31 mar 2012

wiatr wte i wewte

wiatr wte i wewte
gonię zerwany z głowy
kapelusz

albo tak:

wiatr wte i wewte
gonię za kapeluszem
zerwanym z głowy

po uwagach na forum:

ale wiatr!
wte i wewte
za kapeluszem

26 mar 2012

rozwiane włosy

rozwiane włosy
zbieram niezapisane
myśli

18 mar 2012

Jedwabny Szlak

        Wędruję po chińsko-kirgiskich stepach, pakistańskich górach i arabskich pustyniach z autorem książki Jedwabny szlak. Kultury antyku między Chinami a Rzymem –  Helmutem Uhligiem. Do książki, kieszonkowe wydanie „Książnicy”, dołączona jest mapka całej trasy jedwabnego szlaku, w kształcie z ok. 150 r. po Chrystusie, z północnym i południowym odgałęzieniem, od Chang-anu po Rzym. Jest więc w ogromnym skrócie, w którym tysiące kilometrów to zaledwie kilka centymetrów. Wydaje się, że samo centrum znajdujące się w dolinie Tarymu nie jest takie rozległe. Od miasta do miasta nie powinno być aż tak daleko, jak wynika z opisów trudności komunikacyjnych, licznych niebezpieczeństw czyhających po drodze, ponad trzydziestu osobnych królestw mających swoje królewskie i książęce dwory, ciągłych walk między nimi. Zajrzałam do atlasu. To jednak ogromna przestrzeń. Znalazłam kilka starożytnych miast: Kaszgar, Samarkandę, Bucharę, Turfan, przede wszystkim zaś rzekę Tarym wraz z wędrującym jeziorem Łob-nor. Bardzo ciekawa nazwa... Zapadająca w ucho. Już gdzieś się z nią spotkałam. 
       Niestety, wiele miast zamieniło się w ruiny lub tak zmieniło nazwy, że nie da się ich znaleźć ani zlokalizować. Autor poświęca na przykład cały rozdział starożytnej Kuczy. Było to niegdyś wielkie miasto i potężne królestwo z powodzeniem utrzymujące przez pewien czas względną niezależność lawirując między cesarstwem chińskim a najazdami Xiongnu (Hunów). Rozkwit Kuczy trwał 8 pierwszych stuleci pierwszego tysiąclecia naszej ery. W tym czasie miasto rozwinęło się jako ważne centrum handlowe, stając się też miejscem przenikania się wpływów kulturalnych zachodu i wschodu. W osiemsetletnim okresie rozkwitu zdarzyło się, że Kucza popadła na krótko w zależność od innego prężnego królestwa, Suoju (inna nazwa Jarkand od nazwy miasta), był czas dominacji Chińczyków i czas panowania Liangów, którzy usadowili się w Liangzhou, skąd rozciągnęli swoje władanie na całe terytorium Gansu i dolinę Tarymu, było zdobycie miasta przez chińskiego generała Lü Guanga, mimo to jej rola i bogactwo mieszkańców stale rosło. Z czasem Kucza nabrała znaczenia religijnego, podobnie jak Choczo, gdzie mieszały się wpływy buddyjskie, manichejskie i chrześcijańsko-nestoriańskie, tworząc swoisty synkretyczny duchowy tygiel.
     Mówi się o odrębnej sztuce tego regionu, tzw. sztuce Gandhary, gandharyjskiej, scharakteryzowanej całkiem niedawno, bo dopiero w XX wieku. Wcześniej nic o niej nie wiedziano, nie znano jej. Widoczne ślady wpływów kultury hellenistycznej i chińskiej doprowadziły do powstania odrębnej sztuki, swoistej i niepowtarzalnej. Przykładem jest wizerunek Buddy z Kara Tepe w Termezie. Twarz Buddy ma tam rysy centralnoazjatyckich koczowników. Analizując ślady kultury tego regionu, inny badacz, Dieter Ahrens dostrzega w sztuce Gandhary przede wszystkim najdalsze na wschodzie wpływy hellenizmu (Rzymskie podłoże sztuki Gandhary). I tak malarstwo jaskiniowe z Miranu wykazuje znaczne podobieństwo do malarstwa rzymskiego widoczne w rysach twarzy i strojach przedstawionych postaci. Imię autora dzieła – Tita – Uhlig wyjaśnia także genezą rzymską: Tytus.
    Jeszcze dalej na wschód od Kuczy było wspomniane Choczo, gdzie także znaleziono wpływy rzymskie. Jeden z pierwszych odkrywców, Albert von Le Coq, napisał sprawozdanie ze swojej wyprawy książkę pod znamiennym tytułem Śladami Hellady w Turkiestanie Wschodnim. Wagę odkrycia podnosi fakt znalezienia w Choczo szczątków nieznanego pisma, oznaczonego później przez językoznawców jako pismo manichejskie.
