30 lis 2013

ołowiany dzień

ołowiany dzień
wschód i zachód słońca
tylko w radiu

27 lis 2013

Grają nam świerszcze


   
       Trzecia antologia haiku pod wdzięcznym tytułem Dajmy grać świerszczom składa się z utworów dwudziestu trzech autorów. Obok nazwisk znanych z antologii poprzednich pojawiły się też nowe, a to pozwala wierzyć, że krąg haijinów nie tylko się poszerza, ale i konsoliduje poprzez między innymi takie publikacje. Tym bardziej jest to istotne, że autorzy zebrani w antologii rozrzuceni nie tylko po Polsce od Biłgoraja, po Gdańsk, ale i po Europie od Paryża po Moskwę.   
        Największą pracę wykonał pomysłodawca, inicjator, organizator i autor wyboru - Krzysztof Kokot, który z anielską cierpliwością i aptekarską dokładnością zbierał utwory, przypominał o terminach, wprowadzał poprawki, konsultował treść i graficzną formę antologii, reprezentując nas w rozmowach z wydawcą. 
        Biłgorajskie środowisko - jak poprzednio - widnieje na łamach antologii poprzez utwory Haliny Ewy Olszewskiej i moje. Jesteśmy obie po raz trzeci. Nadal piszemy i nie zamierzamy przestać. 

Jedno z moich haiku:

drzewo za oknem
na gałęzi ostatni
liść i wrona


Dajmy grać świerszczom. Antologia haiku o zwierzętach.  Wydawnictwo KONTEKST 2013. Poznań.

22 lis 2013

Daliśmy czadu :-)



