2 paź 2010

Lampa Łukasiewicza

legenda

na wzgórzach płaskowyżu
pękate hełmy wież płyną po niebie
chmury tnąc w strzępy gołębich piór

o miasto dumne miasto wyniosłe
na torowisku czas kamyki toczy
przez furtki pordzewiałe pną się po płocie
białe róże jak pereł sznur

o miasto umarłych miasto minione
na macewach kamienne dłonie
jak menory zgasłe płomyki
z czarnymi źrenicami pochylonych krzyży
oczodoły cmentarnych bram

miasto smutne miasto zdradzone
wszyscy święci odeszli niepostrzeżenie
z ołtarzy kościołów odleciały anioły
puste wnęki zostały po nich

miasto ponure miasto krwawe
płaszczem popiołu przykryci bohaterowie
na rogatkach ulic z kostek brukowych
świątek czarne brwi unosi i patrzy
w dal patrzy bez zmrużenia powiek
z żółtych piaskowców sypie się proch

o miasto wyśnione miasto zaginione
echo promiennych sztuk Apollina
z laurem zielonym zastygłym w kamień
zamilkła brzęcząca lira – skończył się mit


Pan Cogito obserwuje giełdę

za maklerami w czerwonych krawatach
z telefonami przy uszach
Pan Cogito zobaczył
ukrywających się kolekcjonerów
aerodynamicznych kształtów
i precyzyjnych kwantowych zegarków
gromadzących złote i platynowe karty
obliczających wagę
diamentowej sukni na modelce

w gabinetach oszklonych wieżowców
jak średniowieczni esteci
kontemplują wirtualne alegorie
wyściełają atłasami relikwiarze dobrobytu
za kuloodpornymi szybami
w ekstatycznym uniesieniu śledzą
niezbadane wyroki hossy i bessy

Pan Cogito wie że wszystko się zmieści
w kuglarskim kufrze osobliwości
czaszka dwunastoletniego Jana Chrzciciela
i pięćdziesiąty autentyczny słonecznik van Gocha
widział już szaleństwo wiary w magię słowa i liczby
w nieomylność komputerowych proroctw
i metafizykę giełdowego indeksu

Pan Cogito nie wierzy
współczesnym arbitrom smaku
wyłączył telewizor zamknął gazetę
i siedząc w staromodnym fotelu
rozmawia z Koheletem


w Stambule pada śnieg

na starych pocztówkach miasta
są zawsze piękniejsze
kałuże na brukowanych ulicach
odbijają słońce a szczęśliwe
koty rozciągają grzbiety na parapetach
malownicze zaułki pod zasłoną bluszczu
budzą ciekawość
stare bramy świadczą o tętniącym życiu

błotniste targowisko architektoniczna egzotyka
dociekliwym obserwatorom
dają złudzenie badania przeszłości
innego świata z którym nie mają nic wspólnego
jak archeolodzy czytają kolejne tabliczki
z tajemniczym piśmie klinowym
gdzieś zapisana tu historia zaginionego świata
Sumerów a może jeszcze dawniejszej cywilizacji
jak z dawnych eposów

stare pocztówki czarno-białe fotografie
z fizjonomiami nieznanych ludzi
ktoś siedzi na ławce w parku
ktoś inny zamarł przy kiosku kupując gazetę
wszechobecny hűzűn drwi sobie
z ambicji wiecznego trwania
po drewnianych rezydencjach najtrwalsze
wspomnienia pozostawił trawiący je ogień
powtarzany w legendach i domowych opowieściach
nawet cmentarze mają pamięć krótkotrwałą

w Stambule pada śnieg


Wyróżnienie w XI Ogólnopolskim Konkursie Literackim "O Lampę Ignacego Łukasiewicza", Krosno, 23 września 2010 r.
Almanach poetycki. Na dwoje stół, Krosno 2010


2 komentarze:

Eddie pisze...

Moje gratulacje Iwonko.

"na starych pocztówkach miasta
są zawsze piękniejsze" - tak to prawda :)

Zauważam w Twoich wierszach brak znaków interpunkcyjnych, jak u ks. Twardowskiego :)

Bardzo ładnie się czyta Twoje wiersze

emberiza pisze...

Dziękuję, Andrzeju. Interpunkcja zależy od zastosowanej formy wiersza - jeśli ma to być wiersz współczesny (typu różewiczowskiego) nie stosuję jej, ale gdy zamierzam pisać wiersz klasyczny, regularny, wtedy czasami jej używam. Wszystko zależy od przyjętej konwencji. Widzę jednak, że Ci to nie przeszkadza.

Iwona