spokój
pod sklepieniem durowa pieśń organów
która prowadzisz swój lud nieustannie ku niebu
nawa cichnie chórem milknących głosów
witraże malują powietrze na wszystkie
kolory
harmonia nie jest symetrią lecz
kalejdoskopem
zmiennych figur w pochodzie promieni
ideał to nie doskonałość bez wad i
ułomności
łagodność traw i aromat kwiatów wypełniają
pajęczą sieć rozkołysaną tańcem
śmierci
liście celebrują słoneczne bóstwo
gdy kot wyjada pisklęta z gniazda
kamienie rozpruwają nurt rzeki
a na starej wierzbie łamie się konar
jak złamane
skrzydło
w niedokończonym i okaleczonym
przeorani i pod presją zdarzeń
jesteśmy jak źdźbła pod naporem
wiatru
blisko życia