14 sty 2017

Ziemia Chełmska dba o swoich poetów

      Róże z Pierii  to czwarty tomik poetycki Haliny Graboś z Kamienia koło Chełma. Tomik wydany w 2014 roku, ale otrzymałam go niedawno i dopiero teraz przeczytałam. Jest to zbiór wierszy wysmakowanych, czasami wręcz erudycyjnych, ale przy tym niezwykle prostych, w których może się odnaleźć człowiek owładnięty zwątpieniem, poszukujący odpowiedzi, dążący do harmonii. Zgodnie z tytułem są jak róże w wielu kolorach. Nie chcę snuć analiz formalnych ani rozbierać na drobne ukrytych treści. Wiersz ma przemawiać całością. I tak właśnie w przypadku utworów Haliny Graboś odbieram. Owszem, zatrzyma jakaś świetna fraza, jakaś metafora, mogłabym wymieniać sposoby budowania nastroju, opisywania przestrzeni wewnętrznej, wskazywać tropy i nawiązania, aluzje literackie. Ale po porostu szkoda. Szkoda na to miejsca na blogu i czasu. Tak rzadko się zdarza, że czytając wiersz, czujemy jak wbija się ostrzem w samo nasze istnienie: w ciało, umysł, emocje i duszę. Nie znaczy to wcale, że wiersze te są w jakiś niewyobrażalny sposób genialne. Nie. One są po prostu poezją. Tylko i aż.                  Tyle już konstruowano definicji poezji, a żadna nie jest satysfakcjonująca. Sprawdzianem dla niej zawsze jest moment czytelniczej recepcji. Wiele zależy od samego czytelnika, ale nie przesadzajmy. skok z mostu wahań zawsze będzie poezją, nawet bez czytelnika, a przedświt, być może, kto wie, kongenialnym zapisem relacji między naturą, pędzlem  a szaleństwem van Gogha. Ja w każdym razie poczułam, że tak właśnie mogły się rodzić jego obrazy. Niekiedy zatrzymuje jakaś pojedyncza fraza, gdy uderza nas odkrywcza prawda o nas samych: trzeba zgubić lęk - żeby poznać siebie, albo ponadczasowa oczywistość, wywiedziona - paradoksalnie - z wątpliwości i podważania obiegowych powiedzeń:
  

"śmierć jest lepsza
(od takiego życia)"
lecz nikt nie wie na pewno
czy nie są
tym samym
istnieniem

      Trudno powiedzieć, dlaczego są słowa, które przenoszą nas w inny wymiar. Ale jeśli poezja ma moc przekraczania granicy życia i śmierci, jak wierzył Horacy, to może już teraz, czytając, czasami dotykamy nieśmiertelności? W wierszach tych można odkrywać,w drodze wielokrotnej nieśpiesznej  lektury, życiowe sytuacje i obrazy przypisane do jednostkowej biografii bohaterki, jednakże niemal automatycznie  stają się one uniwersalnymi znakami ludzkiego istnienia w świecie, który czasami nam umyka, czasem wyprzedza i staje się obcy, niezrozumiały. 

echo

nie jesteś już moja chwilo
choć byłaś mi bliższa niż skóra i kości
i każdy kochany człowiek
prostota naszych uczuć była bardziej jasna
niż spojrzenie w oczy
zależność bardziej złożona niż struktura kryształu
byłaś mną a ja tobą
i nie pragnęłyśmy niczego więcej
nie chciałaś odejść
lecz czas wyrwał mi ciebie
nie było szans bym pokonała go
w bezpośredniej walce
podchodziłam go podstępnie i nie fair play
biegłam za tobą wołałam
nawet jakiś błędny ognik
pokazywał mi drogę
byłam blisko widziałam cię
lecz ty już mnie nie pamiętałaś
zakotwiczałaś się w kimś innym
szukam cię ciągle takiej samej
a znajduję tylko to samo echo

Nie dziwią nas wcale

W snach, zmarli mają sukienki w grochy,
korale na szyjach, kapelusze i płaszcze
jak w zwyczajnym życiu.
Kolczyki, bransolety i złote pierścionki,
które ze zdjęciami wnuków włożyły do trumien
zabobonne ciotki.
Nie dziwią nas wcale,
zajęci ścinaniem kwiatów, w zwyczajnie kwiatowym,
niemagicznym, ogrodzie, ścieranie  kurzu
w zwyczajnie nieastralnym pokoju.
Jadąc autobusem machają rękoma, nie na pożegnanie, 
tylko z wymownym gestem pozdrowienia.
Przystają, obejmując nas przyjacielsko, patrzą w oczy
radośnie żywi, życiem tryskający.
Rozmawiają zwyczajnie o niezwykłych sprawach,
że dzisiaj słońce zamieniło się miejscem z księżycem,
lub, że za trzy minuty odwiedzą nas goście
z Galaktyki Andromedy.
I zupełnie nas to nie dziwi.
Jemy razem czereśnie, przeskakujemy kałuże.
Przez moment coś nam chodzi po głowie,
chcemy o coś zapytać, ale zaraz odrzucamy tę myśl:
chyba nie o to...? to niedorzeczne,
przecież się wcale nie boimy,
że mogliśmy się u nich zasiedzieć,
tak zwyczajnie, po prostu
jakby na zawsze.

       Dwa motywy  przewijają się w tomiku jako dominanta kompozycyjna: miłość i samotność. O samotności spowodowanej odejściem, śmiercią,ucieczką, zerwaniem  poeci piszą nieustannie, szukając niebanalnych rozwiązań formalnych. W zbiorze Haliny Graboś takim utworem jest Samotność domu, w którym rzeczom pozostawionym w pustych pokojach towarzyszą ulotne spojrzenia, uśmiechy, błyski dawnych jego mieszkańców. Z kolei w motywie miłości na uwagę zasługuje piękny wiersz ja i ty jesiennie o miłości dojrzałej, miłości ludzi, którzy przez wiele lat wspólnego życia dojrzeli już do tej ciszy/ co nie czai się po kątach/ nie wybucha/ nie rani
         Tomik opatrzony został pięknymi grafikami nawiązującymi do tytułowego motywu róży. Całość tworzy wysmakowany estetycznie pejzaż dla oka i ucha - jeśli się zechce poczytać na głos, jak przecież wynika z genezy poetyckiego słowa przeznaczonego do melicznej realizacji. Róże z Pierii Haliny Graboś to nie tylko świadectwo artystycznego wzrastania poetki w kunszcie lirycznego słowa. To także piękny dowód na to, jak  cenne i jak potrzebne są przejawy wsparcia udzielanego poetom przez władze lokalne,w tym wypadku władze gminne w Kamieniu i powiatowe w Chełmie. Nie jest to bowiem pierwsza publikacja indywidualnego twórcy wspierana przez tamtejszych włodarzy. Widać, że Ziemia Chełmska ceni swoich poetów! 

PS Halino, dziękuję za tomiki. Twoje Róże z Pierii są przepiękne:-)

Brak komentarzy: