20 cze 2023

Infantylizacja, czyli wiecznie żywy Gombrowicz

Swego czasu prof. Miodek w swoim programie krytycznie wypowiadał się o nagminnym używaniu wyrazów zdrobniałych. Podawał przykłady "pieniążków", "kawusi", "paczusi" i "okieneczka".

Przeglądając polskojęzyczną blogosferę odnosi się wrażenie, że gros użytkowników chodzi jeszcze w krótkich majteczkach. Bo czy osoba dorosła zatytułuje swój blog "Ozdobniczki", "Pieseczki" albo "O moim królisiu"? Okazuje się, że jednak tak, autorami infantylnych wynurzeń o tym, co zjadł na śniadanie "mój króliś" jest trzydziestolatka, a "ozdobniczki", "hafciki", "filmiki" i "foteczki" to hobby osób w bardzo różnym wieku, od lat dwudziestu do zaawansowanej sześćdziesiątki. 

Jestem w stanie zaakceptować "Przypadki szalonej małolatki" jako przejaw okresu dojrzewania, ale pisanie "Pamiętniczka" przez kobietę po trzydziestce, żonę i matkę, wykształconą i aktywną zawodowo, stawia pod znakiem zapytania jej przygotowanie do życia tak rodzinnego, jak i zawodowego. Wątpliwą zachętą jest "ostrzeżenie" w tytule blogu "bajeczki". No bo jeśli "bajeczki", to czy warto czytać? I czy to akurat rzecz dla dorosłych? Może raczej skierowana do dzieci? Zadziwiające jest częste pojawianie się określeń "bloguś" i "blogasek", jakby zwyczajny "blog" był czymś... nie do przyjęcia? za poważnym? Nieautentycznym? Doprawdy, trudno mi zrozumieć powody, dla których pisze się o "blogasku", jak o "bobasku". Czyżby pisanie bloga zastępowało komuś niespełnienie w sferze macierzyńskiej? Z kolei "bloguś" jest zamiast "Boguś", więc znowu nastąpiło tu jakieś przeniesienie uczuć?

Język dziecięcy, język cukierkowy, przesłodzony zdrobnieniami nie wzbudza mojego zaufania. Czyżby aż tylu małolatów pisało "blogaski", czy też społeczeństwo się infantylizuje aż tak bardzo, że wyrażania się normalnego , rzeczowego, konkretnego nie opanowuje coraz większa jego część? Pupa nas opanowała, różowa okrągła pupcia.

Brak komentarzy: