na skalniaku w cieniu gdzie oczko błyszczy wodne
lecą pióra i wrzaski pod drzewa dach zielony
dwa szczygły z czyżami furkotały wkurzone
tuż pod oknem wzniecając popłoch niejaki
umilkły na chwilę na gałęzi sikorki modraki
zakołował spłoszony drozd i na trawie
przysiadł nieruchomo jakby w obawie
że i jemu oberwie się piórem po głowie
na murku z wysoka zięba spogląda ciekawie
kto zwycięstwo odniesie w zawiłej tu sprawie
chciał się napić kopciuszek z rdzawym ogonkiem
schował się spłoszony pod ogrodowym dzwonkiem
pokrzewka nakryła się czarną czapeczką
i skryła w gałązkach krzewu porzeczki
aż przyleciał czarny kos powagą strojny
sprawdzić przyczynę i zakończyć tę wojnę
w sam środek sadzawki przysiadł i chlupnął
umilkło towarzystwo roziskrzone kłótnią