20 wrz 2019

zwyczajny dzień

nogi niosą w deszcz i niepogodę
tymczasowo pod niebem nie unosi się kurz
tylko parasolki płyną na fali głów
w wąskiej szczelinie pomiędzy ciałami
Euphoria w objęciach Armani Eau de Cedre
odkładam kapelusz w Zaczarowanej Dorożce
za oknem milknie gwar wędrowców
realizujących ambitne zamierzenia
zdobywcy celów nie ustają w dążeniach
żegnam ich bez żalu za straconymi złudzeniami
kimkolwiek są nie znają chwili wahania
gdy włochaty trzmiel na pierwiosnku
do ziemi przygniata milczący podziw
zanim znowu nogi poniosą gdzieś
w deszcz i niepogodę nad oceany kałuż
łykami kawy przeplatam słowa
na krosnach zwyczajnego dnia
któregoś roku w epoce bez nazwy







13 wrz 2019

Śpiew i gitary w muzeum

      Słuchałam już koncertów w Muzeum Narodowym w Warszawie, czemu nie miałabym posłuchać w Muzeum Ziemi Biłgorajskiej? Na pożegnanie lata 12 września wystąpili w duecie panowie Adam Jarząbek i Jarosław Jurkiewicz z Lublina. Duet działający od 2014 roku wydał już dwie płyty z nagraniami polskich wersji piosenek Jaromira Nohavicy: "Lublin - Ostrava 0:30" i "Grzebienie".  Panowie szczególnie upodobali sobie twórczość czeskiego barda, którego teksty z upodobaniem wykonują i popularyzują. Na wczorajszy koncert złożyły się ponadto utwory Boba Dylana i Jacka Kaczmarskiego z niewielkim dodatkiem piosenek własnych.
        Adam Jarząbek dysponuje elastycznym głosem, którym potrafi wyrazić chropawość prostest songów Dylana czy gorzką prawdę o polskiej historii z ballad Jacka Kaczmarskiego. Niemniej, gdy teskt był liryczny, słyszeliśmy wokal bardziej wyciszony i nastrojowy pięknie zestrojony z dźwiękiem gitary. Przejmujące słowa, przemyślana, dopasowana aranżacja i plastyczna interpretacja głosowa wprowadzała słuchaczy w nastrój zadumy i wzruszenia. Dynamicznymi solówkami popisywał się Jarosław Jurkiewicz, z zawodu filozof, wykładowca na uczelni. A także, jak się dowiedzieliśmy z dopowiedzeń występujących artystów, tłumacz niektórych prezentowanych tekstów, zwłaszcza Boba Dylana. 
      O piosence poetyckiej napisano już wiele i wciąż cieszy się ona zainteresowaniem kolejnych pokoleń. Świadczą o tym festiwale, płyty, nagrania, coraz to nowe nazwiska na scenach. Ogromna popularność Nohavicy, przez niektórych nazywana wręcz chorobą, pokazuje, że dobrej poezji w czasach betonowych miast nigdy za wiele. Stąd też w jednej z ballad za czeskim bardem Adam Jarząbek powtarzał "O poezję wołam". 
       Szczerze mówiąc, tytuł "Poetyckie pożegnanie lata" niewielkie znalazł odbicie w doborze repertuaru. Poezja to była bezsprzecznie, ale jeśli pożegnalna, to raczej w odniesieniu do historii. Mocną i trudną w treści "Balladę wrześniową" Jacka Kaczmarskiego można potraktować jako pożegnanie bezpiecznego świata sprzed 17 września 1939 roku, pożegnanie świata wartości. Dopełnieniem wątku były również Kaczmarskiego utwory "Jałta" i "Odpowiedź na ankietę "Twój system wartości".  Prędzej można by było całość zatytułować "Poetycka lekcja historii", bowiem i pieśni Nohavicy "To, co wymówione" oraz "Gdy wcielali nas do armii" nawiązują do dramatycznej przeszłości Czechów. Więc kiedy w jednym z końcowych utworów panowie już we własnym tekście zgodnie przypominali, że "człowiek z człowieka się rodzi, a nie z huku dział", było to już postawienie kropki na "i". 
       Na szęście panowie nie pzostawili nas w minorowych nastrojach straconych historycznych szans i złudzeń w gorzkim świecie materializmu i ambicjonalnej rywalizacji. Przepiękne "Sarajewo" Jaromira Nohavicy w podwójnym bisie na pewno i w Biłgoraju przysporzyło duetowi fanów na przyszłość. Ja na pewno pójdę na każdy koncert, jeśli tylko panowie Jarząbek-Jurkiewicz zawitają w okolicy. Mimo że nie lubię gitary (ale to już inna historia ;-). 



11 wrz 2019

I znowu jesteśmy

       Chyba stękniliśmy się  za sobą, bo nikt nie marudził na zaproponowany termin i godzinę. Tym razem Halina Ewa Olszewska - stało się już tradycją, że jesień należy do niej - gościła w swoich progach biłgorajską grupkę poetów. Stawiliśmy się w składzie: Ewa Bordzań, Elżbieta Sokołowska, Iwona Startek i Jacek Żybura. Pięcioro ludzi pióra. Każde z nas pisze inaczej, ma swoje upodobania, inne sposoby na poezję. Mogło być ostro, ale udało się ominąć niebezpieczeństwa różnicy zdań za sprawą zbawczego humoru. Sięgając do przepastnych szuflad biurka Telimeny opowiadaliśmy najciekawsze historie. Własne i zasłyszane. Każda opowieść to inny temat możliwy do przerobienia na lieraturę. Od sensacji, kryminału, przez przygodę na okręcie wojennym i obyczajowy romans, po triller medyczno-policyjny i groteskę. W każdym razie tematy są, trzeba tylko odpowiedniego pióra. 
        Właśnie najnowszymi dokonaniami pióra podzieliła się z nami gospodyni spotkania, która obdarowała nas pachnącym z drukarni tomikiem "Pośrodku horyzontu. Poezja i proza". Poezji jest więcej, z prozy trzy opowiadania. Koleżanka zrobiła nam niespodziankę nie tylko nowym tomikiem, ale i zawartością. Samo się otworzyło na aforyzmach i fraszkach. Ho, ho, takie pióro w ręce naszej Halinki?

***
niejeden ma parcie na szkło
większe od zatwardzenia

      Pośmiawszy się z tych i owych, także z samych siebie, na koniec wróciliśmy na tory prawdziwej poezji - swoje najnowsze erotyki przeczytał nam Jacek. Rzuciłyśmy się - my, same baby -  z krytycznymi uwagami. Jacek, jak to Jacek, słuchał i swoje myślał, czasem tylko korygował nieścisłości: "motyle pojawiły się tylko dwa razy". Ale w porządku, powstaje nowy cykl. Czekamy na pozostałe utwory i publikację.