Zbiera informacje, opisuje i – z ulgą zaznacza – że jako dziennikarz niczego nie musi udowadniać. Na przykład bisior. Co to takiego? Starożytna tkanina, najcenniejsza, jaką człowiek potrafił wyprodukować, której materiałem są włókna wytwarzane przez małże, jak macica perłowa, stąd inna nazwa – morski jedwab. Niewyobrażalnie kosztowny materiał. Można go farbować, choć nie na każdy kolor, nie da się na nim malować. Naturalny odcień jest złotomiodowobrązowy. Dzisiaj nigdzie już się z niego materiałów nie robi. Jakieś resztki, kawałki z IV wieku znajdują się w muzeach. Badde skontaktował się z jedyną (?) na świecie osobą, która potrafi bisior pozyskiwać, gręplować i tkać. Chiara Vigo orzekła, że Całun z Manopello jest zrobiony z bisioru właśnie, ale o wiele cieńszego i delikatniejszego niż ona sama czy ktokolwiek inny potrafiłby zrobić.
Ciekawostka z Etiopii – kościoły wykute w ziemi, w skałach. Żeby do nich wejść, trzeba zejść w głąb ziemi. Kościoły na planie krzyża, z góry, z powierzchni wyraźnie widoczne dachy. Nigdy nie spotkałam się z informacją na ten temat, a przecież to istny cud świata. Była w internecie akcja wybierania siedmiu cudów świata. Każdy mógł głosować. Kto wybierał propozycje, budowle? Kto je zgłosił? Jakieś światowe gremium czy po prostu kto miał siłę przebicia, pieniądze, reklamę? Czy wśród kandydatur są kościoły Lalibeli?
Isabel Piczek – Węgierka, która w wieku 13-14 lat malowała tak, że wygrywała konkursy. Jest autorką fresku w Papieskim Instytucie Biblijnym. Zajmuje się malarstwem ściennym, układaniem mozaik i malarstwem na szkle. Jest znaną w świecie artystką i specjalistką. W 6-tomowej encyklopedii PWN nie ma jej nazwiska.
Edessa – nie mylić z Odessą – starożytne miasto w Turcji, ważny węzeł cywilizacyjno-handlowy, skoro krzyżują się tam szlaki niemal wszystkich ważnych relikwii chrześcijaństwa: Mandylionu z Edessy, Całunu Turyńskiego, Całunu z Oviedo, Całunu z Manopello... Samo słowo mandylion jest ciekawe. Mindil po arabsku znaczy całun, Grecy zrobili z tego mandylion. Ale w Rosji tak samo nazywa się stare ikony Chrystusa. W encyklopedii PWN nie ma takiego hasła. No i cała historia z Weroniką! Postać utworzona dla legendy, imię o rodowodzie literackim, uproszczenie słowotwórcze niepiśmiennego ludu. Vera eikon – znaczy: prawdziwy obraz, prawdziwa ikona. Stąd Badde wielokrotnie używa słowa Weronika nie na określenie osoby, lecz przedmiotu: płótna z wizerunkiem lub mniej lub bardziej wyraźnym odbiciem twarzy Chrystusa. Czasem zaś są to tylko plamy krwi jak w Całunie z Oviedo.
Są imiona, które nie były nimi od początku, znane jest źródło, nawet czas i miejsce powstania. Ba, czasami nawet autor. I najczęściej są bardzo piękne. Weronika, Grażyna, Kordian, Teodor, Magdalena, Regina, Zofia, Bartłomiej, Cezary, Franciszek, Lesław (pierwszy użył tej formy poeta Roman Zmorski). Za autora imienia Piotr trzeba uznać Jezusa, który jako pierwszy je nadał swojemu apostołowi.
A Watykan? – Z egipskiego(?) Miejsce Proroków. Kto po raz pierwszy użył tego słowa? Kiedy to było? Dlaczego takie dalekie źródło, skoro bliżej była łacina, greka, hebrajski, aramejski nawet? W Egipcie nie ma miejsca o takiej nazwie. Skąd więc się wzięła? Skomplikowane i zaskakujące bywają losy słów. Przechodzą z kultury do kultury, z języka do języka, a kiedy się czasem prześledzi ich dzieje, okazuje się, że świat jest nie taki wielki i nie ma granic ani murów nie do przekroczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz