22 lis 2013

Daliśmy czadu :-)



      Promocyjne spotkanie Biłgorajskiej Plejady Literackiej 21 listopada w sali kameralnej BCK przeszło do historii. Mam nadzieję, że echo tego spotkania, a właściwie dwóch, bo w porze południowej dla młodzieży szkół średnich, a wieczorem dla osób pracujących i wszystkich zainteresowanych naszą twórczością, jeszcze przez jakiś czas będzie słychać. Dlaczego? Dlatego, że nie wszystko poszło zgodnie ze scenariuszem.
      Udało nam się zebrać prawie w komplecie. Czworo stałych członków BPL: Ewa Bordzań, Halina Ewa Olszewska, Jacek Żybura i ja, zaprezentowało nie tylko wybrane utwory z drugiego numeru Biłgorajskich Widnokręgów. Wymyśliliśmy  - uważam, że ciekawą - formułę przeprowadzanych z nami przez Lidię Grabowską miniwywiadów, w których odpowiadaliśmy na dwa lub trzy pytania związane z zawartością almanachu. Wraz z nami szansę na publiczną prezentację swojej tórczości mieli też młodzi piszący, których zaprosiliśmy do współtworzenia publikacji: czworo obecnych licealistów: Patrycja Blacha, Anna Zdunek, Klaudia Kalinowska i Karolina Żutek oraz juz student Piotr Charkot (który jednak nie mógł być obecny). Oprawę muzyczną zapewnił Sławomir Niemiec, pracownik BCK, dobierajac kompozycje skrzypcowe i fortepianowe zharmonizowane z tekstami literackimi. Całość dopełniała prezentacja grafiki Alicji Kubackiej-Bazan i Joanny Bazan, których prace palstyczne stanowią graficzną oprawę almanachu.
       To jednak, co najciekawsze, nie zostało zaplanowane. Wystarczyła iskra, aby w trakcie spokojnie tovczącej się rozmowy i nastrojowego czytania wierszy wybuchła... twórcza dyskusja. Iskrą jest odwieczne pytanie o istnienie i źródła natchnienia. Jacek Żybura twierdzi, że natchnienia nie ma, ponieważ on sam go nigdy nie doświadczył. Proces twórczy to ciężka praca od podjęcia tematu, przez gromadzenie wiedzy, po cyzelowanie formy do osiągnięcia zadowalającego efektu końcowego. Ewa Bordzań ripostowała, że natchnienia można doznać w każdej porze, w określonym momencie osobistego dooświadczenia, na przykład jej się przydarza w kontakcie z naturą, podczas przejażdżki rowerem. Halina Olszewska wskazywała na efekt twórczego przymusu, który niejako zniewala piszącego, każąc mu sięgać po pióro. Jeśli rozumiemy natchnienie zgodnie ze starożytnym rozumieniem Dajmonionu - na co wskazywał Jacek - jesteśmy w kręgu pojęć nie tylko poetyckich, ale filozoficznych, a wręcz religijnych. Rzeczywiście więc w takim rozumieniu dzisiaj o natchnieniu trudno mówić. Chociaż niektórzy poeci bronią również i takiego prawa do natchnienia, jak choćby Adam Zagajewski, nazywając je szczególnym stanem umysłu otwartego na głosy dochodzące nie wiadomo skąd
      Mnie osobiście natchnienie bardziej potrzebne jest, aby zebrać się na przykład do sprzątania niż do pisania wierszy. O wiele prędzej mogę się zgodzić, że natchnienie jest pewną gotowością do podjęcia określonego tematu, jest po prostu pomysłem na utwór. Mając umysł otwarty na temat, dostrzeżemy go i możemy zdecydować, czy o nim będziemy pisać, czy też nie. Takie natchnienie to nie jest oczekiwanie na głos Dajmoniona, tylko określony sposób reagowania na rzeczywistość. Jak powiedział Krzysztof Penderecki: Na natchnienie nie można czekać. Natchnienie trzeba mieć w sobie. Ono się zawsze budzi, gdy się postawi pierwsze trzy nuty... Przenosząc jego słowa na grunt poetycki, można powiedzieć, że natchnienie pojawi się, gdy się postawi pierwsze trzy słowa.
        Wiersz wymaga więc pomysłu,  przeprowadzenia intelektualnego procesu, przemyślenia jego formy, wybrania konwencji... Proces twórczy bez względu na dziedzinę uprawianej sztuki jest podobny i z powodzeniem mogę się podpisać pod słowami przywołanego już wyżej Pendereckiego: .... tworzę setki stron szkiców. Rozkładam je na tym stole i mam je wszystkie na oku. Potem krążę wokół, zatrzymuję się w miejscach różnych, robię poprawki, idę dalej. I tak przez kilka miesięcy aż utwór jest gotowy.
       Halina Olszewska kontrargumentowała z kolei, odwołując się do własnego doświadczenia, że wielokrotnie pisała utwory od razu w wersji ostatecznej, bez poprawek, a potwierdzeniem ich wartości artystycznej jest fakt, że zdobywały one nagrody w ogólnopolskich konkursach. Wydaje mi się jednak - ale wypowiadam się na podstawie własnego tylko doświadczenia - że wiersze pisane ad hoc z reguły nie są doskonałe. Zdarza się to bardzo, bardzo rzadko. Z biografii wielkich pisarzy można wyczytać, jak ciężko zmagali się oni ze słowem. 
       Nasza dyskusja była burzliwa i momentami zabawna. Chyba jednak o wiele ciekawsza niż sama prezentacja utworów. Podczas spotkania południowego zaczęliśmy już w trakcie prezentacji. Wieczorem wytrzymaliśmy do końca i już miałam obawy, że nie wrócimy do niej, ale na szczęście padło to prowokujące pytanie: skąd poeta czerpie natchnienie i znowu mogliśmy się twórczo pokłócić ku zadowoleniu publiczności :-)))

Nie mam zbyt dobrych zdjęć, na początku mieliśmy wszyscy mamy minorowe miny, bo jeszcze nie wiemy, jak potoczy się całość.


Od lewej siedzą członkowie Plejady: Ewa Bordzań, Halina Ewa Olszewska, Iwona Danuta Startek, Jacek Żybura; dalej młodzi twórcy: Ptrycja Blacha, Anna Zdunek, Klaudia Kalinowska i recytator; przy fortepianie w głębi na prawo Sławomir Niemiec; spotkanie prowadzi Lidia Grabowska

Brak komentarzy: