14 cze 2018

Odyseja biłgorajska

     Wczoraj po południu Jacek Żybura ponownie zabrał czytelników i słuchaczy w podróż po dawnym Biłgoraju. Spotkanie autorskie i prezentacja tomiku "Biłgoraj "ze starych fotografii" w Miejskiej i Powiatowej Bibliotece zdominowane zostało przez wspominki i próby odtworzenia dawnych ulic, budynków i mieszkańców miasta. Konfrontowano obecne nazwy ulic z dawnymi przekazami historycznymi i pamięcią zebranych. O tym, że obecna Lubelska była dawniej Mostową (od mostu nad Ładą) lub Rynkową można się stosunkowo łatwo domyślić, ale inne dla mnie jako osoby napływowej (słoika - jak raczył określić Piotr Kupczak) są zbyt trudne do odgadnięcia. W etapach zmiany nazewnictwa kryje się też historia miasta. Czasem oczywista, jak ta, że ulica Radzięcka wiodła podróżnych w stronę Radzięcina. Jak jednak z obecnej ulicy Nadstawnej, a dawniej Krzeszowskiej wyjechać na ów Krzeszów, nie bardzo można sobie wyobrazić. Nie ma już młyna, nie istnieje dwór Nowakowskiego, nie ma tartaków. Mam wrażenie, że obecne miasto znacznie się różni od dawnego, tego z początku XX wieku, opisanego w wierszach. Nikt na przedmieściach nie hoduje kur, kaczek ani świń, nie uświadczy drabiniastych wozów z końmi, na odpustach dominują chińskie zabawki z plastiku zamiast drewnianych ptaków, wirujących bąków i trocinowych piłeczek czy papierowych wiatraczków. Dobrze, że chociaż czwartkowy targ odbywa się jak dawniej, choć w innym miejscu. 
     Spotkanie z Jackiem i jego najnowszymi wierszami ożywiło wspomnienia i wyobraźnię. O roli wyobraźni w powstawaniu cyklu "ze starych fotografii" mówił sam autor. Tam, gdzie milczą źródła historyczne, wyobraźnia pozostaje jedyna siłą zdolną odtworzyć i zatrzymać przeszłość dla współczesnych. Na jak długo jeszcze? Nie wiadomo, gdyż miasto stale dąży do nowoczesności i urbanistycznej wielkomiejskości. Czasami jakby na wyrost, niewspółmiernie do miejsca i roli, jaką odgrywa. A mnie jednak trochę żal małego prowincjonalnego miasteczka z wielokulturową tradycją. 
Być może tomik Jacka Żybury to jeden z ostatnich już tak pełnych obrazów przeszłości Biłgoraja, którego autentyczność mogą potwierdzić najstarsi mieszkańcy. Niedługo zabraknie i tych ostatnich świadków. Pozostaną wiersze.
    Nie mam zdjęć z Biblioteki, więc przypomnę tylko te ze spotkania w Mieszkaniu Poezji w ZSBiO. 





3 komentarze:

czesia pisze...

zawsze zostają książki i wiersze przeciw nietrwałości pamięci. Podziwiam wiersze pana Jacka za ich niezwykłą siłę, przede wszystkim języka, bo przecież jedynym tworzywem zdolnym okiełznać wyobraźnię jest właśnie słowo. Niektóre przebrzmiały, odeszły wraz z przedmiotami, które nazywały, a ich przywołanie jest jak ożywienie dawnego świata.
Podziwiam też rzetelność, bo przecież punktem wyjścia była konkretna historia, dokument. I podziwiam za serdeczność wobec wszystkich przejawów kultury, także tej "obcej", świadomie hermetycznej z troski o jej zachowanie. Wspaniała książka i cieszę się, że ją mam. Lubię mieć na własność piękne rzeczy, wydaje mi się wtedy, że i ja staję się ich częścią.
Zazdroszczę Ci spotkania.

Anonimowy pisze...

Do takich obrazów, wciąż ucieka moja wylewna tkliwość.hf

emberiza pisze...

Dziękuję Wam obu za wierną obecność na niwie małomiasteczkowej poezji. Z małego miasta, ale wielka duchem i słowem :-)) I niech wędruje w świat także dzięki Waszemu czytaniu i odczytywaniu.

Iwona