      Inne ważne miasto jedwabnego szlaku, a jak pisze Helmut Uhlig: szlaków, ze względu na liczne odgałęzienia i kierunki raz północne, raz południowe, które stawały się w różnych okresach bardziej uczęszczane w zależności od stanu bezpieczeństwa, to Jarchoto - miasto nad Jarem, którego początków nikt nie jest w stanie określić, ale nawet współczesny jego widok budzi zdumienie: Wrażenie było olbrzymie. Z doliny rzeki, toczącejniewiele wody, droga prowadzi stromo w górę na wąski i wysoki płaskowyż, który wznosi sie na wysokich stromych zboczach jak naturalna twierdza między dwiema dolinami. Nawet dzisiaj, kiedy to nad jarem zachowane sa tylko mury i resztki wież, łatwo zrozumieć, że było to miasto górujące nad oazami, ośrodek władzy, który mógł sprawować kontrolę nad znacznymi obszarami.
     A już najważniejszą rolę, zwłaszcza z perspektywy chińskiej, pełniło miasto Dunhuang, placówka u krańców świata. (...) nadgraniczne miasto chińskie u krańców południowej pustyni Gobi, tam, gdzie kończył się Wielki Mur. Przez całe stulecia nikt o tym najstarszym mieście związanym z chińskim jedwabiem nic nie wiedział, nie interesowało odkrywców, badaczy ani turystów. Leżało zasypane piaskiem w zagubionym miejscu. Ten stan uśpienia po czasach świetności trwał do czasu odkrycia w jego pobliżu buddyjskich grot Mogao w 1907 roku przez Aurela Steina. Po wieloletnim lekceważeniu znaczenia znaleziska przez władze chińskie, zaniedbaniu i stopniowym wręcz rozsypywaniu się niektórych grot, w końcu zostały objęte ochroną jako zabytek i udostępnione turystom. Tysiące metrów ścian w pieczarach pokrytych jest freskami, na których przedstawiono nie tylko postacie Buddy i innych bóstw, ale też sceny z życia codziennego, będące świadectwem minionej kultury. Są kupcy, rzemieślnicy, chłopi, nawet rzeźnik, co jest zaskakujące jak na świątynię buddyjską. Doliczono się 492 grot stanowiących niezwykły  i jedyny w swoim rodzaju zabytek sztuki chińskiej od IV do XII wieku. Dunhuang spełniał swoją handlową rolę – tutaj rozwidlał się jedwabny szlak na północny i południowy – przez tysiąc lat. Klasztor w pieczarach zaś do dzisiaj mówi o tamtej minionej epoce świetności.
     Tak samo jak Dunhuang długo czekał na zainteresowanie ze strony badaczy, a przede wszystkim władz chińskich, Kucza również cierpiała na niedocenie jako ważny ślad prahistorii człowieka. Państwowy reżim nie ułatwiał zadania badaczom. Sam autor, Helmut Uhlig znalazł się tam po raz pierwszy przypadkowo na skutek przymusowego lądowania samolotu, którym zmierzał z Kaszgaru do Urumczi. Mimo starań o pozwolenie na obejrzenie pieczar Kyzył, nigdy nie otrzymał zgody. Przymusowe lądowanie niespodziewanie umożliwiło mu wizytę w Kuczy, choć pieczar nadal nie mógł obejrzeć z trywialnej przyczyny: w całym mieście nie było odpowiedniego terenowego samochodu, żeby do nich dojechać w trudny górzysty teren. Kuczę trudno znaleźć w atlasie czy nawet w encyklopedii. Tak samo Dunhuang czy pierwszą stolicę Chin – Chang-an. Jest za to druga stolica – Luoyang. Całkiem spore miasto.
     Wiele z tego, o czym pisze Uhlig, to dla mnie pierwsze spotkanie z kulturą jedwabnych szlaków. I nawet nie ma gdzie poszukać czegoś więcej. Najbardziej odczuwam brak dokładnej mapy. W dodatku musiałaby byc to mapa historyczna, a nie tylko współczesna. Bo co z tego, że także na współczesnych zaznacza się riuny Petry, Memfis, Teb, Troi czy Palmiry, które są najbardziej znane. A mnie trzeba też inne, nie tylko oklepane w każdym podręczniku historii. Porównując różne źródła znajduję dawną stolicę Chang-an jako dzisiejsze Xi`an, a w międzyczasie nazywała się także Si-an. Wszystkie te nazwy podaje Mieczysław Jerzy Künstler w Sztuce Chin. Inne nazwy też są różne i będzie trochę kłopotu zanim się połapię. W każdym razie Dunhuang figuruje tutaj jako Tunhuang – różnica tylko jednej literki dała się łatwo zidentyfikować. Gorzej z nazwą góry, na której zboczu wykuto groty. Uhliga Mogao określa Künstler jako Mingsza i trudno byłoby się domyśleć, że to to samo. Przeczytałam sobie wszystko, co o grotach pisze Künstler, a jest sinologiem, znawcą sztuki, więc podaje więcej informacji, więcej szczegółów o technice wykonania malowideł, o architekturze grot, łączy je z panowaniem kolejnych dynastii. No i są zdjęcia.
