15 lut 2012

Filozofia i poezja

      Wittgenstein rozważa niuanse języka, a i tak ostatecznie sięga do Sokratesa jako argumentu. Nie starzeje się filozofia, czasami tylko niektórzy filozofowie wychodzą z mody. Prawdziwa myśl nie przemija nigdy.
         W sumie śmieszne te dociekania sensu znaczenia  i uzycia słowa „to”. Porównując je z innymi słowami Wittgenstein zauważa, że o ile inne mogą być użyte bez nosiciela nazwy, o tyle „to” zawsze jest używane tylko z nosicielem. Niby prawda, ale czy trzeba było aż tak skomplikowanego wywodu, żeby to powiedzieć? Ale niektóre błyskotliwe stwierdzenia zapadają w pamięć, jak:
Znaczeniem słowa jest sposób użycia go w języku.
Albo:
         Wyobrazić sobie jakiś język, znaczy wyobrazić sobie pewien sposób życia.
        Bardzo to inspirujące. I chociaż nie mogę powiedzieć, że nadążam za myślą filozofa, jednak wyzwala we mnie nawet wenę poetycką. Raz są to moje wariacje na temat, na który Wittgensten się wypowiada, innym razem zaś zupełnie swobodna niezależna myśl, która zrodzić się może nagle pod wpływem jednego słowa. Tak było ze słowem „kontur”. Ba, ono nawet się nie pojawiło. Wittgenstein pisze o możliwościach wskazywania w myślach koloru bądź kształtu figur, rzeczy, przedmiotów. Kształt skojarzyłam z konturem jeszcze niewypełnionym żadnymi barwami. Pustym. A potem stopniowo zamalowywanym jak w dziecięcej kolorowance. I tak pomyślał mi się wiersz pod tytułem kontur.
         Innym razem zainspirowały mnie gry językowe. Wittgenstein wprowadził tę nazwę na oznaczenie reguł stosowanych przez ludzi w posługiwaniu się językiem. Tych gier wyodrębnia bardzo wiele. To też posłużyło mi za kanwę wiersza. Oddałam nawet sprawiedliwość autorowi pomysłu i umieściłam jego nazwisko w tytule utworu.
         A` propos Sokratesa. Chodzi o nazwy proste, najprostsze. W Teajtecie Sokrates mówi o podstawowych składnikach, elementach, które można tylko nazwać, nie można zaś o nich mówić rozumnie, bo istotą wypowiedzi rozumnej jest splatanie nazw. Wittgenstein przywołuje tę wypowiedź jako kontekst do swojej teorii, zgodnie z którą nazwy oznaczają coś prostego, proste składniki, z których złożona jest rzeczywistość. Czym są te proste składniki, jeszcze nie doczytałam. Zdaje się, że na anstepnych stronach zamiast wyjasniać problem, jeszcze bardzie go komplikuje, bo trzeba rozważyć sposoby użycia słów „prosty” i „złożony”. I tak pewnie do końca książki.
         Dociekania filozoficzne są wybitnie analityczne. Nie ma takiego problemu, którego nie dałoby się jeszcze bardziej rozłożyć na mniejsze zagadnienia. I tak bez końca. Poniekąd jest to bardziej zabawa myślowa i językowa niż poważna nauka. Przypomina rozwiązywanie szarady, łamigłówki, od czego zresztą sam Wittgenstein nie ucieka, malując 9-elementowy wzór kwadratów w różne desenie według wymyślonego ad hoc literowego szyfru. Żeby za nim nadążyć, trzeba mieć umysł wypoczęty i mnóstwo wolnego czasu, a na jedno i drugie akurat panuje deficyt.

2 komentarze:

Eddie pisze...

Nie starzeje się filozofia, czasami tylko niektórzy filozofowie wychodzą z mody. Prawdziwa myśl nie przemija nigdy.

Bardzo ciekawe. Że filozofia się nie starzeje zgadzam się. Ale czy niektórzy filozofowie wychodzą z mody? Zawsze jest ktoś, grupa ludzi, dla kogo dany filozof jest jak najbardziej na czasie, mimo że w świecie "wyszedł z mody". Czyli możemy zapytać czy jakiś filozof kiedykolwiek wyszedł z mody?
Prawdziwa myśl? A czym jest prawdziwa myśl?

Ale filozoficznie napisałem :)

emberiza pisze...

No :-) Dopisałeś kolejny akapit :-)))
Dzięki!

Iwona