25 paź 2010

Dziedzictwo Norwida

 Kim może być żyjący w XX wieku potomek Norwida, jego prapraprawnuk z linii bocznej, wrzucony w odmęt historii? Właściwie wyboru nie ma - musi być jak pradziad patriotą z narodem spokrewniony bardziej niż z rodziną, samotnikiem w komunistycznym więzieniu skazanym za walkę o wolność, wygnańcem z paszportem milczenia, czytelnikiem Księgi Psalmów i przede wszystkim musi być poetą. Wszystkie te warunki spełnił Jerzy Kozarzewski (1913 - 1996), potomek rodziny Norwidów, więzień Oświęcimia, Mauthausen, dwukrotnie skazany na śmierć przez powojenne władze komunistyczne, potem ułaskawiony i zwolniony z więzienia po dziesięciu latach przebywania w celi śmierci, patron Ogólnopolskiego Turnieju Poetyckiego "Orzech" organizowanego od czterech lat w Nysie.
     Gdyby nie udział w tym konkursie i niespodziewana nagroda przyznana przez jury, nie wiedziałabym nadal, ze ktoś taki jak Kozarzewski istniał i pisał mądre, głębokie, wzruszające wiersze. Nie wiedziałabym, że w domu Kozarzewskich czytanie Norwida było obowiązkiem od najwcześniejszych lat, jak wspomina ich córka, pani Maria Sterczyńska, pianistka. Nie wiedziałabym po prostu, że ktoś kontynuuje norwidowską tradycję życia i twórczości. O Jerzym  Kozarzewskim nie piszą podręczniki. Był poetą osobnym, nieznanym,  całe życie piszącym do szuflady, a pierwsze utwory zebrane w tomiku "Dar codzienności" opublikował w 1992 r. mając prawie 80 lat.
     Urząd Miejski w Nysie, będący organizatorem konkursu, należy do tych instytucji, które o laureatów poetyckich zmagań potrafią z pietyzmem i wszechstronnie zadbać. A nie zawsze i nie wszędzie tak bywa. W Nysie ugoszczono nas serdecznie, a rozstrzygnięcie konkursu miało oprawę artystycznie wysmakowaną. Dość przyznać, że spektakl "Jesteśmy wierszami" wyreżyserowany przez Martę Klubowicz z dziećmi z Państwowej Szkoły Muzycznej w Nysie był wzruszający, a wiersz Kozarzewskiego "Ojcze nasz" recytowany przez dzieci na kolanach wciąż mi brzmi w uszach. I już zawsze czytając go, będzie mi się przypominał chór dziecięcych głosów ze sceny Nyskiego Domu Kultury.
     Drugim zachwycającym akcentem uroczystości była Sonata d-moll na fortepian i wiolonczelę Dymitra Szostakowicza wykonana przez Marię Sterczyńską i Aleksandra Tomaszkiewicza. Dynamiczny, niesamowicie porażający utwór z dramatycznego okresu życia kompozytora doskonale pasuje także do tragicznej historii Jerzego Kozarzewskiego.
    W takie oprawie, z jednej strony spektaklu poetyckiego, a z drugiej koncertu fortepianowo-wiolonczelowego, zabrzmiały wiersze laureatów konkursu. Czuliśmy się docenieni, dopieszczeni i w oślepiających światłach na scenie postawieni przed bardzo liczną publicznością, co mnie pozytywnie zaskoczyło. Nigdzie dotąd nie spotkałam się z takim zainteresowaniem poezją, dzisiaj twórczością jakby niszową i lekceważoną przez przeciętnych zjadaczy chleba. Widać tam mieszkańcy są nieprzeciętni. To miłe.

Brak komentarzy: