Teraz czytam o kolejnej planowanej rozbiórce - drewniany kiosk handlowy, który jeszcze w moich czasach licealnych nazywano "u Banachowej". W sklepiku było wszystko, artykuły konfekcyjne, ciuchy, trochę dodatków do ubrań. Potem wielokrotnie zmieniało się przeznaczenie. Był sklepik spożywczy, był lokal firmowy jakiejś piekarni. Nie wiem, czy kiedyś i lodziarnia?...Teraz jest zamknięty. Stoi na rogu dwóch ulic i widok kierowcom zasłania. Kiedy go mijam, wracają wspomnienia z liceum. I pewnie dwie trzecie mieszkańców ma z tym miejscem swoje wspomnienia.
Trochę byłoby smutno widzieć tu pustkę, gdy wspomnienia zostaną razem z budką rozebrane. Czy unowocześnianie miasta zawsze musi pociągać za sobą niszczenie wspomnień? Coraz mniej miejsc w tym mieście rodzi wspomnienia, coraz więcej miejsc jest nie do rozpoznania. Taka konieczność rozwoju, czy raczej taka niewrażliwość na przeszłość i wspólne korzenie? Czy patrzenie w przyszłość musi łączyć się z dekonstrukcją historii i usuwaniem z przestrzeni jej materialnej obecności?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz