tylko,
żeby korekta językowa była nieco lepsza, bo łapię się na tym, że chwytam
długopis i poprawiam sama.
Niestety, Biłgorajskie Centrum Kultury nie stanęło na wysokości zadania ani nie umiało zachować się jak na gospodarzy spotkania przystało. Na stronie BCK nie było absolutnie ŻADNEJ informacji o planowanym spotkaniu i promocji książek Agnieszki Korzeniewskiej. Informacji takiej nie było także na biłgorajskich portalach informacyjnych. Doprawdy kuriozalne, że dowiedziałam się o nim dzięki znajomej z Warszawy, która dzień wcześniej przysłała mi wiadomość na prywatną pocztę. Brak informacji sprawił, że na spotkanie przyszło ... 5 osób, w tym jedno dziecko z mamą. Chyba do dobrych obyczajów gościnności należy również przywitanie osoby, która przyjeżdża z daleka i przedstawienie jej słuchaczom. Tymczasem nie pojawił się NIKT z pracowników BCK, kto pełniłby rolę gospodarza. Czyżby to oznaczało, że Biłgorajskie Centrum Kultury gospodarza nie ma i każdy wedle swojego widzimisię może sobie wejść i bez porozumienia z nikim po prostu urządzić cokolwiek wedle uznania? Byłam i jestem zbulwersowana zaistniałą sytuacją. Niestety, podejrzewam, że jest to skutek od dłuższego czasu dającego się zauważyć lekceważenia ludzi kultury niezwiązanych formalnie z ową instytucją, a szczególnie zaś marginalizowania twórców pióra. Nie od dziś widać, że włodarzom szumnej instytucji kulturalnej nie po drodze z pisarzami czy poetami. Bo o ile na spektakle teatralne można jeszcze liczyć, odbywają się też koncerty, to promocja literatury, zwłaszcza tej dobrej, ponadregionalnej zwyczajnie wykracza poza zainteresowania pracowników BCK. Wielka szkoda.
Agnieszka Korzeniewska: Zabiorę Cię jesienią do Brukseli. Wydawnictwo Bee The Adventure Ltd. 2015.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz