Czy jednak zamknięcie stu lat rozwoju polskiej poezji w wyborze stu utworów (zaledwie???) powstałych w granicach stulecia niepodległości nie jest porywaniem się z motyką na słońce? Ujawnienie przez autora ciekawych okoliczności towarzyszących powstawaniu antologii "Wolny wybór. Stulecie wierszy 1918 - 2018"pozwala raczej określić, czym ona nie jest niż czym jest w istocie. Nie jest to zbiór wierszy określanych mianem najlepszych, najdoskonalszych; nie jest antologią chronologiczną; nie jest też zbiorem reprezentatywnym dla całego poetyckiego wachlarza zjawisk zaistniałych w ostatnim stuleciu. Nie ma w niej nawet wszystkich poetów, których autor chciał i zamierzał umieścić. W anegdotycznych opowieściach Śliwiński ujawnił, że niektórzy poeci nie znaleźli się w niej na własne życzenie, po prostu nie chcieli. Jednym nie odpowiadało dofinansowanie Ministerstwa Kultury, innym nie wiadomo co, bo nie zdradzili. Może towarzystwo? Nie jest to więc na pewno antologia całościowa ani wyczerpująca. I w tym kulminacyjnym momencie spotkania do grona zebranych słuchaczy dołączył prosto z krakowksiej ulicy prawdziwy Poeta - Ryszard Krynicki. Tak, on mógł przyjść, ponieważ w antologii znalazł się jego wiersz. O tych, kórych tam nie ma, mówić nie będziemy.
Zebrane wiersze zostały podzielone na działy tematyczne, aczkolwiek podczas spotkania z czytelnikami w De Revolutionibus Books & Cafe na Brackiej w Krakowie Piotr Śliwiński podkreślał, że początkowo nie zamierzał zbyt konkretnie i dosłownie owe działy tytułować, poprzestając na sugestiach wynikających z cytatów zaczerpniętych z zamieszczonych utworów. Ostatecznie jednak działy mają i cytaty i tytuły: I. W języku (wiersz), II. Nieobjęty świat, III. Ekstatyczna kruchość: życie, IV. Miejsca nieoczywiste; V. Krajobrazy po zagładzie, VI. Ojczyzna: wspólny ból, VII. Dylematy zaangażowania (społeczeństwo). Ponadto osobno pierwszy wiersz został oznaczony jako Prolog, a ostatni jako Epilog. Antologię dopełniają biogramy poetów, krótkie posłowie autora oraz alfabetyczny spis utworów. Przyznam, że wolałabym spis autorów wraz z tytułami wierszy w celu łatwiejszego ich odszukania. Jest bowiem tak, że utwory tego samego autora pojawiają się w dwóch, trzech wyodrębnionych działach tematycznych i trzeba je sobie żmudnie szukać. Być może jednak Ślwińskiemu chodziło o uniknięcie pokusy budowania jeszcze jednego rankingu, że oto jeden autor pojawia się tylko raz (większość), a inny dwukrotnie czy trzykrotnie. Jak bowiem przyznał i tak wielu autorów się obraziło za pominięcie ich twórczości. Założenie, żeby zamknąć sto lat poezji w stu tekstach jest cokolwiek karkołomne, niemniej autorska propozycja Śliwińskiego jest ciekawa. Poza tym, jak zauważył podczas spotkania, nie ma obowiązku, a nawet nie byłoby wskazane czytać po kolei od początku do końca. Może właśnie wybiórczo? Może tematycznie? A może autorami? Wolny wybór, jak sugeruje przecież sam tytuł.
Utworem pełniącym rolę Prologu jest "Piosenka o porcelanie" Czesława Miłosza i jest to jedyny zamieszczony wiersz, jakby nie było, noblisty. Zresztą, Szymborskiej jest też tylko jeden utwór: "Urodziny" w dziale "Nieobjęty świat". O "Piosence" Śliwiński powiedział, że jest to wiersz "straszny, ale pozbawiony patosu", dlatego właśnie pasował do otwierającego antologię Prologu. Właściwie jest to wiersz bardzo konkretny, zbudowany z obrazów kataklizmu i zniszczenia. Ciekawe, że wiersz będący Epilogiem ma charakter zupełnie przeciwny. Jest mało konkretny, zbudowany na powtórzeniach, antytezach, słowotórczych i rymtwórczych zestawieniach, w których zaciera się granica między tym, co jest, a czego nie ma. Bo właśnie: wiersz jest o (bez)graniczności, chociaż nie ma tytułu.
***
Jest granica. A za tą granicą
bezgranicznie się roi od granic,
jakby każda granica
miała inną granicę
za igraszkę, zabawkę lub za nic.
Dotrzeć do niej się nie da,
i w tym cała jest bieda
(...)
Bezgraniczny. Bez miary. Zdany
na zamiary.
(Leonard Neuger)
Mamy w antologii Osiecką, Stachurę obok Aleksandra Wata, Urszuli Kozioł, Zbigniewa Herberta. Z klasyków dwudziestolecia faktycznie są nazwiska nie do pominięcia: Tuwim, Jastrun, Lechoń, Leśmian, Przyboś, Czechowicz, Baczyński, Peiper, Jasieński, Ginczanka, Broniewski, Pawlikowska-Jasnorzewska, Staff, Młodożeniec ze słynnym wierszem "XX wiek". Nie, faktycznie, nie ma sensu wypisywać, kto z autorów jest, a kogo nie ma. Podział tematyczny jest bardziej właściwy, ponieważ określa siedem tematów, zgadnień czy raczej przestrzeni, wobec których poezja polska ostatnich stu lat jakoś się ustosunkowywała.
Kwintesencją działu pierwszego "W języku (wiersz)" jest dla mnie utwór Białoszewskiego "Jakby się tu wyjęzyczyć". Właściwym dla tej części zagadnieniem są poszukiwania poetyckiego języka, stąd "Ars poetica" Staffa i "Traktat poetycki" Kornhausera". W części drugiej "Nieobjęty świat" znajduje się jedyny wiersz Szymborskiej "Urodziny", a ponadto "Zobaczysz" Stachury czy Małgorzaty Lebdy zupełnie mi nieznany "obłęd". I tak dalej, i tak dalej, można w każdej części znaleźć ten jeden czy dwa teksty, które dla nas osobiście będą miały szczególne znaczenie. I chyba tak właśnie najlepiej byłoby czytać tę antologię. Wybór jest bardzo autorski, na tyle jednak szeroki, że znajdą się utwory ważne dla nas osobiście czy po prostu pod jakimś wsględem, także formalnym, ciekawe.
Sto wierszy z całego stulecia. Zamiar karkołomny, dlatego w sumie w antologii nie ma tylko stu utworów. Jest bowiem... sto jeden. Tym sto pierwszym jest cytowany wyżej wiersz Neugera. Epilog wieloznaczny. Niczego niezamykający. Przeciwnie, otwierający "nieszczelne granice ludzkich" - chciałoby się sparafrazować: poetyckich krain.