Wittgenstein
rozważa niuanse języka, a i tak ostatecznie sięga do Sokratesa jako argumentu.
Nie starzeje się filozofia, czasami tylko niektórzy filozofowie wychodzą z
mody. Prawdziwa myśl nie przemija nigdy.
W sumie śmieszne te dociekania sensu
znaczenia i uzycia słowa „to”.
Porównując je z innymi słowami Wittgenstein zauważa, że o ile inne mogą być
użyte bez nosiciela nazwy, o tyle „to” zawsze jest używane tylko z nosicielem.
Niby prawda, ale czy trzeba było aż tak skomplikowanego wywodu, żeby to
powiedzieć? Ale niektóre błyskotliwe
stwierdzenia zapadają w pamięć, jak:
Znaczeniem słowa jest sposób użycia go
w języku.
Albo:
Wyobrazić
sobie jakiś język, znaczy wyobrazić sobie pewien sposób życia.
Bardzo to inspirujące. I chociaż nie mogę powiedzieć, że
nadążam za myślą filozofa, jednak wyzwala we mnie nawet wenę poetycką. Raz są to moje wariacje na temat, na który Wittgensten się wypowiada, innym razem zaś
zupełnie swobodna niezależna myśl, która zrodzić się może nagle pod wpływem
jednego słowa. Tak było ze słowem „kontur”. Ba, ono nawet się nie pojawiło.
Wittgenstein pisze o możliwościach wskazywania w myślach koloru bądź kształtu
figur, rzeczy, przedmiotów. Kształt skojarzyłam z konturem jeszcze
niewypełnionym żadnymi barwami. Pustym. A potem stopniowo zamalowywanym jak w
dziecięcej kolorowance. I tak pomyślał mi się wiersz pod tytułem kontur.
Innym razem
zainspirowały mnie gry językowe.
Wittgenstein wprowadził tę nazwę na oznaczenie reguł stosowanych przez ludzi w
posługiwaniu się językiem. Tych gier wyodrębnia bardzo wiele. To też posłużyło
mi za kanwę wiersza. Oddałam nawet sprawiedliwość autorowi pomysłu i umieściłam
jego nazwisko w tytule utworu.
A` propos
Sokratesa. Chodzi o nazwy proste, najprostsze. W Teajtecie Sokrates mówi o podstawowych składnikach, elementach,
które można tylko nazwać, nie można zaś o nich mówić rozumnie, bo istotą
wypowiedzi rozumnej jest splatanie nazw. Wittgenstein przywołuje tę wypowiedź
jako kontekst do swojej teorii, zgodnie z którą nazwy oznaczają coś prostego, proste
składniki, z których złożona jest rzeczywistość. Czym są te proste
składniki, jeszcze nie doczytałam. Zdaje się, że na anstepnych stronach zamiast
wyjasniać problem, jeszcze bardzie go komplikuje, bo trzeba rozważyć sposoby
użycia słów „prosty” i „złożony”. I tak pewnie do końca książki.
Dociekania filozoficzne są wybitnie
analityczne. Nie ma takiego problemu, którego nie dałoby się jeszcze bardziej
rozłożyć na mniejsze zagadnienia. I tak bez końca. Poniekąd jest to bardziej
zabawa myślowa i językowa niż poważna nauka. Przypomina rozwiązywanie szarady, łamigłówki,
od czego zresztą sam Wittgenstein nie ucieka, malując 9-elementowy wzór
kwadratów w różne desenie według wymyślonego ad hoc literowego szyfru. Żeby za
nim nadążyć, trzeba mieć umysł wypoczęty i mnóstwo wolnego czasu, a na jedno i drugie akurat panuje deficyt.
2 komentarze:
Nie starzeje się filozofia, czasami tylko niektórzy filozofowie wychodzą z mody. Prawdziwa myśl nie przemija nigdy.
Bardzo ciekawe. Że filozofia się nie starzeje zgadzam się. Ale czy niektórzy filozofowie wychodzą z mody? Zawsze jest ktoś, grupa ludzi, dla kogo dany filozof jest jak najbardziej na czasie, mimo że w świecie "wyszedł z mody". Czyli możemy zapytać czy jakiś filozof kiedykolwiek wyszedł z mody?
Prawdziwa myśl? A czym jest prawdziwa myśl?
Ale filozoficznie napisałem :)
No :-) Dopisałeś kolejny akapit :-)))
Dzięki!
Iwona
Prześlij komentarz