8 lis 2010

Biłgorajska Plejada w Lublinie

     Pojechaliśmy 28. października w największym składzie, jaki był możliwy - więcej po prostu nie zmieściłoby się w busie. Czworo stałego składu Plejady: Ewa Bordzań, Halina Ewa Olszewska,  Jacek Żybura i ja oraz trzy reprezentantki młodego pokolenia z biłgorajskich szkół średnich: Diana Bździuch z LO im. ONZ, Angelika Gąsior z ZSBiO i Patrycja Turczyńska z ZSZiO. Z ramienia BCK jak zawsze towarzyszyła nam Agnieszka Tomaszewska-Skiba.

     Stoja od lewej: Iwona Danuta Startek, Hanna Olszewska - organizatorka wieczoru, Halina Ewa Olszewska, Ewa Bordzań, Jacek Żybura; niżej od lewej: Angelika Gąsior, Diana Bździuch, Patrycja Turczyńska

     Rozrzut wieku między nami jest spory: między najstarszymi a najmłodszymi jakieś 30-40 lat. Tym bardziej ciekawe, jak słuchacze zareagują na idący za tym także przekrój tematyki utworów, odmienne poetyki, konwencje literackie. Niespodziewanie największy aplauz i życzliwe uznanie zyskuje żartobliwy, satyryczny wiersz Angeliki "Oda zegara", który  - ku podziwowi zebranych - autorka wyrecytowała z pamięci. Któż bowiem nie przeżywał koszmaru porannego wstawania? Kto nie cierpiał z powodu głośnego budzika przerywającego nam słodki sen? Kto nie chciałby choć na chwilę zatrzymać czas i odetchnąć bez presji nieuchronnego przemijania?
     To już - która? - trzecia albo i czwarta nasza zbiorowa prezentacja przed lubelskimi miłośnikami poezji, po raz drugi zaś spotkanie miało miejsce w Cukierni Chmielewski. Z okazji Roku Chopinowskiego towarzyszyła nam - także ze względu na tematykę niektórych utworów - muzyka Fryderyka Chopina. Publiczność dopisała nadspodziewanie licznie, obok stałych bywalców czwartkowych wieczorów poetyckich pojawiły się nowe osoby. Nawiązuję nowe kontakty, otrzymuję zaproszenie na spotkanie z muzyką Henryka Wieniawskiego od przesympatycznej P. Marii, której składam solenną obietnicę, że zaproszę ją na swój indywidualny wieczór autorski, z Ewą Bajkowską - autorką Dramatu samotnego jeźdźca - umawiam się na zwiedzanie wystawy W stronę Schulza w Zamku.
     Nastrojowy poetycko-muzyczny wieczór tuż po pracy, w biegu, z wieczornym powrotem ze stolicy województwa oddalonej o prawie sto km to może nie najbardziej relaksująca forma spędzania czasu, ale zdarza się tak rzadko, że warto wracać nawet z bólem głowy.

Brak komentarzy: