6 mar 2018

Z prowincjonalnego skarbca

       Przywykło się uważać, że wielkie dzieła sztuki znajdują się w wielkich ośrodkach kultury. Okoliczności historyczne sprawiły, że rzeczywiście aby zobaczyć Monę Lisę trzeba pojechać do Paryża, a "polski" Leonardo (Dama z łasiczką) wespół z Rembrandtem (Pejzaż z miłosiernym Samarytaninem) wiszą w Krakowie. Stąd też prowincja kojarzy się źle, najczęściej z kiczowatością, odpustowym jarmarkiem i kulturową pustką. Tymczasem wielkie dzieła sztuki potrafią zaskakiwać nieoczekiwanymi objawieniami. Może trzeba nieco wiedzy,  może zainteresowania, a może wystarczą otwarte oczy, aby je zobaczyć.  
        Doskonałym przykładem są obrazy Domenica Tintoretta z kościoła Przemienienia Pańskiego w Tarnogrodzie. Pełnopostaciowe wizerunki Św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty prezentowane były ostatnio w Galerii Jednego Obrazu na Zamku Królewskim w Warszawie. Ich losy zapoczątkowane przez kanclerza Jana Zamoyskiego, który zamówił dzieła do zamojskiej kolegiaty, ostatecznie związane zostały z kościołem w Tarnogrodzie. Stanowią przy tym  świadectwo renesansowego humanistycznego wykształcenia kanclerza i są przykładem wielorakich związków polskiej szesnastowiecznej kultury z europejskimi prądami epoki.
        Św. Jan Chrzciciel i św. Jan Ewangelista, bo o nich  mowa, są dziełem Domenica Tintoretta, syna Jacoba Tintoretta (1518 - 1594). Tintoretto senior, wenecki malarz renesansowy, miał siedmioro dzieci, z których troje poszło w artystyczne ślady ojca. Naprawdę nazywał się Robusti, lecz do historii sztuki wszedł jako Tintoretto, a po nim przydomek wraz z pracownią malarską odziedziczył jego syn Domenico (1560 - 1635). W pierwszym okresie twórczości, kiedy Domenico kształcił się pod okiem ojca, widać wiele cech wspólnych w malarstwie obu. Zresztą, wiele prac wykonywali wspólnie, jak Koronację NMP oraz Męczeństwo świętego Stefana w kościele San Giorgio Maggiore i Raj w Pałacu Dożów. Niemniej Domenico szybko się usamodzielnił i zyskał swoją własną klientelę, do której należeli między innymi Małgorzata Austriacka, przyszła królowa Hiszpanii,  książę Vincenzo I Gonzaga, książę Arundell, weneccy dożowie, włoscy arystokraci i magnaci z Europy. Znalazł się w tym towarzystwie kanclerz Jan Zamoyski (1542 - 1605), który za pośrednictwem działającego w Krakowie bankiera Sebastiana Montelupiego złożył zamówienie na obrazy do ufundowanej przez siebie kolegiaty w Zamościu. Kolegiatę wzniesiono według planu architekta miasta idealnego, czyli Bernarda Moranda, który wykonał też projekt głównego ołtarza. Zamoyski zadbał też o jej wyposażenie, czego dowodem dokładne zapisy znajdujące się w testamencie sporządzonym w 1601 roku. Zależało mu, aby wyposażenie ufundowanej kolegiaty prezentowało najwyższy poziom artystyczny, toteż zamierzał nawet sprowadzić malarza z Włoch. Kiedy się to nie udało ze względu na ogrom zamówień, jakie otrzymywali malarze włoscy z całej Europy, za pośrednictwem Montelupiego, który z kolei zatrudnił do zadania kupiecko-bankierską rodzinę Capponich w Wenecji, kanclerz zamówił obrazy dwóch swoich patronów, św. św. Janów  u Domenica Tintoretta.
       Na uwagę zasługuje fakt, że wykształcony humanista Zamoyjski miał bardzo określoną wizję dzieł i podał wręcz szczegółowe dyspozycje co do sposobu przedstawienia postaci a nawet kolorystyki. Obie postaci zostały przedstawione w całości na tle pejzażu. Św. Jan Chrzciciel jest młodszym mężczyzną o ciemnym zaroście, a św. Jan Ewangelista jako starszy z już posiwiałą długą brodą i łysiną z przodu, podpierający o ciało rozłożoną wielką księgę. Atrybutami Jana Chrzciciela są kostur zwieńczony krzyżem z napisem na wstędze ECCE AGNUS DEI oraz baranek u jego stóp. Zgodnie z ewangelicznym przekazem ubrany jest w skórę nałożoną na tunikę. Z kolei postać Jana Ewangelisty, poza księgą, czyli Apokalipsą, dopełniają orzeł i złoty kielich, z którego czary wysuwa się wąż. Obaj Janowie mają twarze zwrócone ku górze, Ewangelista nieco bardziej w lewo (nasze prawo). Nad głowami widnieje świetlisty obłok, a w dalszym tle niebo, niżej skalisty pejzaż, przy czym za Janem Chrzcicielem jest więcej szczegółów, gdyż można tam odnaleźć rzekę, pagórki i dwie budowle: jedną w ruinie i drugą piękną świątynię z błyszczącą kopułą. Pejzaż za Janem Ewangelistą utrzymany jest w nieco ciemniejszej tonacji, a daleko, daleko są podobno wyobrażone górskie szczyty przykryte śniegiem, co jednak trudno zobaczyć. W każdym razie wszystkie szczegóły dość łatwo zinterpretować w kontekście roli jaką odegrali obaj święci w historii Zbawienia.