      Promocyjne spotkanie Biłgorajskiej Plejady Literackiej 21 listopada w sali kameralnej BCK przeszło do historii. Mam nadzieję, że echo tego spotkania, a właściwie dwóch, bo w porze południowej dla młodzieży szkół średnich, a wieczorem dla osób pracujących i wszystkich zainteresowanych naszą twórczością, jeszcze przez jakiś czas będzie słychać. Dlaczego? Dlatego, że nie wszystko poszło zgodnie ze scenariuszem.
      Udało nam się zebrać prawie w komplecie. Czworo stałych członków BPL: Ewa Bordzań, Halina Ewa Olszewska, Jacek Żybura i ja, zaprezentowało nie tylko wybrane utwory z drugiego numeru Biłgorajskich Widnokręgów. Wymyśliliśmy  - uważam, że ciekawą - formułę przeprowadzanych z nami przez Lidię Grabowską miniwywiadów, w których odpowiadaliśmy na dwa lub trzy pytania związane z zawartością almanachu. Wraz z nami szansę na publiczną prezentację swojej tórczości mieli też młodzi piszący, których zaprosiliśmy do współtworzenia publikacji: czworo obecnych licealistów: Patrycja Blacha, Anna Zdunek, Klaudia Kalinowska i Karolina Żutek oraz juz student Piotr Charkot (który jednak nie mógł być obecny). Oprawę muzyczną zapewnił Sławomir Niemiec, pracownik BCK, dobierajac kompozycje skrzypcowe i fortepianowe zharmonizowane z tekstami literackimi. Całość dopełniała prezentacja grafiki Alicji Kubackiej-Bazan i Joanny Bazan, których prace palstyczne stanowią graficzną oprawę almanachu.
       To jednak, co najciekawsze, nie zostało zaplanowane. Wystarczyła iskra, aby w trakcie spokojnie tovczącej się rozmowy i nastrojowego czytania wierszy wybuchła... twórcza dyskusja. Iskrą jest odwieczne pytanie o istnienie i źródła natchnienia. Jacek Żybura twierdzi, że natchnienia nie ma, ponieważ on sam go nigdy nie doświadczył. Proces twórczy to ciężka praca od podjęcia tematu, przez gromadzenie wiedzy, po cyzelowanie formy do osiągnięcia zadowalającego efektu końcowego. Ewa Bordzań ripostowała, że natchnienia można doznać w każdej porze, w określonym momencie osobistego dooświadczenia, na przykład jej się przydarza w kontakcie z naturą, podczas przejażdżki rowerem. Halina Olszewska wskazywała na efekt twórczego przymusu, który niejako zniewala piszącego, każąc mu sięgać po pióro. Jeśli rozumiemy natchnienie zgodnie ze starożytnym rozumieniem Dajmonionu - na co wskazywał Jacek - jesteśmy w kręgu pojęć nie tylko poetyckich, ale filozoficznych, a wręcz religijnych. Rzeczywiście więc w takim rozumieniu dzisiaj o natchnieniu trudno mówić. Chociaż niektórzy poeci bronią również i takiego prawa do natchnienia, jak choćby Adam Zagajewski, nazywając je szczególnym stanem umysłu otwartego na głosy dochodzące nie wiadomo skąd
      Mnie osobiście natchnienie bardziej potrzebne jest, aby zebrać się na przykład do sprzątania niż do pisania wierszy. O wiele prędzej mogę się zgodzić, że natchnienie jest pewną gotowością do podjęcia określonego tematu, jest po prostu pomysłem na utwór. Mając umysł otwarty na temat, dostrzeżemy go i możemy zdecydować, czy o nim będziemy pisać, czy też nie. Takie natchnienie to nie jest oczekiwanie na głos Dajmoniona, tylko określony sposób reagowania na rzeczywistość. Jak powiedział Krzysztof Penderecki: Na natchnienie nie można czekać. Natchnienie trzeba mieć w sobie. Ono się zawsze budzi, gdy się postawi pierwsze trzy nuty... Przenosząc jego słowa na grunt poetycki, można powiedzieć, że natchnienie pojawi się, gdy się postawi pierwsze trzy słowa.
        Wiersz wymaga więc pomysłu,  przeprowadzenia intelektualnego procesu, przemyślenia jego formy, wybrania konwencji... Proces twórczy bez względu na dziedzinę uprawianej sztuki jest podobny i z powodzeniem mogę się podpisać pod słowami przywołanego już wyżej Pendereckiego: .... tworzę setki stron szkiców. Rozkładam je na tym stole i mam je wszystkie na oku. Potem krążę wokół, zatrzymuję się w miejscach różnych, robię poprawki, idę dalej. I tak przez kilka miesięcy aż utwór jest gotowy.
       Halina Olszewska kontrargumentowała z kolei, odwołując się do własnego doświadczenia, że wielokrotnie pisała utwory od razu w wersji ostatecznej, bez poprawek, a potwierdzeniem ich wartości artystycznej jest fakt, że zdobywały one nagrody w ogólnopolskich konkursach. Wydaje mi się jednak - ale wypowiadam się na podstawie własnego tylko doświadczenia - że wiersze pisane ad hoc z reguły nie są doskonałe. Zdarza się to bardzo, bardzo rzadko. Z biografii wielkich pisarzy można wyczytać, jak ciężko zmagali się oni ze słowem. 
       Nasza dyskusja była burzliwa i momentami zabawna. Chyba jednak o wiele ciekawsza niż sama prezentacja utworów. Podczas spotkania południowego zaczęliśmy już w trakcie prezentacji. Wieczorem wytrzymaliśmy do końca i już miałam obawy, że nie wrócimy do niej, ale na szczęście padło to prowokujące pytanie: skąd poeta czerpie natchnienie i znowu mogliśmy się twórczo pokłócić ku zadowoleniu publiczności :-)))

Nie mam zbyt dobrych zdjęć, na początku mieliśmy wszyscy mamy minorowe miny, bo jeszcze nie wiemy, jak potoczy się całość.


Od lewej siedzą członkowie Plejady: Ewa Bordzań, Halina Ewa Olszewska, Iwona Danuta Startek, Jacek Żybura; dalej młodzi twórcy: Ptrycja Blacha, Anna Zdunek, Klaudia Kalinowska i recytator; przy fortepianie w głębi na prawo Sławomir Niemiec; spotkanie prowadzi Lidia Grabowska

18 lis 2013

Konkurs nr 12 - jesienne liście

Moje konkursowe haiku:

coraz chłodniej
drzewa w płomieniach liści 
gasną
(13 pkt)

rośnie szelest
to wiatr buszuje w liściach
(2 pkt)

Zestawienie dwunastej edycji i trzech lat:
 http://eddie-ad.blogspot.com/

W ciągu trzech lat raz zajęłam drugie miejsce i raz trzecie.
Całkiem fajnie :-)

14 lis 2013

Zaproszenie

21 listopada Biłgorajska Plejada Literacka będzie prezentować swój najnowszy almanach Biłgorajskie Widnokręgi. Spotkanie z poezją, prozą i muzyką w Sali Kameralnej Biłgorajskiego Centrum Kultury o godz. 18:00 - wstęp wolny.


















11 lis 2013

Chopinowo i Tuwimowo w BCK

     Dzisiejszy poranek w radiowej Dwójce jakby na zamówienie - Koncert fortepianowy a-moll op. 17 Igancego Jana Paderewskiego brzmi jak kontynuacja wczorajszego koncertu Bukiet Polski w Biłgorajskim Centrum Kultury. Stanisław Drzewiecki wraz z żoną Jekateriną zaprezentowali repertuar na wskroś polski złożony z utworów Chopina i Paderewskiego. W zestawieniu z fragmentami Kwiatów polskich Juliana Tuwima czytanymi przez Alicję Jachiewicz i Stefana Szmidta wytworzył się bardzo patriotyczny, ale i swojski klimat pasujący do okazji, czyli Święta Niepodległości. Było i sielsko-ogrodowo:

Bukiety wiejskie, jak wiadomo,
wiązane były wzwyż i stromo.

... i cały wywód o zapachu mięty zakończony iście lakonicznym stwierdzeniem na wzór Nowych Aten Benedykta Chmielowskiego:

Należy uznać, że właściwie
Rezeda pachnie - jak rezeda.

        Niuanse ironicznego języka Tuwima świetnie zinterpretowane przez Alicję Jachiewicz, z całą masą ukrytych (i odkrytych) dwuznaczności,  balansowania intonacją, raz serio, raz dowcipnie, stanowiły doskonałą przeciwwagę dla najbardziej patetycznego fragmentu poematu,  bez którego przecież obejść się nie mogło:

Chmury nad nami rozpal w łunę,
Uderz nam w serca złotym dzwonem,
Otórz nam Polskę jak piorunem
Otwierasz niebo zachmurzone.
........................................

I po tym fragmencie Polonez A-dur Fryderyka Chopina, patetyczny, mocny, arcypolski, wzruszajacy - w wykonaniu Stanisława Drzewieckiego. Artysta wykonał go "piorunowo" - stosownie do zaprezentowanego tekstu poematu. 
       Stanisław Drzewiecki był cudownym dzieckiem pianistów Jarosława Drzewieckiego i Tatiany Szebanowej. Pamiętam jego koncerty jeszcze w czasach, kiedy mówiło się o nim "Staś" - debiut koncertowy w wieku lat pięciu! Jest laureatem Konkursu Eurowizji dla Młodych Muzyków w Norwegii i Paszportu Polityki w roku 2000 (był najmłodszym laureatem Paszportu - 13 lat).
        Teraz to już dojrzały pianista, mający  w dorobku dziesięć płyt, grający w najbardziej prestiżowych salach koncertowych świata, od  Moskwy, Londynu, Amsterdamu,  Tokio, po Carnegie Hall w Nowym Jorku. 
       Jakiej frekwencji można się spodziewać w Biłgoraju na koncercie takiego artysty? Nieprzebranego tłumu?  Ścisku i tłoku?  Walenia drzwiami i oknami? Pomyłka: sala widowiskowa była owszem, w miarę zapełnipona, ale z widocznymi wolnymi miejscami. Czyli luz. W trakcie koncertu luzu zrobiło się jeszcze więcej, bo przypadkowi - jak to nazwać inaczej - słuchacze zwyczajnie sobie wychodzili. Pytanie się ciśnie: to po co przyszli? Pokazać się, że są kulturalni? Nie wiedzieli, czego się spodziewać? W dzisiejszych czasach rozwiniętej technologii informacyjnej wystarczy sobie zwyczajnie wygooglować nazwisko i mamy multum informacji kto zacz i z czym przyjeżdża.  Ciągłe rozmowy, kopanie w siedzenia, przemieszczanie się między rzędami,  raz po raz otwierające się za mną drzwi to naprawdę nie pomagało się skupić na odbiorze sztuki muzyki i słowa prezentowanej na scenie.  Doprawdy zbyt wiele osób wciąż zapomina, że idąc na koncert nie oni są najważniejsi i nie oni znajdują się w centrum uwagi. Wyraźnie widać - po frewkencji i zachowaniu, że brakuje tradycji  obcowania ze sztuką wysoką, a do odbioru muzyki klasycznej potrzebne jest większe skupienie niż podczas biwakowania. 
        Na pytanie, dlaczego się przychodzi, gdy cały czas tylko przeszkadza się innym, nie znajduję sensownej odpowiedzi.

8 lis 2013

wieczorem

wieczorem
na skrzyżwaniu bez świateł
przechodzą chyłkiem

5 lis 2013

po ciemku pac pac

po ciemku pac pac
ręka szuka budzika
a głowa wciąż śpi

3 lis 2013

grabienie liści

grabienie liści
zacierają się twarze
we wspomnieniach