22 mar 2011

Baletowa antygrawitacja

      Czy można tańczyć Bacha? Otóż można i nie jest to wcale pomysł taki nowy. W 1941 roku George Balanchine (prawdziwe nazwisko Gieorgij Mielitonowicz Bałancziwadze) z zespołem American Ballet zaprezentował w Nowym Jorku Concerto Barocco do Koncertu d-moll na dwoje skrzypiec Johanna Sebastiana Bacha. W roku 2000 Krzysztof  Pastor (obecny dyrektor Polskiego Baletu Narodowego) w Amsterdamie przygotował choreografię do Arii z Wariacji Goldbergowskich oraz III Suity orkiestrowej D-dur jako jednoaktowy balet pod tytułem In Light and Shadow. Sześć lat później w Rotterdamie z kolei można było zobaczyć The Green, balet w choreografii Eda Wubbe do pieśni Herr, Unser Herrscher... z Pasji według św. Jana. I ubiegłoroczna prapremiera Polskiego Baletu Narodowego, Pocałunki do I Koncertu klawesynowego d-moll w choreografii Emila Wesołowskiego. 
     Te cztery części złożyły się na wieczór baletowy Tańczmy Bacha zaprezentowany 11 marca 2011 roku w Operze Narodowej w Warszawie. Chociaż wszystkie części wykonywane do muzyki Bacha, każda w innym charakterze, w innym tempie, scenografii i kostiumach.
     Pocałunki w lirycznym, delikatnym rysunku, przepełnione poezją tańca i miękką płynnością ruchów. Muzyka jak morze, w którym tancerze płyną, unosząc się na fali.
     Concerto Barocco to balet klasyczny, emanacja czystego tańca, w którym ważną rolę odgrywają zjawiskowe tancerki w kolejnych momentach budujące wizualnie piękne i czyste obrazy. 
     Zupełnym przeciwieństwem jest z kolei The Green, w którym dynamicznie, bardzo ekspresyjnie na zielonej przestrzeni tańczy siedmiu solistów. To taniec momentami jak pierwotny proces wyzwalania się z ograniczeń natury. Tancerze niemal wzlatują  ponad scenę, naśladując ramionami ruch ptasich skrzydeł (jak na zdjęciu powyżej). Po raz pierwszy tak naocznie, namacalnie niemal odebrałam balet jako próbę - i to udaną - przełamywania ciężaru grawitacji. I do tej pory nie mogę wyjść z podziwu, jak to możliwe.
     In Light and Shadow (W światłocieniu) Krzysztofa Pastora natomiast zachwycało urokliwym blaskiem strojów, przy czym niezwykłe zastosowanie spódnic (unowocześnionych nieco w kroju) także przez mężczyzn wywoływało efekt zabawnej unifikacji postaci. 
     Warszawskie Tańczmy Bacha to zbiór pewnych historii oraz chwil czystego zafascynowania tańcem i muzyką. Różnorodność prezentowanych układów pozwala na wieloraki odbiór. Można się skupić na stronie wizualnej, która w zmienności scenograficznej stale mobilizowała uwagę. Można też śledzić i porównywać efekty zmagania się czterech choreografów z niezrównaną materią muzyczną Bachowskich kompozycji, zaspokajając zarówno oczekiwania miłośników baletu klasycznego (Concerto Barocco), jak i bardzo nowoczesnego (The Green). Swoistym dopełnieniem zaś był Modestas Pitrénas, litewski dyrygent jak tajemniczy Don Pedro z Krainy Deszczowców, wdzięcznie i z barokową fantazją kłaniający się oklaskującej publiczności.

17 mar 2011

NN lat 50

NN lat 50
do kogo należały
orzeszki w kieszeni?


7 mar 2011

destylacja

destylacja
w jednej kropli
całe życie

6 mar 2011

Misterium muzyki

     Pianista, który będąc murowanym faworytem, wycofuje się z konkursu. Po prostu przerywa występ i wychodzi. U szczytu sławy mówi, że najchętniej w ogóle przestałby grać. Co w zamian? "Kontemplować egzystencję" - odpowiada. Innych wykonawców, pianistów w ogóle nie słucha. A więc i nie porównuje się z nikim. Uważany za jednego z najlepszych współczesnych wirtuozów fortepianu, genialny interpretator muzyki Bacha, Beethovena, a także Schumanna, wydanego na ostatniej płycie. Z okazji Roku Chopinowskiego nie zamierzał wcale grać więcej Chopina niż zwykle. Tak samo jak w Roku Mozarta wcale nie preferował geniusza z Salzburga. Żeby grać, potrzebuje impulsu wewnętrznego, a nie oficjalnie ogłoszonej rocznicy.
      Gra całym sobą, muzyka wypływa z przeżycia, z umysłu, a dłonie są tylko widzialnym końcowym efektem interpretacji. Kiedy gra - nie potrzebuje słuchaczy. Jeśli uda nam się zobaczyć to, co zwykliśmy nazywać koncertem, czujemy się jak profani podczas tajemniczego misterium. Znaleźliśmy się tu przypadkiem, dzięki cudownemu zrządzeniu losu i możemy tylko słuchać. I nie oddychać, żeby nie spłoszyć dźwięków.