        Co jest charakterystyczne dla twórczości Domenica Tintoretta w ogóle? Na przykład postawa świętych w kontrapoście - z wysuniętą jedną nogą do przodu, gdy tułów skręcony jest w stronę przeciwną. U Jana Chrzciciela wyraźnie widoczną, ponieważ nogi ma odkryte. Wyrazista gestykulacja i ułożenie głowy są czytelne i plastycznie wydobyte. Domenico zyskał sławę jako wytrawny portrecista i tutaj także widać, ile emocji wyrażają twarze świętych. Poza tym szczegółowość pejzaży tworzących tło. Gdy patrzymy z prawej strony obu postaci, za fałdami szat Ewangelisty można dostrzec jeziorko, nad którym rośnie drzewo, a za plecami Chrzciciela między łagodnymi pagórkami wije się coraz wyżej rzeka, prawdopodobnie w nawiązaniu do sceny chrztu Jezusa w Jordanie. Zwróćcie uwagę na misterny węzeł zawiązany na szacie Jana Ewangelisty. Wyznacza jakby środek ciężkości całej postaci.
        Docelowo Jan Zamoyski zamówił cztery obrazy, gdyż w centrum ołtarza miał się znaleźć wizerunek św. Tomasza Apostoła z Jezusem Zmartwychwstałym (kolegiata zamojska jest pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego i św. Tomasza Apostoła), a w zwieńczeniu wizerunek Boga Ojca. Po przenosinach (w 1782 r.)  ołtarza z kolegiaty zamojskiej (do której zamówiono całkiem nowe wnętrze w stylu  rokokowym, co zresztą nie zostało zrealizowane i ostatecznie powstał ołtarz rokokowo-klasycystyczny) do parafialnego kościoła Przemienienia Pańskiego w Tarnogrodzie obrazy te zaginęły, a zachowały się tylko tylko dwaj Janowie.
      Na mapie powiatu biłgorajskiego można znaleźć także dzieła współczesnych artystów, bo przecież historia sztuki nie kończy się na zabytkach przeszłości. Mam tu na myśli malarstwo religijne Antoniego Michalaka (1902 - 1975), malarza zakorzenionego w Kazimierzu Dolnym. Trwająca obecnie na Zamku Lubelskim wystawa pod tytułem "Dla nieba i ziemi" odświeża ze zbiorowej niepamięci dorobek tego artysty obecnego na co dzień w wielu kościołach Lubelszczyzny, w tym powiatu biłgorajskiego i okolic. Wymienić można chociażby Górecko Kościelne, Tereszpol, a z miejscowości w pobliżu powiatu położonych Gorajec-Starą Wieś. W każdej z nich w parafialnych kościołach znajdują się obrazy Antoniego Michalaka. Najbardziej niezwykły to obraz "Święta Barbara zamykająca oczy umierającemu" w Górecku Kościelnym.  

Niezwykłość ujęcia polega na niespotykanym przedstawieniu świętej jako patronki śmierci. Kompozycja w warstwie dosłownej zawiera liczne elementy znane w ikonografii hagiograficznej, ale kompozycja przypomina znany symboliczny obraz Jacka Malczewskiego "Śmierć".
 Dla porównania:
         

      Tereszpol może się poszczycić jednym z obrazów z serii Pasji malowanych przez Michalaka wielokrotnie i w różnych ujęciach. Tutaj mamy do czynienia z obrazem łączącym tradycyjny temat Ukrzyżowania z ikonografią chusty św. Weroniki trzymającej pod krzyżem czystą, białą szatę bez odbicia twarzy Chrystusa. Wymowa tej sceny nacechowana symboliką przemawia do wyobraźni i emocji.

       We wspomnianym wyżej Gorajcu-Starej Wsi dzieło "Tron  Łaski" również łączy elementy w jeden spójny teologicznie przekaz. Centralna kompozycja postaci Trójcy Świętej uzupełnia postać anioła zbierającego do kielicha krew Chrystusa. Wszystkie postacie zawieszone zostały niejako w powietrzu, w przestrzeni bezkresnego nieba, ponad swojskim pejzażem z domami, polami i ludźmi zajętymi codzienną zwykłą pracą. Tajemnica Odkupienia odbywa się nad procesem ludzkiej pracy i krzątaniny o dobrobyt. W tle pejzażu rozpoznać można znajome elementy architektury Kazimierza Dolnego, gdzie malarz spędził większość swojego życia. Dlatego też i w samym Kazimierzu nie mogło zabraknąć jego dzieł. Jednym z nich jest "Chrystus Król" z kościoła św. Anny, łączący w sobie ideę Chrystusa Króla w cierniowej koronie z symboliką Serca Jezusa. Ciekawym rozwiązaniem jest podwójna korona Chrystusa, gdyż najpierw jest znana z Golgoty korona cierniowa, a dopiero ponad nią ręce nakładające koronę drugą, królewską.


     Już ten pobieżny przegląd pokazuje, że warto uważnie poznawać nie tylko dalekie i renomowane galerie i stolice sztuki. Czasami w najbliżej okolicy znajdziemy skarby warte uwagi. Jest jeszcze wiele nieodkrytych, a może tylko nam nieznanych wartościowych zabytków, dzieł sztuki, śladów dawnej i nowszej kultury, które warto poznać, żeby stare przysłowie "cudze chwalicie, swego nie znacie" nie tylko się nie sprawdziło, ale i nie zostało przez nas samych przekute na "daleko jeździcie, a blisko nie widzieliście". 

2 komentarze:

czesia pisze...

czy Ty nie możesz rozłożyć tego na kilka lekcji. Przecież to niezgodnie z metodyką wprowadzać na jednej lekcji kilka tematów:)) Bardzo mnie to interesuje, więc sama sobie rozłożę na kilka lekcji.
Przypomniałam sobie, że gdzieś już pisałaś o charakterystycznym ułożeniu postaci Janów, czy się mylę?
Serio, bardzo na czasie.

emberiza pisze...

Ale ja podzieliłam! Następna część będzie o malarzu urodzonym w Biłgoraju, który sławę zyskał w świecie, a jego dzieła znajdują się w wielu krajach Europy i USA.

No, owszem, o Janach skopiowałam własny tekst, ale tutaj sobie inaczej połączyłam całość ;-)