31 paź 2024

antologia z Gniewina







krótka historia romansu

 

żyją a jakby nie żyli nie oddychali

żywią się powietrzem

czasami robią sobie sałatkę z porów i marchewki

to wystarczy aby nie słuchać

burczenia w brzuchu

zagłuszającego motyle

 

patrzą a jakby nic nie widzą

błądzącym wzrokiem szukają się ciągle

jak ślepcy wodząc oczami za głosem i zapachem

w pieszczotach i milczeniu szukają potwierdzenia

że czas nie ma nad nimi władzy

a oni będą wieczni

aż do kolejnego poranka

 

na jawie a jakby we śnie

budzą się i zasypiają z tym samym portretem pod powiekami

pieczołowicie uzupełnianym

o potajemne uśmiechy ukośne spojrzenia

i niesforny włos nad czołem

stopniowo wzrasta liczba piegów na nosie

gestów zawieszonych bez dotyku

i słów zbędnych wezbranych w rzekę

rozlaną jak wiosenna powódź

 

z czułością stygnącą jak lawa

na zboczu gasnącego wulkanu czekają

dogodnej chwili na rozstanie

bez zbędnych pretensji i wyrzutów

parę słów na pożegnanie

odchodzę było miło

najlepiej esemesem i bez odbioru



PS Niestety, w druku w antologii zniknęła kursywa w przedostatnim wersie.




Brak komentarzy: