rodowód
pochodzimy z rodu drapieżców
zrazu niezdarnie machając włóczniami
zepchnęliśmy z urwiska ogromne zwierzę
będzie co jeść nad rzeką Klasies
goniliśmy mamuty i mastodonty
wystarczyło że odpłynęły lodowce
zostawiając nam kamienie
dopasowane do śmiercionośnych rąk
a wyruszyliśmy w podróż powrotną
do ciepłych krajów
patrząc z okien wieżowców
na krajobraz całkowicie nasz własny
my wygnańcy sawanny
tęsknimy za płaskimi koronami akacji
i trawą na której się pasie wielka zwierzyna
sny mamy niespokojne
z których nas budzą odrzutowce
jak nocny ryk lwa
Publikacja w:
Ulotna Przestrzeń, nr 3/2008
Iwona Danuta Startek: Zakola leniwych rzek. Biłoraj 2013
2 komentarze:
Tak właśnie mamy ,jak w "rodowodzie";kolejnej odsłonie fragmentu wyobrażni autorki,
dla której wiersze, jak chleb powszedni.Pozdrawiam.hf
Moja wierna Czytelniczko! Człowiek się budzi na "ryk" samolotu albo lwa, choć czasem brzmi on tylko w jego głowie. Serdecznie pozdrawiam, Haniu!
Iwona
Prześlij komentarz