W zbiorze Jacka Żybury
monolog lirycznego wyznania, rozpisany na dwadzieścia dwa utwory z epilogiem „a
za rok…”, tworzy opowieść o pewnej relacji między dwojgiem ludzi. Kolejne jej
etapy rozgrywają się na realistycznym tle miasta, ulic, latarni, drzew, wieczornego nieba,
polnych kwiatów. Jednak elementy realnego świata nie istnieją samoistnie, ale
niejako wyłaniają się z wewnętrznej przestrzeni emocjonalnej bohatera bądź są
urealnieniem jego pożądania, jak w wierszu „XI – więc zatrzymuję myśli…”
pod dachem
gdzie często chowamy się przed deszczem
spełniam żądania twojej skóry
(…)
uczę się
jeszcze
twoich pochmurnych dni
kapryśnych łąk
niecierpliwych rzek
(…)
Elementy
natury (rzeki, wiatr, kwiaty, zielone liście, smak wiśni i inne) tracą w tym
zestawieniu swój realistyczny wymiar, stając się metaforami stopnia bliskości
między bohaterami oraz nieuchwytnych zmiennych stanów emocjonalnych. W efekcie
to nie konkretna przestrzeń potwierdza prawdziwość uczuć, lecz odwrotnie:
uczucia dają gwarancję istnienia świata.
Kolejne wiersze wprowadzają czytelnika w podwójną przestrzeń. Realną przestrzeń miasta i emocjonalną przestrzeń doznań dwojga zakochanych. Wieczorne spacery, stukot butów, zapach chleba z piekarni, świecące latarnie, groźne cienie sosny, chaszcze, ulice wyznaczają granice świata zamkniętego, w którym bohaterowie się spotykają. Na przeciwnym biegunie znajdują się światy wewnętrzne, światy emocji i przestrzenie pozbawione wyrazistych granic. Jak zauważa Dorota Korwin-Piotrowska w „Poetyce. Przewodniku po świecie tekstów”: „nawet jeśli prezentowany świat wydaje się nam pod wieloma względami znajomy, zupełnie realny, to tym bardziej wpadamy w pułapkę – jakbyśmy wierzyli, że można się potknąć o opisany kamień” (Str. 242). Tymczasem jest to wynik określonego sposobu opisu, językowego obrazu świata, któremu bliżej do „imaginacyjnej przestrzeni snu, wyobraźni, przenośni czy mitu, niż do trójwymiarowego świata, w którym żyjemy” (Tamże, str. 242). W wierszu „II – wciąż słyszę butów twoich stukot…” bohater opisuje ukochaną konkretyzując to, co nieuchwytne: „spod twoich rzęs wyfrunął zielony motyl snu”, a w wierszu „V – tamtego wieczoru…”: nam się nie spieszyło/ jakbyśmy z oczu nagle stracili czas”. [....]
na
jakich drogach spotkamy się po latach
gdy
namiętności codzienność ostudzi
szepty
wygasną
oddechy rytm wyrównają
W coraz szybciej pędzącym świecie, w
świecie, gdzie w scenerię miłosną pcha się metropolia, Internet, telefon
komórkowy – Jacek Żybura proponuje zwrot do siebie, ucieczkę od zachowań
stadnych, poszukiwanie inności uczucia znajduje w powrocie do mikrokosmosu, w tym
także do mikrokosmosu sfery uprzywilejowanej dla poety: sfery słowa.
Fragment wstępu do tomiku Jacka Żybury Tamtego wieczoru. Biłgoraj 2025.

2 komentarze:
Miasto i natura stapiają się z uczuciami bohatera. Słowo staje się azylem, w którym miłość tworzy własną rzeczywistość. Subtelnie i mocno zarazem.
Serdecznie pozdrawiam:-)
Te wiersze takie są, subtelne, mocne, czułe, sensualistyczne... Ten tomik przyjemnie się czyta.
Pozdrawiam serdecznie!
Iwona
Prześlij komentarz