Taka samą funkcję - funkcję społeczną - pełnią plotki. Nie wymiana ważnych odkrywczych informacji naukowych ani przekazywanie wiedzy, ani kształtowanie poglądów, ani umacnianie cennych wartości, ani tym bardziej rozważanie teoretycznych niuansów filozoficznych jest istotą i ludzkiej mowy. Najważniejszą jej funkcją jest plotkowanie: kto z kim, dlaczego, kto komu podpadł, kto kogo nie lubi, nienawidzi, a kto komu sprzyja; jakie animozje panują w zespole, kto komu nadepnął na odcisk, kto zaspał, np. do pracy, a kto zawsze jest przed czasem i dlaczego; kto ma doła, a kto właśnie wygrał los na loterii, kto ma jaką kieckę, a kto jaki krawat; kto kupił nowy samochód, a kto oszczędza na remont... itd. Sprawy na pozór nieistotne, przecież żadna z nich nie decyduje o losach tego świata. A jednak są najważniejsze, gdyż, jak dowodzi Dunbar, to one tworzą więzi społeczne, to one pozwalają wchodzić w bliskie kontakty, sojusze, budować krąg ludzi zaufanych, na których możemy polegać lub odwrotnie, podejmować rywalizację, walczyć o swoje priorytety, realizować swoje wizje przyszłości.
Nie oszukujmy się, dogłębna znajomość teorii względności nie pomoże nam uzdrowić stosunków w zespole w pracy, nie zapewni miłej atmosfery i życzliwości, gotowości do współpracy. Taka rolę pełnią niezobowiązujące rozmowy "o niczym" przy kawie podczas przerw w pracy. Autor przywołuje przykład pewnego nowoczesnego rozwiązania w dużej instytucji, w której zlikwidowano tzw. pokój socjalny, gdzie pracownicy mogli wypić kawę, zjeść kanapkę, w zamian pozwalając, a nawet zmuszając, żeby wszyscy przynosili sobie termosy i pili kawę przy pracy, przy biurku. Chodziło o optymalizację czasu pracy. I co się okazało? Wyniki znacznie się pogorszyły, tak samo atmosfera między pracownikami. Brak możliwości towarzyskiego kontaktu, prowadzenia luźnych rozmów, w których można było podzielić się swoimi trudnościami lub nowymi pomysłami, sprawił, że efektywność spadła. Przy okazji plotkowania bowiem ludzie poznają się i dowiadują, na kim można polegać, na kogo można liczyć w razie kłopotów, a kto nie jest wiarygodny i komu nie można zaufać. Z jednymi łatwiej się współpracuje, z innymi wcale się nie da, ale nie dowiemy się tego z agencji PAP, Reuter`s czy doniesień BBC, tylko z plotek przy ekspresie do kawy.
Oczywiście Dunbar omawia różne koncepcje, zestawia teorie, analizuje dowody, prowadzi też swoje obserwacje i badania porównawcze. Wywód, mimo szerokiego zaplecza naukowego, nie jest jednak przeładowany językiem specjalistycznym i całość czyta się niemal jak sensacyjne śledztwo w poszukiwaniu motywu "zbrodni" - wykształcenia mowy przez pierwszych hominidów. To właśnie Robin Dunbar, w wyniku prac badawczych, ustalił tzw. liczbę Dunbara, czyli liczbę osób, z którymi każda jednostka jest w stanie efektywnie wypracować i podtrzymywać trwałe relacje społeczne. Wynosi ona - w zależności od społeczeństw i kultury - od 150 do 220 osób. Pojemność ludzkiego mózgu oraz możliwości zaangażowania emocjonalnego po prostu uniemożliwiają liczniejsze kontakty. Jesteśmy genetycznie uwarunkowani na określoną liczbę kontaktów, jeśli mają one mieć charakter bardziej osobisty i głębszy niż przejechanie z koszykiem zakupów obok kasjerki w supermarkecie.
Dlatego właśnie, gdy ktoś nawiązuje liczniejsze relacje w internetowej sieci społecznościowej, siłą rzeczy redukuje relacje w świecie realnym, ponieważ nie ma na nie już miejsca. Możliwości przetwarzania owych relacji w psychice są zapełnione i nadmiar prowadzi do wyczerpania sił. Nie jest też możliwe, aby utrzymywać jednakowo ważne i głębokie relacje z setkami, powiedzmy - z tysiącem - adresatów poprzez popularne internetowe platformy. To złudzenie, z mamy więcej znajomych, przyjaciół, bo pojawiają się kliknięcia, serduszka, lajki i tym podobne.
Liczba Dunbara stała się także podstawą do sformułowania zasady sześciu kontaktów. Teoretycznie rzecz biorąc, dzięki sześciu kontaktom możemy dotrzeć każdej osoby na świecie, ponieważ każda kolejna osoba ma inny krąg 150 osób, wśród których znajdzie się ktoś, kto będzie stanowił kolejne ogniwo w dotarciu do docelowej osoby. Być może dzisiaj, gdy populacja ludzkości przekroczyła 8 mld, zachodzi konieczność zweryfikowania zasady i dodania jeszcze jednego, siódmego kontaktu, ale nadal nic nie wskazuje na to, by można było prawdziwych przyjaciół mieć więcej niż dwóch, trzech, osób bliskich, na których można liczyć - pięć do siedmiu, znajomych, do których możemy się zwrócić o pomoc - dziesięć do dwunastu, osób znajomych, z którymi rozmawiamy, np. w pracy, w sklepie, w urzędzie, na spotkaniach w szerszym gronie społecznym (np. na koncercie, podczas oficjalnych uroczystości, na konferencji itp) około 50 i pozostali, z którymi widujemy się sporadycznie, czyli najdalszy krąg ludzi, których kojarzymy, wiemy, kim są i co nas z nimi łączy. Pozostali to tylko masa twarzy i nazwisk, których nie zapamiętujemy na dłużej.
I teraz prosta zagadka: co się dzieje w życiu osoby, która na przykład bohaterów oglądanego serialu traktuje jak członków rodziny, śledzi ich losy, razem z nimi przeżywa życiowe perypetie, angażuje się w filmowe dramaty i zawirowania osobiste? ..... Liczby i biologia są nieubłagane: każda nowa osoba, która zaczyna zajmować coraz więcej miejsca w naszej pamięci i przestrzeni psychiczno-emocjonalnej, siłą rzeczy prowadzi do wyrugowania kogoś innego, kogoś realnego z naszego życia. Rozwój Internetu, sieci społecznościowych, poszerzył, co prawda, zasięg naszych znajomości, ale czy sprawił, że stały się głębsze i bardziej wartościowe?
Robin Dunbar: Pchły, plotki a ewolucja języka. Dlaczego człowiek zaczął mówić? Tłumaczenie Tomasz Pańkowski, Copernicus Center Press, Kraków 2019.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz