na wzgórzach płaskowyżu
pękate hełmy wież płyną po niebie
chmury tnąc w strzępy gołębich piór
o miasto dumne miasto wyniosłe
na torowisku czas kamyki toczy
przez furtki pordzewiałe pną się po płocie
białe róże jak pereł sznur
o miasto umarłych miasto minione
na macewach kamienne dłonie
jak menory zgasłe płomyki
z czarnymi źrenicami pochylonych krzyży
oczodoły cmentarnych bram
miasto smutne miasto zdradzone
wszyscy święci odeszli niepostrzeżenie
z ołtarzy kościołów odleciały anioły
puste wnęki zostały po nich
miasto ponure miasto krwawe
płaszczem popiołu przykryci bohaterowie
na rogatkach ulic z kostek brukowych
świątek czarne brwi unosi i patrzy
w dal patrzy bez zmrużenia powiek
z żółtych piaskowców sypie się proch
o miasto wyśnione miasto zaginione
echo promiennych sztuk Apollina
z laurem zielonym zastygłym w kamień
zamilkła brzęcząca lira – skończył się mit
Pan Cogito obserwuje giełdę
za maklerami w czerwonych krawatach
z telefonami przy uszach
Pan Cogito zobaczył
ukrywających się kolekcjonerów
aerodynamicznych kształtów
i precyzyjnych kwantowych zegarków
gromadzących złote i platynowe karty
obliczających wagę
diamentowej sukni na modelce
w gabinetach oszklonych wieżowców
jak średniowieczni esteci
kontemplują wirtualne alegorie
wyściełają atłasami relikwiarze dobrobytu
za kuloodpornymi szybami
w ekstatycznym uniesieniu śledzą
niezbadane wyroki hossy i bessy
Pan Cogito wie że wszystko się zmieści
w kuglarskim kufrze osobliwości
czaszka dwunastoletniego Jana Chrzciciela
i pięćdziesiąty autentyczny słonecznik van Gocha
widział już szaleństwo wiary w magię słowa i liczby
w nieomylność komputerowych proroctw
i metafizykę giełdowego indeksu
Pan Cogito nie wierzy
współczesnym arbitrom smaku
wyłączył telewizor zamknął gazetę
i siedząc w staromodnym fotelu
rozmawia z Koheletem
w Stambule pada śnieg
na starych pocztówkach miasta
są zawsze piękniejsze
kałuże na brukowanych ulicach
odbijają słońce a szczęśliwe
koty rozciągają grzbiety na parapetach
malownicze zaułki pod zasłoną bluszczu
budzą ciekawość
stare bramy świadczą o tętniącym życiu
błotniste targowisko architektoniczna egzotyka
dociekliwym obserwatorom
dają złudzenie badania przeszłości
innego świata z którym nie mają nic wspólnego
jak archeolodzy czytają kolejne tabliczki
z tajemniczym piśmie klinowym
gdzieś zapisana tu historia zaginionego świata
Sumerów a może jeszcze dawniejszej cywilizacji
jak z dawnych eposów
stare pocztówki czarno-białe fotografie
z fizjonomiami nieznanych ludzi
ktoś siedzi na ławce w parku
ktoś inny zamarł przy kiosku kupując gazetę
wszechobecny hűzűn drwi sobie
z ambicji wiecznego trwania
po drewnianych rezydencjach najtrwalsze
wspomnienia pozostawił trawiący je ogień
powtarzany w legendach i domowych opowieściach
nawet cmentarze mają pamięć krótkotrwałą
w Stambule pada śnieg
Wyróżnienie w XI Ogólnopolskim Konkursie Literackim "O Lampę Ignacego Łukasiewicza", Krosno, 23 września 2010 r.
Almanach poetycki. Na dwoje stół, Krosno 2010
2 komentarze:
Moje gratulacje Iwonko.
"na starych pocztówkach miasta
są zawsze piękniejsze" - tak to prawda :)
Zauważam w Twoich wierszach brak znaków interpunkcyjnych, jak u ks. Twardowskiego :)
Bardzo ładnie się czyta Twoje wiersze
Dziękuję, Andrzeju. Interpunkcja zależy od zastosowanej formy wiersza - jeśli ma to być wiersz współczesny (typu różewiczowskiego) nie stosuję jej, ale gdy zamierzam pisać wiersz klasyczny, regularny, wtedy czasami jej używam. Wszystko zależy od przyjętej konwencji. Widzę jednak, że Ci to nie przeszkadza.
Iwona
Prześlij komentarz