    Künstler podaje, że grot jest 486. Kilka mniej. Mimo że książka Uhliga wydana została po polsku dopiero w 2007 roku, jest to tłumaczenie z roku 1986, kiedy wydano ją po niemiecku, więc podaje wiedzę wcześniejszą niż Künstler (2001), który zresztą wielokrotnie powołuje się na odkrycia niemieckich badaczy w tym regionie. Czyżby więc w międzyczasie 6 grot zniknęło? Może raczej zostały zniszczone. Zawaliły się. Uhlig posze o takim przypadku, ale jeszcze sprzed czasów, gdy objęto je ochroną zabytków.
    Genezę malowideł Künstler wyjaśnia przypadkiem: tamtejsze skały nie nadają się do rzeźbienia. Wskazuje na wpływy indyjskie, np. nagość postaci i zaznaczenie szczegółów anatomicznych jak piersi, brzuch, pępek, także stłoczenie wizerunków, ciasnota panująca na malowidle. Inną ciekawostką jest łączenie rysunku konturowego z operowaniem plamami koloru. Zauważa się też w zespole Tunhuangu odrębna paletę barw, niewystępującą w takim zestwieniu w innych regionach, np. dominacja zieleni, brak barw ostrych. Na prymitywizm części malowideł wskazuje nieumiejętność operowania perspektywą. Ale są też zjawiska zaskakujące, jak sceny przypominające swym charakterem o wiele od nich późniejszą miniaturę perską. Bez trudu też można znaleźć w grotach z czasów dynastii Suei ornamenty o zdumiewająco arabskim charakterze, choć są one od znanych nam arabesek o wiele wcześniejsze. Pośród ornamentów z początkowego okresu panowania dynastii T`ang znajdujemy motyw dzieci i kwiatów lotosu tak czysto hellenistyczny, a zarazem tak ujęty, że wzięlibyśmy go bez trudu za należący do europejskiego baroku. Są wreszcie, datowane na okres Północnej Dynastii Wei, wyobrażenia leżącego Buddy w otoczeniu uczniów, w których mamy iście bizantyjską izokefaklię.
   Koresponduje to z przywołanym przez Uhliga apokryfem Nowego Testamentu – tak zwanymi Aktami Tomasza, z których wynika, że Jezus w 13 roku życia wyruszył na wschód i spędził tu wiele lat, zyskując sławę świętego męża, cudotwórcy i maga. O jego obecności ma świadczyć tybetański manuskrypt zawierający legendę o Isie (Isa, Issa jako zniekształcenie imienia Jezus). Cała historia jest mieszaniną podań, mitów, legend i wierzeń, z których wyłania się opowieść o innym niż podają Ewangelie zakończeniu życia Jezusa, który jakoby naprawdę nie umarł, lecz dożył późnej starości, a jego grób znajduje się w Srinagarze w Kaszmirze. Słowa Idę tam, skąd przyszedłem nie oznaczają wniebowstąpienia, lecz powrót do miejsc, gdzie Jezus dorastał i spędził lata młodzieńcze. Akta Tomasza zaś dlatego tak się nazywają, że Tomasz miał zostać sprzedany przez Jezusa jako niewolnik kupcowi o imieniu Aban i razem znim wyrusza na wschód. Według innej wersji Jezus i Tomasz razem udali sie do Sindu, czyli Indii. Zasługą Tomasza miałoby być zaszczepienie w Indiach chrześcijaństwa, którego wyznawcy do dziś przynają się do Tomaszowego dziedzictwa.
     Jakkolwiek traktować te i podobne tybetańskie, indyjskie czy inne zapiski, są one świadectwem bardzo wczesnego oddziaływania chrześcijaństwa na ziemiach, wydawałoby się, tak niedostępnych dla starożytnych podróżników. A jednak nawet wtedy największe nawet odległości i najgroźniejsze przeszkody nie były dla człowieka nie do pokonania.

11 mar 2012

Aforyzmy (1)

Gdyby głupota mogła kwitnąć, cały świat wokół byłby jak ogród botaniczny.

Gdzie nie ma prawdy, nikt nie błądzi.

Myli się, kto uważa, że śmierć czeka na nas gdzieś w przyszłości. Ona nam depcze po piętach.

Niedostrzeganie swoich wad nie oznacza jeszcze, że jest się świętym.

Niektórych unieszczęśliwia szczęście innych.

Nie wystarczy słuch absolutny, żeby wiedzieć, co jest grane.

Wielu zdrajców usprawiedliwia się wiernością samemu sobie.

Wielu żyje tylko po to, żeby mieć nagrobek piękniejszy niż sąsiedzi.

Współczesna technika pozwala kontaktować się z całym światem bez wychodzenia z mieszkania. Stąd wielu nawet nie wie, kogo ma za sąsiadów.

Żeby być szczęśliwym, trzeba posiąść umiejętność zapominania.

10 mar 2012

wiosenne cięcie

wiosenne cięcie
w miejscu starych gałęzi 
słoneczne światło